Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Tawerna—Recenzje Mrocznego
Odczytał adres — "Mors" — Spojrzał na Lokaja, zarys brwi wyrażał skupienie, a Sęk skakał na łańcuszku emocji, srebrne ogniwa mieniły się w świetle okiennych witraży.
— Panie. — Skłonił się nisko, przepuszczając Mrocznego w szerokich drzwiach tawerny.
Hosstesa podeszła z wielką tacą przykrytą okrągłym parawanem z materiału. Muchy szalały, opętane rozkładem tkanki.
— Słodki zapach. — Uśmiech obsiadły czarne lotne padlinówki. Otarła dłonią usta, chrupiąc pancerze.
Lokaj odwrócił się na pięcie, lustrując wnętrze.
Stoły oblepione tłustym osadem przyklepywały w rozbawieniu ociężałe matrony. Szare twarze, pokrywał pył z sadzy.
— Niedopałki krematoriów. — Skrzywił się, kiedy wolny zarezerwowany stolik sąsiadował z jeszcze większymi gałganami.
Stosy kopczyków na talerzach ruszały się zwinnie. Larwy wyklutych much domowych na oślep szukały jadła. Nadgniła rana kuternogi sączyła się posoką. Drewniane wsparcie koślawej stopy opierało się o biodro nędzarza.
Karaluchy jadły okruchy, spadały z siwej brody, którą zamiatał brzeg stołu, ekipa sprzątająca, do tego usługa całkowicie darmowa.
— Proszę! — Hos-test—a. — Wyciągnęła dłoń z lasującym się językiem. Ten mówca jest wyśmienity.
— Nie, nie skorzystam, ale chciałbym prosić o menu do stolika nr 1689 Czy byłaby pani łaskawa?
— Oczywiście. — Odłożyła długimi pazurami przysmak pod osłonkę na tacy i truchtem udała się w stronę bufetu.
Wygrzebała wydłutowane nazwy jadła na cienkich drewnianych zestawach specjalności karczmy.
Pajęczyny rozpięte w każdym rogu pod sufitem rejestrowały drgania powietrza. Zanosiło się na zadymę.
Oddechy głodnych gości przyspieszały w sapaniu i pomrukiwaniu. Bulaj z tonącego okrętu kiwał się w chorobie morskiej nad kuflem do połowy wypełnionym pianą.
Mroczny spoglądał na ten niewytopiony tłuszcz z lekkim niesmakiem. Ile byłoby z niego świec. Obliczał na skrawku papieru wydartego z krawędzi mapy, gdzie krzyżyk zahaczał ramieniem o lokalizację tawerny.
Sadło przykrywało oczy, załzawione konwulsjami, krew odpływała i przypływała na okrągłą mieliznę twarzy.
Dziecko roślin podgryzało kaptur płaszcza Mrocznego. Tupiąc nieznośnie po karku, pochylonego w resztkach cierpliwości opiekuna.
— Jeść! — Stworzonko rozdzierało się donośnie.
Panna Test poprawiła fartuch obwieszony łakociami z darów ziemi.
— Spróchniałe lizaki, idealne dla małego badylastego — krzyknęła w stronę stolika nr 1689.
Dziecko zeskoczyło na lepki stolik. Zdrewniałe stopy zatrzeszczały, łapiąc równowagę dwa stoliki dalej pędził przed siebie, potykając się o widelec jednej damy upił łyk wina z rozlanej uprzednio mokrej plamy, czerwona mordka lśniła krwawo. Pierwsze kiełki z ust wystawały złowieszczo.
— Matka ziemia by cię nie poznała. — Zachichotałał w odpowiedzi na wdrapywanie się maleństwa po falbaniastej sukni.
Upchała garść płaskich łakoci w kieszeń, zanurzył się w niej Sęk, po chwili głośno chrupiąc.
Reszta wygłodniałych gości oblizywała puste talerze. Szklane formy deformowały czarne zęby w kontraście białej jamy gębowej.
Przekrwione białka oczu szukały ukradkiem ukojenia, wyżerających dziur przez kwas w trzewikach.
Komentarze (4)
Apetyczne obrazki, odpowiednio przedstawiłaś i to coś specyficznego - nieuchwytnego,
w treści i stylu, a co lubię w pisaniu Twym:)
Jedno co bym zmienił, to słodki na słodkawy→bardziej trupio brzmi:))
Pozdrawiam:)↔5→dałem wcześniej.
Dzięki. :)
Kiedyś miałaś krótki cykl o takich stworkach potworkach, pamiętasz?
I ta opowieść wydaje się być kontynuacją jakby...
Masz do perfekcji opanowane opisy, które dla mnie stanowią piętę Achillesową. Czyta się i widzi się.
A wszystko jest perfekcyjnie obrzydliwe?
Wyobraźnię to Ty masz ?
Pozdrawiam
Z opisami chciałabym być tam bliżej, jeszcze do końca tam nie wsiąkam. Brakuje mi realnych detali, żebym mogła się na nich wzorować. :)
Cieszę się, że pamiętasz i czytasz dalej. :)
Dzięki. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania