Poprzednie częściThe Mysterious Girl

The Mysterious Girl - Rozdział dwudziesty siódmy

KALEB

Gdy poszedłem z Lori do pokoju nie poszliśmy spać, dziewczyna od razu po przekroczeniu progu naszego pokoju odwróciła się do mnie przodem i zarzuciła mi ręce na kark splatając je razem tym samym się do mnie przybliżając. Nasze twarze były bardzo blisko siebie, patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Moje ręce jakby automatycznie powędrowały na jej biodra, od razu przyciągnąłem ją do siebie bliżej, teraz już nie było między nami żadnego odstępu, nasze ciała do siebie przylegały i nawet igła by pomiędzy nas nie weszła, a my dalej wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem jak zahipnotyzowani. Ktoś patrząc na nas mógłby powiedzieć, że wyglądało to dziwnie, ale to była nasza chwila, nie potrzebowaliśmy w tym momencie słów by się ze sobą porozumieć, wystarczyły nam spojrzenia. Z naszej dwójki to ja nie wytrzymałem tego napięcia i wykonałem pierwszy ruch przybliżając swoją twarz do jej a następnie wpiłem się w jej usta nie pozostawiając nawet minimalnego odstępu między nami, całowaliśmy się powoli i namiętnie. Nie wiem nawet w którym momencie przywarłem ją do drzwi a nasz pocałunek stał się bardziej agresywny i coraz bardziej na nią napierałem, jej ręce z mojego karku wylądowały na policzkach. Całowaliśmy się z ogromną zachłannością, czułem, ze oboje chcemy więcej, ale wiedziałem, że dziś nie możemy. W pewnym momencie oderwałem się od jej ust, nie dlatego, że chciałem a dlatego, że brakowało nam powietrza, obaj ciężko dyszeliśmy, ale nie to mnie teraz obchodziło, chciałem jej więcej, spojrzałem jej w oczy jakbym prosił o zgodę, choć wiedziałem, że ona nie wie co od niej chcę. Mimo to dziewczyna praktycznie nie zauważalnie skinęła głową, była gotowa na wszystko co chciałem jej zaoferować. Nie odrywając wzroku od jej oczu zacząłem przybliżać się do jej szyi, na szczęście odchyliła głowę lekko w bok dając mi lepszy dostęp do swojej szyi. Nie chciałem jej robić malinek, bo ktoś by mógł zauważyć, ale jej skóra tak dobrze smakowała i wręcz mnie o to błagała, moja ręka powoli wsunęła się pod jej koszulkę, nie odsunęła mnie, pozwalała mi na to wszystko, Boże, żałowałem że miała okres. Jej okres był jedyną rzeczą która jeszcze mnie powstrzymywała i sprawiała, że miałem nad sobą jakąkolwiek kontrolę.

- Kaleb... - jęknęła, podczas gdy ja całowałem i jeździłem swoim językiem po jej szyi. - Gorąco mi.

- Normalnie pomógłbym ci się rozebrać, ale to nie dziś słońce. - oderwałem się od jej szyi, musiałem się hamować, bym nie stracił kontroli nad samym sobą. - Gdyby nie ten cholerny okres już dawno bym pomógł ci się rozebrać.

- Jesteś okropny. - oparła swoją głowę o moją klatkę piersiową, mój oddech się dalej nie wyrównał, a pożądanie nie mijało ani trochę, każdy jej dotyk doprowadzał mnie do szaleństwa i sprawiał, że traciłem zmysły. - Jak już zacząłeś powinieneś skończyć.

- Jestem okropny, bo nie chcę cię wziąć tu i teraz podczas gdy masz okres? A mi się właśnie wydaje, że dlatego jestem cudowny. - zwiesiłem głowę w dół i wyszeptałem jej do ucha. - Powiedz gdy skończy ci się okres, wtedy wezmę cię gdzie tylko zechcesz, wystarczy, że mi powiesz, że właśnie tego chcesz, jedno twoje słowo. - uniosła głowę prawie zderzając się z moją brodą, spojrzała na mnie zawstydzona na co się do niej wyszczerzyłem. - A teraz chodź do łóżka i bez żadnego macania idziemy spać.

- Mówisz to mnie czy sobie? - na jej usta również wkradł się uśmiech. - Z tego co widzę to ty masz tak ciemne oczy, że ledwie w nich widać te szarość dla której przepadłam.

- Ale to ty jesteś tak podniecona, że gdy tylko cię dotknę to dojdziesz na miejscu. - cmoknąłem ją w usta. - A teraz spanie, bo rano musisz się wyczołgać z łóżka.

Złapałem ją za rękę i splotłem nasze palce, chciałem już postawić krok, ale dziewczyna stała w miejscu. Spojrzałem na nią zdziwiony.

- Muszę iść umyć zęby i się wykapać. - w sumie jakby się nad tym zastanowić, to też musiałem to zrobić, ale nie chciało mi się. - Nad czym myślisz?

- Chyba się dziś nie kąpię, ale mogę ci w tym czasie wymienić wodę w termoforze i zrobić herbatę. - uśmiechnąłem się do niej chcąc ją przekonać do mojego pomysłu, ale nie odwzajemniła mojego uśmiechu. - No nie patrz tak na mnie, nie chcę mi się.

- A chcesz spać na podłodze? - zmarszczyłem brwi na to pytanie, co miało jedno do drugiego? - Nie lubię gdy ktoś się nie kąpie drugi dzień i wchodzi mi na łóżko.

- Tylko ten jeden raz, obiecuję. - zrobiłem minę proszącego szczeniaczka. - Jutro nawet sama będziesz mogła mnie wrzucić do wanny jeśli znowu nie będzie mi się chciało.

- Jeśli jutro też nie będzie ci się chciało, to nie tylko cię tam wrzucę ale i osobiście cię wykąpię tak jak rodzice kąpali nas za dziecka by następnym razem ci się chciało. - zagroziła a ja na samo wspomnienie się wzdrygnąłem, kąpiele przez rodziców były fatalne. - Więc wiesz co cię czeka jak sam z własnej woli się nie wykąpiesz.

- No ale chociaż mnie wykapiesz czyli będę mógł sobie czilować we wannie a ty zrobisz wszystko za mnie. - zauważyłem. - Więc w sumie wyjdę na plus.

- Ty już się nie wymądrzaj. - dźgnęła mnie w bok na co się skuliłem, czy ona musiała się nade mną znęcać? - Ja kierunek łazienka, ty kierunek kuchnia.

Od razu złapałem za termos i termofor a następnie wybyłem z pokoju nie chcąc się narażać na ponowne dźgnięcie palcem w bok rzez dziewczynę, schodząc na dół słyszałem, że chłopacy byli na dole w salonie, ale nie zwróciłem na nich większej uwagi. Miałem wyznaczony cel, kuchnie, nic więcej mnie nie interesowało. Wstawiłem wodę i oparłem się tyłem o szafkę czekając aż czajnik da mi znak, że woda jest gotowa. W tym czasie z salonu przyszedł Olivier i Nicholas, spojrzeli na mnie zdziwieni, ale nic nie powiedzieli, zamiast tego usiedli przy stole wyciągając jakąś książkę z plecaka Oliviera.

- A Lori gdzie zgubiłeś? - zaczął Nicholas pijąc sok który podał mu Olivier, zastanawiałem się co jeszcze ma w tym plecaku, może jakieś przejście do Narni czy coś. - Szok, że się rozdzieliliście.

- Wiem, że bardzo bawi was moja panika gdy znika mi z oczu, ale to jedyna osoba na której naprawdę mi zależy, dlatego jej pilnuję na każdym kroku by na pewno nic jej się nie stało, jest dla mnie najbliższą i najważniejszą osobą, bo mimo, że gdy się tu wprowadzałem przyjaźniłem się z Leonem i naszą paczką, to te kontakty jakoś się posypały i już ich nie ma, mam tylko ją. - woda zaczęła gwizdać. - Nikt inny mi na tym świecie nie został, dlatego dbam chociaż o nią.

- A co byś zrobił gdyby jednak coś jej się stało? - Olivier odpalił papierosa na co pokręciłem głową, ani Lori ani jej mama nie lubiły gdy ktoś palił w domu. - Nie upilnujesz jej na każdym kroku, na przykład dziś, jechała znacznie szybciej niż ja, mogła się na przykład wywalić lub wjechać w jakiś samochód i co wtedy?

- Piszesz jej same czarne scenariusze, bo ma lepszego crossa niż ty i jeździ lepiej od ciebie? - ze skupieniem patrzyłem jak woda wypełnia termofor, by nie wlać za dużo wody i jej nie przelać. - Wiem jak jeździ, jechałem z nią, mimo prędkości z jaką się porusza zwraca uwagę na otoczenie, chyba że jest na Vidim wtedy to jemu oddaje kontrolę, a świat przestaje mieć znaczenie.

- Dalej nie wiem co to Vidi.

- Jej kary koń. - wyjaśnił Nicholas.

- Czyli poza crossem interesuje się też jazdą konną. - pokiwał głową. - Imponujące, nie dziwię się, że na nią poleciałeś. - spojrzałem na niego piorunującym spojrzeniem. - No i od razu krzywo na mnie patrzy.

- Bo mówisz o niej jak o rzeczy co sprawia, że mam ochotę wylać ci ten wrzątek na głowę. - uniosłem termofor w górę chcąc mu pokazać, że mówię poważnie a wrzątek mam akurat pod ręką. - Wiec jeśli chcesz dożyć rana lepiej się przymknij, bo jeśli chodzi o nią nie zastanawiam się dwa razy.

- Ty już lepiej nikogo nie morduj. - Lori przekroczyła próg kuchni, akurat chciałem sypać cukier do herbaty więc mi go zabrała, zeskanowałem ją od góry do dołu i zauważyłem, że nie ma na stopach ani skarpet ani laczek. - Daj mi to lepiej, bo przez ciebie cukrzycy jakiejś dostanę. - miała już sypać sobie cukier, ale spojrzała na chwilę na chłopaków, widząc, że Olivier pali podeszła do niego i zabrała mu papierosa a następnie zgasiła go w zlewie. - W tym domu się nie pali.

- Zmarnowałaś dobrego papierosa.

- Nie masz laczek. - wtrąciłem się i zdjąłem swoje laczki następnie je jej podsunąłem pod nogi. - Zakładaj, bo chora będziesz.

- Nic mi nie będzie, poza tym teraz ty stoisz boso.

- Ale mam skarpety. - nie przyjmowałem odmowy, nie mogła stać boso na płytkach. - Zakładaj.

- Są za duże, jak się wywalę to wtedy ja cię zamorduję. - założyła moje laczki i faktycznie trochę jej brakowało do mojego rozmiaru stopy. - Czy ty to widzisz?

- Oj tam nie marudź, możesz mnie zabić byle byś zdrowa była. - patrzyłem jak ze skupieniem sypała cukier i zastanawiałem się czy może jej nie wystraszyć, ale zdecydowałem, że dla własnego bezpieczeństwa zrezygnuję z tego pomysłu. - No to kierunek łóżko.

Złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić do pokoju, ja w jednej ręce miałem termofor a ona w swojej termos, trochę bawiło mnie to jak szła w moich laczkach, odwróciłem od niej na chwilę swoje spojrzenie i dopiero teraz zauważyłem jak Olivier skanował ją wzrokiem od góry do dołu. Nie spodobało mi się to, miała na sobie spodenki które były bardzo krótkie i może i niczego nie odsłaniały, ale i tak nie podobało mi się, że chłopak ją tak skanował. Lori przy każdym kroku szurała laczkami o ziemię i widziałem, że w między czasie je poprawiała, dlatego gdy doszliśmy do schodów zatrzymałem ją, zdziwiła się moim zachowaniem.

- Co ty robisz? - spytała gdy podałem jej termofor, wzięła go ode mnie a ja ją wziąłem jak pannę młodą, od razu jej ręka wylądowała za moim karkiem by się jakoś złapać. - Kaleb stawiaj mnie z powrotem na ziemi zanim oboje spadniemy, schody to nie miejsce na wygłupianie się.

- Csiii. - uciszyłem ją i zacząłem wchodzić po schodach. - Ograniczam ryzyko, że połamiesz się w moich laczkach, poza tym tak będzie szybciej niż jak ty będziesz się wlec w tych laczkach.

- Sam mi je dałeś! - oburzyła się. - Ta chwila na boso nic by mi nie zrobiła.

- Jestem dobrym chłopakiem więc o ciebie dbam. - Lori nagle niespodziewanie otarła swoim nosem o moją szyję. - Miało być bez macania.

- A czy to wygląda ci na macanie? - poczułem jak zaczęła bawić się ręką z tyłu moimi włosami. - Widzisz? Nawet twoje włosy mówią byś je umył.

- Ja przez ciebie naprawdę zwariuję, nie możesz mnie dotykać i oczekiwać, że na to nie zareaguję. - miałem ochotę wpić się w jej usta. - Zamiast się mnie trzymać to mnie obmacujesz, otwórz drzwi.

Otworzyła drzwi od pokoju tak jak jej kazałem, a gdy tylko ją postawiłem na ziemię zaczęła iść w kierunku łóżka, ale nim tam doszła uderzyłem ją w pośladek, ale nie użyłem do tego praktycznie żadnej siły. Odwróciła się do mnie przodem, jej mina jasno mówiła o tym, że moje zachowanie ją oburzyło.

- A to co miało być? - skrzyżowała ręce na piersi. - To nie grzeczne.

- Kara za chodzenie po domu w tak skąpych spodenkach. - rzuciłem się na jej łóżko. - Nie chodź w nich więcej po domu gdy ktoś obcy tu jest, a najlepiej to je wyrzuć lub spal.

- Przecież to zwykle spodenki, co mam na goły tyłek latać? - wyrzuciła ręce w powietrze. - Zawsze w nich śpię.

- Wiem, ale są za krótkie. - wywróciła oczami na moją uwagę, a ja westchnąłem, mi oczywiście bardzo się podobały te spodenki gdyż miałem na co popatrzeć, ale inni chłopacy też mieli na co popatrzeć gdy tak chodziła, a tego nie chciałem, dlatego też wolałem by chodziła ubrana w coś innego, coś co bardziej zakryje jej ciało. - Weź po prostu jakieś moje i skończmy ten temat.

- Przecież one mi zjadą z tyłka i wtedy to dopiero będziesz miał problem. - usiadła po turecku na łóżku. - Ty w ogóle nie myślisz.

- Przecież mam spodenki wiązane i wciągane.

- Mam swoje. - wskazała na spodenki. - Przesadzasz, nie widać mi nic nawet.

- Wzrok Oliviera na tobie mówił co innego.

Czy ona musiała być taka uparta? Nie mogła się po prostu zgodzić i byłoby po problemie, ale nie, my jak zwykle musimy się o coś kłócić jakby od tego zależało nasze życie i żadne z nas nie może ustąpić drugiemu. Za każdym razem gdy mieliśmy coś zrobić musieliśmy się pokłócić jakby chodziło o nasze życie. Fakt faktem większość sprzeczek powodowałem ja, bo to ja mówiłem by w czymś nie chodziła lub kazałem jej czegoś nie robić, ale mogłaby się ze mną zgodzić chociaż raz.

- Moje spodenki zostają, nie będę pozbywać się jakichś ciuchów, bo ludzie mają oczy z których korzystają.

- Wiesz, że nie lubię gdy inni chłopacy na ciebie patrzą. - ziewnąłem, bo byłem już zmęczony dzisiejszym dniem. - Irytuje mnie to i mam ochotę im coś zrobić.

- Jesteś zazdrosny o wszystko co się rusza. - pokręciła głową z rezygnacją. - Przecież nie zastąpię cię nikim, już ci powiedziałam że cię kocham i że jesteśmy razem, jestem twoja. - żadne z jej słów mnie nie przekonywało, to nie było tak, że jej nie wierzyłem, po prostu nie chciałem by inni chłopacy na nią patrzyli w ten sposób. - Czy jeśli zmienię spodenki odpuścisz sobie? - na moje wargi wstąpił uśmiech. - Nie szczerz się tak tylko idź po te spodenki, bo oszaleję z tobą, a jak znów się o coś przyczepisz to cię sprzedam na jakimś rynku i jeszcze im dopłacę by cię wzięli.

- Jasne.

Ruszyłem do mojego pokoju w którym obecnie pomieszkiwali bliźniacy i wszedłem jak do siebie, nie zastanowiłem się nawet nad tym, że mogli się przebierać lub coś robić, bo w sumie jakby nie patrzeć to byłem u siebie i miałem prawo tam wejść. Na łóżku siedział Mateo i oglądał coś na telefonie, nawet na mnie nie spojrzał co robię gdy grzebałem w szafie. Wygrzebałem z szafy spodenki które były długie do kolan, ale luźne i wiązane więc powinny jej pasować. Bez słowa wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi i kierując się do pokoju Lori. Wszedłem do pokoju ze spodenkami w rękach uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Gotowa na zmianę ubioru? - pomachałem jej spodenkami pokazując je całe. - Jak ci się podobają?

- Kaleb. - powiedziała jakby się miała załamać. - Ty widzisz jakie one są długie? Będzie mi w nich gorąco.

- Chociaż mam pewność, że wszystko ci zasłonią. - podałem je jej. - Pomóc ci się rozebrać czy sama dasz sobie rade? - wstała z łóżka i spojrzała na mnie karcąco. - Znów włączył ci się okresowy humor? Może jak cię przytulę będzie lepiej?

- Po prostu dalej nie wierzę w to, że jesteś zazdrosny o wszystko co się rusza. - wzięła ode mnie spodenki a następnie zsunęła swoje spodenki na podłogę, a ja obserwowałem każdy jej ruch i nie mogłem oderwać wzroku od jej ciała. - Nie byłam nigdy w żadnym związku, nikt nie zwraca na mnie uwagi a...

- Lori czy ty masz wadę wzroku? W tym rzecz, że właśnie każdy chłopak się do ciebie klei i się za tobą ogląda, właśnie dlatego mam o wszystko problem. - przerwałem jej. - Ja nie bez powodu się tak zachowuje.

- Wyolbrzymiasz.

- Może tak może nie, a teraz idziemy spać. - zaczęła zawiązywać sznurki przy spodenkach więc poszedłem i wziąłem jej ręce ze sznurka a następnie zawiązałem jej spodenki tak by się na pewno nie odwiązywały. - Nie powinny ci zjechać z tyłka.

- Ty chcesz mnie udusić. - odwiązała sznurek i zaczęła zawiązywać go po swojemu, a ja usiadłem na łóżku i dalej ją obserwowałem. - Teraz lepiej.

- Po pierwsze, dbam o to aby nikt nie zobaczył twojego tyłka, po drugie chodź do mnie. - rozłożyłem ręce, a ona do mnie podeszła i stanęła między moimi nogami. - Chciałem abyś na mnie weszła i mnie przytuliła. - doprecyzowałem.

- Miłości ci brakuje? - zapytała siadając na moich kolanach i mnie przytuliła. - Mieliśmy iść spać.

- Chwilka czułości nikogo nie zabije. - wymamrotałem jej w szyję. - Potrzebuję chwili.

- Coś się stało? - spytała zmartwiona i odsunęła się delikatnie do tyłu. - Wydajesz się nagle jakiś smutniejszy.

- Nic się nie stało, po prostu jestem zmęczony. - nie wiem czemu nagle poczułem się bardzo zmęczony. - Chodźmy spać. - popchała mnie na plecy i nade mną zawisła. - Tak chyba nie zamierzasz spać.

- A co? Nie wygodnie ci?

- Wygo... Kurwa. - Lori otarła się o moje krocze. - Nie... - nosz ja pier... Czy ona musiała mi to robić? Doskonale wiedziała jak to na mnie działa, robiła to specjalnie. - Lori...

- Tak? - spojrzała na mnie niewinnie. - Coś nie tak?

- Dobrze wiesz co. - wymamrotałem, Boże, jak ona na mnie działa. - Przysięgam ci, że sama się będziesz tym zajmować własnoręcznie.

- I tak mnie kochasz. - cmoknęła mnie w usta. - I widzisz, już ci się nie chce spać.

- Dzięki za pomoc, choć nie wiem czy mogę to nazwać pomocą, prędzej znęcaniem i torturą. - podniosłem się do siadu sprawiając, że i ona musiała usiąść, po jej zarumienionych policzkach domyśliłem się, że doskonale czuła moje podniecenie. - Odegram się.

- To groźba?

- Obietnica.

Wpiłem się w jej usta kładąc swoje ręce na jej biodrach i przysunąłem ją bliżej siebie by bardziej była na moim kroczu, ona natomiast położyła swoje ręce na moich policzkach. Mógłbym z nią tak zostać na zawsze, a żadna sekunda nie byłaby straconą, bo przy niej czas leci inaczej. Lepiej. Miałem wrażenie, że każdy nasz pocałunek był coraz bardziej namiętny, chociaż możliwe, że to nie były tylko moje odczucia, bo Lori z każdym naszym pocałunkiem czuła się przy mnie coraz bardziej swobodnie i pozwalała mi na więcej. Uwielbiałem jej usta, były idealne i idealnie zgrywały się z moimi. Oderwała się ode mnie ciężko oddychając, ale nie odsunęła się, oparła swoje czoło o moje a nasze nosy się o siebie ocierały, było to przyjemne uczucie.

- Kocham cię. - wszeptała nagle na co zmrużyłem oczy. - Co masz taką minę?

- Bo mnie zaskoczyłaś, nie spodziewałem się, że to powiesz, wolałaś to okazywać, a mówienie o tym ci nie szło za łatwo. - nasze usta się o siebie ocierały za każdym razem gdy się odzywaliśmy co cholernie mnie drażniło, bo chciałem jej więcej. - Też cię kocham, ale niech ten jebany okres ci się już skończy.

- W zasadzie... - zaczęła niepewnie. - Z tego co wiem można uprawiać seks gdy ma się okres.

- A skąd ty wiesz takie rzeczy? - objąłem ją rękoma za jej plecami. - Poza tym to by było niekomfortowe, a nie tak zaplanowałem sobie nasz pierwszy raz. - spojrzała na mnie zdziwiona. - Co?

- Zaplanowałeś? - patrzyła na mnie podejrzliwie. - Nie wiem co zaplanowałeś, ale wiedz, że to nie wyjdzie, tak czy siak, bo to nigdy nie wychodzi.

- Jak będziesz się tak do mnie dobierać to na pewno nie wyjdzie. - dziewczyna zaczęła się na mnie poprawiać, co wcale mi nie pomogło. - Lori, kurwa, nie ruszaj się, siedź i ani rusz.

- Bym się nie ruszała, jakbyś się we mnie nie wbijał.

- A ja bym się w ciebie nie wbijał jakbyś mnie nie podniecała wiedząc, że i tak nie możemy uprawiać seksu.

- A czy ktoś broni?

- Niby nie, ale wiesz, no nie wypada.

- Nie wiem o czym mówisz, ale może lepiej chodźmy spać. - zeszła z moich kolan a ja odchyliłem głowę do tyłu. - Nawet cię praktycznie nie dotknęłam.

- Ale jestem podniecony. - wymamrotałem kładąc się wszerz na łóżku, musiałem się uspokoić, długo się z nikim nie pieprzyłem i dlatego jej dotyk działa na mnie tak a nie inaczej. - Każdy twój najmniejszy dotyk odczuwam kilka razy bardziej niż normalnie, nie pieprze się już z kim popadnie, więc można uznać, że w tym momencie jestem jak narkoman na głodzie.

- Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że też mam ochotę.

- Nie wiem czy to pocieszenie. - spojrzałem na nią, jej mina jasno mówiła, że nie rozumie co mam na myśli. - Dwie podniecone osoby w jednej zamkniętej przestrzeni.

- Ja nad sobą panuję, ty też, więc nic się nie stanie. - zapewniła mnie. - A teraz chodź spać.

Lori położyła się na łóżku i zgięła nogi by mnie przypadkiem nimi nie szturchnąć gdyż dalej leżałem w swojej pozycji. Nie miałem teraz ochoty na spanie, miałem ochotę na nią. Chciałem by nasz pierwszy raz był idealny, ale coś czułem, że jeśli Lori skończy się okres to już nic nas nie zatrzyma, oboje chcieliśmy się ze sobą kochać i nas do siebie ciągnęło. Nagle zacząłem się nad czymś zastanawiać, jak wyglądało zbliżenie Lori i Kadena? Kto postawił pierwszy krok i to zasugerował? Z jednej strony chciałem zapytać, ale z drugiej trochę bałem się odpowiedzi na to pytanie.

- Mogę cię o coś zapytać?

Powiedzieliśmy w tym samym czasie i na siebie spojrzeliśmy, kiwnąłem jej głową by mówiła pierwsza, od kiedy z nią jestem zauważyłem sporo zmian w swoim zachowaniu, na przykład nie wychodzę lub nie wchodzę pierwszy gdy idziemy razem, nie umiem jej praktycznie odmówić gdy mnie o coś prosi, choć może to nie jest zbyt duży pozytyw, bo z jej pomysłami jest opcja, że skończymy w trumnie, spędzam z nią dużo czasu, gdy powiemy coś w tym samy czasie chcę by ona mówiła pierwsza. Zmieniam się pod jej wpływem, to zaskakujące jak bardzo można się dla kogoś zmienić.

- No... - zaczęła niepewnie, widziałem, że moje spojrzenie na niej jej nie pomaga ani nie ułatwia, ale lubiłem na nią patrzeć i jej słuchać. - Czy gdybym nie miała okresu, zrobilibyśmy to dziś?

- Nie wiem. - odpowiedziałem szczerze. - Oboje tego chcemy, ale czy to by był odpowiedni moment? Nie chciałbym się spieszyć.

- Czyli nie, mniejsza, a o co ty chciałeś zapytać?

- Wiem, że to głupie pytanie, ale jakoś tak zacząłem się nad tym zastanawia, bo ty uprawiałaś seks z Kaydenem, i jak to było? W sensie wiesz, jak do tego doszło, kto zadecydował...

- Poważnie pytasz mnie o to jak było w łóżku z Kaydenem? - przerwała mi. - Nie mam jak porównać, bo jak dobrze wiesz to było moje jedyne zbliżenie w życiu.

- A kto popchał to dalej?

Było tyle rzeczy które chciałem wiedzieć o ich zbliżeniu, nie chciałem tego wiedzieć tak o, po prostu chciałem wiedzieć jak to zrobić tak by wszystko poszło okej. Chciałem wiedzieć skąd mam mieć informacje o tym, że Lori rzeczywiście chce się w danym momencie kochać.

- W zasadzie, to była tak jakby wspólna decyzja. - zmarszczyłem brwi na jej słowa. - Kayden mnie całował, ale to ja zdjęłam jego koszulkę.

- No to widzę, że tam ciekawie było.

- Bardzo, a teraz chodź spać.

Poklepała miejsce koło siebie a ja się podniosłem i ułożyłem obok niej, normalnie pewnie byśmy się przytulili, ale chyba obaj czuliśmy, że to zły pomysł. Dziewczyna obróciła się na bok tyłem do mnie.

- Dobranoc, Kaleb.

-Dobranoc, słońce.

Dziwnie się czułem z tym, że nagle śpimy tak oddzieleni od siebie, przyzwyczaiłem się już do tego, że śpimy przytuleni do siebie i normalnie bym ją do siebie przyciągnął, ale wiedziałem, że to zły pomysł. Chciałem pocałować ją chociaż w czoło, ale z tego pomysłu też zrezygnowałem dla naszego dobra. Po dłuższej chwili męczenia się, bo inaczej tego nie nazwę, zasnąłem.

LORI

Obudziłam się i ku mojemu zdziwieniu Kaleba nie było już w łóżku, spojrzałam na godzinę, wyskoczyłam szybko z łóżka. Telefon pokazywał godzinę dziewiątą czterdzieści, chłopacy pewnie już buszują od rana na dole a ja spałam i nikt mnie nie obudził. Owinęłam się tylko kocem i zeszłam na dół, gdzie ponownie czekało mnie zaskoczenie, bo o wyspę kuchenną tyłem opierał się Kayden, co on tu robił? Nie przypominałam sobie by chłopak mówił coś o tym by miał przyjechać, nawet z nim ostatnio nie rozmawiałam. Mimo to podeszłam do Kaydena i wtuliłam się w jego bok, a on jedynie uniósł swoją rękę i mnie nią objął nic nie mówiąc, dalej skupiał się na chłopakach. Brakowało mi przytulania go dlatego wtuliłam się w jego tors. Kaleb nawet nie zwrócił uwagę na to, że przytuliłam Kaydena mimo, że wiedział o tym że przyszłam, ale po prostu nie ruszyło go to, że przytuliła bruneta, chyba naprawdę zaakceptował chłopaka i pogodził się z jego obecnością w moim życiu i tym jaką relacje z nim miałam.

OLIVIER

Uważnie patrzyłem na to co robiła Lori, przytuliła Kaydena, a Kaleb nawet nie zareagował chociaż wczoraj miał do mnie jakiś problem o to, że na nią patrzę a ten ją przytulił i nic. On ma chyba jakąś dwubiegunowość, ja nie mogłem nawet na nią patrzeć, ale on może ją przytulić i nic mu nie powie? Dziwne. Odchrząknąłem chcąc by brunet na mnie spojrzał, co też zrobił.

- Ja nie mogę na nią patrzeć, bo mordujesz mnie wzrokiem, ale on ją może przytulać i nic mu nie powiesz? Nawet nie spojrzysz? - zapytałem wpatrując się w Lori i Kaydena. - Chyba czegoś nie rozumiem.

- To jest Kayden. - Kaleb wzruszył ramionami. - On może, jego akcetuję.

- To znaczy? - dopytałem, bo co właściwie miało to oznaczać. - Może dotykać twoją dziewczynę i nic mu nie powiesz?

- Jest jedynym chłopakiem który może z nią robić to samo co ja, jemu pozwalam, oczywiście jeśli Lori też tego chce. - zaznaczył. - Ale z reguły jest to tak, że Kayden trzyma się na wodzy, a to właśnie Lori coś od niego chce i się do niego dobiera, a on jej po prostu na to pozwala jakkolwiek dziwnie to nie brzmi.

- Żyjecie w trójkącie? - spytałem zdziwiony, a oni się zaśmiali. - To nie było zabawne, to jest dziwne.

- Nie jesteśmy w trójkącie, Ja jestem z Lori, a Kayden to po prostu Kayden i w zasadzie tyle.

Mało co rozumiałem z tych wyjaśnień, ale jeśli dobrze rozumiałem, to Kalebowi nie przeszkadzało to, że Kayden dotykał Lori. Nie do końca wierzyłem w to, że by wytrzymał gdyby dziewczyna na jego oczach pocałowała chłopaka, może i nie zareagował na to, że się przytuliła do Kaydena, ale myślę, że pocałunku by nie wytrzymał. On miał na jej punkcie obsesję i nie wierzę w to, że nie zareagował by na to, że go pocałowała.

- Czyli nie miałbyś problemu o to, gdyby go tak po prostu pocałowała teraz w tym momencie? - dopytałem na co on skinął głową. - Aż korci sprawdzić. - spojrzałem na dziewczynę i chłopaka. - To co, testujemy?

- Ona nie ma ochoty na całowanie tylko przytulanie jakbyś jeszcze nie zauważył. - odezwał się Kayden. - W moim obowiązku jest dbanie o jej dobre samopoczucie a nie wykorzystywanie jej do jakichś twoich eksperymentów na Kalebie.

- Czyli nie wierzysz w to, że możesz ją pocałować, a on ci nic nie powie. - uśmiechnąłem się, chciałem tylko sprawdzić, czy Kaleb mu coś zrobi, w końcu chłopak był dla brunetki ważny, ale czy patrzyłby na jej emocje gdyby był zły? - Nie chcesz się upewnić?

- Nie, bo wiem, że Kaleb jest zdolny do wielu poświęceń jeśli chodzi o Lori.

Nagle dziewczyna która ani razu się dziś nie odezwała odkleiła się od chłopaka i ustała na palcach łapiąc Kaydena za policzki i wpijając się w jego usta, na początku nawet nie drgnął, był w szoku, ale po chwili oddał ten pocałunek. Ręce bruneta wylądowały na jej tali, spojrzałem na Kaleba, nie widziałem po nim ani trochę złości czy zazdrości mimo, że uważnie patrzył na to jak jego dziewczyna całuje się z innym. Teraz już nie wiedziałem co on miał w głowie, był zazdrosny gdy patrzył na nią ktoś inny, ale za to jej przyjaciel mógł się z nią całować na jego oczach i nic mu nie mówił. To nie było normalne, bynajmniej dla mnie. Dziewczyna po dłuższej chwili oderwała się od chłopaka.

- Dawno tego nie robiliśmy. - patrzyli sobie w oczy.

- Trochę bardzo dawno.

Rozszerzyłem oczy na te słowa, to kim oni do cholery dla siebie w końcu byli? Przyjaciele się raczej nie całują, a jeśli tak to chce taką przyjaźń. Dziewczyna ruszyła w kierunku Kaleba a gdy tylko się przy nim znalazła cmoknęła go krótko w usta i się w niego wtuliła, miała na sobie koc więc Kaleb został nim owinięty.

- A tobie co? Zdecydować się nie możesz? - zapytał opierając swoją brodę na jej głowie. - Miłości ci brakuje?

- Nie mam dziś do niczego chęci.

- Weź leki.

Puściła go i lekko przesunęła w bok by odsunąć szufladę z której wyjęła jakieś leki a następnie tak po prostu je połknęła bez popijania wodą, po wzięciu tabletek wróciła do przytulania chłopaka. Ale nie tylko ona nie miała dziś chęci, ja również, nie sądziłem, że mówiąc o padoku blisko salonu miała na myśli całą noc słuchania rżenia i biegania koni w te i z powrotem. Kompletnie się nie wyspałem, nie sądziłem nigdy, że konie zachowują się tak w nocy, choć nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak konie zachowują się w nocy, bo niby po co? Nie miałem z nimi żadnej styczności a w życiu widziałem może ze dwa lub trzy razy konia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania