Teleportacja
Alicja stukała czerwonymi obcasami o błyszczący parkiet. Falbany sukni wplątywały się między kostki szczupłych nóg obleczonych śnieżnobiałymi podkolanówkami. Podskoczyła radośnie pod uwiecznioną na obrazie odzianą w futro madonną. Uśmiechała się do dziewczynki i jej niebieskiej, falującej sukni. Nie niebieskiej lecz błękitnej na którą wylewała kaskadę jasnych loków podskakując radośnie. Do tej chwili nie była w galerii obrazów. Dla niej był to inny świat. Portrety dystyngowanych postaci uśmiechały się w bezpieczeństwie pozłacanych ram z dala od problemów świata Alicji. Jakże rozbudowany był ten świat... Szkoła nigdy nie była szkołą lecz ucieczką od widoku zatroskanego ojca przemierzającego puste korytarze oraz matki pożerającej kurczaki wiadrami. Smutek malował się na ich twarzach. Nie udało się dotąd go zmyć dowcipem ani odciągnąć psikusem. W szkole było nieco weselej. Dzieci się do niej uśmiechały. Przynosiła im słodycze które wcześniej przygotowywała gospodyni Gerda. Stać ich było również na luksus posiadania dwóch psów i jednego kota. Nie trudno było zastać Gerdę przepędzającą zwierzęta z kuchni. Alicja dopingowała tymże w podkradaniu przekąsek. Obserwowała co gospodyni robi w wolnej chwili. Lubiła patrzeć jak tańczy oraz śpiewa podczas porządkowania pokoi. Wydawała się być szczęśliwsza od dwojga rodziców zamieszkujących domostwo jakby dostatek stał się dla nich oczywistością i choć wystarczył nie zapewnił radości. Matka narzekała, wtedy ojciec zdawał się wyrywać z zamyślenia by po chwili zapaść znowu w ten stan. Alicja próbowała zrozumieć wieczną irytację matki. Bezskutecznie. Panowała wiosna, zarówno w sercu jak w przyrodzie. Dzieci potrafią się cieszyć z drobnych rzeczy, począwszy od błyszczących pantofelków po zabawę ze zwierzętami.
Dziewczynka przyglądała się postaci na obrazie gdy ta mrugnęła do niej porozumiewawczo. Sekundę później dotarło do niej, że dzieje się coś zgoła dziwnego. Stanęła jak wryta nie odrywając oczu od majestatycznej postaci. Wpatrywała się wprost w Alicję... a jej spojrzenie zdawało się pogłębiać. Dziewczynkę omiótł ciepły oddech wypływający z zewnątrz. Obraz zdawał się pulsować w rytmie uderzeń serca. W obliczu tej dziwnej sytuacji poczęła słabnąć. Jej nogi niczym dwa słupy trzymały się twardo ziemi dopóki nie opuściła Alicji reszta sił. Wciągnięta w szaleńczy wir ciepłego powietrza obudziła się w komnacie. Mosiężna skrzynia umieszczona pod ścianą rzucała szeroki cień w blasku świecy. Pozostałe ściany tonęły w mroku. Została sama. A jednak nie... Usłyszała skrobanie na dnie skrzyni a po chwili ciche zawodzenie. Przez chwilę myślała, że to małe dziecko płacze więc czym prędzej uchwyciła wieko napierając na nie całym ciałem dopóki nie ustąpiło. Z wnętrza wyskoczyło zawiniątko z grzecznościowym "miau" wpadając najpierw w dziecięce dłonie by po chwili odbić się wyżej od ramion. Wnet żałosne "miau" wypełniło komnatę zewsząd. W tymże momencie na korytarzu zdał się słyszeć tupot stóp. Dziewczynka wystraszyła się więc odruchowo schowała za skrzynię. Drzwi otworzyły się z hukiem a donośny głos nie wieścił dobrych zamiarów:
- Ty wstrętny kocie, ty łachudro. Jak śmiałeś się wydostać? Za karę nie dostaniesz jeść.
Po chwili ciche kopnięcie zakończone piskiem kota zwieńczyło odwiedziny tajemniczej postaci. Drzwi znowu się zamknęły z hukiem.
Alicja instynktownie przytuliła wystraszone zwierzę.
- Nie bardzo wiem co tu się dzieje, ale musimy stąd uciekać - postanowiła na głos.
W odpowiedzi usłyszała, ciche, słodkie miau a na policzku poczuła miękkie futro kociej łapki.
***
Przytulała kotka tak długo dopóki nie usnął razem z nią. Otworzyła oczy przypominając sobie zdarzenia z ostatnich godzin. Kotek wciąż leżał zwinięty w kłębek w jej ramionach. Jedyny wydawał się realny i pozwalał przetrwać trudne chwile. Zatęskniła za swoim domem tak przewidywalnym, a jednak tym który dawał schronienie. Wtem z jej ust wyrwało się ciche westchnienie. Chwilę potem kupka nieszczęścia zbudziła się w jej ramionach przeciągając się jakby nic złego niedawno nie miało miejsca, a jednak trzeba było zacząć działać, żeby stamtąd uciec. Kotek mrużył błyszczące oczy pozwalając głaskać się po główce.
- Cii... zawołała jakby chciała zagłuszyć jego mruczenie.
Potężne kroki zadudniły o schody. Po chwili drzwi otworzyły się z łoskotem a w nich stanęła Gertruda.
- Gdzie się podziała ta mała smarkula? Pewnie znowu męczy kota - mruknęła do siebie pod nosem.
Nie trzeba było czekać by Alicja zerwała się raptownie z miejsca i rzuciła gospodyni na szyję zawieszając na niej smukłe ręce.
Gertruda nawet nie drgnęła. Odsunęła się pozostawiając kobietę osłupiałą z wyrazem niedowierzania na twarzy.
- Nie poznajesz? To ja, Alicja - zawołała, ale spojrzenie Gertrudy wciąż wyrażało zdumienie.
Światło wpadające z holu do izby rzucało teraz smugi na posadzkę odsłaniając lustro wiszące przy drzwiach.
- O nie! - zawołała dziewczynka. Zamiast błękitnej sukienki miała na sobie futro a wyglądem wcale nie przypominała siebie lecz damę z obrazu w galerii.
- Kim pani jest? - zażądała odpowiedzi Gertruda.
- To ja, Alicja - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Oczy gospodyni zwęziły się a krew podpłynęła do głowy ukazując czerwoną z gniewu twarz. Alicja zrozumiała, że nie została rozpoznana. Co więcej, groziło dziewczynie wyrzucenie z domu a może nawet oskarżenie o włamanie a że nie miała ochoty zamienić izby na wcale nie bardziej przytulny loch więc zgrabnie wyminęła kobietę umykając schodami z kotem w rękach którego zdążyła w ostatniej chwili złapać nim gosposi udałoby się zagrodzić im drogę ucieczki. Na dole wypadła przez uchylone drzwi biegnąc przez ogród co sił w nogach. W oddali między żywopłotem majaczyła furtka. Szarpnęła za nią doskoczywszy do bramy, zawiasy poddały się ukazując wyjście. "Uff...jak to dobrze, że ktoś nie domknął drzwi. Pewnie była to ta niegrzeczna dziewczynka której wydawało się, że skoro kot mieszkał z nią na posesji to mogła robić z nim co chciała" - wzdrygnęła się na samo wspomnienie zanim kotek żałośnie zamiauczał jakby w odpowiedzi. W blasku słońca zauważyła, że sierść w paski skrzy się barwami złota i beżu.
- Jakiś ty śliczny! - zawołała. Wydawało jej się, że uśmiechnął się do niej, ale kotki cały czas wyglądają jakby się uśmiechały. One po prostu wiedzą jak o siebie zadbać, potrafią skutecznie wkraść się w łaski właściciela. Wyczuwają także dobrych ludzi dlatego są z nimi szczęśliwe. Alicja myślała gorączkowo: "Którędy do domu? Jak tylko znajdziemy się na miejscu przedstawię cię mojej rudej kici... Musimy tylko znaleźć drogę."
Tak biegły dopóki nie znalazły się w gęstym lesie. Zziajana opadła na miękkie posłanie z futra przykleiwszy policzek do kociej łapki po czym zapadła w głęboki sen z którego niedługo potem wyrwało ją niepokojące miauczenie. Dziewczynka ujrzała nad sobą kotka. Drapał pazurami okrycie na którym leżała jakby próbował je spod niej wyciągnąć.
- Dobrze, już dobrze. Idziemy - oznajmiła Alicja wstając z posłania.
Ruszyły ścieżką biegnącą środkiem lasu. Kotek radośnie podskakiwał prowadząc dziewczynkę w stronę tarczy słońca. W pewnej chwili stanął rozglądając się na boki. W tym czasie nozdrza unosiły się i opadały mu jakby badał coś w powietrzu. Nagle pochylony zszedł ze ścieżki prowadząc Alicję w głąb lasu.
- Zaczekaj! To może być niebezpieczne! - zawołała dziewczynka, ale ledwie zdołała wypowiedzieć te słowa pod zwalonym drzewem pośród leśnego mchu ujrzała gromadę małych kotków które na widok towarzyszki zamiauczały żałośnie.
Jakiż był to niesamowity widok. Kotki garnęły się też do niej jakby była ich mamą. Po chwili uświadomiła sobie, że kotek który doprowadził ją do radosnej gromadki to w rzeczywistości kotka. Wtulona w swoje pociechy poczęła karmić maleństwa. Alicja wpatrując się w nie zrozumiała, że ocalając mamę kociąt uratowała także im życie. "Cóż by poczęły koteczki bez ich mamy ukryte w gąszczu lasu?" - rozmyślała ponuro. Z rozważań tej okrutnej perspektywy wyrwał ją dotyk ciepłego języka maleństwa które jako pierwsze skończyło pić mleko. Łaskotało dłoń dziewczynki doprowadzając ją do śmiechu. Wnet kobiecy głos zaczął przebijać się przez jej donośny śmiech.
- Chyba jej lepiej - usłyszała nad sobą.
Otworzywszy oczy ujrzała mamę pochylającą się nad nią troskliwie. Spojrzała pytająco na rodzicielkę. W odpowiedzi wysłuchała relacji o swoim zasłabnięciu w galerii.
Matka nie omieszkała na zakończenie wypowiedzi zwrócić uwagę, że dziewczynka nie zjadła śniadania przed wyjściem do galerii obrazów co mogło być przyczyną jej zasłabnięcia. Wnet czar lasu prysnął. Jedynie kotek jeszcze przez moment wydawał się realny bowiem obok siedziała ruda kicia i lizała wierzch jej dłoni. Rozejrzała się, ale ani śladu kotka z maleństwami. Dopiero po chwili ujrzała Gertrudę trzymającą na rękach kotkę z jej snu.
- Znalazłam biedulę wałęsającą się pod płotem. Co z nią zrobić mam pani? - skierowała pytanie do właścicielki posesji. Nim ta zdążyła odpowiedzieć Alicja doskoczyła susem, po czym wyrwała z objęć gosposi wyśnioną kotkę. Tuliła zwierzątko tak długo dopóki rodzicie nie zgodzili się je zatrzymać. I to już koniec historii. Marzenia czasem spełniają się w najbardziej niesamowitych okolicznościach.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania