Tata sam w domu
Była wczesna wiosna stałem przy oknie w pokoju i patrzyłem na szary deszczowy dzień, za moimi plecami żona zajmowała się naszymi synami.
Artur zajmij się dziećmi, ja muszę nastawić obiad.
- Za chwileczkę.
Odpowiedziałem i z zainteresowaniem zacząłem patrzeć na osiedlową ulicę, a tam niecodzienny widok. Stanął na jezdni dostawczy bus, wysiadł z niego kierowca i po otwarciu tylnych drzwi, wyciągnął worek. Rozerwał go i zawartość zaczął wsypywać w wielką dziurę w asfalcie, przez którą to musiałem dzisiaj naprawiać samochód i wziąć urlop na żądanie.
Zaciekawiony sposobem likwidacji wyrwy w jezdni, ubrałem się szybko powiedziałem.
- Zaraz wracam, muszę coś sprawdzić.
Wyszedłem przed blok i patrzę na pracę kierowcy busa, podchodzę i rozpoznaję kolegę z podstawówki, on sypie zawartość do kolejnej dziury i łopatą uklepuje czarną masę.
- Damian, co ty właściwie robisz.
Odwrócił się do mnie i jak mnie rozpoznał, uśmiechnął się.
Robię to, co mi kazali, rozsypuję masę bitumiczną na zimno, zalepiam tym dziury.
- Będzie to trzymać, wyrwy wypełnione są wodą i jest zimno.
Jutro po tym klejeniu nie będzie śladu, powinno to się robić w czasie ładnej pogody, dziury powinny być suche i czyste, jak przestrzega się technologii to nawet fajnie wychodzi.
- Po cholerę to robić, nie szkoda kasy na takie głupoty, powiedziałem.
Pewnie, że szkoda tylko, co ja mogę, do firmy z tym nie mogę wrócić, wyrzucić też się nie da, jak bym tak zrobił to mnie zwolnią, więc kleję.
Zaświtał mi pewien pomysł.
- Słuchaj wrzućmy te worki do mojej piwnicy, ja postaram się z nich zrobić dobry użytek.
Zadowolony kolega cofnął samochodem pod drzwi wejściowe bloku i szybko przenieśliśmy je do piwnicy. Pustym samochodem odjechał, a ja upychałem je do tej małej klitki, miejsca było mało ledwo wszystko wcisnąłem pod sam sufit. Wróciłem domieszkania i dostałem burę od ukochanej żony, za pozostawienie jej samej z dwoma urwisami.
Izę poznałem siedem lat temu i zafascynowany jej wspaniałą figurą, dorwałem się do niej jak do paczki cukierków. Zanim nauczyłem się prawidłowo pielęgnować jej ciało, minęło dwa lata, a ja byłem ojcem dwóch wspaniałych chłopaków. Uczyłem się na własnych błędach, do tak seksownej kobiety instrukcji niestety nie było, o karcie gwarancyjnej nawet nie wspomnę, czyli po sakramentalnym tak, reklamacji nikt nie przyjmuje.
Grzecznie ją przeprosiłem i zaopiekowałem się dziećmi, stale rozmyślałem jak wykorzystać całe te bogactwo, które właśnie zgromadziłem w piwnicy. Rozwiązywałem ten problem przez dwa dni i wpadłem w końcu na genialny moim zdaniem pomysł, do jego realizacji musiałem poczekać do ładnej pogody. Przyszła piękna wiosna i jak żona była w pracy, dzieci pod moją opieką przystąpiłem do działania. Ubrałem chłopców w kombinezony, które na moją prośbę uszyła im prababcia, w czasach swojej młodości była szwaczką. Wtedy w kraju były jeszcze zakłady odzieżowe, a ona w nich pracowała i była swego czasu nawet przodowniczką pracy, awansowała na brygadzistkę. Poszła do technikum wieczorowego, jak je ukończyła została kierowniczką, przy okazji odzyskiwania wolności, ją i wszystkich z zakładu wywalono na bruk, a maszyny wywieziono na złom. Ostatnio oglądała w kinie swój zakład, jak robił za plener do filmu „miasto 44”, nauczonych umiejętności nie zapomniała i teraz chłopcy wyglądali w swoich uniformach wprost cudownie. Wyprowadziłem ich przed blok, do jeszcze większej dziury, jaka była w czasie jej wypełniania przez Damiana, wyniosłem z piwnicy kilka worków masy bitumicznej na zimno. Dzieci z ochotą przystąpiły do zabawy polegającej na wypełnianiu wyrwy w jezdni, zabawa była ich zdaniem cudowna, brudna, śmierdząca i zmyć tego się łatwo nie dało. Pilnowałem żeby dzieciakom nie stała się krzywda, niepotrzebnie się martwiłem, bo kierowcy jak zobaczyli, jak dzieci łatają uciążliwe dla nich dziury. Wpadli wprost w zachwyt, wyciągali z samochodów słodycze i częstowali moich chłopców, a który nie miał to wciskał im w kieszonki pieniądze. Najgorzej było z paniami kierowcami, bo te dodatkowo wycałowały i wyściskały te moje pociechy. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w tym dniu w moich synach obudził się duch przedsiębiorczości, po powrocie do domu podliczyli zarobione pieniądze i okazało się, że w ciągu tej zabawy zarobili więcej niż ja z żoną przez cały miesiąc. Słodyczami zaczęli w przedszkolu handlować i za zarobione pieniądze kupowali masę bitumiczną na zimno, byli w pełni samowystarczalni.
Początkiem czerwca w naszym osiedlu na jezdni nie było żadnej dziury, przeniosłem się z dziećmi na osiedle po drugiej stronie miasta i w sierpniu wszyscy pojechaliśmy nad morze na pierwszy nas wspólny urlop. Sponsorami wyjazdy byli oczywiście synowie, tak im się ta zabawa w naprawienie dziur spodobała, że w czasie pobytu nad morzem dalej się bawili. Przyniosło to taki skutek, iż wracaliśmy do domu już nowym samochodem, po powrocie do przedszkola zorganizowali kurs „naprawy dróg szybkiego ruch w tym i autostrad”, dalej zarabiali. Zanim nastała jesień, ekipa drogowców z przedszkola numer 13 dokonała niemożliwego, czyli naprawiła wszystkie wyrwy i dziury na terenie naszego miasta. Tatusiowie małych drogowców też nie narzekają, po skończonej zabawie ich synów jak mamy szorują pociechy, oni raczą się przydziałowym piwkiem.
Teraz mamy zebranie, właśnie debatujemy, które miasto do naprawy dróg wytypować, jako pierwsze w nowym sezonie, nasze pociechy rozmawiają o sprawach technicznych, prababcia też jest obecna. Bierze miary na nowe kombinezony dla wszystkich małych drogowców, bo dzieci szybko rosną i mężnieją, a ona na tym szyciu zarabia dwa razy więcej niż wynosi jej emerytura.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania