Tego dnia padał deszcz
Tego dnia padał deszcz. Był pochmurny, szary poranek. Strasznie bolała Marka głowa. Bardzo chciało mu się piwa. Ale piwo samo nie przyjdzie ze sklepu. Marek leżał w łóżku i starał się przypomnieć o wczoraj. To był jakiś pub, piwo z wódką, przyjaciele. Ktoś wspominał o Zofii. Dlaczego? Więcej nic nie zapamiętał, dalej było ciemno.
Mokry gołąb usiadł na parapecie za oknem. Zaczął głośno pukać w szybę. Zirytowany Marek rzucił skarpetką w okno. Skarpetka przeleciała przez szybę i zawisła w powietrzu.
Nie było już ani szyby, ani gołębia, ani deszczu. Niebo było jasne, słońce świeciło. Marek wstał z łóżka, podszedł do okna. Wyciągnął ręce do skarpetki i poleciał.
Leciał nad miastem. Patrzył z góry na ulice, budynki, ludzi i sklepy. Wśród innych sklepów zauważył stoisko z piwem. Tam była duża kolejka. Zobaczył w tej kolejce Zofię. Dlaczego ona tu jest? Bo wspominał o niej kiedyś. Ale już nie chciało mu się ani piwa, ani Zofii. Głowa go też nie bolała.
Marek poleciał daleko za miasto. Leciał nad górami, nad morzem, wznosił się wysoko i opadał prawie do ziemi. Czuł się świetnie. Śpiewali anieli w niebie. Ciało nie miało wagi. Mógł latać szybciej niż samolot i wolniej niż żółw.
Marek wrócił do domu. Przeleciał przez okno i upadł na łóżko. Otworzył oczy. Mokry, brudny gołąb obrzydliwie pukał w szybę. Brakowało Markowi lewej skarpetki. Bardzo chciało mu się piwa. Strasznie bolała go głowa. Był pochmurny, szary wieczór. Tego dnia padał deszcz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania