Taniec na krawędzi

Tańczę ciągle wokół,

aż powietrze z mych płuc ulatuje.

Wplątane maki w mych włosach

szkarłatem olśniewają niczym krew.

 

Łapię najpierw jeden oddech - a potem drugi.

Słychać głośny aplauz, liczne tłumy.

Szczęście, jak płynne złoto w mych żyłach,

rozprzestrzenia się po całym ciele.

 

Jednakże parkiet to szczyt wieży.

Aplauz zamienia się w krzyki trwogi.

Nade mną krążą kruki,

ich pióra, niczym onyks, mienią się w blasku słońca.

 

Skaczę, aby ich dosięgnąć.

Wtem noga z parkietu się osuwa,

maki z włosów wypadają,

zamiast wzbić się w niebo jak kruki,

me skrzydła - zbyt kalekie, by unieść -

ciągną mnie w dół.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zuraw 5 miesięcy temu
    Jeśli ktoś by chciał zinterpretowania poszczególnych wersów to zachęcam do pisania w komentarzach 😊

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania