„Tam, gdzie zaczyna się światło”

Poranki znów pachniały życiem. Nie tym wielkim, dramatycznym — ale cichym, codziennym, które wypełnia przestrzeń między oddechami. Vesper wstawała wcześniej niż słońce, by przez chwilę patrzeć, jak świat rodzi się od nowa. W tych chwilach nie czuła już bólu, tylko spokój — ten rzadki, który przychodzi, gdy przestajesz szukać.

Przebaczenie oczyściło jej serce jak deszcz spłukujący kurz z liści. Nagle zobaczyła w sobie coś, czego wcześniej nie znała — siłę. Nie taką, która burzy, ale taką, która trwa mimo wszystkiego. Wiedziała, że nie wróci do przeszłości, ale przestała się jej bać. Wspomnienia stały się miękkie, jakby czas obłożył je welurem.

Zaczęła pisać. Nie o nim, nie o sobie, lecz o świecie — o drobnych cudach, które wcześniej umykały: o kotach śpiących na parapecie, o zapachu świeżego chleba, o śmiechu nieznajomej w tramwaju. Każde słowo było jak iskra, która rozjaśniała ciemność, w której kiedyś tonęła.

Pewnego dnia ktoś zapukał do jej drzwi. Młoda dziewczyna z sąsiedztwa przyniosła jej kwiaty, „tak po prostu”. Vesper uśmiechnęła się, czując, że świat — mimo wszystko — wciąż ma dla niej miejsce. Przyjęła kwiaty i postawiła je w słoiku, który kiedyś był pusty. Teraz pełen był barw.

Wieczorem usiadła przy oknie. Niebo płonęło różem, a ona po raz pierwszy od dawna nie myślała o końcach. Myślała o drodze — o tym, że nawet z popiołu można ulepić coś pięknego, jeśli pozwolisz sercu oddychać.

Tam, gdzie kiedyś bolało, teraz rosło światło.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Sokrates 2 miesiące temu
    Piękne
  • NinjaC 2 miesiące temu
    Minimalny patos, maksymalny spokój. Tekst robi porządek w głowie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania