Teoria zmiennej szansy

Życie byłoby o wiele prostsze, gdyby jakiś głos nie powtarzał nam w kółko: wybierz to, wybierz tamto, wybierz… nie wiadomo co. Jeśli to „coś” zmusza nas nieustannie do wyboru, skąd mamy wiedzieć, czy dokonujemy właściwego? Odpowiedzi na to pytanie udzielił słynny matematyk Cauchy* formułując teorię zmiennej szansy. Ta teoria w dużym uproszczeniu mówi, że należy wybierać korzystny wynik o największym prawdopodobieństwie. Cauchy zademonstrował słuszność tego stwierdzenia podczas wykładu na temat równań nieliniowych następującym przykładem: Na sali stoją trzy parawany, wystarczająco duże, żeby za jednym z nich ukryć Lancię Stratos, za pozostałymi kozy. Załóżmy, że grający wybrał środkowy parawan, rzecz jasna nie mając pojęcia, co się za nim znajduje. Jaka jest szansa, że akurat zza środkowego parawanu zatrąbi nie koza, lecz najfajniejsze auto świata? Łatwo to policzyć, ale na tym nie koniec. Właściciel loterii ma dzisiaj dobre serce i odsłania lewy parawan, za którym koza zjada czyjeś skarpetki. Następnie daje grającemu możliwość zmiany wyboru. Gracz wie, że samochód może być teraz tylko za środkowym lub prawym parawanem, lecz którym na pewno, wciąż pozostaje zagadką. Czy ma w dalszym ciągu obstawiać środkowy parawan? Kierując się teorią zmiennej szansy powinien oczywiście zmienić wybór i wskazać parawan po prawej stronie. W ten sposób cały czas może mu się trafić koza, ale szansa wygrania wyścigówki rośnie raptownie aż dwa razy. Rozumiał to doskonale uczeń Cauchy’ego, Stupnitsky**, który zbił olbrzymią fortunę grając systemowo w oczko w kasynach Las Vegas.

 

Większość jednak nie oblicza. Potwierdza to przebieg teleturnieju „Milionerzy”. W trakcie turnieju grającemu przysługują dwa koła ratunkowe: zamiana pytania i opcja pół na pół. Koło „pół na pół” zwiększa szansę dwukrotnie, mimo to prawie każdy korzysta z koła „zamiana pytania”. Dlaczego? Otóż uczestnicy się łudzą, że nowe pytanie będzie na temat, który znają lepiej. Tymczasem nowe pytanie niekoniecznie jest łatwiejsze, ale ludzie wierzą w szczęśliwy przypadek.

 

Takie zachowanie można rozciągnąć na rozmaite sytuacje. Wolimy jadać z tego samego talerza, pić piwo ulubionej etykietki, logować się wszędzie identycznym hasłem, kupować w tych samych sklepach, podpisywać umowy z dotychczasowym serwisem, trzymać pieniądze w tym samym banku, siedzieć w jednej robocie do emerytury. Zmiany wymagają myślenia: porównywania, liczenia, eliminowania. Wybierając alternatywną opcję należy się ubezpieczyć, natomiast wiara w szczęście jest wygodna, bo nie trzeba sobie zaprzątać głowy, obywa się bez ryzyka, ale właśnie dlatego tkwi w jednym punkcie i niczego w rezultacie nie wygrywa.

 

Ekstremalnym przykładem jest Toto-Lotek. Stupnitsky nie grał w lotto, ponieważ zgodnie z teorią zmiennej szansy każdy zakład oznacza przegraną. Stupnitsky wiedział, że większą szansą jest znalezienie na ulicy torby wypchanej gotówką, łatwiej analfabecie zostać ministrem, aniżeli wygrać główną nagrodę w lotto. Jednakże większość ludzi lekceważy teorię i wierzy w szczęście. Kupują sobie co tydzień przepustkę do raju. Niewiele kosztuje krótkotrwały miraż o niezależności finansowej, a można się bajać ile dusza zapragnie: stać mnie na to, czym dotychczas tylko się zachwycałem, mogę robić wszystko, czym się zajmują wyłącznie bogaci. Zakup blankietu nie zmusza do patrzenia w lustro i zadawania pytań: Ile jestem wart? Jaką część moich mięśni lub mózgu potrafię sprzedać? To po prostu kwestia oszukiwania samego siebie: czeka mnie kolejny cudowny tydzień marzeń, po co się przedzierać metr po metrze, skoro mogę mieć wszystko od razu? Ludzie sukcesu liczą, marzyciele grają.

 

*Augustin Louis Cauchy (1789 - 1857) — francuski matematyk, twórca analizy zespolonej, przeniesiony cudem do współczesności.

 

**Vladimir Stupnitsky — fikcyjna postać zapożyczona z filmu „21”, zwiastun tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=oqkdB7It5Go

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • Poncki dwa lata temu
    Za pewne, żeby zgłębić tę teorie powinienem sięgnąć źródła ale prawdą jest co napisałeś, że ludziom wygodnie jest w strefie komfortu. Dlatego wałaśnie, nie siegjąc do źródła tylko opierając się na Twoim przekazie zapytam.

    Czy to nie jest czasem tak, w myśl rzeczonej teorii, że pomimo podwojenia (prawie) szansy na zdobycie auta względem pierwszego losowania to w dalszym ciągu prawdopodobieństwo przy drugim losowaniu jest takie same jak dla kozy?
    50/50 a przy pierwszym losowaniu 33/33/33 zatem skoro teoria nakazuje wybór opcji o najwyższym prawdopodobieństwie w przykładzie z wykładu nie znajduje zastosowania. Czy czegoś nie uwzględniłem?

    Co innego oczko. Tu jesteśmy w stanie policzyć karty jakie już "wyszly", przechylając tak jak by prawdopodobieństwo na naszą korzyść. Jest to jednak traktowane jak oszustwo, z tego co wiem i można w ten sposób wylecieć z kasyna z hukiem.

    Jeżeli chodzi o wychodzenie ze strefy komfortu to jest to proste jak rzucanie palenia. Robiłem to już tysiące razy.

    W kwestii totolotka mogę powiedzieć jedynie, że losów nie kupuje i w takim stanie również zdąża mi sie marzyć ?
  • Narrator dwa lata temu
    Poncki,

    w filmie „21” jest scena gdzie wykładowca używa tego samego przykładu, lecz tylko jeden student zna poprawną odpowiedź (a nie jest to byle jak szkoła, ale MIT, najlepsza uczelnia na świecie), ponieważ opisane zdarzenie jest paradoksem i nawet matematycy mają z tym problem. Jednak szansę zawsze można obliczyć, w oczku czy w każdym innym przypadku.

    Jeśli wciąż masz wątpliwości, przeczytaj ten artykuł:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_Monty%E2%80%99ego_Halla
  • Poncki dwa lata temu
    Narrator
    Przeczytałem. To faktycznie działa.
    Napisałem sobie nawet symulację żeby sprawdzić i rzeczywiście jest dwukrotnie większy odsetek wygranych stosunku do przegranych.
    Dzięki.
  • Narrator dwa lata temu
    Poncki,

    tak samo można liczyć w oczku. Jedź do Vegas, a zbijesz fortunę! ???
  • Poncki dwa lata temu
    Narrator
    Hmm, chyba wolę bez fortuny urabiać się po łokcie.
    Jakoś fortuna mnie nie kusi.
    Widzę w niej więcej problemów niż korzyści ale kto wie, nigdy nie miałem :)
  • Andi Perry dwa lata temu
    Ciekawe przedstawienie paradoksu Monty’ego Halla. Po raz pierwszy nie mogłem uwierzyć, że istotnie warto zmienić bramkę, wydaje się to bez znaczenia.
    Jest istotnie ważny, jednakże pod warunkiem, że proponujący zmianę bramki nie wie co jest w dwóch pozostałych oraz co się z tym wiąże to to, że nie proponuje zmiany bramki tylko wtedy, gdy widzi, że gracz wybrał główną nagrodę.
  • Narrator dwa lata temu
    Andi Perry,

    jak słusznie zauważyłeś chodzi tutaj o tak zwany paradoks Monty’ego Halla (ang. Monty Hall problem), z którym zetknąłem się tylko dwa razy: oglądając jakiś program edukacyjny w telewizji, drugi raz podczas filmu „21”. Mnie również intuicja podpowiadała niewłaściwe rozwiązanie i pomimo, że rachunek prawdopodobieństwa jest moim konikiem zabrało sporo czasu, żeby zrozumieć w czym problem.

    Film został wyreżyserowany w oparciu o znakomity scenariusz, tutaj scena (razem z transkrypcją dialogów) o tym, czy Cauchy kradł pracę swoich studentów:
    https://clip.cafe/21-2008/isnt-true-cauchy-stole-from-students/

    Wiedziałem, że ten temat Cię przyciągnie. ?
  • Andi Perry dwa lata temu
    Narrator Ja zetknąłem się z tym na studiach ponad 10 lat temu. Nie wierzyłem, więc zrobiłem 3 karteczki i musiałem to sobie przećwiczyć praktycznie - heurystycznie. Z tym, że w telewizji nie mamy pewności czy prowadzący nie naciąga specjalnie graczy. W idealnym przypadku nie wie, co jest w bramce pierwotnie wybranej i w bramce proponowanej(oprócz tego, że w jednej z dwóch jest główna wygrana) i zawsze proponuje wybór dodatkowy. Szanse na główną wygraną
    po zmianie bramki rosną dwukrotnie z 1/3 do 2/3.
    W Polsce, nie w Australii był dawno temu na polsacie taki program - "Idź na całość". I tam była możliwość zamiany.
  • Narrator dwa lata temu
    Andi Perry,

    z całym szacunkiem — ten problem został opisany przez Steve'a Selvina w roku 1975, kiedy wchodziłeś pod szafę na stojąco, a kto wie: może się jeszcze przerzucałeś z jajka na jajko. ?

    I'm an old man, so be nice. ??
  • Anonim dwa lata temu
    O ile cały tekst jest dobry, to zdanie:
    "Zakup blankietu nie zmusza do patrzenia w lustro i zadawania pytań: Ile jestem wart? Jaką część moich mięśni lub mózgu potrafię sprzedać? "
    jest dla mnie wyrwane z kontekstu, nieidące duchem myśli w tekście. Takie moje zdanie.
    Ale to dobry tekst.
    Do poprawy ciut interpunkcja.

    Pozdrość.
  • Narrator dwa lata temu
    Antoni Grycuk,

    to zdanie nie jest wyrwane z kontekstu — jest posumowaniem myśli przewodniej opowiadania: Poprawa sytuacji finansowej wymaga spojrzenia prawdzie prosto w oczy (lustro), krytycznego myślenia, oceny własnych możliwości, umiejętności, ale również znajomości słabych punktów, a to dla wielu może być niewygodne, nawet bolesne, dlatego większość ludzi woli o tym nie myśleć. Z kolei Lotto nie zmusza do zastanowienia, można za 3 zł kupić zakład, włożyć kupon do kieszeni i nie zawracać sobie niczym głowy.

    W filmie, o którym wspomniałem bohater liczy karty i dzięki temu wygrywa każdego wieczora kilkadziesiąt tysięcy zielonych. Ale jednego razu ponosi go fantazja (może jego pradziad to Polak?), przestaje liczyć, stawia na ślepy traf i przegrywa w rezultacie wszystko (miałeś chamie złoty róg…). To chciałem przedstawić, ale widocznie mi się nie udało.

    Co do interpunkcji — mogę poprawić jedynie błędy, które zauważyłem.

    Dziękuję za przeczytanie oraz cenny komentarz. ??
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    To że ludzie nie liczą to niestety pewnik. Na naszym podwórku przykładów multum.
    Kredyty frankowe zaciągane w najmocniejszej walucie świata w momencie jej największej słabości, to samo z kredytami w PLN przy minimalnej stopie %. Kupno akcji za np. 100 zł i sprzedawanie za 5 zł. Tzn owczy pęd.
    A później politycy chętnie pomogą tym pogrzywdzonym przez własną nierostropność.
    Pozdr
  • Andi Perry dwa lata temu
    Kredyty frankowe były zaciągane wtedy gdy oprocentowanie w złotych wynosiło 7 - 8 procent w skali roku. Wtedy we frankach było 0,5 -1 %. - nie piszę o 1% - 2 % prowizji oraz spreadzie w zależności od banku.
    Mówiono o ryzyku walutowym. Ale kto o tym myśli biorąc kredyt na 20 - 30 lat? Jak złoty poszedł w dół, to dopiero był płacz i krzyk, że banki oszukały. Wcześniej wszystko było pięknie i cacy.
    Ludzie starają się o kredyt hipoteczny pół roku, a ostateczną wielostronnicową umowę podpisują w pokoiku w banku w ciągu jednej minuty, więc czego chcieć od ludzi?
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Andi Perry wystarczy patrzeć na wykresy historyczne, frank parę lat wcześniej był po 3,3, a ludzie brali kredyty jak frank było po 2 (w skrajnych przypadkach 1,8). No ale ludzie jak piszesz podejmowali decyzję w minutę, więc czego wymagać. Niedobry bank.
  • Narrator dwa lata temu
    Józef Kemilk,

    niestety tak jest chyba wszędzie. Zapominamy często o prostej zasadzie: „Zbyt piękne, żeby było prawdziwe”.

    Pamiętam jak kiedyś ludzie dawali bez zastanowienia zaliczki na kolorowe telewizory, których cena była podejrzanie niska, a później się okazało, że to jeden wielki szwindel i nabijanie klienta w butelkę. Zachciewa się marcypanów, na końcu dostaje kijem.

    Cieszę się, że czytanie wywołało interesujące refleksje. ?
  • Marian dwa lata temu
    No coż. Tacy już jesteśmy i nic się z tym nie da zrobić.
    A tekst jest fajny.
  • Narrator dwa lata temu
    Marian,

    masz rozsądne podejście do zagadnienia i tak jest najlepiej.

    Dziękuję za wizytę. ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Narratorze↔Lubię zaznajamiać tego typu rozważania i przeczytałem z zaciekawieniem:)
    Rzeknę jeno, może znaną oczywistość, że im większy wybór z grona obiektów, tym mniejszy wybór z tegoż.
    Do pewnej ilości→łatwiej wybieramy, a od pewnej→łatwiej się gubimy natłoku ilości możliwości.
    No i czy wyboru dokonujemy→sami, czy wśród wielu innych, w tej samej kwestii.
    Chodzi o podatność, większą lub mniejszą lub wcale→na sugestię.
    No dobra. Nie zanudzam:)↔Pozdrawiam?:)↔%
  • Narrator dwa lata temu
    Dekaos Dondi,

    zanudzać? Chyba żartujesz: zawsze czytam Twoje komentarze z dużą uwagą.

    Chodziło mi o konieczność zmian: lepiej próbować i dostać kosza, aniżeli podpierać ścianę i zostać do końca życia zgorzkniałym pustelnikiem. Szybki ruch cząsteczek rozgrzewa, ułatwia nawiązywanie kontaktów. Kompletny bezruch to śmierć za życia. ✨
  • Szpilka dwa lata temu
    Ale ciekawe! Człek gra, bo lubi się łudzić i marzyć, no i wiele nie kosztuje kupon Lotto, osobiście nie gram, nie dlatego że policzyłam, ale dlatego że nie wierzę w wygraną. Pamiętam jeleni, którzy dawali się nabierać na grę "Trzy karty" albo "Trzy kubki", potem przyszedł wirtual i szwindel z - WYGRAŁEŚ/AŚ auto! Tjaaaa, w nic nie grałam, a wygrałam, ciekawe zjawisko ? Odpisywałam, żeby najpierw przysłali auto, wtedy zapłacę podatek.

    Bardzo lubię zmiany, to już moje siódme miejsce zamieszkania a będzie kolejne, a co!

    Piątak "oczywista oczywistość" ?
  • Narrator dwa lata temu
    Szpilka,

    lubisz zmiany, bo jesteś małolatka. ?

    Kiedy osiągniesz wiek dojrzałej kobiety, będziesz cenić stabilizację: przytulny domek z ogródkiem, autko na baterie w garażu, wegański obiadek na stole, gumiaki męskie za progiem (żeby odstraszać potencjalnych kandydatów). ??

    Ciesz się akcją póki Ci to sprawia radość. ?
  • Szpilka dwa lata temu
    Narrator

    Hahahahah, małolatka, dobre sobie, ależ jestem i zawsze będę w wieku balzakowskim. No ?

    Dziękuję za komplement - prosit ? prawdziwe z warzelni ?
  • MartynaM dwa lata temu
    Matematyką jest trudna, za dużo niewiadomych, a bujanie w obłokach nic nie kosztuje, wystarczy tylko zamknąć oczy...

    Fajny tekst. 5
  • Narrator dwa lata temu
    MartynaM,

    matematyka nie jest trudniejsza od poezji — wymaga również: dyscypliny, precyzji, umiejętności patrzenia na problem z różnych stron, a przede wszystkim pracy, pracy, i jeszcze raz pracy.

    Każdą niewiadomą można obliczyć, tak jak każdego człowieka można poznać — trzeba tylko stworzyć wystarczającą liczbę sytuacji, żeby go ujrzeć na swój sposób.

    Dziękuję serdecznie za komentarz oraz najwyższą ocenę. ??
  • luna-tyczka dwa lata temu
    Chyba jestem tą, co wierzy w szczęście. Czasem stosuję metodę, że jak coś mi mówi, że mam wybrać jedno, wybieram dokładnie coś przeciwnego -:to w tych momentach, kiedy w szczęście wątpię, ale ta metoda też nie zawsze działa.

    Spróbuję zastosować się do opisanych rad, chociaż troszeczkę.
    Bo co mam do stracenia?
    ??
  • Narrator dwa lata temu
    luna-tyczka

    Problem w tym, że szczęście nie tkwi długo w jednym miejscu; szczęście lubi krążyć.?

    Jeśli pałac ma sto komnat, a szczęście może gościć w przypadkowej komnacie tylko jeden dzień, ile dni zabierze uszczęśliwić wszystkich gości? Czy należy czekać w jednym pokoju, czy wyjść szczęściu naprzeciw? Oto jest dylemat.

    Dziękuję za przeczytanie i ciekawy komentarz. ??

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania