Tajemnicza Dziewczyna,Prolog

Prolog

Ten tydzień zapowiadał się bardzo zwyczajnie. Jak bardzo się pomyliłam! Ale, nie jakby pomyśleć moje życie zawsze było nie zwyczajne. Ciągłe sztorcowania rodziców na mój temat - Do przyzwyczajenia. A więc zacznę od początku...

Wstałam o 6:00. Był piątek, więc szłam na 9:50, lecz cóż trzeba dbać o ciałko. " W zdrowym ciele, zdrowy duch!" Ubrałam się w sportowy stanik, dresy i wyszłam pobiegać. Mieszkałam koło lasu i rzeki poza miastem. Od razu skręciłam na znajomy szlak leśny, a nawet bez niego dawałam sobie nieźle radę. Urodziłam się tutaj i znałam ten zakątek jak własną kieszeń. Poczułam świeży zapach lasu i cudowny, uspokajający śpiew ptaków. Po godzinnym bieganiu spokojnie, aby jeszcze nie obudzić rodziców poszłam się wykąpać. Po odświeżeniu spojrzałam na zegarek była 7:30. Rodzice wstawali za godzinę, a ja miałam jeszcze pół godziny do szykowania się. Rozpuściłam swoje miodowe włosy z kasztanowymi i białymi pasemkami. Wyglądały jak zafarbowane, lecz miałam tak od urodzenia. Nikt nie chciał mi uwierzyć więc każdemu wciskałam bajeczkę o odrostach. Zsunęłam z siebie ręcznik i popatrzyłam w lustro w mojej sypialni. Nie, nie miałam kompleksów, wręcz przeciwnie, uważałam, że jestem ładna. Nie do przesady, ale nie chodziłam jak każda szesnastolatka na diecie kapuścianej. Włożyłam czarną bokserkę i dżinsowe spodenki. Tydzień do wakacji! Mimochodem uśmiechnęłam się do własnego odbicia. Wyszczotkowałam włosy, które już prawie sięgały pupy. Zabrałam dżokejkę i zeszłam na dół rodzice jeszcze spali więc przygotowałam sobie obfite śniadanie i zostawiłam dla nich parę kanapek. Po spakowaniu drugiego śniadania wzięłam zieloną deskorolkę i pojechałam na asfalt. Rodzice cały czas mi marudzili, że prędzej czy później się na niej zabiję. Lecz jak to rodzice czasem dbają za bardzo o swoje dzieci. Jechałam obok lasu i byłam zadowolona, że nie ma dziś Narcyza - naszego nauczyciela od biologi, który miał manię poprawiania grzywki co 3 sekundy. Zaśmiałam się w duchu i popędziłam szybciej czując wiatr po czapką. Pod szkołą byłam około 9:30 więc miałam 20 minut w zanadrzu. Skierowałam się do mojego ulubionego miejsca biblioteki. Zostawiłam deskę w szatni i spokojnie weszłam przez duże drewniane drzwi. Bibliotekarka posłała mi ciepły uśmiech. Byłam jej najczęstszym gościem. Poszłam zatracić się w ulubionych pozycjach fantasy. Od razu mój wzrok przykuły dwa nowe tomy. Spojrzałam na tytuły "Wilk" i "Wilczyca". Może będą ciekawe. Czasami fajnie było się zatracić i pomarzyć o takim świcie. Lecz to tylko wyobraźnia. Usiadłam na czerwonym aksamitnym fotelu. Książka jak zwykle wciągnęła mnie do swojej krainy. Wtem przyszła Pani z książkami oświadczająca, że za 5 minut dzwonek. Spakowałam te dwie książki do plecaka i pobiegłam pod swoją salę. Stała tam moja "psiapsiółka", która znała mnie 14 lat. Pomachała do mnie i posłała buziaka. Dziś była ubrana w letnią, niebieską sukienkę, która miała odcień taki sam jak jej oczy. Rudawe włosy połyskiwały w słońcu niczym ogień.

- Szybciej Maggie mamy przecież matmę! Odrobiłaś te równania różniczkowe? Daj mi spisać... - Emma nie dawała mi dojść do słowa. W końcu zadzwonił dzwonek i udałyśmy się do klasy. Usiadłyśmy w przedostatniej ławce i poczęliśmy pisać kartkówkę z równań. Pani taksowała spojrzeniem całą klasę. Po 15 minutach zebrała pracę i rozpoczęła się lekcja. 45 minut później byliśmy wolni po matmie. Następny był w planie wf, więc szybko z Emmą pobiegłyśmy do szatni. Jak zwykle było słychać gwar i hałas.

- ...no kup, kup je...

- ... tak idziemy na piątkową imprę...

- ... ale widziałam fajnego chłopaka...

Na szczęście 5 minut późnij juz biegaliśmy po boisku obok lasu, przygotowywując się do biegów przełajowych. Pani Rell wystawiła mnie do konkursu, bo miałam najlepszy czas z całej drużyny. Przebiegałam 1 km w niecałe 2:60. Nagle obok w lesie coś przemknęło, poczułam się obserwowana, lecz to wrażenie przeminęło. Wmówiłam sobie, że to pewnie jakieś zwierzę. Kilka godzin później po zakończonych zajęciach mogłam na spokojnie jechać do domu. Pożegnałam się z Emmą i pomknęłam na desce obok mojego ukochanego lasu. Popatrzyłam na chmury, niedobrze zbierało się na deszcz. Jeszcze 15 minut drogi. Nie zdążyłam, weszłam do domu przemoczona, aż do suchej nitki. Rzuciłam klucze na stół i poszłam się przebrać. Rodzice dziś pracowali do 20, więc dom stał pusty. Była godzina 15:43. Udałam się z obiadem do mojego pokoju i przeniosłam się do świata książki. Nawet nie wiem kiedy rodzice przyszli i zaglądnęli do mojego pokoju. Przywitałam się z nimi i postanowiłam położyć się spać. Gdy powoli już byłam na granicy snu usłyszałam wycie wilka. Wilka?! Przecież w tych lasach nie było wilków! Ukradkiem spojrzałam na zegarek. Północ! Podeszłam do okna i ujrzałam za nimi jakiś kształt. Wtem nie dotykając jeszcze parapetu ktoś złapał mnie z tyłu i położył rękę na ustach. Na szczęście nie byłam z tych dziewczyn, które mdleją. Posłałam napastnikowi cios w brzuch łokciem, następnie w kolano i łokciem w gardło. Kiedy uścisk trochę zelżał wywróciłam wroga na ziemię i czekałam, aż coś powie. Niestety był nieprzytomny. Ujrzałam chłopaka o czarnych włosach i trochę wysportowanej budowie, Położyłam go na łóżku i patrzyłam. Niestety około 1 zmorzył mnie sen i usnęłam w fotelu.

Średnia ocena: 3.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Grilu 25.05.2015
    Miło się czytało, dostrzegłam pare błędów, ale nie jest źle :) z oceną się wstrzymam
  • NataliaO 25.05.2015
    Ciekawa propozycja, czytało się ze skupieniem, lekka tajemniczość, ale ja bym nie zasnęła obok napastnika. 4:)
  • MaraJ 15.07.2015
    Wiesz, zwróć większą uwagę na interpunkcję ;) Zapowiada się ciekawie, więc dam 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania