Bardzo ciekawe i pełne niebanalnych metafor którymi rozpieszczasz czytelnika. Przyczepilabym się jedynie do pierwszego akapitu, bo jak dla mnie jest to kontynuacja pierwszego.
I tak sobie myślę, że jesień kojarzy się nam z końcem:
"Tylko wiatr biczuje nieustannie rękami swego pachołka, połami kołnierza, po szyi - i tak już otartej od rozkwitających na drzewach pętli." Tymczasem np. w Finlandii największy procent samobójstw jest wiosną...
Pozdrawiam serdecznie i oczywiście 5 :)
Też mnie rozjechał samochód - nie ostatniej, tylko poprzedniej zimy. Od tyłu jak se szedłem chodnikiem, a on po cichu wyjebał mnie w przestrzeń tak nieobyczajnie... ale udało mi się spaść zdecydowanie na ziemię. Nie miałem ze sobą karpi - na szczęście, bo by pewnie uciekły wykorzystując tę okazję. Z samochodu wysiadł jakiś przerażony gnojek a za nim facet z nogą w gipsie - bo go właśnie odebrał ze szpitala ten gnojek. Zaproponowali mi żeby jechać z nimi do szpitala z powrotem dla nich, a dla mnie jeszcze nie - na razie. I tak se trochę pogadaliśmy, a potem dowlokłem się jakoś do chałupy.
To nie jest pasta, tylko naprawdę :) Pozdro serdecznie
"Tajemniczy Ogród Twoich spojrzeń" - bardzo ładne.
"Dobite, pierwsze gwiady gdzieś tam leżą" - kradnę
"Samobójczo wpadam ci pod koła oczu" - zabieram
I ten cały akapit, obrazowy, piękny:
"Podoba mi się, gdy tak spacerujemy udając samych siebie, a noc powoli i umiejętnie dobiera się do świata, łaskocząc czubkiem języka obrzeża ud popołudnia".
Można sobie łowić te metafory i łowić. Jak to jest, że nigdy nie powielasz niczego, tylko zawsze trafiam w całkiem inny teksty, które łączy jedynie styl,klimat? :)
PS Szkoda "Szarych koców" i tego tekstu w częściach, który miał być kontynuowany, o jakimś uciekajacym mężczyźnie. :(
Szarych kocow troche szkoda, tych Odmrozen mi nie. Zniszczylam nieodwracalnie, a nie mam skondensowanej, ukierunkowanej weny ostatnio, wiec tak sobie w jakies bajki, proze poetycka. Dziekuje. :))
"Samobójczo wpadam ci pod koła oczu." - Taa, no po tym Cię można wyłowić z każdej rzeki. Nie trzeba nawet sprawdzać grupy krwi.
Lubię tak, że jak jem na przykład bułkę, to zaczynam od tego lepkiego środka, bo bardziej lubię skórkę. Dlatego prawie zawsze Ciebie staram czytać się na końcu. Taki akt celebracji czy cuś.
W tej chwili jestem mocno podeptany, więc el-komentario będzie bardzo z dupy, ale niech jakimś tam wyznacznikiem będą słowa, że przestraszył się, gdy sobie przypomniałem, że dodałaś, sądząc, że może już nie być.
Znów galeria przepięknych okropności. Znów się coś tam budzi. Czy to dobrze? Naprawdę nie mam pojęcia, patrząc od strony płacone przez Ciebie ceny. Ale jako zwrotny podatek w postaci tekstu, na pewno, dla nas czytelników) opłacalne.
Ok. Idę.
Skilla w komentarzu nie uświadczono.
Aaa i autorsko-kalekie pozdrowienia: Have a bulls day.
Budujace to jest, bo ostatnio nie mam sily, i procz strzepow takich bajek omotanych takim jezykiem, to moze nic fabularnego nie powstac. Moze jak bedzie jakies po co, bo chwilowy rzut defetyzmu mam. Tez ide czytac Wasza nowa czesc.
Po drugiej stronie lustra mam ostrzejsze biodra, by ciąć gęste mgły. Ja, kalekie dziecko z Tajemniczego Ogrodu twoich spojrzeń. Które rosną, gdy się stykają liście naszych słów. Spacerujemy pod sklepieniem nieba, wyglądającego jak udręczona woda basenu przy stoisku rybnym, tuż przed świętami.
Po wyłowieniu, zabiciu i sprzedaniu wszystkich karpi. Ten ohydny kolor próbuje dostać się także do twoich oczu. Cuchnie grudniem.
Szepczę "kurwakurwa", jak wypróbowane gusła. Zamarzają, tylko er jest życiodajne, dźwięczne. Dobite pierwsze gwiazdy gdzieś tam leżą. Nie patrz. Szkoda, że nie ma jeszcze śniegu. Tylko wiatr biczuje nieustannie rękami swego pachołka, połami kołnierza, po szyi - i tak już otartej od rozkwitających na drzewach pętli. Wątpliwe uroki charyzmatycznego listopada.
Samobójczo wpadam ci pod koła oczu.
To okrutne, ale przychylne tchnienia wiatru wciąż spółkują z siostrami swoich śmierci.
Listopad obrodził strupami drzew, chrzęszczącymi liśćmi. Kiedy zdążyły oczy nam urosnąć, zamiast dojrzeć w ramionach rzęs? Kiedy zdążyły chybotliwe pewności obrosnąć w sny?
Musiałam ci usnąć na chwilę.
***
Podoba mi się, gdy tak spacerujemy udając samych siebie, a noc powoli i umiejętnie dobiera się do świata, łaskocząc czubkiem języka obrzeża ud popołudnia.
I wszystkie słowa umykają nam jak dzieci, zawstydzone, bo zobaczyły w naszych oczach całujących się rodziców. Podświadomość się stropiła, czując twój język.
______________________
O, jest, i to dobra, a miejscami świetna proza poetycka. Pierwsze zdanie wręcz powala.
Później, metaforyczne porównanie z udręczoną wodą - wyższa szkoła jazdy. Poza zastosowaniem ciężkiego imiesłowu (wyglądającego), który wybija z rytmu. A wiadomo, że poza metaforycznością ten rodzaj prozy winien go mieć wpisany bez zakłóceń.
Ale to drobiazg.
5.
Milo Cie goscic. Ciesze sie, ze przypadlo do gustu. Zwlaszcza, ze tez jestem raczej zadowolona z tego tekstu. Mnie tez "wygladajacego" nie zachwyca. Ale ta mysl byla dluga, ciezka do namalowania w elegancki sposob. Chcialam uniknac powtorzenia, znalezc zloty srodek. Imieslow okazal sie byc srodkiem zaledwie pozłacanym. Dlugo jednak wtedy nad tym myslalam, nie znajdujac lepszego zamiennika.
O, smakuje lepiej. Chyba istotnie rozbije to na dwa zdania zgodnie z Twoim wskazaniem. Jutro, gdy odpale komputer, sprawdze w sasiedztwie jakich zdan to lezy, jak sie komponuje, i najprawdopodobniej zmienie. Dzieki. Bardzo lubie ten tekst. Ciesze sie, ze teraz nic nie bedzie juz tak mocno zgrzytac.
"Spacerujemy pod sklepieniem nieba, przypominającego udręczoną wodę basenu przy stoisku rybnym, tuż przed świętami." - tak wydaje mi się jeszcze zgrabniej, sama wpadłam na tę wersję.
Ale tonę. Coś niepowtarzalnego. Każde zdanie to dopieszczony majstersztyk. Nie mam dzisiaj głowy do krzywego odczytywania ukrytych znaczeń, po prostu pogrążył mnie ten utwór.
Ale fakt, jesień bywa czasami okropna.
Dobrze Cie widziec i milo wiedziec, ze podeszlo.
Ty pisz. Taki komentarz u Cana gdziestam niedawno napisalas, ze w kwestii indywidualnego stylu tylko go oprawic. Ty piiiisz!
Komentarze (18)
I tak sobie myślę, że jesień kojarzy się nam z końcem:
"Tylko wiatr biczuje nieustannie rękami swego pachołka, połami kołnierza, po szyi - i tak już otartej od rozkwitających na drzewach pętli." Tymczasem np. w Finlandii największy procent samobójstw jest wiosną...
Pozdrawiam serdecznie i oczywiście 5 :)
To nie jest pasta, tylko naprawdę :) Pozdro serdecznie
"Dobite, pierwsze gwiady gdzieś tam leżą" - kradnę
"Samobójczo wpadam ci pod koła oczu" - zabieram
I ten cały akapit, obrazowy, piękny:
"Podoba mi się, gdy tak spacerujemy udając samych siebie, a noc powoli i umiejętnie dobiera się do świata, łaskocząc czubkiem języka obrzeża ud popołudnia".
Można sobie łowić te metafory i łowić. Jak to jest, że nigdy nie powielasz niczego, tylko zawsze trafiam w całkiem inny teksty, które łączy jedynie styl,klimat? :)
PS Szkoda "Szarych koców" i tego tekstu w częściach, który miał być kontynuowany, o jakimś uciekajacym mężczyźnie. :(
Lubię tak, że jak jem na przykład bułkę, to zaczynam od tego lepkiego środka, bo bardziej lubię skórkę. Dlatego prawie zawsze Ciebie staram czytać się na końcu. Taki akt celebracji czy cuś.
W tej chwili jestem mocno podeptany, więc el-komentario będzie bardzo z dupy, ale niech jakimś tam wyznacznikiem będą słowa, że przestraszył się, gdy sobie przypomniałem, że dodałaś, sądząc, że może już nie być.
Znów galeria przepięknych okropności. Znów się coś tam budzi. Czy to dobrze? Naprawdę nie mam pojęcia, patrząc od strony płacone przez Ciebie ceny. Ale jako zwrotny podatek w postaci tekstu, na pewno, dla nas czytelników) opłacalne.
Ok. Idę.
Skilla w komentarzu nie uświadczono.
Aaa i autorsko-kalekie pozdrowienia: Have a bulls day.
Po drugiej stronie lustra mam ostrzejsze biodra, by ciąć gęste mgły. Ja, kalekie dziecko z Tajemniczego Ogrodu twoich spojrzeń. Które rosną, gdy się stykają liście naszych słów. Spacerujemy pod sklepieniem nieba, wyglądającego jak udręczona woda basenu przy stoisku rybnym, tuż przed świętami.
Po wyłowieniu, zabiciu i sprzedaniu wszystkich karpi. Ten ohydny kolor próbuje dostać się także do twoich oczu. Cuchnie grudniem.
Szepczę "kurwakurwa", jak wypróbowane gusła. Zamarzają, tylko er jest życiodajne, dźwięczne. Dobite pierwsze gwiazdy gdzieś tam leżą. Nie patrz. Szkoda, że nie ma jeszcze śniegu. Tylko wiatr biczuje nieustannie rękami swego pachołka, połami kołnierza, po szyi - i tak już otartej od rozkwitających na drzewach pętli. Wątpliwe uroki charyzmatycznego listopada.
Samobójczo wpadam ci pod koła oczu.
To okrutne, ale przychylne tchnienia wiatru wciąż spółkują z siostrami swoich śmierci.
Listopad obrodził strupami drzew, chrzęszczącymi liśćmi. Kiedy zdążyły oczy nam urosnąć, zamiast dojrzeć w ramionach rzęs? Kiedy zdążyły chybotliwe pewności obrosnąć w sny?
Musiałam ci usnąć na chwilę.
***
Podoba mi się, gdy tak spacerujemy udając samych siebie, a noc powoli i umiejętnie dobiera się do świata, łaskocząc czubkiem języka obrzeża ud popołudnia.
I wszystkie słowa umykają nam jak dzieci, zawstydzone, bo zobaczyły w naszych oczach całujących się rodziców. Podświadomość się stropiła, czując twój język.
______________________
O, jest, i to dobra, a miejscami świetna proza poetycka. Pierwsze zdanie wręcz powala.
Później, metaforyczne porównanie z udręczoną wodą - wyższa szkoła jazdy. Poza zastosowaniem ciężkiego imiesłowu (wyglądającego), który wybija z rytmu. A wiadomo, że poza metaforycznością ten rodzaj prozy winien go mieć wpisany bez zakłóceń.
Ale to drobiazg.
5.
Dziekuje!
A tak?
Spacerujemy pod sklepieniem nieba. Wygląda jak udręczona woda basenu przy stoisku rybnym, tuż przed świętami.
Ale fakt, jesień bywa czasami okropna.
Ty pisz. Taki komentarz u Cana gdziestam niedawno napisalas, ze w kwestii indywidualnego stylu tylko go oprawic. Ty piiiisz!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania