Poprzednie częściTarg - Dzień I - Rozdział I

Targ - Dzień VII - Rozdział XXVII

Targ z tej perspektywy wyglądał niezwykle. Wprawdzie nie unosili się zbyt wysoko, ale wystarczająco, aby nie ocierać się o szczyty namiotów i budynków. Zielonka widział poruszenie wywołane ujawnieniem się Efura, cofających się kupców i pozostałych odwiedzających, którzy z przestrachem szukali wokół bezpiecznego miejsca, podczas gdy ludzie Pięknego ponownie natarli na zwolenników Chleba. Trumna uwolniony spod mocy maga znów nosił swój pancerz i bezlitośnie wykorzystywał przewagę jaką ten mu dawał, powalając nacierających na niego myśliwych, a wszystko to na tle powoli ogarnianego płomieniami Tentu.

Szczurołap dostrzegł również Zimę, który musiał się wcześniej wydostać z podwyższenia i biegł teraz w stronę Holdu. Był jednak zbyt wolny, aby dotrzymać kroku lecącemu magowi i wkrótce chłopak stracił go z oczu.

Efur gnał przed siebie nie patrząc nawet w stronę porwanej Siostry, jeżeli nawet był świadom obecności Zielonki, to nie dawał tego po sobie poznać. Parł naprzód wprost w stronę Holdu, dokładnie tak jak przewidział Zima. Gdy przelatywali nad bramą prowadzącą do twierdzy, chłopak dostrzegł, iż była ona zamknięta i pilnowało jej czterech myśliwych, którzy z przestrachem spojrzeli w górę na przelatującego nad nimi maga. Szczurołap widział, jak jeden z nich zawzięcie gestykuluje, a dwóch innych napina cięciwy łuków.

Mag pozornie nie zwrócił na to uwagi wciąż lecąc w stronę pałacu, jednak Zielonka patrzący z przestrachem na myśliwych dostrzegł, że cięciwy ich łuków pękły w jednym momencie. Nie zdołał wypatrzyć niczego więcej, gdyż znaleźli się już przed pałacem. Efur zatrzymał się w powietrzu, gdy ujrzał u stóp wrót Niewiernego, który stał w nonszalanckiej pozie z jedną nogą uniesioną wyżej na stopniach. Mag Chleba prychnął z pogardą i majestatycznie opadł na ziemię, jednak dla Zielonki i Siostry nie był już tak delikatny, oboje ciężko spadli na trawę i się po niej potoczyli.

-Kimkolwiek jesteś, zejdź mi z drogi –rzekł Efur władczym tonem.

-Tego akurat nie mogę zrobić –odparł Niewierny.

Efur zaśmiał się krótko, jakby radośnie.

-Doprawdy? Znam twój głos magu, choć nie pamiętam imienia. Ty jednak na pewno wiesz kim jestem, ustąp.

-Istotnie, wiem kim jesteś Efurze Cyl. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się ujrzeć tutaj akurat ciebie –mag stanął teraz wyprostowany naprzeciw swego adwersarza. -Natomiast moje imię niech pozostanie w przeszłości, do której należy. Obecnie zwą mnie Niewiernym. A ustąpić nie mogę.

W odpowiedzi Efur jedynie ponownie się zaśmiał. Tym razem głośniej i dłużej. Zielonka nawet nie spostrzegł, kiedy ogromne wrota pałacu wyrwały się z zawiasów i pomknęły wprost na Niewiernego. Nie uderzyły go jednak, gdyż tuż przed tym nim go dosięgły, rozprysnęły się na mniejsze odłamki, które ominęły maga i natarły na Efura formując się w locie w sześć ostro zakończonych słupów. To wywołało kolejną salwę jego śmiechu, gdyż żaden z nich nawet go nie zadrapał, rozpierzchły się wokół, bombardując ziemię dokoła, Zielonka zasłonił głowę rękoma i poczuł bolesne ukłucia na przedramionach.

-Nie brak tobie mocy -powiedział Efur rozpościerając ramiona wzdłuż boków, jakby się rozciągając. -Ale fantazji już tak.

Nie śmiał się już w głos, gdy rozległ się potężny huk, a ganek dosłownie rozpadł się Niewiernemu pod stopami. Kamienie wyprysnęły w górę, celując w nogi, korpus i ręce maga. Ten jakby spodziewał się tego ataku, gdyż odskoczył dosłownie chwilę wcześniej, a teraz odbijał pociski siłą swego umysłu, te jednak tylko odskakiwały na parę metrów, by już po chwili ponowić natarcie. Kilku udało się nawet przebić przez osłonę Niewiernego uderzając go silnie w ramiona i klatkę piersiową. Oprócz mniejszych pocisków, które raz za razem nacierały na Niewiernego, utworzyło się również kilka grup większych odłamków, które uformowały pięcioramienne gwiazdy. Zaczęły się on kręcić wokół własnej osi coraz szybciej i szybciej, aż wreszcie pomknęły w kierunku przyjaciela Zimy roztrącając na boki mniejsze odłamki.

Podczas gdy kolejne fragmenty bruku tworzyły wokół jego przeciwnika coś na kształt roju, a wirujące gwiazdy spychały go do głębokiej defensywy, Efur lekceważąco odwrócił się do niego plecami i poszukał wzrokiem Siostry. Przez chwilę jakby się zdziwił dostrzegając tuż obok niej Zielonkę. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo w tym momencie z trzech najbliższych okien wyrwały się szyby i tafle szkła niczym wirujące ostrza natarły wprost na niego. Nawet nie próbował ich zatrzymać, padł na ganek i przetoczył się w lewo. Szyby śmignęły ponad nim, a po chwili Niewierny zasypał go gradem kamieni. Natomiast tafle szkła zatoczyły szeroki łuk, by powrócić i ponownie śmignąć w stronę maga Chleba. Nie dosięgły jednak celu, zawisły w powietrzu kilka centymetrów nad Efurem wraz z kamieniami.

Przez chwilę obaj Przeciwnicy mocowali się bezgłośnie. Widać było po Niewiernym jak wiele kosztuje go ta walka, twarz miał napiętą, dłonie zaciśnięte w pięści i delikatnie się trząsł. Natomiast Efur powoli podniósł się na nogi, a wiszące nad nim pociski unosiły się wyżej, gdy to robił. Nie potrzebował wiele czasu by odrzucić je na bok niczym zwyczajne śmieci.

-Jesteś potężniejszy niż zakładałem, ale obaj wiemy, że nie możesz się ze mną równać Kwirynie –znów ten lekceważący śmiech. –Trafne imię sobie wybrałeś. Niewierny, doprawdy idealnie tobie pasuje.

-Zatem mnie rozpoznałeś –Niewierny skinął mu głową. –W istocie przybrałem imię, które trafnie opisuje moją przeszłość. Natomiast muszę uczciwie powiedzieć, że wizja twojej przyszłości, mag rządzący całym Targiem umościwszy się wygodnie za plecami kukły... Nie przekonuje mnie to.

-Dlaczego nie? -Efur jakby się zdziwił. -Świat się zmienił. Nie ma już reguł, które znaliśmy.

-A jednak przed Skażeniem walczyłeś po stronie Welesa, aby naprawić ten świat.

-Ty w końcu także...

Zielonkę zaskoczyły odłamki szkła, kamieni i drzwi, które nagle natarły wściekle na obu magów. Ale oni stali nieporuszeni pośród roju nacierającego gruzu, obserwując się czujnie zza zasłony pocisków. Niewierny był sztywny i wyraźnie spięty, uniósł ręce wzdłuż boków i rozczapierzył palce obu dłoni, które drgały konwulsyjnie, gdy kierowane przez niego odłamki utworzyły w powietrzu coś na kształt węża, który z szeroko rozwartą paszczą pomknął w stronę Efura. Ten z kolei sprawiał wrażenie wręcz odprężonego. Jego pociski przybrały postać czterech ogromnych macek, które przecinały powietrze próbując pochwycić atakującego go węża. Przeprowadzał frontalny atak na awatara Niewiernego, ale gdy Zielonka spojrzał w stronę przyjaciela, odkrył, że za jego plecami wyrasta ogromna hałda ziemi gotowa pogrzebać go żywcem. Rozwarła się już w niej ogromna paszcza, która zawisła dosłownie kilkadziesiąt centymetrów nad głową maga.

-Niewierny! –wykrzyknął rozpaczliwie szczurołap.

Mag go usłyszał. Kierowany przez niego wąż rozpadł się w jednej chwili a odłamki wszelkiej maści rozpierzchły się po resztkach ganku, gdy spróbował odskoczyć w bok. Spóźnił się jednak i pochłonęła go szeroko rozwarta paszcza opadającej już hałdy ziemi. Jego przeciwnik przez chwilę jeszcze spoglądał czujnie na utworzone przez siebie usypisko, po czym odwrócił się w stronę Zielonki.

-Zbyt wiele sobie pozwalasz –skarcił chłopaka i posłał w jego stronę grad kamieni, które boleśnie go potłukły, po czym stracił nim zainteresowanie.

-A teraz moja pani –odwrócił się w stronę Siostry, która właśnie próbowała się podnieść. -Czas na nasz taniec.

Podążył w jej kierunku. Jednocześnie przywołał do siebie dwie złamane dechy o ostrych krawędziach, które pozostały po drzwiach. Zajęły one miejsce po obu jego stronach, gdy kroczył wprost do miejsca, w którym niedawna władczyni Targu próbowała wstać na nogi.

-Panie czy wszystko w porządku? -z otworu pozostałego po wrotach pałacu wybiegło ośmiu myśliwych z mieczami i długimi nożami w dłoniach. Zbiegli z poniszczonych schodów, po czym przystanęli w pewnej odległości od Efura niepewni co powinni zrobić.

-Mam sytuację pod kontrolą, wracajcie na swoje miejsca -mag nawet nie odwrócił głowy idąc cały czas w stronę Siostry.

Zbliżał się do niej powoli, a zaostrzone dechy leciały równo z nim, jednak im bliżej był swego celu, tym bardziej wysuwały się przed niego, aż wreszcie same pognały w kierunku niedawnej władczyni Targu. Zielonka patrzył zrozpaczony, jak mkną coraz szybciej w jej stronę. Nim jej jednak dosięgły, Siostra padła w bok, a w jej miejscu pojawił się Zima, który zręcznie uniknął uderzenia przez śmiercionośną broń.

-Jest i ostatni z bohaterów –rzucił radośnie Efur. –Miałem nadzieję, że zdążysz się pojawić.

-Za nic bym tego nie przegapił – odparł Zima.

-Oszczędziłeś mi kłopotu odszukania ciebie -powiedział mag, gdy obydwie dechy powróciły do jego boków. -Po tym co zrobiłeś mi na Kwadracie, mam wobec ciebie specjalne plany – obie dechy, które chwilę wcześniej powróciły do boków Efura wyrwały się ponownie w stronę Zimy. Zatrzymały się jednak gwałtownie nim go dosięgły. -Zaraz, ty...

-Jakiekolwiek by nie były, twoje plany będą musiały zaczekać -spokojnie stwierdził przybysz.

W tym momencie na Efura spadł deszcz szklanych odłamków. Mag zawył wściekle i uskoczył w bok, a pociski rozprysnęły się na wszystkie strony. Zaraz jednak natarły na niego kamienie i pryzmy ziemi, które formowały kule o średnicy kilkudziesięciu centymetrów i uderzając ze wszystkich stron spychały go dalej od pałacu. Jednak Efur błyskawicznie odzyskał kontrolę nad sytuacją i nagiął do swojej woli wszystkie nacierające nań pociski, zbijając je w jedną wielką kulę. Choć szatę miał w strzępach, zaśmiał się w głos. Zielonka spojrzał w stronę pryzmy ziemi, w której pogrzebany został Niewierny. Przyjaciel Zimy stał teraz pewnie na jej szczycie i posyłał właśnie w stronę maga Chleba kolejne wirujące niczym ostrza szyby.

-Jak ten szczur! –rzucił w jego stronę Efur. –Zajmijcie się białym i chłopakiem -krzyknął do myśliwych, którzy szykowali się do natarcia na Niewiernego. -Mag jest mój.

Myśliwi niepewnie skinęli głowami i rzucili się biegiem w stronę Zimy. Tymczasem mag Chleba posłał wielką kulę odłamków na spotkanie szyb ciśniętych w jego stronę przez Niewiernego. Pociski spotkały się w połowie drogi, zderzyły ze sobą i rozprysnęły we wszystkie strony. Tymczasem Niewierny zeskoczył z pryzmy ziemi i zachwiał się lekko, gdy wylądował na nodze, w której wciąż jeszcze dokuczał mu ból po ugryzieniu upiornego psa. Zaraz się jednak wyprostował i ruszył w kierunku Efura sięgając po miecz. Jednocześnie Zielonka dostrzegł cztery kamienie unoszące się z ziemi i uderzające w głowy myśliwych znajdujących się na tyłach grupy. Wszyscy czterej padli ogłuszeni na ziemię.

-Miecz? -rzucił pogardliwie Efur. -Nie dajesz rady magią, a myślisz, że poradzisz sobie ze mną tradycyjnym orężem? -po tych słowach wyciągnął rękę, a po chwili znalazł się w niej jeden z mieczy ogłuszonych myśliwych, pozostałe trzy, wraz z długimi nożami otoczyły maga połyskliwym pierścieniem.

-Broń się! -wykrzyknął i natarł na Niewiernego.

Myśliwi tymczasem dobiegli do Zimy, który trzymał ich na dystans swym półtoraręcznym mieczem. Wywijał nim z wielką wprawą zbijając ostrza i blokując ciosy. Jednak przeciwników było czterech, mimo że niewątpliwie mniej wprawni w walce, to jednak z wolna otaczali przybysza stalowym półkolem. Najmniejszy błąd mógł w tej sytuacji oznaczać śmierć.

Zielonka uznał, że w tej sytuacji powinien się włączyć do walki. Sięgnął po swój nóż i podbiegł do myśliwych otaczających Zimę. Żaden z nich nawet go nie zauważył, byli zbyt skupieni na wywijającym młyńce mieczem Zimie, co chłopak wykorzystał z zimną krwią wbijając jednemu z nich swój nóż głęboko w łydkę. Myśliwy zawył głośno i zwrócił się gwałtownie w jego stronę.

Tymczasem magowie również ścierali się w pojedynku na broń białą. W trakcie gdy krzyżowali swój oręż, unoszące się wokół nich miecze i noże toczyły ze sobą własne pojedynki. Niewierny musiał zatem przejąć kontrolę nad częścią ostrzy, które przywołał Efur. Teraz też nacierał na maga Chleba spychając go coraz dalej od pałacu. Ciął agresywnie a kierowane przez niego ostrza również nacierały wściekle tnąc powietrze i próbując przełamać obronę jego przeciwnika. Stal tańczyła wokół nich dźwięcząc wściekle i otaczając ich połyskliwym pierścieniem.

Natomiast Zima uwolniony od jednego z myśliwych walczył o wiele bardziej spokojnie. Układ sił wciąż pozostawał dla niego niekorzystny, jednak jak się zdawało niespecjalnie mu to przeszkadzało. Żaden z myśliwych nie potrafił przebić się przez stawiane przez niego gardy i parady. Byli wyraźnie gorszymi szermierzami i ewidentnie zdawali sobie z tego sprawę. Ich ataki były ostrożne i zachowawcze. Bardziej skupiali się na tym, aby samymi nie zostać zranionymi niż na tym, aby uczynić krzywdę przeciwnikowi, co przybysz skrzętnie wykorzystywał. Sparował dwa kolejne cięcia wymierzone w swój korpus, po czym wyprowadził kontrę w kierunku myśliwego próbującego zajść go od lewej strony, mocno podbił miecz tamtego do góry, po czym energicznie ciął od boku, a melodyjny śpiew ostrzy zakłócił pełen bólu okrzyk rannego człowieka.

Zielonka zaobserwował to jedynie kątem oka, samemu będąc w o wiele poważniejszych opałach. Wprawdzie jego przeciwnik był ranny, jednak górował nad nim wzrostem, był też uzbrojony w miecz i długi nóż, podczas gdy chłopak został pozbawiony swojego jedynego sztyletu.

-Masz szczęście, że nie mam czasu udzielić ci prawdziwej lekcji -powiedział myśliwy unosząc ostrze, po czym padł bez zmysłów na ziemię.

Za nim stała Siostra z dużym kamieniem w rękach. Zielonka zdążył zapomnieć o jej obecności, ale jej pomoc powitał z prawdziwą ulgą.

Tymczasem Zima bez większych trudności powalił pozostałych przeciwników i pobiegł w kierunku walczących magów. Niewierny mocno przygwoździł Efura i cały czas spychał go dalej od pałacu. Wyraźnie było widać, że jest lepszym szermierzem od swojego przeciwnika i tamten również musiał sobie zdawać z tego sprawę, bowiem w pewnej chwili jedną myślą wyrzucił wszystkie unoszące się wokół nich ostrza wysoko w górę, a sam odskoczył w tył.

-Ciekaw jestem jak poradzisz sobie z tym -powiedział ciężko dysząc.

Od strony pałacu dobiegł ogłuszający huk. Z dachu poczęły się odrywać dachówki i belki stropowe. Następnie w ich ślady poszły również fragmenty ścian, okna i parapety. Tym razem nie pomknęły jednak w stronę Niewiernego, a Efura, który uniósł się kilka metrów nad ziemię. Fragmenty budynku docierały do niego w mgnieniu oka i kotłowały się wokół niego tworząc sporą kulę, z której z wolna poczęły się formować kształty. W dół wystrzeliły długie nogi utworzone głównie z belek i okalających je dachówek. Po bokach wyrosły groteskowe ręce, po dwie z każdej strony zakończone ostrymi szponami utworzonymi z mieczy i noży, które jeszcze przed chwilą unosiły się wokół obu magów we wściekłym tańcu. Korpus zaś pozostał kulisty, zdawał się jednak teraz solidnie osadzony na stojących na gruncie masywnych nogach, a szponiaste ręce sięgały w stronę Niewiernego. Zielonka szeroko rozdziawił usta widząc tego wielkiego golema w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał mag odziany jedynie w strzępy szaty z pojedynczym mieczem w ręce.

Efur nie tracił czasu na zastanowienie, błyskawicznie ustabilizował pozycję okalającego go golema i ruszył na Niewiernego wyciągając przed siebie szponiaste łapy. Zamachnął się nimi w taki sposób, jakby chciał rozerwać przeciwnika. Spodziewając się tego mag rzucił się przed siebie nisko pochylając głowę i przebiegł pod ramionami Efura. Choć pomysł był może dobry, to jednak zraniona noga uniemożliwiła Niewiernemu wykonanie tego manewru odpowiednio szybko. Nim znalazł się za plecami swego przeciwnika pazury jednej z łap zahaczyły jego prawe ramię rozrywając rękaw i ciało pod spodem. Przyjaciel Zimy krzyknął głośno z bólu jednak się nie zatrzymał. Zaraz też dobiegł za plecy golema, a następnie odwrócił się w jego stronę. Nim Efur zdążył wykonać zwrot w swojej przyciężkiej zbroi, okalający go golem zaczął się rozpadać. Zielonka obserwował zafascynowany jak pojedyncze fragmenty konstrukcji odrywają się od niej tworząc dookoła niej chaotyczny rój wirujących elementów. Pojedynek woli magów skupił się w tej chwili na kwestii czy golem się rozpadnie, czy pozostanie całością.

I Niewierny przegrywał. Odrywał wprawdzie ze zbroi Efura kolejne elementy, które przez chwilę bezładnie orbitowały wokół golema, zaraz jednak wracały na swoje miejsce a ponadto od strony pałacu zaczęły lecieć w jego stronę kolejne fragmenty konstrukcji, które wzmacniały zbroję i sprawiały, że golem rósł z każdą chwilą. Wreszcie Niewierny zaczął się cofać, gdyż w przeciwnym razie zostałby zmieciony z miejsca w którym stał uderzeniem którejś z potężnych szponiastych łap. Efur ruszył za nim, cały czas powiększając okrywającą go zbroję i próbując dosięgnąć go ciosem którejś z wielgarnych łap, których uderzenia Kwiryn parował swym wiernym mieczem, cały czas się przy tym cofając, jednak nagle zatrzymał się w miejscu.

-Jeszcze możesz się poddać –krzyknął do swego przeciwnika, odpowiedział mu jednak tylko pogardliwy śmiech.

Wówczas Zielonka zorientował się, że Zima czai się w niewielkiej odległości za Efurem. Skulił się nad ziemią i wykonywał jakieś gorączkowe ruchy. Zanim szczurołap zorientował się, co się właściwie dzieje, z rąk przybysza wystrzeliły iskry i padły na murawę. W następnej chwili golema otaczał już krąg płomieni.

-Wystarczy słowo –rzekł spokojnie Kwiryn.

Golem jedynie wściekle zamachał ramionami i rzucił się na niego. Wówczas płomienie wystrzeliły wysoko w górę i pomknęły w stronę Efura. W okamgnieniu golem został całkowicie zamknięty w ognistej kuli, która stopniowo się zagęszczała. Im mniejszą się stawała tym bardziej przeraźliwy stawał się dobiegający z jej wnętrza wrzask. Wszystko potoczyło się błyskawicznie, płomienie przemieściły się wzdłuż kończyn golema zaciskając się na jego korpusie, który jak zauważył Zielonka, również się ścieśnił. Wówczas ucichł ten przerażający krzyk, a golem rozpadł się na masę płonących odłamków, które w jednej chwili opadły bezładnie na murawę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania