Targ - Dzień VII - Rozdział XXV
-Rządy Ursuli zakończyły jej rozdzierające wrzaski przerywane jedynie trzaskaniem płomieni mieszającym się z radosnymi okrzykami tłumu. Targ wystawił tej podłej niewolnicy własnych pragnień srogi rachunek. Jednak wszyscy wiemy, że dostała wówczas jedynie to, na co zasłużyła. Ludzie zmęczeni jej skąpstwem i twardymi rządami strącili ją z piedestału, który zagarnęła nieproszona wprowadzając podłe rządy terroru. W jej miejsce wybraliście wówczas Vuko z rodu Helisy, tego który was nakarmił i uczynił Targ takim, jaki znamy dzisiaj -Chaber zakończył historię kilkoma radosnymi acz delikatnymi akordami dla podkreślenia efektu opowieści.
Tego ranka przemawiał na Kotle. Kwadrat zarezerwowano dla ludzi Chleba, którzy gromadzili tam rannych i poległych oraz pozostałości kilkudziesięciu „zwyciężonych” nieumarłych. Narracja zwycięzców była bezbłędna. Oto upadła władczyni Targu - Siostra - skryła się w Sanctum, aby tam przywołać moc plugawych mrocznych potęg, które miały jej pomóc w odzyskaniu władzy. Gdy tylko przyzwała potężne upiory, natychmiast wysłała je w stronę Holdu, nie bacząc na to, że po drodze będą one mordowały każdego, kogo napotkają.
Oczywiście ludzie Chleba pozostawali czujni, podejrzewając, że Siostra dla odzyskania władzy zdolna jest do wszystkiego, a mieli oczywiście w pamięci, że w ostatnim czasie z mogił nekropolii wykradano szczątki spoczywających w pokoju zmarłych mieszkańców Targu. Nikt nie spodziewał się wprawdzie, że Siostra okaże się aż tak bezczelna i zarazem okrutna, żeby przywołać mroczne siły nawet nie do walki z Chlebem, ale wręcz ze wszystkimi ludźmi przebywającymi na Targu, którzy słusznie się jej wyrzekli. Myśliwi wraz z wiernymi ludowi Targu strażnikami Szynki pozostawali w gotowości. I przybyli w samą porę, aby powstrzymać upiory i nie dopuścić do rzezi. Odnieśli tej nocy wielkie zwycięstwo, pokonali złowrogie szkielety i pojmali krwiożerczą Siostrę. Niestety nie obyło się bez poważnych strat w ludziach, których zdążyły wymordować upiory obłąkanej władczyni. Jak się okazało wyszły one z Sanctum, gdzie w pierwszej kolejności dokonały rzezi wśród ludzi czuwających przy Wodzie Oczyszczenia. Jak opowiadano zginęło wielu znamienitych kupców w tym Aksamitna i Sroka. Niestety wybawcy przybyli zbyt późno, aby zapobiec tym mordom, natomiast udało im się ocalić Ojca, którego zabrano do Holdu, aby zapewnić mu właściwą ochronę. Z tego też powodu nie rozdawał on od rana Wody Oczyszczenia. Tradycja została złamana, jednak jak zapowiadano, każdy kto będzie sobie tego życzył, otrzyma wodę po egzekucji Siostry.
Zielonka od samego świtu przemykał po rozmokłym gruncie między namiotami. Burza wprawdzie zakończyła się niedługo po północy, ale rzęsisty deszcz padał aż do świtu, jakby same niebiosa opłakiwały nocną rzeź. Szczurołap obserwował i zbierał informacje. Nie dowierzał, gdy pierwszy raz usłyszał w jaki sposób ludzie Chleba tłumaczą nocne wydarzenia. Był przecież ich uczestnikiem. Znajdował się niemal w ich centrum, a gdy myśliwi zakończyli już swą sławetną odsiecz wszedł wraz z Zimą, Niewiernym i Trumną do Sanctum. Widział zmasakrowane zwłoki ludzi, którzy wieczorem zgromadzili się tam w nadziei ujrzenia lepszego jutra oczekując prawdziwego Oczyszczenia. Leżącą w kałuży krwi Aksamitną, której śnieżnobiałe ramiona jakimś cudem nie zostały zbrukane czerwienią, pomimo iż pierś kobiety pocięły niezliczone razy szkieletów i po śmierci pozostały równie nieskazitelne jak za jej życia. Srokę, którego rozszarpały dawno martwe czaszki wilków i niedźwiedzi. A także wielu, wielu innych. Nie powinien był tego oglądać, Zima chciał oszczędzić mu tego widoku, a jednak chłopak czuł, że musi tam być. Pomimo krótkiego życia nauczył się już co oznaczają wyzysk, nieuczciwość i pogarda. Ale to właśnie w nawach Sanctum po raz pierwszy zobaczył czym jest prawdziwe zło.
Jeszcze teraz, gdy stał pośród grupki słuchaczy zgromadzonych na Kotle, trzęsło nim z obrzydzenia i oburzenia. Gdyby zobaczył teraz Chleba, rzuciłby się na niego w dzikiej furii nie bacząc na jego myśliwych. Nigdy w swoim życiu nie zetknął się z taką bezczelnością i obłudą. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Teraz ledwo był w stanie słuchać Chabra opowiadającego o dawno minionych czasach, wybierającego historie, które zdawały się idealnie pasować do obecnych wydarzeń i narracji nowej władzy. Bard był z resztą również po stronie Chleba, co nie mogło już budzić niczyich wątpliwości. Szczurołap przemykając między namiotami i podsłuchując licznych rozmów dowiedział się, że już poprzedniego wieczora rozpoczął obchód wszystkich targowych placów i na każdym z nich wygłaszał odpowiednie opowieści. Gdy teraz radosnym akordem kończył swą kolejną historię, chłopakiem znów zatrzęsło.
Nie mógł jednak pozwolić sobie na gniew. Nie teraz. Rozejrzał się wokół. Zdezorientowany tłum milczeniem skwitował opowieść barda. Podniosło się ledwie kilka niemrawych okrzyków aprobaty. Dla Zielonki stało się jasne, że Chleb w swojej krucjacie przeciw Siostrze zwyczajnie przedobrzył. Chciał się pokazać jako jedyny obrońca zwykłych ludzi, ale rzucanie przeciw nim upiorów jedynie wytrąciło ich z równowagi. Miał ich w garści już wówczas, gdy wrócił na Targ i pod Tentem podburzył tłum przeciw Siostrze. Jednak nie potrafił się tym zadowolić i musiał zgarnąć pełną pulę, a to oznaczało pojmanie i ostateczne zdyskredytowanie Siostry bez względu na koszty. W efekcie osłabił własną pozycję. Nawet jeżeli ludzie uwierzyli, że to niedawna władczyni przywołała upiory, to nie było w nich już tej euforii co w poprzednich dniach. Teraz z trwogą rozglądali się wokół, po prostu bali się tego, co jeszcze mogło się stać. Chleb jakby zapomniał, że w tym czasie większą część ludności na Targu stanowili przyjezdni, którzy przybyli tu przede wszystkim po zapasy i dla rozrywki, polityczne przepychanki ich nie interesowały, a zostali w nie brutalnie wciągnięci. Mogli przyjąć z entuzjazmem tego, kto sprawił, że ich kromki i bochny nagle zyskały na wartości, ale kiedy z cieni zaczęły wychodzić upiory, zaczynali nerwowo rozglądać się wokół. Jaką gwarancję bezpieczeństwa wobec mrocznych mocy mógł im dać zwykły myśliwy? Zwłaszcza gdy niezależnie od oficjalnej historii, tu i ówdzie krążył również opowieści ocaleńców, którzy jakimś cudem cało wyszli z Sanctum. Opowiadali oni o tym, że upiory wcale nie wyszły ze świątyni, ale napadły ją od zewnątrz, kto więc je przywołał, skoro Siostra miała je posłać z wnętrza świątyni bezpośrednio na Hold?
-Nie traćcie ducha dobrzy ludzie! –zakrzyknął Chaber, jak się zdaje doskonale czując emocje tłumu. –Pozbawiliśmy władzy naszą Ursulę, a zwycięstwo stanie się niebawem ostateczne! Dziś prawdziwie nastał na Targu Dzień Oczyszczenia, przyjdźcie w południe na Kwadrat, a sami się przekonacie.
Po tych słowach zszedł ze sceny. W jego miejsce pojawiło się dwóch akrobatów, którzy robili co mogli, aby odciągnąć uwagę gawiedzi od ponurych rozmyślań i wspomnień oraz plotek o poprzedniej nocy. Ludzie nie przejawiali jednak wielkiego zainteresowania i z wolna poczęli się rozchodzić. Zielonka wykorzystał ten moment, aby niepostrzeżenie podejść do namiotu Czwartego. Był rozsznurowany, ale klapy pozostały spuszczone. Zielonka nie rozglądał się czujnie na boki, lecz zdecydowanie wszedł do środka.
W nozdrza uderzyła go straszliwa mieszanina krzykliwych woni, a uszy wypełnił bulgot płynów. Czwarty podobnie jak zawsze stał właśnie za stołem w głębi pomieszczenia pochylając się nad alembikiem. Zielonka podszedł do niego celowo robiąc jak najwięcej hałasu, aby dać alchemikowi znać o swoim przybyciu. Tamten usłyszał go i podniósł głowę znad aparatury patrząc wprost na niego.
-Czy wszystko przygotowałeś? –spytał szczurołap.
Alchemik nie odpowiedział od razu. Trzęsąc się delikatnie wyszedł zza stołu i spojrzał trwożliwie w stronę wejścia do namiotu. Następnie przeniósł wzrok na Zielonkę i dłuższą chwilę przyglądał mu się mrużąc powieki skryte za maską, wreszcie uznał chyba, że jest bezpieczny, gdyż skinął głową.
-Owszem –odparł z lekka trzęsącym się głosem.
-Nie zwlekajmy -Zielonka podszedł bliżej i odchylił połę płaszcza, którym był okryty, odsłaniając niewielką skórzaną torbę.
-Musisz zachować ostrożność –pouczył go alchemik.
Szczurołap jedynie skinął głową równie zdenerwowany jak jego rozmówca.
-Czy udało się tobie z nią porozmawiać? -spytał, gdy Czwarty pakował paczuszki do jego torby.
Alchemik przecząco pokręcił głową.
-Próbowałem -powiedział pełnym napięcia głosem. -Naprawdę. Ale tej nocy w Holdzie wystawiono wiele straży. Nie miałbym jak się zmaterializować -Czwarty zawiesił na chwilę głos, wkładając do torby ostatnią paczkę. -Poza tym nie było jej tam. Muszą trzymać ją w pałacu, a tam bałem się zbliżyć.
Zielonka ze zrozumieniem skinął głową. Tej nocy po wydarzeniach w Sanctum złożył Czwartemu wizytę wraz z Zimą. Przybysz był bardzo stanowczy i konkretny. Od razu dał alchemikowi znać, że zna oba jego sekrety. Co ciekawe Czwarty o wiele gorliwiej zaprzeczył romansowi z Aksamitną niż temu jakoby miał być skażonym. Jednak gdy usłyszał o śmierci kobiety, poddał się natychmiast. Wprawdzie Zima przekazał wieść delikatnie, starając się oszczędzić mu brutalnych szczegółów, ale jednocześnie stanowczo, liczył bowiem na jego pomoc. A kiedy już alchemik otrząsnął się z szoku, zgodził się pomóc, miał przeniknąć do Holdu, dowiedzieć się, gdzie przetrzymywana jest Siostra i w miarę możliwości z nią porozmawiać. Drugą część jego pomocy obejmowała to, po co właśnie przyszedł Zielonka.
-Wybierasz się dzisiaj na Kwadrat? -spytał, gdy alchemik ładował pakunki do jego torby.
-O nie -Czwarty gwałtownie zaprzeczył. -Żadna siła nie ściągnie mnie dzisiaj na ten przeklęty plac. Mam pilne eksperymenty do przeprowadzenia -trzęsącą się ręką wskazał na stojący za nim stół. -Jednak jeśli uda wam się wygrać, nie zapominajcie kto wam dopomógł.
-A jeżeli przegracie, oby zabili was szybko?
-Ty to powiedziałeś.
Zielonka nie szydził dalej z Czwartego. Rozumiał go, biorąc pod uwagę ile alchemik miał do stracenia oraz to ile już stracił tej nocy. Zapewne tylko dlatego zgodził się im w ogóle pomóc.
Nie było już nic więcej do dodania, więc szczurołap pożegnał się i wyszedł z namiotu.
Gdy chwilę później przedzierał się między namiotami dyskretnie przyciskał torbę do piersi. Przemykał chyłkiem i w pośpiechu, bojąc się ją przypadkiem upuścić. A jednak nie mógł jeszcze wrócić. Najpierw musiał odwiedzić Matkę. Było to jednak szczególnie niebezpieczne, gdyż jej przybytku nie otaczały namioty. Dotarł najbliżej jak się dało przemykając w dobrze sobie znanym świecie, po czym ostrożnie włączył się w tłum ludzi wędrujących traktem w obie strony. Obszedł dom Matki dookoła, by następnie chyłkiem przedrzeć się przez ogrodzenie. Znalazł się w niewielkim, ale zadbanym ogrodzie przybytku. Tak wybrał miejsce przejścia przez ogrodzenie, żeby skryć się za trzema wysokimi drzewami. Stanąwszy za nimi poprawił ubranie i ruszył chyłkiem do tylnych drzwi. Znalazł się przy nich już po krótkiej chwili i nieśmiało zapukał. Kazano mu dość długo czekać, jednak wreszcie otworzyła mu dziewczyna, która odprowadzała go poprzedniego dnia. W milczeniu wpuściła go do niewielkiego pokoiku i zostawiła bez słowa.
Pośrodku pomieszczenia stał maleńki stolik, po jednej jego stronie ustawiono wygodny fotel z dawnych czasów, a po drugiej proste krzesło. Zielonka pamiętał ten pokój, tutaj zazwyczaj odbywały się rozmowy wychowawcze z dziećmi, które sprawiały problemy. Sam nie bywał tutaj zbyt często, ale pamiętał dobrze, że żadne z dzieci nie lubiło tu przychodzić. Ilekroć trzeba było się tu zjawić, Matka lub któreś ze starszych dzieci już czekało siedząc w owym wygodnym fotelu, a krnąbrny wychowanek musiał zająć miejsce na krześle, które nie było zbyt wygodne, a rozmowy z reguły się przeciągały.
Znajdując się teraz w tym pokoju Zielonka znów poczuł owego ducha przekory, który odezwał się w nim już poprzedniego dnia. Nie wiedział jak długo każą mu czekać, więc od razu rozsiadł się w wygodnym fotelu nawet nie racząc spojrzeć na krzesło. Jak się okazało oczekiwanie sporo się ciągnęło nim wreszcie w pokoiku pojawiła się Matka.
-Bardzo wydoroślałeś -stwierdziła na powitanie bez słowa skargi zajmując miejsce na krześle.
-Widzieliśmy się wczoraj -odparł sucho Zielonka. -Już mi to mówiłaś.
-Wczoraj mówiłam, że wyrosłeś -kobieta uśmiechnęła się do niego. -Ale teraz widzę również, jak bardzo wydoroślałeś.
-Mam mało czasu -szczurołap ukrył zakłopotanie pod maską szorstkości.
-To prawda -zgodziła się Matka ze smutkiem. -Przejdę więc od razu do rzeczy. Spośród tych którzy się liczą, tylko Szynka z Bratem popierają Chleba.
-Jest jeszcze Tkacz -przerwał jej chłopak.
-Nie byłabym tego taka pewna -odparła Matka.
-Pomógł im ją porwać. Gdyby nie on, cała ta dzisiejsza ceremonia nie mogłaby się odbyć -niemal wykrzyknął chłopak.
-Nie twierdzę, że tak nie było -powiedziała spokojnym tonem kobieta. -Ale o ile zdążyłam się zorientować, nie popierał Chleba od samego początku, nie wyrażał wprawdzie wątpliwości wobec jego planów, ale również jawnie go nie poparł. Pamiętaj, że to przede wszystkim człowiek interesu, zapewne do samego końca oceniał szanse.
-Możliwe -burknął nie do końca przekonany Zielonka.
-W każdym razie -kontynuowała Matka. -Aksamitna i Sroka zdecydowanie popierali Siostrę, teraz gdy oboje nie żyją, inni wpływowi kupcy, z którymi trzymali, również wyrażają dla niej poparcie. Boją się, że jeżeli Chleb pozostanie przy władzy, prędzej czy później skończą jak tamtych dwoje. Złotousty w rozmowie ze mną pozostał obojętny, ale wiem, że nie darzy Chleba sympatią. Nasz myśliwy nie ma również wysokich notowań na samym Kwadracie, jak również Spichlerzu, Skrzyni i Beczce. Kupcy już szemrzą między sobą, że powywraca im interesy. Nawet na Dupie pod pozorną neutralnością kryją się sympatie skierowane ku Siostrze.
-Zatem odbijemy Targ -stwierdził Zielonka.
-Odbijemy? -pytająco zawiesiła głos.
-Wezmę w tym udział -powiedział twardo. -Dziękuję za informacje Matko.
Ostatnie zdanie starał się wypowiedzieć najbardziej oficjalnym tonem na jaki było go stać, a jednak uśmiechnęła się do niego słysząc to. Nie powiedział nic więcej i w milczeniu skierował się do drzwi.
-Powodzenia -powiedziała za nim cicho.
-Pozdrów Fiołek -rzucił nie odwracając się do niej i wyszedł.
Wracając skorzystał ze skrótu między Dupą i Zadziorą, a następnie dotarł obrzeżami Drugiego Trójkąta na Szczynę. Gdy tylko znalazł się na placu w nozdrza uderzył go zapach taniego alkoholu. Okoliczne namioty i ich mieszkańcy nie przedstawiali sobą zbyt okazałego widoku. Wprawdzie tutejsi mieszkańcy mogli sobie pozwolić na mieszkanie na Targu, ale po prawdzie to już na niewiele więcej. Mimo wszystko łatwiej było rozbić swój namiot w obrębie osady, niż zostać znamienitym kupcem, a jeżeli już się komuś udało uczepić Targu, to nawet nie próbował zaczynać życia od nowa gdzie indziej, nawet jeśli mógłby tam liczyć na lepszą egzystencję od niewielkiego namiotu i destylacji kiepskiego alkoholu. Zielonka doskonale to rozumiał, choć on sam nigdy nie zaszedł choćby tak daleko to i tak nie był w stanie uwolnić się od zgubnej siły przyciągania tego miejsca.
W pośpiechu mijał kiepsko odzianych mieszkańców i jedynie kątem oka spojrzał na rozstawioną w centrum placu scenę, na której jakiś podrzędny bard nieudolnie próbował wycisnąć z historii o Ursuli choć ćwierć tego, co udawało się osiągnąć Chabrowi. Nie zatrzymując się na dłużej chłopak wszedł do niewielkiego namiotu, jaki utrzymywał na Szczynie Odwrócony Uśmiech.
Poprzedniego wieczoru upiory grasujące wokół Sanctum zaatakowały również okoliczne place. Mordowały ludzi i podpalały namioty na Brzytwie, Drugim Trójkącie oraz Dole. A jednak pomimo tego siedziba Odwróconego Uśmiechu pozostała nietknięta, najwyraźniej Chleb wiedząc o rozległych kontaktach kupca, które wykraczały daleko poza Targ, kazał go oszczędzić, aby później spróbować zyskać jego przychylność. Tym niemniej sam kupiec uznał, że nie byłoby roztropnym nadal korzystać z jego głównego namiotu i zaproponował, aby zwolennicy Siostry spotykali się w tym, który nadal posiadał na Szczynie. Może i jego wnętrze nie było zbyt komfortowe, ale za to w miarę dyskretne.
Kiedy teraz chłopak zjawił się w namiocie, wszyscy już na niego czekali. Niewierny i Trumna spokojnie siedzieli przy niewielkim biurku sącząc z kubków jakiś napój. Kupiec krzątał się przy kilku skrzyniach, które tutaj trzymał, a Piękny nerwowo przechadzał się w tę i z powrotem. Przy wejściu do namiotu stał Zima, który sprawiał wrażenie, jakby niedawno wszedł do środka.
-Nareszcie jesteście –warknął Piękny.
-Udało się? –zwrócił się Zima do Zielonki ignorując kapitana.
Chłopak wyciągnął spod płaszcza torbę i sięgnął do niej wyciągając niewielką papierową kulę.
-Doskonale –przybysz skinął mu głową. –Zatrzymaj jedną, resztę daj Pięknemu dla jego ludzi.
-Moi ludzie –powiedział Piękny zaczepnym tonem -wciąż jeszcze nie są w stanie wejść niepostrzeżenie na Targ.
-Już są –stwierdził Zima podchodząc bliżej biurka. -Złotousty zgodził się pomóc.
-Złoty Zad się zgodził? -Piękny gwizdnął przeciągle. -Nie wyglądasz na aż tak bogatego.
-Bo nie jestem. Użyłem innych argumentów.
-Nasz przyjaciel kiedy chce, potrafi być niezwykle przekonujący -skomentował Odwrócony Uśmiech pozornie cały czas przetrząsający skrzynie zgromadzone przy ścianie namiotu. -Czyżbyś zaoferował mu...?
-Owszem -przerwał mu Zima. -Ty nie byłeś nią zainteresowany.
-Nie że nie byłem -stwierdził jakby z żalem Odwrócony Uśmiech. -Po prostu miałem inne priorytety.
-To i tak na nic, jeśli nie będziemy mieli odpowiedniego poparcia -przerwał im strażnik.
-Matka zapewniła mnie o lojalności kupców, którzy byli zgromadzeni przy Sroce i Aksamitnej. Siostrę popierają również na Kwadracie, Spichlerzu, Skrzyni i Beczce. A podobno również na Dupie.
-Czyli mamy po swojej stronie tych, którzy się liczą -stwierdził Piękny. -Teraz tylko musimy mieć nadzieję, że Chleb zadziała tak jak tego oczekujemy.
-Zrobi to –Zima zdawał się być pewny swego. -Chaber już od wczoraj wszędzie gdzie może opowiada o dawnej egzekucji Ursuli. Siostra zostanie stracona publicznie, Chleb wie, że w ten sposób przypieczętuje swą władzę. Dał już ludziom marchewkę, a teraz pokaże im kij. Nie zmarnuje Dnia Oczyszczenia.
-Ale jego mag... -zaczął Piękny.
-Weźmie w tym udział -powiedział spokojnie Zima. -A wtedy Trumna go sprowokuje.
-Jak zawsze na pierwszej linii –skomentował skażony.
-Skąd bierzesz tę pewność? -spytał strażnik ignorując go.
-Podejrzewamy, że to nie jest mag Chleba, jak się wyraziłeś –stwierdził Niewierny. -Naszym zdaniem to Chleb jest jego myśliwym. Idealną maską dla kogoś, kto kieruje wszystkim z ukrycia.
-Skoro do tej pory tak dobrze się krył, to dlaczego teraz miałby się ujawnić? -Piękny wciąż miał swoje wątpliwości.
-To jego chwila chwały, dziś ziści się to, na co pracował w ostatnim czasie. Będzie chciał w tym uczestniczyć -Niewierny pociągnął kolejny łyk z kubka.
-A jeśli nie? -naciskał Piękny.
-Będziecie musieli szybko biegać -wtrącił kupiec, który podszedł do biurka i sięgnął po stojący tam trzeci kubek.
-Być może -stwierdził Zima. -W każdym razie szybko się o tym przekonamy. Pamiętaj, że jesteśmy na to gotowi.
-Kto jest, ten jest -sarknął Trumna, którego poparzenia wciąż nie do końca się wygoiły.
Zima spojrzał na niego.
-Bez ciebie nie damy rady -powiedział spokojnie.
-Wiem -mruknął olbrzym.
-A ty Zielonko? -Zima zwrócił się teraz wprost do szczurołapa. -Czy ty również jesteś gotowy?
Chłopak pewnie skinął głową. Nie odezwał się, ze strachu przed tym, że ton jego głosu powie im co innego. Odwrócony Uśmiech wyciągnął w jego stronę rękę z kubkiem.
-Tym razem to coś mocniejszego -powiedział. -Ale nie za dużo, ledwie tyle, żeby dodać sobie trochę odwagi -Zielonka z wdzięcznością przyjął kubek i pociągnął z niego drobny łyk. Płyn faktycznie był mocny, aż palił w gardle.
-Jesteś pewien... –Niewierny zwrócił się tymczasem do Zimy.
-Absolutnie -przybysz nie pozwolił mu dokończyć. -Będziesz nam potrzebny gdzie indziej i dobrze o tym wiesz. Sam przed chwilą broniłeś tego planu.
-Mimo wszystko tylko zgadujemy -Niewierny jakby się zawahał. -A ty będziesz szczególnie wystawiony.
-Wiesz, że potrafię sobie poradzić, a ty masz do odegrania ważniejszą rolę, niż bycie moim ochroniarzem. Przyjdzie do ciebie, zaufaj mi.
-Jesteś zbyt pewny siebie -wtrącił się Piękny. -Moi ludzie...
-Twoi ludzie kapitanie mogą już teraz wracać do Dawności z podkulonymi ogonami, jeżeli taka jest twoja wola. Jesteśmy Twoją najlepszą opcją. Ale nawet jeśli stchórzysz, my i tak to zrobimy.
-Nie jestem tchórzem. Pomożemy wam, ale lepiej, żeby ten plan się powiódł.
-Tak będzie –stwierdził Zima. -Musimy go sprowokować publicznie, tylko w ten sposób ludzie dowiedzą się, że to nie Siostra stoi za tą nocną masakrą.
-Poza tym panowie, nawet jeśli wasz plan się nie powiedzie, to żaden z was nie pożyje dostatecznie długo, żeby się tym choć trochę zmartwić -powiedział Odwrócony Uśmiech wznosząc kubek w górę. -Za tych którzy przeżyją.
Pozostali tylko pokiwali głowami i wznieśli swoje kubki. Zielonka wiedział, że wszyscy mieli swoje wątpliwości.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania