Tam gdzie zakwitły nie-poziomki _ pasja
Zamknij oczy, kiedy na mnie patrzysz, powtarzała nieustająco każdego ranka. Powietrze było ciężkie od żalów i win.
Nocne rozmowy nigdy niekontrolowane przez dotyk. Były jak paralizatory, mocne i kurewsko bolały, a zajebista cisza targała jej ciałem. Jęczała w każdym centymetrze istnienia.
Zawsze dobranocki kończyły się chłodnym pocałunkiem i zmęczeniem.
Tyle już lat minęło od tamtej pieprzonej chwili, a ona milczała. Po każdym stosunku odsuwała się, jakby chciała wejść w głąb ściany.
Tam był jej azyl wyciszenia, wygojenia blizn i zapomnienia. Ile czasu potrzeba na zamknięcie jednej chwili?
Kwadrans spóźnienia i skazanie bez prawa obrony, na wygnanie poza wolność. Pragnąłem wypożyczyć wytrwałość i uzyskać spokój.
Trzydzieści sześć miesięcy jak białe kartki szeleściły pomiędzy nami. Chciałem z nich wyjść, lecz ona przyciskała moje dłonie do swojej twarzy... tam, gdzie kiedyś kwitły poziomki. Byłem wrośnięty w nią jak sęk do stołu. Stanowiliśmy dwie blizny.
Czyja była boleśniejsza?
Ciągle ten sam wzrok wbijała we mnie i prosiła o poczekanie na zakwitnięcie jagód.
Na próżno.
Wciąż patrzyła i wybierała z dna miski resztkę płatków. Jakby tam chciała odnaleźć odpowiedź.
Nie znalazła. Przeszła przez zimę już sama i gdzieś na wiosnę zrywała kwitnące zawilce.
Komentarze (9)
Pozdrawiam
Albo Shogun.
Trzydzieści sześć miesięcy jak białe kartki szeleściły pomiędzy nami... ładne i gdzieś to cholera czytałam już. ?
Uklony dla Autora lub Autorki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania