Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

" Tam gdzie diabeł mówi doobranoc" część 1

„Tam gdzie diabeł mówi dobranoc” cz1.

 

Po złożeniu obietnicy Assasilowi pamiętnego wieczoru,robiłam wszystko aby ją spełnić. Jednak nie od razu Rzym zbudowano. Miałam zobowiązania w pracy. Nie mogłam od tak zostawić pracy. Moje wewnętrzne poczucie obowiązku nie pozwalało mi to. Będąc w pracy skupiałam się na powierzonych mi obowiązkach. Chociaż czasami myślami „ uciekałam” do wideo rozmów z Assasilem. Pewnie zastanawiacie się skąd na Kamczatce Internet?No cóż. Dla chcącego nic trudnego. Zwłaszcza jeżeli osobą „ chcącą” jest...wampir. Z tego co zauważyłam przebywając wśród wampirów zauważyłam,że dla większości z nich nie ma rzeczy niemożliwych. Nie zawsze dane nam były długie rozmowy. Niejednokrotnie nasze konwersacje trwały od pięciu do dziesięciu,piętnastu minut góra. Rozmawialiśmy wtedy o nas,o przyszłości oraz o różnorodności krajobrazu Syberyjskiej Kamczatki. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, jak bardzo wyjazd do Rosji odmieni moje życie.

Zanim wyjechałam na stałe wyjeżdżałam na urlop,aby zapoznać się z tamtejszą rzeczywistością. Realia nie są za kolorowe. Prawie wszystko trzeba sobie sprowadzać. Co dla zwykłego zjadacza chleba stanowi wyzwanie,zwłaszcza finansowe. Assasil nie jest zwykłym zjadaczem chleba. Kiedy inni mieszkańcy borykają się z wieloma problemami związanymi z życiem na Półwyspie Kamczackim. Assasil odnalazł się tam. Wybudował 300 metrowy dom. który początkowo dzielił z członkami swojej grupy. Z czasem zaczęły pojawiać się wokół inne domy. I tak powstała w środku Syberyjskiej głuszy odizolowana wampirza enklawa. Zanim tam przyjechałam nie wiedziałam,że Assasil i jego towarzysze osiadli tam w pewnym celu. Chcieli zaprowadzić porządek wśród tamtejszych pobratyńców. Mieli jeden cel. Bez względu na koszty umocnić swoją pozycję,znaleźć sprzymierzeńców a wrogów wybić co do jednego. Ich poczynania nie rozeszły się bez echa,ale o tym w dalszej części.

Pamiętam jak stresowałam się kiedy miałam porozmawiać z Berie o urlopie. Nie pytajcie czemu. Sama nie mam pojęcia. Tamtego dnia to był piątek po południu,wszystko zrobiłam co o mnie należało,postanowiłam że czas najwyższy pomyśleć o urlopie. Korzystając że jest przerwa weszłam do gabinetu Berie. Zastałam go za biurkiem czytającego coś w laptopie. Usiadłam naprzeciwko niego i czekałam. Pół minuty,minuta,półtora minuty...

- Długo zamierzasz siedzieć tak i „ wypalać” mi dziurę w głowie Kate? Nie masz nic lepszego do zrobienia? To mówiąc Berie (zwany przeze mnie Vikingiem) spojrzał znad komputera.

- Nie chciałam przeszkadzać. Wszystko zrobione i dopięte na ostatni guzik,jak zwykle.

- Mam rozumieć ze już nic a nic nie masz do roboty?

- Dokładnie. Po weekendzie w poniedziałek Mr McGonagal będzie dzwonił o 9. Berie zmarszczył brwi jak to miał w zwyczaju,kiedy się nad czymś zastanawiał.

- Peter McGonagal ten od przetargu?

- Tak.

- Mnie i Vladowi nie podoba się ta oferta. Poza tym Vlad od razu zauważył że to nie Ty wysyłałaś mu dokumenty. Dostał tylko fax.

- Ehhh. Tłumaczyłam Monic żeby najpierw zrobiła scan dokumentów a następnie przefaksowała je do Vlada. Sam fax to za mało. Vlad zawsze wymagał żeby papiery zostały zeskanowane i przesłane na maila, po czym przefaksowane na jego domowy fax bądź w gabinecie. To zależało od tego czy był w biurze czy nie. Ale dla niektórych zapamiętanie tego to za dużo. Powiedziałam patrząc przed siebie.

- Najwidoczniej. Poczekaj zadzwonię do niego,tylko gdzie jest mój telefon? Berie odruchowo zaczął szukać telefonu po kieszeniach marynarki i spodni. A następnie na części biurka,którą był wstanie zobaczyć.

- Proszę. Tu jest Twój telefon. > Podsunęłam mu aparat pod rękę.

- Dziękuje. Sama widzisz czasem trudno jest coś znaleźć nawet wampirowi. Zwłaszcza kiedy ma tylko jedno oko.

- Nic nie szkodzi. Szukałeś po złej stronie. Od czego ma się znajomą i sekretarkę w jednej osobie.

- Mam Ci przypomnieć zakres Twoich obowiązków?

- Tych jako sekretarki czy przyjaciółki? Zapytałam zaczepnie.

- Bardzo zabawne Kate. W tym czasie zaczął wybierać numer do syna.

Nim zdążyłam coś powiedzieć z głośnika telefonu rozległ się głos Vlada.

- Słucham?

- Witaj synu. Mam nadzieje że Ci nie przeszkadzam?

- Nie.

- Słuchaj...Peter Mcgonagal chce ze mną rozmawiać.

- O czym?

- O umowie i przetargu tak sądzę.

- Widziałem tę umowę i nie podoba mi się zes...w tym momencie rozległo się przejmujące miauczenie w tle. Cholerne koty cały czas łażą za mną i drą się. Wynocha już!!

- Ehhh szef znowu zapomniał zamówić jedzenie dla kotów. Powiedziałam zbyt głośno,zapominając że telefon ma włączony głośnik.

- Berie czy jest tam z Tobą Kate?

- Tak jest. Chce z Tobą o czym porozmawiać.

⦁ To może pójdę złożyć zamówienie dla kotów a Wy porozmawiajcie o swoich sprawach. Za kilka chwil wrócę. Może być?

Kiedy Berie przytaknał poszłam do swojego gabinetu. Włączyłam komputer,zalogowałam na stronie z której zamawiałam karmę dla Vlada kotów. Z reguły zamawiałam zapas karmy na około miesiąc. Dopuki było jedzenie nie było problemu. Problemy pojawiały się wtedy gdy pokarmu zabrakło. Vlad poprostu zapominał im kupić nowe,argumentując tym że on nie je stałych pokarmów. Biedne futrzaki czasem nie dostawały nic do jedzenia przez trzy dni,wtedy chodziły za panem krok w krok głośno dopominając się o swoje. Gdy tak siedziałam przed monitorem rozleg się dzwięk wibracji telefonu synagalizując,że dostałam wiadomość tekstową. To Assasil pytał czy rozmawiałam z jego ojcem o urlopie. Odpisałam mu w następujący sposób : ” Witaj mój Ty Tygrysie. Jeszcze nie rozmwiałam z Vladem o urlopie. Berie z nim rozmawia o przetargu,ale jak skończą porozmawiam z nim. Jak będę coś wiedziała to dam Ci znać. Jak moja viza? Przesyłam całuski i dwie rybie łuski :*”. Po wysłaniu esemesa Berie mnie zawołał do siebie,co znaczyło że już skończył rozmawiać z Vladem.

- Kate. Chciałaś o czymś porozmawiać z Vladem.

- Już idę.

Kiedy szłam do telefonu miałam duszę na ramieniu. Uczucie że mój rozmówca wie o czym chce rozmawiać,nie opuszczało mnie. Po podejściu do Berie,który trzymał dłoni telefon zrobiłam głęboki odech,poczym zaczełam rozmowe.

- Witaj Szefie. Starałam się żeby mój głos brzmiał naturalnie i nie zdradzał tego co czuję.

- Witaj Kate. Berie wspominał że chciałaś ze mną o czymś porozmawiać.

- Tak. Myślałam o urlopie. Dawno nie miałam wolnego,no może tych dwóch dni kiedy jestem umówiona na konsultacje z lekarzem. I tak sobie pomyślałam że...

- Że pojedziesz Syberie do mojego syna. Tak?

- Eeee. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dodatkowo Berie mi się przyglądał cały czas.

- Ehhhh. Tak. Chcę jechać do Assasila. Zobaczyć jak tam jest.

-Powiem Ci dziewczyno jak tam jest. Tam nie będzie luksusów,skklepów na wyciągnięcie ręki. Assasil i jego towarzysze są poza cywilizacją. Rozumiesz? Tam jest jak to mówisz '' dzicz tańczy i śpiewa''. '' Żyją'' w dziczy. Zginiesz tam. To nie jest Moskwa,St. Petersburg,Leningrad czy inne miasta. Tam żadzą prawa dżunglii. Siniejszy zjada słabszego. Ale jak bardzo chcesz to jedż. Twoja wola...Twój wybór. Kiedy chcesz wziąc urlop?

- Za jakieś półtora miesiąca. Jak wszystko beda miała załatwione. Wiza i te sprawy.

- Czyli nie jesteś za tym żebym tam leciała?

- Zrobisz jak uważasz. Ja tylko wyraziłem swoje zdanie. Aaa zamów jedzenie dla kotów bo ciagle za mna łażą.

-Już to zrobiłam. Chcesz jeszcze z Berie porozmawiać?

- Tak daj mi do telefonu.

- Do usłyszenia Vlad. I dziękuję za rozmowe.

- Przemyśl sobie jeszcze raz. Dowidzenia Kate.

Po rozmowie z szefem miałam mętlik w głowie,może o to chodziło jemu. Żeby zasiać wątpliwość albo zwyczajnie ostrzec. Jak zwykle czas szybko upłyną mi na pracy,zakupach,rozmowach z Assasilem oraz Berie co o tym sądzi. I tak dzień za dniem a nim się spostrzegłam miną miesiąc,a ternim wylotu zbliżał się wielkimi krokami. Od czasu spotkania Vlada z Assasilem nie widziałam go. Dlatego jakże duże było moje zaskoczenie,gdy na tydzień przed moim urlopem w gabinecie oprucz Berie zostałam Vlada.

Po wejściu do gabinetu przywitałam się z Berie,który jako pierwszy " rzucił" mi się w oczy,kiedy już miałam zamiar iść do siebie za moimi plecami odezwał się głos.

- Dzień dobry Kate.

Po usłyszeniu tego głosu zrobiłam zwrot o 180 stopni. Kiedy obejrzałam się za siebie zobaczyłam rozbawionego Vlada.

- Vlad? Tu musiałam się powstrzymać od zadania niestosownego pytania "co tutaj robisz?"

W odpowiedzi obaj panowie posłali sobie znaczące spojrzenia.

- Widze że moja obecność zaskoczyła Ciebie?

- No cóż nie będę ukrywała że tak nie jest. Niespodziewałam się że szybko Ciebie zobacze tutaj. Po mojej wypowiedzi przez twarz Vlada przemnkną grymas. Oboje wiedzieliśmy co miałam na myśli. Widać było że czyn Assasila został bardzo personalnie odebrany przez Vlada. Dla niego to był cios zadany w plecy,przez osobę z którą wiązał duże nadzieje.

- Ale jestem.

- Dobrze Ciebie widzieć szefie. Powiedziałam uśmiechając się do niego. Nie chciałam bardziej brnąć w to. Z dwóch powodów. Popierwsze Vlad jest typem meżczyzny,którego lepiej mieć po swojej stronie niż przeciwko.Po drugie nie wiedziałam wtedy jeszcze że los tak naprawde nigdy nie rozołączył naszych dróg i po trzecie duży szacunek do Vlada.Nastała niezręczna cisza. Chciałam coś powiedzieć,lecz nie zabardzo wiedziałam jak to " ubrać" w słowa.

Natomiast Vlad stał naprzeciwko mnie czekając,aż powiem to co mam powiedzieć. Znał mnie nie od dzisiaj i wiedział że czasem mam " blokady" i trudno mi wyjaśnić o co mi chodzi,czy nie chce urazić kogoś. Chociaż jak stwiedził umiem postawić na swoim i odpyskować,ale szybko można mnie " ustawić" do pionu. Kiedy cisza przeciągała się w nieskończoność, w końcu Berie postanowił ją przerwać...na szczęście.

- Kiedy lecisz do Moskwy Kate?

- Słucham? Jak z oddali dotarło do mnie pytanie Vikinga.

- Pytałam się kiedy lecisz do Moskwy. Bo z niej lecisz czy koleją transsyberyjską jedziesz?

- Równo za tydzień lecę do Warszwy a tam ktoś na mnie bedzie czekał i zawiezie do Moskwy.

-To nie lecisz? Wiesz jak długa podróż Ciebie czeka? Wiesz wogóle gdzie jest Kamczatka?

- Tak wiem. Ale Assasil chce żebym miała obastawe. Nie chce mnie samej puścić w taką podróż. Nie wiem czemu? Znam Rosyjski umiałabym się porozumieć. Usłyszałam prychnięcie.

- Nie dałabyś sobie rady. Możesz znać mój język,ale jak ludzie dowiedzą się że przyjechałaś z Anglii to wezmą Ciebie za szpiega.

- Ja szpiegiem? Spojrzałam na Vlada z powiętpieniem.

- Ujmę to inaczej. Polka pracująca wiele lat w Anglii,w znaczacej firmie,sekretarka samego szefa,w dodatku z obstawą. Jeśli myślisz że mój syn wyśle tylko jednego z nas to się mylisz. Będziesz miała przynajmniej troje ochroniarzy. Jak sądzisz jak to wyglada?

- Szlag by to. Aż trzech na prawdę?! Chciałam być inco gnito.

Na to obaj panowie roześmiali się głośno. Oburzona ich zachowaniem juz miałam iść do gabinetu,gdy Vlad zatrzymał mnie.

- Dokąd to?

- Mam pracę do zrobienia.

- To poczeka aż wrócisz. To co mam Ci do powiedzenia jest ważniejsze.

- A praca? Nie rozumiałam do czego zmierza Vlad.

- Poczeka. Monic Ciebie zastępuje.

- No tak ale...

- Siadaj i słuchaj. Glos Vlada był niczym bat. Opanowany i stanowczy. Z doświadczenia wiedziałam,że jak " wchodzi" na takie tony,to lepiej robić to co karze. Usiadłam jak kazał. Wysłuchałam tyradę o tym że powinam jeszcze raz przemyśleć moją decyzję. Vlad nakreślił mi warunki jakie mnie tam czekają,że wkroczę w świat " prawdziwych twardzieli",którzy uważają że kobieta powina " grzać" łóżko,rodzić dzieci,dbać o domowe ognisko,a przede wszystkim jest " dodatkiem" do mężczyzny. Po tych słowach posłałam Vladowi " mordercze" spojrzenie. Na co uśmiechnał się takim uśmiechem mężczyzny wielce zadowolonego z siebie i znającego swoją wartość. Berie dostał " ataku" kaszlu. O taaa żyć nie umierać.Vlad bardzo dobrze wiedział jakie mam podejście do tego typu mężczyzn. Oczywiście musiał to powiedzieć. Tu akurat droczył się ze mną. Monolog szefa trwał do póżnego wieczora przerywany wejściem od czasu do czasu Monic,która jak zobaczyła Vlada nie wiedziała do kogo ma się zwrócić. Po wysłuchaniu Vlada odezwałam sie tylko jednym zdaniem.

- I tak tam polecę. Dziekuję za wskazówki i rady,ale chcę się sama przekonać jak tam jest.

- Zrobisz jak uważasz. Tylko potem nie chce słuchać Twojego jęczenia.

-Nie będzie żadnego jęczenia Vlad.

- To jeszcze zobaczymy. Tak na marginesie to już masz wolne. Ciesz się ostatnimi dniami w cywilizowanym świecie Kate.Potem bedzie Ci tego brakowało. Zobaczysz.

Nic nie odpowiedziałam mu na to. Wstałam spojrzałam na Vlada i Berie pożengałam się i wyszłam. Siedząc w samochodzie zastanawiałam się nad tym co usłyszałam. Z tego co już wiedziałam życie w Syberii nie rozpieszcza,ale ludzie tam żyją od pokoleń. W związku z tym nie może być aż tak żle,jak to opisywał Vlad. Tak czy inaczej pojadę tam.

Nadszedł dzień wyjazdu. Nie będę ukrywała że byłam zdenerwowana oczywiście mój partner,uspokajał mnie pisząc esemesy. Wyjaśnił kogo mam spodziewać się na lotnisku,jak będzie wyglądała podróż ect. Jako że byłam podnerwowana wdałam się z nim w dyskusję,w moment dostałam telefon od niego.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania