Ten człowiek nigdy nie miał domu

Wycho­wałem się w dużym mieście. Pa­miętam do­syć dużo ze swo­jego dzieciństwa, jeszcze więcej z czasów, w których na­leżałem do „młodzieży”. To, co było z te­go cza­su naj­ważniej­sze to zna­jomość z pew­nym pa­nem. Ten człowiek nig­dy nie miał do­mu. Mie­szkał na klat­ce scho­dowej w moim blo­ku. Miałem go codzien­nie, gdy szedłem do szkoły. Je­go po­byt na naszej klat­ce nie był mi­le widziany przez lo­katorów, mi kom­plet­nie nie przeszkadzał. Współczułem mu, że nie ma dachu nad głową, swo­jego kąta, ani łóżka. Czułem lek­ki strach, dla­tego przez dość długi czas się do niego nie odzy­wałem. Uk­radkiem zos­ta­wiałem mu swoją ka­napkę, wie­działem, że pew­nie by­wa bar­dzo głod­ny. Gdy wra­całem do do­mu, zwyk­le go nie było, jak się po­tem do­wie­działem, w tym cza­sie szu­kał po śmiet­ni­kach różnych przed­miotów, które mogłyby mu się przy­dać. Nau­czyłem się ro­bić dwie ka­nap­ki, jedną dla siebie, drugą dla niego. Pew­ne­go dnia miałem pójść do szkoły na później­szą godzinę. Jak zwyk­le zro­biłem dwie ka­nap­ki, zbiegłem po scho­dach, ale mężczyz­na już nie spał. Sie­dział przy ścianie i uważnie przyglądał się ka­nap­ce, którą trzy­małem w ręce. Położyłem ją przed nim i poszedłem da­lej. Następne­go dnia, zno­wu na mnie cze­kał obudzo­ny, też pat­rzył na ka­napkę, którą trzy­małem i po­wie­dział „Od długiego cza­su, gdy się budzę, znaj­duję świeżą ka­napkę. Jest ona moim je­dynym re­gular­nym po­siłkiem. Nig­dy nicze­go Ci nie dałem w za­mian, na­wet nie wie­działem, że to ty. Bar­dzo Ci dziękuję, za to co ro­bisz. Jes­teś dob­rym człowiekiem”. Nie wie­działem co mu od­po­wie­dzieć, podzięko­wałem za miłe słowa i za­pew­niłem go, że to dro­biazg. Uśmie­chnął się, a ja poszedłem do szkoły. Ko­lej­ne­go dnia opo­wie­dział mi o swoim życiu. Po­wie­dział, że je­go ma­ma też była bez­domna, że urodził się na uli­cy i tam już po­zos­tał. Mówił też, że chodził do szkoły, na­pisał ma­turę, ale nie dał so­bie ra­dy na stu­diach. Opo­wiadał o tym, jak zaw­sze po­mimo wszel­kich sta­rań wra­ca na ulicę. Ja opo­wie­działem mu o so­bie, o szko­le i o dziew­czy­nach i tros­kach. Te­go dnia nie poszedłem do szkoły. Spędziłem go z nim. Przez parę ko­lej­nych miesięcy wychodziłem z do­mu o dziesięć mi­nut wcześniej, aby po­roz­ma­wiać z moim no­wym zna­jomym. Zaw­sze cie­szył się na mój wi­dok, a ja cie­szyłem się na je­go. Kiedyś, gdy nie było rodziców, zap­ro­siłem go do do­mu, poz­wo­liłem mu skorzys­tać z pryszni­ca, wyp­rałem je­go ub­ra­nia i ku­piłem no­we - na zmianę. Dzięko­wał mi za wszys­tko, co dla niego ro­biłem, a ja ciągle za­pew­niałem, że to nic. Niektórzy myślą, że jak wpuszczą bied­ne­go człowieka do do­mu, to ich ok­radnie. On nig­dy mnie nie ok­radł i nicze­go nie zniszczył. Po­tem wy­jechałem na stu­dia, do in­ne­go mias­ta. Od­wie­dzałem swoją rodzinę co ja­kiś czas, zaw­sze znaj­dy­wałem też chwilę dla niego. Moi zna­jomi wie­dzieli o tej przy­jaźni, niektórzy się ze mnie podśmiewa­li, in­ni nie widzieli żad­ne­go prob­le­mu, jeszcze in­ni mnie podzi­wiali. Ro­zumiałem tyl­ko tych dru­gich. Pew­ne­go ra­zu, gdy od­wie­dzałem rodziców, nie było go. Bałem się, że coś mu się stało. Szu­kałem go, bez­sku­tecznie. Wcześniej po­dałem mu mój ad­res, więc wie­działem, że jeśli coś się sta­nie to się ze mną skon­taktu­je. Zniknął. Nie miałem z nim kon­taktu przez po­nad rok i byłem pew­ny, że nie żyje, ktoś go po­bił, al­bo po pros­tu zmienił miej­sce po­bytu i o mnie za­pom­niał. Żyłem swoim życiem, mając go wciąż w pa­mięci. Pew­ne­go dnia dos­tałem list. Był zaad­re­sowa­ny ład­nym pis­mem, myślałem, że to od ja­kiegoś kum­pla z li­ceum, ale kto w tych cza­sach pisze lis­ty? Oka­zało się, że mój przy­jaciel zna­lazł pracę, ku­pił mie­szka­nie i wie­dzie mu się całkiem dob­rze. Przeżyłem szok. Przep­raszał też, że się nie odzy­wał, ale wie­dział, że będę ko­nie­cznie chciał mu pomóc w za­kupie mie­szka­nia, a nie chciał mnie na­rażać na do­dat­ko­we koszty. Zap­ro­sił mnie do siebie na ko­lej­ny weekend. Gdy się spot­ka­liśmy, opo­wie­dzieliśmy so­bie o tym, co się wy­darzyło w naszych życiach w os­tatnim cza­sie. Byłem niez­mier­nie szczęśli­wy, że mu się udało. Cho­ciaż jest ode mnie star­szy o dob­re 20 lat, to jest też jed­nym z moich naj­lep­szych przy­jaciół, aż do dzi­siaj. Nig­dy nie uważałem się za ko­goś lep­sze­go z po­wodu te­go, że mam ta­kiego przy­jaciela, al­bo że mu po­magam. Z naszej przy­jaźni czer­pałem wiele korzyści. Nau­czył mnie jak żyć, że za każdy po­daru­nek trze­ba dzięko­wać i że nig­dy nie można się załamy­wać oraz, że trze­ba liczyć na siebie. Może to ba­nały, ale właśnie ta­kie pros­te spra­wy umy­kają nam naj­bar­dziej w trak­cie szyb­kiego życia, ja­kie pro­wadzi­my. Nie ma­my cza­su na przy­jaźń, miłość, udos­ko­nala­nie sa­mego siebie. On nau­czył mnie pat­rzeć na świat z in­ne­go pun­ktu widze­nia. Przy nim stałem się bar­dziej em­pa­tyczny i wrażli­wy na otocze­nie. Codzien­nie dziękuję lo­sowi, że mi go pos­ta­wił na mo­jej drodze i że nie przeszedłem koło niego obojętnie, tak jak przeszło wielu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 14.04.2015
    To najpiękniejsza i najbardziej wzruszająca historia jaką czytałam. Jest tu wiele pięknych opowiadań, ale to miało swój nieodparty urok, delikatność i swobodne przedstawienia. Płynność. Chłopak postąpił bardzo dobrze, i zgadzam się Ten człowiek nauczył go tego co dziś już umarło w ludziach. Coś pięknego. 5:)
  • KarolaKorman 14.04.2015
    Opowiadanie godne polecenia. Pięknie to napisałeś. Nie trzeba takich ludzi rozumieć, wystarczy traktować ich jak ludzi i to wystarczy, a nie wszyscy to potrafią 5 :)
  • Tajemnicza... 19.04.2015
    Wspaniale, i takie prawdziwe, czyta się lekko. Gratuluję daje 5! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania