Też będziesz stary

Po długim pobycie za granicą, przyjechałem na parę miesięcy do kraju. Postanowiłem poodwiedzać bliższą i dalszą rodzinę. Plan był zrealizowany, pozostał jeszcze mój starszy brat. Jakoś nie miałem ochoty, by do nich pojechać.

Dziadek po śmierci babci zapisał mu swój dom w zamian za opiekę do śmierci. Ładny domek z dużą działką na przedmieściach wielkiego miasta, jest marzeniem niejednej rodziny. Brat na początku był bardzo zadowolony; z upływem lat radość znikała i było coraz gorzej. Wszyscy wiedzieli, jak oni z żoną cierpią, jak się poświęcają. Dziadek jest złośliwy, nieporadny, marudny, nieobliczalny i tp. Jednakże mama miała nieco inne zdanie, chciała znać moją opinię, bardzo nalegała i zadzwoniłem.

Braciszek zaprosił mnie z radością, koniecznie na dwa dni! Pierwszy dzień spędziliśmy razem; najprzyjemniej było przy oglądaniu prezentów, które przywiozłem Przy wspólnym obiedzie dziadek siedział milczący, mało jadł, jeśli się odezwał to głównie do dwóch kilkuletnich prawnuczek; potem poszedł do siebie.

Tu brat wyjawił, czemu mam być jeszcze jeden dzień. Dziadka nie można zostawić samego, a im nazbierało się mnóstwo spraw do załatwienia. Rano by wyjechali , pod wieczór wrócili. Przystałem na to z lekką obawą - co mnie czeka ?

Trochę zaspałem, gdy wstałem, gospodarzy już nie było. Dziadek krzątał się w kuchni, zdążył ugotować owsiankę, rozmawialiśmy swobodnie o mojej pracy, jego dawnych pasjach – pszczołach i stolarce. Zamierzał zrobić pranie swojej bielizny; uwinąłem się z tym, gdy poszedł robić „obrządki.” Patrząc przez okno spostrzegłem, że porusza się sprawnie, mimo swojej osiemdziesiątki. Laska przydatna, ale nie konieczna.

W szopie mieszkał stary gęsior – Jacek. Od mamy dowiedziałem się, że brat toleruje jego obecność, choć na dróżkach są liczne ślady jego bytności. Raz, że strzeże obejścia lepiej, niż niejeden pies, a dwa zmusza dziadka do wyjścia z domu i spaceru do szopy i to niezależnie od pogody.

Naradzaliśmy, co sobie przygotujemy na obiad, dziadkowi marzyły się pierogi. Lepić potrafi, bo pomagał nie raz babci; gorzej z ciastem i farszem. Oświadczyłem, że chętnie się nauczę zlepiania, a reszta to pikuś! Zaszło mam pół dnia, ale zdołaliśmy nagotować pierogów aż trzy miski. Były z mięsem i z ziemniakami pomieszanymi z serem – ulubione dziadka. Polane zrumienioną cebulką, smakowały wybornie. Drugą miskę zostawiliśmy domownikom, a trzecią dziadek polecił zabrać dla swojej kochanej synowej, czyli mojej mamie!

Po obiedzie spacerowaliśmy po sadku. Mimo, że wiosna była jeszcze bardzo wczesna, dziadek już wiedział, które drzewko zakwitnie, a które nie. Stare jabłonie pamiętałem z czasów, gdy przyjeżdżaliśmy tu na wakacje. Gęsior chodził za nami krok w krok. Od czasu do czasu dziadek drapał go po kosmatej głowie i czule przemawiał:

- Dobry ptaszek, dobry.

Wieczorem gwarzyliśmy przy kominku. Była tylko krótka chwila, kiedy humor przestał mi dopisywać – dziadek koniecznie chciał wiedzieć dlaczego wciąż jestem kawalerem; rana była świeża, nie chciałem o tym mówić. Na szczęście pod ręką były stare albumy ze zdjęciami. Im zdjęcie było starsze, tym komentarz był dłuższy i dokładniejszy. Po pewnym czasie zupełnie straciłem orientację, które panie to siostry przyrodnie, a które stryjeczne; wciąż też nie pamiętałem, kto był czyim szwagrem. Widziałem jednak staruszka ożywionego, zadowolonego, że ma słuchacza, więc kiwałem głową, uśmiechałem się i milczałem.

Tak nas zastali gospodarze. Dziewczynki zmęczone wyprawą, poszły wkrótce spać, dziadek też opuścił towarzystwo.. Mogliśmy porozmawiać. Brat i jego żona czekali na moją relację , na opis trudnych przejść z dziadkiem; nawet zaczęli mnie naprowadzać.

– Pewnie opowiadał o swych licznych chorobach? Odrzekłem, że absolutnie nie, to ja wypytywałem go o zdrowie.

– Narzekał, jaka krzywda mu się dzieje, jak go dręczymy, ograniczamy, strofujemy?

- Ani jednym słowem o czymś takim nie wspomniał.

– No to o czym wyście rozmawiali? Opowiedziałem im jak spędziliśmy dzień. Bratowa rzekła z przekąsem:

- No tak, na jeden dzień można się zakamuflować!

I tu popłynęła opowieść o tym, ile to razy trzeba było wzywać pogotowie, a dziadek symulował, ile razy było krok od pożaru, bo dziadek.. ileż to razy kuchnia była zalana bo dziadek... I te wieczne dąsy, demonstracyjne niejedzenie posiłków , i te światła pozapalane, a nie zgaszone i te stosy zafajdanej bielizny do prania... i jeszcze to i tamto!

Chwilę milczałem zgnębiony. Przypomniała mi się pewna sentencja, którą przeczytałem pięknie wygrawerowaną , gdy byłem na leczeniu w szkockim szpitalu:

„ Chory człowiek otoczony serdeczną opieką lepiej widzi, lepiej słyszy, lepiej pamięta, lepiej trawi, sprawniej chodzi. Szybciej odzyskuje zdrowie” Przytoczyłem te proste prawdy zamieniając wyraz :chory” na „ stary”. Zapadła cisza. Pomyślałem , że czas się zbierać. Pożegnanie wypadło dosyć chłodno. Wsiadając do samochodu rzekłem do braciszka

– Też będziesz stary!

Po jakimś czasie dowiedziałem się od mamy, że brat od dłuższego czasu pertraktuje z jednym z kuzynów, by się z nim zamienił. Oni wprowadziliby się do dziadka, a brat zająłby ich mieszkanie. Ten wyjazd był konieczny, by z rzeczoznawcą i prawnikiem omówić całą procedurę , żeby była zgodna z prawem i możliwie bez zbędnych kosztów. Rzecz jasna dziadka nikt nie pytał o zdanie.

Minęło dwa lata. Znów jestem w Polsce. Z wiadomych względów nikogo nie odwiedzam. Rodzice opowiedzieli mi, co u sióstr, i że braciszek nigdzie się nie wyprowadził. Mama dodała, że tak teść, jak i syn z synową nabrali wody w usta i nie mówią o swoich problemach. Wygląda na to, że jest troszkę lepiej. A co będzie dalej? Czas pokaże.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Narrator 08.01.2021
    Znakomite, głębokie, przemyślane! Wniosek nasuwa się sam: starość jest ludzka, bo czeka każdego; może nawet bardziej ludzka niż młodość, która dla większości w końcu staje się jedynie odległym wspomnieniem. Piątka z plusem!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania