Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Ten krawiec nic nie krajał, bo stał za drzwiami, ale mimo to inni szyli za niego. A może dla niego. Kluczowe moim zdaniem byłoby jednak ustalenie, dlaczego nie on szył. Jeśli zlecił to tej trójce, to musiał wiedzieć, kogo zatrudnia. W tej sytuacji jest w dużej mierze odpowiedzialny za to, co wyrabia banda trojga. Nawet jeśli to najlepsi fachowcy w szyciu, czy krawiec mógł zignorować fakt, ze to nienawistnicy żądni mordu? Cel uświęca środki?
Jeśli to oni przemocą lub podstępem wystawili go za drzwi, a sami szyli wedle własnego uznania, to może krawca nieco usprawiedliwiać, ale trzeba by znać szersze okoliczności. Mógł wrócić do pokoju i przejąć maszynę, czy nie? A jeśli mógł, to czy chciał, czy jednak uznał, ze skoro już banda trojga szyje, to niech szyje, on ma to gdzieś, bo ważne jest szycie, a nie uszycie.
Cokolwiek by nie było uszyte, nie ma aż takiego znaczenia, ważne że jest. A jeśli nie mógł wrócić? Czy zatem jest kimś ważnym w tej całej opowieści, czy tylko pionkiem i pocieszeniem: patrzcie, ci szyją, niby ładnie, ale to nie krawcy. Gdyby tylko był tu krawiec… O, to wtedy by dopiero było uszyte! Mityczna funkcja, że wróciłby prawdziwy krawiec i wszystko by się ułożyło.
To, że krawiec ginie może być realizacją innego wierzenia – jeśli zabiję jedną stronę, druga sama zginie (jeśli krawiec stroi w kontrze do bandy trojga) lub – jeśli zabiję szefa, jego podwładni rozpierzchną się (jeśli krawiec z nimi współpracował).
To co się dzieje po śmierci krawca, to już tylko rozpad świata, którego był częścią. Ktoś tam jeszcze coś próbuje ratować, przenosić w inne wymiary z nadzieję, ze zacznie kiedyś od nowa. Ale na razie stary świat umiera.
Będzie krótko, bo ucieknie myśl podstawowa, jeśli szczegółowo wejdę w świat przedstawiony paraboli. Zatem złe Mojry w realiach współczesnych. Płeć dwie zmieniły. Dobro musi się ukrywać, nie zostanie wszyte w tkankę świata.
Zło i dobro w rolach głównych.
Coś, co pochodzi od zła - złem nie bywa tylko okazjonalnie.
Dobro - ona chroniona przez młode zło, które ma nadzieję i współpracuje z kierowcą losu, aby dobrzy ludzie ocaleli. Udaje się.
Lecz nie ma szans (finał) na happy end dobra i zła. Albo-albo.
Słyszę ten terkot, bo wychowałam się na jej dźwiękach. W domu też była singerowska maszyna i mama od czasu do czasu robiła przeróbki. Parę razy podchodziłam do tego tekstu i nie umiałam wydobyć tej jasnej strony.
"Za ściegiem wiła się wściekłość całej trójki na świat i na tamtą, która przytulała się teraz w innym pokoju do wnuka, syna i bratanka. Wszyscy troje umieli szyć i nienawidzić… ona kostucha i mecz rozgrywający się za ścianą. Łapanka. Polowanie na kaczki. Metafora zmieszana z rzeczywistością, dobro ze złem. Maszyna była jedna, lecz krawców było trzech i jeden był cel. Wielka Trójka krawców na miarę czasów szyła płaszcz dla ludzkości.
Babka - zamknięta na wózku inwalidzkim, nestorka dobrze prowadząca materiał i wydająca rozkazy.
A kaczuszki? zakazana piosenka rozwścieczała do białości.
Za drzwiami stal ten najgłówniejszy krawiec, rudy aryjczyk. I te tramwaje wiozące przerażone twarze, oczy głęboko włożone patrzyły na uciekające życie, wolność… Nie opierał się nikt.
I rozłupanie po polowie prawdy i kłamstwa… Jasna część obróciła się i zatrzymała. Ciemna połowa jechała dalej.
Za murem jednak życie się toczyło swoim torem. Szyli i szli… Szli wzdłuż muru, trzymając się za ręce. Słyszeli zbliżający się terkot. — To jak maszyna do szycia. — Albo jak tramwaj.
Porównaniami fałszowali rzeczywistość… przypominali sobie życie zza muru.
… Żyją, ale są jak piłka, z której kompletnie zeszło powietrze. Sflaczali, bezużyteczni… zewnętrzna warstwa to tylko skora, wewnątrz piłki jest dusza i to ona jest najważniejsza.
… Nie spieszyli się; mur był zbyt wysoki, a do wyjścia za daleko. Znali się na tym i wiedzieli, że ta cisza to tylko przerwa na zmianę magazynków… nawet nie wydawali jęków w tej ciszy, trwał mecz i gwizdek sędziego przerywał życie. Największe boisko Europy.
Może już dość tych poplątanych myśli.
Pozdrawiam
Jak zawsze piękna analiza/interpretacja Pasjo. To nie są poplątane myśli, które przelewasz, to są myśli bardzo uporządkowane wbrew pozorom. Bardzo dziękuję.
Komentarze (11)
Wiesz co myślę o tekście, bom już mówiła.
Jeśli to oni przemocą lub podstępem wystawili go za drzwi, a sami szyli wedle własnego uznania, to może krawca nieco usprawiedliwiać, ale trzeba by znać szersze okoliczności. Mógł wrócić do pokoju i przejąć maszynę, czy nie? A jeśli mógł, to czy chciał, czy jednak uznał, ze skoro już banda trojga szyje, to niech szyje, on ma to gdzieś, bo ważne jest szycie, a nie uszycie.
Cokolwiek by nie było uszyte, nie ma aż takiego znaczenia, ważne że jest. A jeśli nie mógł wrócić? Czy zatem jest kimś ważnym w tej całej opowieści, czy tylko pionkiem i pocieszeniem: patrzcie, ci szyją, niby ładnie, ale to nie krawcy. Gdyby tylko był tu krawiec… O, to wtedy by dopiero było uszyte! Mityczna funkcja, że wróciłby prawdziwy krawiec i wszystko by się ułożyło.
To, że krawiec ginie może być realizacją innego wierzenia – jeśli zabiję jedną stronę, druga sama zginie (jeśli krawiec stroi w kontrze do bandy trojga) lub – jeśli zabiję szefa, jego podwładni rozpierzchną się (jeśli krawiec z nimi współpracował).
To co się dzieje po śmierci krawca, to już tylko rozpad świata, którego był częścią. Ktoś tam jeszcze coś próbuje ratować, przenosić w inne wymiary z nadzieję, ze zacznie kiedyś od nowa. Ale na razie stary świat umiera.
Zło i dobro w rolach głównych.
Coś, co pochodzi od zła - złem nie bywa tylko okazjonalnie.
Dobro - ona chroniona przez młode zło, które ma nadzieję i współpracuje z kierowcą losu, aby dobrzy ludzie ocaleli. Udaje się.
Lecz nie ma szans (finał) na happy end dobra i zła. Albo-albo.
"Za ściegiem wiła się wściekłość całej trójki na świat i na tamtą, która przytulała się teraz w innym pokoju do wnuka, syna i bratanka. Wszyscy troje umieli szyć i nienawidzić… ona kostucha i mecz rozgrywający się za ścianą. Łapanka. Polowanie na kaczki. Metafora zmieszana z rzeczywistością, dobro ze złem. Maszyna była jedna, lecz krawców było trzech i jeden był cel. Wielka Trójka krawców na miarę czasów szyła płaszcz dla ludzkości.
Babka - zamknięta na wózku inwalidzkim, nestorka dobrze prowadząca materiał i wydająca rozkazy.
A kaczuszki? zakazana piosenka rozwścieczała do białości.
Za drzwiami stal ten najgłówniejszy krawiec, rudy aryjczyk. I te tramwaje wiozące przerażone twarze, oczy głęboko włożone patrzyły na uciekające życie, wolność… Nie opierał się nikt.
I rozłupanie po polowie prawdy i kłamstwa… Jasna część obróciła się i zatrzymała. Ciemna połowa jechała dalej.
Za murem jednak życie się toczyło swoim torem. Szyli i szli… Szli wzdłuż muru, trzymając się za ręce. Słyszeli zbliżający się terkot. — To jak maszyna do szycia. — Albo jak tramwaj.
Porównaniami fałszowali rzeczywistość… przypominali sobie życie zza muru.
… Żyją, ale są jak piłka, z której kompletnie zeszło powietrze. Sflaczali, bezużyteczni… zewnętrzna warstwa to tylko skora, wewnątrz piłki jest dusza i to ona jest najważniejsza.
… Nie spieszyli się; mur był zbyt wysoki, a do wyjścia za daleko. Znali się na tym i wiedzieli, że ta cisza to tylko przerwa na zmianę magazynków… nawet nie wydawali jęków w tej ciszy, trwał mecz i gwizdek sędziego przerywał życie. Największe boisko Europy.
Może już dość tych poplątanych myśli.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania