The experience cz 1-4
1.
Właśnie jesteśmy na etapie przeprowadzki z niewielkiego mieszkanka w bloku do prawdziwego domu. Będąc małą dziewczynką zawsze marzyłam o domu z ogródkiem w którym będę mogła się opalać, bawić z psem, robić grilla dla znajomych. Teraz moje marzenia z dzieciństwa się spełniają chociaż nigdy o tym marzeniu nie zapomniałam to odeszło ono na dalszy plan bo niczego mi w życiu z rzeczy materialnych nie brakowało. W naszym domu odkąd pamiętam dostawaliśmy wszystko czego chcieliśmy, tata jest gadżeciarzem także każdą nowością techniczno-elektroniczną mogliśmy się cieszyć w domu, na święta, urodziny i inne uroczystości dostawaliśmy prezenty, które zawsze nas cieszyły, sprawiały nam radość. Ale to tylko zewnętrzna strona.
Strona materialna zostawała zaspokajana w nadmiarze a strona uczuciowa, emocjonalna zostawała wiecznie nienasycona. Rodzice pochłonięci swoimi sprawami zawodowymi. Tata, przystojny pan prawnik z własną kancelarią adwokacką, prawny przedstawiciel kilku firm nie tylko w kraju. Mężczyzna, który robi wszystko by jego rodzinie niczego nie brakowało, poza jego obecnością. W domu można go spotkać wieczorami i przy odrobinie szczęścia w niedzielę, jeżeli nigdzie nie wyjeżdża. Mama, kobieta po czterdziestce, kobieta sukcesu, pani stomatolog z własną przychodnią. Zapracowana i pochłonięta swoją pasją- leczeniem zębów. Grzebanie w cudzych zębach sprawia jej niepohamowaną przyjemność. Lubi to co robi. Podobnie jak tata, w domu jest wieczorami i czasem w niedzielę, jeżeli nigdzie z tatą nie wyjedzie w sprawach służbowych.
Mam dwójkę rodzeństwa. Braci. Zastanawiałam się czy fajnie jest mieć siostrę, ale z braćmi nie jest najgorzej. Cieszę, się, że są starsi ode mnie. Marcin ma 21 lat. Jako pierwszy, najstarszy syn prawnika studiuje prawo. Mam wrażenie, że modne jest prowadzenie kancelarii przez ojca i syna. Chociaż po Marcinie można stwierdzić, że jest zadowolony z wyboru dokonanego poniekąd przez rodziców. Jest przystojnym chłopakiem, który jest nade opiekuńczy jeżeli chodzi o mnie, jego młodszą siostrę. Lubi imprezować i jest też zagorzałym kibicem piłki nożnej. Sam kiedyś praktykował teraz, traktuje jako hobby, oderwanie od kodeksów gra w towarzyskie mecze czy to na uczelni czy z pobliskim klubie sportowym. Mój drugi brat jest również starszy ode mnie ale młodszy od Marcina. Ma 19 lat i jest w klasie maturalnej w liceum. Rodzice chcieli abyśmy chodzili do prywatnej szkoły ale ja nie czuję się swobodnie w towarzystwie bogaczy, uważam, że jest to po prostu wywyższanie się i traktowanie szkół publicznych za gorsze. Przez mój sprzeciw mama zdecydowała, że Maciek też będzie chodził do tej samej szkoły co ja, żeby mnie pilnował, aby nic mi się nie stało. Maciek to bardzo fajny chłopak. Pomimo, że rodzice chcieliby żeby poszedł w ślady starszego brata to Maciek jest bardziej artystyczną duszą. Od zawsze lubił instrumenty, gitara, perkusja, bas - to jest to co on lubi. Rodzice podchodzą bardzo sceptycznie do jego pasji, nigdy mu nie zabraniali grać i nawet kupowali instrumenty i zapisali go na zajęcia do szkoły muzycznej to i tak zawsze mówili, że to niech będzie hobby, coś dodatkowego do życia a zawód niech będzie bardziej pewny i ‘’życiowy’’. Maciek jest w klasie o profilu ekonomicznym. Mimo, że to artystyczna dusza, to lubi cyferki, planuje studiować coś ekonomicznego czy zarządzanie. Poniekąd idzie w ślady mamy, która oprócz ukończenia stomatologii skończyła studia na uniwersytecie ekonomicznym i dorabiała w tym zawodzie.
Moje relacje z braćmi są dobre. Kłócimy się czasem ale bardzo jesteśmy za sobą. Kochamy siebie. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, szczególnie wieczorami czy w weekendy. Mamy podobny gust muzyczny i wybieramy się na różne koncerty, chodzimy do kina, wyjeżdżamy w góry, nad morze.
W moim życiu jest jeszcze jedna ważna osoba. Irena – to nasza gosposia, nie lubię tego słowa. Bo dla mnie Irena to druga mama. Kobieta, która dbała o mój i moich braci rozwój szczególnie emocjonalny. Spędzała z nami każdą chwile w dzieciństwie, uczyła nas pisać i czytać, bawiła się z nami, czesała kitki, robiła warkocze ale i też była surowa, ma swoje zasady i ich przestrzega. Teraz gdy przeprowadzamy się w inną część miasta Irena będzie przychodzić do nas co drugi dzień, do tej pory była codziennie, ale podrosneiśmy i czas się usamodzielnić. Nie da się odzwyczaić od jej pysznych obiadków, obecności a przede wszystkim miłości.
I to moja rodzina. Jestem jeszcze ja. Jaka jestem? Chyba normalna. Jestem w drugiej klasie liceum, na profilu ogólnym, jakoś nigdy nie potrafiłam się określić co chcę robić. Moją pasją są kosmetyki, lubię robić makeupy, lubię modę ale i samochody a szczególnie jazdę nimi i to w szczególności łączy mnie z braćmi. Adrenalina sprawia, że żyję, wtedy czuję pełnie życia. Ale to hobby. Uwielbiam też płyty i książki i mam pokaźną kolekcję tego i tego. Nikt nie rozumie dlaczego wydaję pieniądze na coś co jest chwilowe, co przecież można ściągnąć przez internet. Teraz książki czyta się w wersji elektronicznej a nie kupuje. Jednak lubię zapach książek czy moment rozpakowywania płyty, chwilę kiedy słyszę pierwsze dźwięki. Co do mnie to Irena nauczyła mnie nie iść na łatwiznę ani na skróty w życiu. Dlatego w wakacje pracuję. W zeszłe wakacje pracowałam u mamy w przychodni i u taty w kancelarii. U mamy pomagałam w recepcji, pomagałam w czyszczeniu sprzętu itp. U taty, pomagałam w papierach, porządkowałam, pilnowałam spotkań, pomagałam sekretarce. Kiedyś pracowałam przy zbieraniu owoców, byłam kelnerką. W te wakacje nie mogłam nic ciekawego znaleźć więc załapałam się u rodziców. Niektórzy dziwią się czemu pracuję, bo przecież mogę mieć wszystko co chcę, nawet nie muszę prosić rodziców. Wystarczy, że zapłacę kartą kredytową. Ale co to za radość ? Lubię spełniać swoje zachcianki za swoje pieniądze, zarobione przeze mnie.
2.
Teraz muszę zająć się pakowaniem swoich rzeczy. Opuszczam swój mały pokoik z którym mam tyle wspomnień, tyle przeżyłam w tych ścianach. Coś się kończy a coś zaczyna. Niby cieszę się z zmiany, ale nie czułam, żeby była ona konieczna. W nowym miejscu będę miała własną łazienkę, garderobę w wielkości starego pokoju i pokój z balkonem. Wszystko urządziłam po swojemu. Pokój składa się z dwóch części, sypialnianej i dziennej. Jest w nim duże łóżko z czarnym metalowym zagłówkiem, o którym zawsze marzyłam. Obok są dwie szafki nocne na podręczne rzeczy, jest fotel bujany i mój ulubiony mebel – toaletka. Duża, biała z szufladkami. Do niej jest różowy duży fotel. Po drugiej stronie jest jeszcze biurko. Ściany są białe, meble czarne a dodatki szaro czerwone no i mój różowy fotel. Jest też duże samodzielne lustro z czarną obwódką. To co najbardziej lubię w pokoju to duże okna i szerokie parapety, na których są poustawiane poduszki i spokojnie można tam przesiadywać. W części dziennej jest duża sofa, stolik i telewizor na ścianie. Jest też komódka na szkło, ogromny regał na książki i płyty. Jest tego od groma ale lubię to. Łazienka to małe pomieszczenie, białe płytki a czarne meble. Zawsze chciałam mieć prysznic łączony z wanną. Jest jeszcze garderoba w której nie ma szaf tylko metalowe stojaki na których będą wisieć ubrania. Jest również półka na buty i torebki. Lubię jak jest przestronnie i jasno.
Już wszystko jest w pudłach, panowie od przeprowadzek zabierają i zawożą na nowe miejsce.
Czas na pierwszą noc w nowym miejscu. To był męczący weekend. Wszyscy chodzili po domu i rozpakowywali pudła. Cała szóstka wraz z Ireną pracowała w pocie czoła. Ale udało nam się ogarnąć to całe zamieszanie i zaczynamy mieszkać w nowym miejscu. Uwielbiam swój pokój, to moja świątynia spokoju, czuję się tutaj taka bezpieczna. To miejsce należy tylko do mnie.
Obok mojego pokoju są pokoje chłopaków, wreszcie każdy z nich ma swoją oazę bo wcześniej musieli dzielić razem pokój, teraz łączy ich tylko łazienka. Na naszym piętrze są dwa pokoiki gościnne oraz pseudo salonik, znajduje się tam wielki narożnik i telewizor. Na dole jest wielki salon, kuchnia, spiżarnia, łazienka, gabinet taty oraz sypialnia rodziców z łazienką i garderobą. Jest jeszcze piwnica gdzie są sprzęty do ćwiczenia oraz instrumenty Maćka. Obok jest pralnia.
Mamy też ogród z miejscem na grilla, dużym trawnikiem, gdzie latem chłopaki będą mogli brać w piłkę, czy można rozłożyć siatkę i grać w siatkówkę.
Lubię to miejsce, ten dom ma magiczny klimat. Jest w końcu nasz, teraz mamy dom rodzinny. Mimo, że dopiero teraz gdy mam już 18 lat ale ważne, że jesteśmy wszyscy razem i każdy ma swój kąt.
3.
Obudził mnie budzik, który wyrwał mnie ze snu o miłości, gorącym uczuciu między dwiema osobami. To uczucie nawet po obudzeniu było we mnie, czułam nutkę adrenaliny, ale i niepohamowaną radość. A może to miejsce tak na mnie działało, może to ekscytacja. Usiadłam do swojej toaletki, przejechałam o niej dłonią, aby upewnić się czy była prawdziwa. Była taka piękna, duża i tylko moja. Pomalowałam się, zrobiłam sobie lekki makijaż i poszłam do garderoby. Stanęłam, wciągnęłam powietrze, poczułam się w swoim żywiole. Spośród wieszaków wybrałam to, co lubię najbardziej – czarne rurki, białą bokserkę i czerwoną marynarkę. Uwielbiam marynarki, to był mój znak rozpoznawalny. Wzięłam torbę w rękę, czarne koturny i zeszłam na dół. Rodzice już jedli śniadanie, Maciek siedział z nimi przy stole. To właśnie z Maćkiem jeździłam do szkoły, pomimo iż miałam swój samochód i uwielbiałam nim jeździć, to do szkoły wolałam się zabierać z bratem, jakoś nie lubiłam jak inni patrzyli się czy to z zazdrością czy pogardą lub zwykłą sympatią na mój samochód. Inni uczniowie chodzili pieszo, jeździli autobusem lub byli podwożeni przez rodziców. Nieliczna grupa osób jeździ samochodem a już naprawdę mało kto, w tym wieku miał swój samochód. Nie wstydziłam się tego, cieszyłam się, że z pieniędzy uzbieranych przeze mnie na 18 urodziny i poprzez pracę kupiłam sobie sama samochód. Ale nie wszyscy rozumieli, że to nie rodzice kupili mi samochód tylko sama odłożyłam. Nie chciałam kolejnych powodów do zazdrości czy do patrzenia z ukrycia na ‘’moje bogactwo’’. Chciałam być traktowana normalnie i przeciętnie.
Przywitałam się z domownikami i usiadłam przy stole. Wzięłam grzanki i posmarowałam je sobie dżemem.
- O której dzisiaj kończysz ? – zapytał mnie Maciek przeżuwając kanapkę
- Chyba o 15 a co?
- Dzisiaj mam mniej lekcji. O 12 już kończę. Najwyżej podjadę po Ciebie o 15 pod szkołę.- Maciek zawsze był troskliwy i zdolny do wszelkich poświęceń wobec mojej osoby.
- Jest taka ładna pogoda to przecież wrócę pieszo, to tylko pół godziny drogi. Albo autobusem. Nie martw się, dam sobie radę. Znam nowy adres także nie zgubię się. – odpowiedziałam spoglądając w okno, uśmiechałam się sama do siebie, ponieważ pogoda była bardzo przyjemna.
- Maciek po Ciebie pojedzie, albo Marcin będzie jechał z uczelni to może Cię weźmie. O 15 są zatłoczone te autobusy a ja nie chcę się martwić czy ktoś Cię czasem nie okradnie. Albo weź swój samochód. – powiedziała mama niezbyt miłym tonem. Nigdy nie lubiła moich samotnych powrotów i była dosyć konserwatywna.
- Mamo mam już 18 lat i umiem o siebie zadbać. Nikt pięć razy nie będzie jeździł bo ja kończę później lekcje. Jak skończę zadzwonię do Marcina a jeżeli nie będzie jechał do domu to pójdę pieszo. Nie martw się o mnie. Nie jestem nieodpowiedzialna i wiem, że w autobusie ma się torbę zamkniętą na zamek. I skończmy tą rozmowę bo chcę zjeść, zresztą musimy się zbierać jak nie chcemy się spóźnić. – odpowiedziałam mamie, może nie zbyt miło, ale wiedziałam, że tylko stanowczy ton mi pomoże. Było już za dwadzieścia ósma i Maciek zebrał się a ja od razu poszłam w Jego ślady i wyszliśmy z domu. Pogoda jak na listopad była piękna. Świeciło słońce, powietrze było takie świeże. Okolica nie wyróżniała się niczym specjalnym, szereg domów jednorodzinnych. Nikogo nie znałam z tego osiedla. Ważne, że nie było wścibskich sąsiadek tak jak w poprzednim miejscu. Tam wszyscy chcieli wiedzieć wszystko o innych. Starsze panie całe dnie siedziały w oknach i obserwowały z kim to się zadajemy, ile toreb zakupów niesiemy, czy mamy nowy samochód czy fryzura zmieniona. Cieszę się, że już było to za nami.
Droga do szkoły minęła szybko, minęło niecałe 15 minut a my już byliśmy na miejscu. Maciek zaparkował i ruszyliśmy ku budynkowi.
- Miłego dnia – uśmiechnął się do mnie i poszedł w swoim kierunku.
Odwzajemniłam jego uśmiech i ruszyłam w stronę szafki. Zostawiłam kurtkę, wzięłam zeszyty i poszłam w stronę klasy. W ławce czekała już na mnie moja przyjaciółka. Jedyna i najlepsza. Przez to, że miałam starszych braci to miałam dobry kontakt z jego kolegami. Nie wiedziałam od czego to zależało, ale zdecydowanie lepiej czułam się w towarzystwie chłopaków niż dziewczyn. W klasie było 12 dziewczyn z czego jedna była moją przyjaciółką i dobre kontakty mam jeszcze z dwiema innymi.
- Hej.- powiedziała Asia i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Cześć. – odpowiedziałam jej i zajęłam swoje miejsce. Zaczęłam wyciągać rzeczy z torby.
- Jak przeprowadzka i pierwsza noc w nowym miejscu? Zapamiętałaś co Ci się śniło? Pierwsza noc jest najważniejsza.- Asia była w dobrym humorze i widziałam, że chciała dowiedzieć się jak najwięcej i nie miałam jej tego za złe. Byłyśmy przyjaciółkami i nie wstydziłam się z nią rozmawiać.
- Już wszystko porozkładaliśmy i w pełni mieszkamy w nowym domu. I powiem ci, że nie sądziłam, że będzie tak cudownie. A co do snu to tylko przesądy i wiesz co o tym myślę. Coś mi się tam śniło, ale nic konkretnego i ważnego. Nawet dokładnie nie pamiętam co. Wiem, że świeciło słońce i była przepiękna, zielona okolica i pełno zakwitniętych kwiatów. – z uśmiechem odpowiedziałam jej i wracałam myślami do snu jaki mi towarzyszył w nocy.
- Nie wiem co ci się stało ale promieniejesz. Zawsze chodzisz uśmiechnięta, ale dzisiaj to już tryskasz energią.- powiedziała Asia przyglądając mi się uważnie, próbowała odkryć powód mojego niewyobrażalnego uśmiechu. Czułam się doskonale i to był wspaniały dzień.
- Dzięki. Mam dobry dzień i ta pogoda i nowy dom. Musisz nas odwiedzić. Może warto pomyśleć nad jakąś małą parapetówką. Pogadam z chłopakami i może coś w weekend zorganizujemy dla najbliższych przyjaciół. Rodzice w piątek lecą do Niemiec, wracają w niedziele wieczorem to może w piątek coś udałoby się zorganizować. – radośnie odpowiedziałam i przedstawiłam jej pomysł, który spontanicznie wpadł mi do głowy.
- No muszę zobaczyć to twoje królestwo.- nauczyciel wszedł do sali i zakończyłyśmy naszą rozmowę. Pierwsza była geografia, jak zwykle minęła szybko. Kolejna lekcja to angielski i z Asią rozdzieliłyśmy się. Ona poszła na niemiecki ja udałam się po schodach pod swoją salę. Nagle ktoś mnie szturchnął, jakiś chłopak bardzo się spieszył schodząc i zahaczył mnie o ramie co spowodowało, że zachwiałam się.
- Ała. Moje ramię. – masowałam miejsce w którym poczułam ból. Patrzyłam w stronę gdzie udał się chłopak, który próbował mnie staranować. – Może jakieś przepraszam ?! – Krzyknęłam chociaż i tak już go nie widziałam. Nic także nie usłyszałam no może poza dzwonkiem. Podreptałam do sali i zajęłam swoje miejsce w ławce. Na angielskim siedziałam zawsze sama. Grupa liczyła 15 osób i tak wyszło, że sama zajmowałam ławkę i jakoś nigdy nad tym nie ubolewałam. Nauczycielka zaczęła prowadzić lekcję gdy nagle wpadł jakiś chłopak. Spojrzałam na niego, to był ten sam, co o mały włos nie zrzucił mnie ze schodów.
- Przepraszam za spóźnienie, ale byłem u dyrektora. – odpowiedział nieznajomy zamykając drzwi i rozglądając się za wolnym miejscem.
- Po pierwsze u Pana dyrektora a po drugie jak się nazywasz? – zwróciła się nauczycielka, która nie była zbyt miła dla niego a mnie się nawet śmiać chciało z tego, jak się do niego zwracała.
- Przepraszam. Bartosz Janas . Jestem z grupy 4 i to jest zaświadczenie, że przeniosłem się do tej grupy. – podał jej jakiś papier.
- Sam się przeniosłeś?
- Oczywiście, że nie. Przepraszam. Po konsultacji z Panią Lach.- był mocno zestresowany tą sytuacją.
- Niech Pan już tak nie przeprasza tylko usiądzie w ławce i mi nie przeszkadza. Proszę usiąść koło Małgorzaty, tam jest wolne miejsce. – ręką wskazała na mnie co spowodowało, że na mojej twarzy pojawił się duży wyraz zdziwienia. Nie chciałam z nim dzielić ławki ponieważ był dziwny.
- Dobrze. – skierował się w moją stronę. Wyglądał na dość sympatycznego chociaż nie był to przeciętny chłopak. Niesforne włosy, dość mocno wygnieciona koszula w kratę i trampki z zwisającymi sznurówkami. Usiadł obok mnie i na twarzy miał szczery uśmiech.
- Cześć.- powiedział wyciągając rzeczy z torby jakby dla niego nic się nie stało. Nie potrafiłam mu tego odpuścić.
- Uderzyłeś mnie. – spojrzałam w jego kierunku. Zdawał nie wiedzieć o co mi chodziło, patrzył na mnie jak na kosmitkę.- Tam na schodach. Biegłeś w dół i o mało co nie zabrałeś mnie ze sobą.
- Przepraszam, nie zauważyłem cię. Ale widać, że żyjesz więc nie było tak źle.- powiedział niemal ironicznie z lekkim uśmiechem co mnie zirytowało. Był bardzo pewny siebie i to było denerwujące.
- Proszę już nie rozmawiać, bo opuści Pan moje zajęcia. – powiedziała surowo nauczycielka uciszając nowego chłopaka. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić. Ten chłopak był dosyć dziwny. Miał tatuaż na ręce, nie wiem dokładnie co, widziałam tylko zarys jakiś literek. Nie przejął się zbytnio tym, że mnie uderzył, można było odnieść wrażenie, że miał to gdzieś. Nim się obejrzałam, lekcja się skończyła i jak tylko zadzwonił dzwonek chłopak zerwał się z miejsca i bez żadnego słowa wyszedł. . Udałam się do szafki wymienić książki. Zastałam tam Aśkę.
- Co ty taka zamyślona? – powiedziała do mnie przyjaciółka kiedy podeszłam do niej.
- Nic takiego. Po prostu jeden idiota o mało co nie zrzucił mnie ze schodów i teraz ramie mnie boli.- masowałam miejsce uderzenia, które nie pozwalało, bym o nim zapomniała. Byłam zła i humor mi się zepsuł.
- No coś ty. Jakiś przystojny chociaż?- zapytała wyciągając książki ze swojej szafki.
- Dziwny taki. Okazało się, że mam z nim angielski i muszę z nim siedzieć. Dopiero jak się upomniałam to mnie przeprosił. Niezbyt miły typ. – odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku sali.
- Widziałaś go wcześniej?- zapytała doganiając mnie. Asia lubiła chłopaków i zawsze się za nimi oglądała.
- Pierwszy raz. Nie wiem może jakiś nowy. Nie ważne. Nie ma kim głowy sobie zawracać. Chodź bo się spóźnimy.- Asia już nic nie powiedziała. Po tej lekcji miałyśmy przerwę obiadową. Poszłyśmy na stołówkę. Wzięłam jabłko i usiadłam przy stoliku gdzie zawsze siadałyśmy z Aśką. Siedział tam już mój brat i jego koledzy – Kuba i Łukasz.
- Hej.- powiedziałam do chłopaków. Oni się tylko uśmiechnęli i wrócili do tematu rozmowy. Po dzwonku ruszyłyśmy na pozostałe lekcje. Po ostatniej ruszyłam do szafki, wzięłam kurtkę i poszłam w stronę domu.
4.
Pogoda była bardzo przyjemna. Po 30 minutach byłam już przed domem. Nie mogłam uwierzyć, że on należał do nas. Weszłam do środka i od razu poczułam niebiańskie zapachy. W kuchni Irenka już czekała z obiadem.
- Dzień dobry. Rozbierz się i zawołaj braci na obiad, są na górze. – uśmiechnęła się do mnie miło.
- Cześć. Co tam dzisiaj dobrego przygotowałaś?- byłam bardzo ciekawa co było na obiad a zapachy podrażniały moje zmysły. Zrobiłam się strasznie głodna.
- Zupa pomidorowa i pulpety w sosie grzybowym. Już po braci idź. – zagroziła mi łyżką.
- Idę, idę. – dałam jej buziaka w policzek i poleciałam na górę. - Maciek, Marcin na obiad! Bo Irena łyżką grozi. – zaśmiałam się. Odłożyłam buty na miejsce, ściągnęłam marynarkę, związałam włosy w kucyk i zeszłam pospiesznie na dół.
- Dzieciaki jak zjecie to naczynia do zmywarki i do nauki. Obiad jak wystygnie to Gosia włożysz do lodówki i jutro odgrzejecie. Ja będę pojutrze.- Irena dała nam wszelkie wskazówki. Była dla nas jak druga mama.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam jeść obiad. Gdy Irena wyszła to zaczęłam rozmowę z braćmi - Może w weekend zrobimy małą parapetówkę? Nie mówię o jakiejś wielkiej imprezie, ale najbliżsi przyjaciele. Posiedzimy, pogramy. Co wy na to ? – zwróciłam się do chłopaków. To było pytanie retoryczne ponieważ oni nigdy nie odmawiali imprez i bawienia się.
- Dobry pomysł. Rodzice wyjeżdżają, ale tradycyjnie trzeba ich się spytać. Ale ja jestem za, a ty Maciek? – ucieszył się z mojego pomysłu Marcin, który chciał poznać zdanie Maćka.
- A czy ja kiedyś odmówiłem imprezy ? – zaśmiał się Maciek.
- No to wszystko gra. Ja chcę zaprosić Aśkę no i Filipa. – powiedziałam do chłopaków przedstawiając swoich gości. Nie potrzebowałam zapraszać więcej swoich znajomych.
- Łukasz i Kuba to moi goście. – oświadczył Maciek.
- Ja zaprosiłbym Kasię, Daniela i Konrada. No i mamy 10 osób. Wystarczająco jak na parapetówkę. Jak rodzice wrócą to z nimi pogadamy. – powiedział najstarszy brat i dokańczaliśmy obiad a gdy zjedliśmy i każdy poszedł do siebie. Przebrałam się w dresy i zasiadłam do biurka by odrobić lekcje. Szybko mi poszło i dalej siedziałam na parapecie otoczona poduszkami i zatopiłam się w książce.
Po jakimś czasie ktoś zapukał do pokoju.
- Gośka, rodzice są. Chodź pogadamy – wpadł Maciek prawie jak popażony i już go nie widziałam ponieważ od razu poszedł.
- Już idę.
Zeszliśmy całą trójką na dół i usiedliśmy przy stole.
- No to czego chcecie? – zapytał tata uśmiechając się do nas, znał nas bardzo dobrze i nie dalo się ukryć, że mieliśmy interes do rodziców.
- Zjeść z wami kolację. – odpowiedziałam śmiejąc się, to była tylko zasłona dymna.
- To miło z waszej strony a tak naprawdę? Znam was.- zwrócił się do Nas tato ewidentnie oczekując szerszego wyjaśnienia.
- Parapetówkę na 10 osób razem z nami. W piątek i na naszym piętrze.- odpowiedział Marcin.
- Alkohol? – zapytała się mama.
- Wszyscy pełnoletni. Alkohol w bezpiecznych ilościach. Bez wymiotowania ani stracenia filmu.- powiedział Marcin. Jego rozmowy z rodzicami przypominały wokandę sądową i to zawsze on negocjował z rodzicami. Chociaż to żadne negocjacje tylko prośba ale i tak każdy wiedział jaki będzie wyrok.
- Macie zgodę. – powiedzieli rodzice.
Zjedliśmy kolację a potem każdy udał się do siebie.
Cieszyłam się. Ten dzień zaliczyłam do udanych. Było już późno więc poszłam pod prysznic. Myjąc się czułam moje ramię, wiedziałam, że będzie siniak. Po zrobieniu wszystkich higienicznych czynności zaplotłam włosy w warkocz i położyłam się do łóżka. Szybko usnęłam
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania