The new life cz 1

19 lat czekałam na ten moment. Codziennie ciężko pracując powtarzałam sobie, że cel jest tego wart. Kiedy tylko brakowało mi sił i dopadała mnie niechęć połączona z zwątpieniem, myślałam o punkcie, do którego dążyłam. Pomimo, ze bardzo kochałam swoich rodziców to, nie mogłam już dłużej z nimi mieszkać. Każdego dnia gryzłam się w język by nie powiedzieć o te kilka słów za dużo, w efekcie czego nie dostać w twarz.

 

Moi rodzice to zwykli, prości ludzie, którzy zakorzenieni są w naszej wiosce. Dla nich cały świat kręci się wokół gospodarstwa, pieniędzy i alkoholu. To właśnie te trzy rzeczy stanowią ich hierarchię wartości. Czy ja mogę mieć im to za złe? Przecież dzięki gospodarstwu, miałam co jeść, miałam za co kupić ubrania. Tylko dzięki temu żyliśmy. Zawsze odkąd mogłam, starałam się pracować byłam sprzątaczką, opiekunką, zbierałam owoce, pracowałam jako kelnerka czy sprzedawczyni w sklepie spożywczym. Miałam nadzieję, że jak rodzice będą mieli mniej problemów a ja odciążę ich finansowo, to będzie lżej. Niestety było inaczej. Pozostałam pozbawiona wszelkich swoich marzeń. Każda wypłata została mi zabierana a to spowodowało, że rodzice więcej palili, częściej pili czy zapraszali sąsiadów na nocne imprezy. Na szczęście udawało mi się ich oszukiwać i z każdej wypłaty odkładałam część pieniędzy, by mieć za co osiągnąć swój cel.

 

Z jednej strony czułam się słaba, miałam żal do siebie że nie potrafię pokonać tego, że ciągle tkwiłam w tej wsi i dawałam się tak wykorzystywać. A z drugiej, byłam silna, że to wytrzymywałam bo przecież miałam jeden, jedyny cel – wyjechać.

 

Jedyną okazją do tego były studia. Kiedy oznajmiłam rodzicom, że chcę iść do liceum wyśmiali mnie i kazali iść do zawodówki, bym jak najszybciej skończyła edukację i mogła im pomagać w gospodarstwie. Mama chciała bym była fryzjerką a tata, żebym po prostu zajmowała się ich zwierzętami.

 

Moje plany i ambicje były nieco inne. Wtedy, dzięki rozmowom nauczycieli z rodzicami, oni odpuścili i pozwolili mi się rozwijać, bo przecież jak już skończę studia, będę miała porządną pracę i będę w niej zarabiać tysiące. Pozwoliłam im żyć tymi złudnymi marzeniami, tylko po to, bym mogła dojść do celu.

 

Wybór kierunku studiów i miasta był bardzo trudny i tak naprawdę byłam z tym sama. W szkole nie miałam przyjaciół, mało kto chciał zadawać się z biedaczką. Ja też nie miałam czasu na przyjaźnie, bo zaraz po szkole szłam do pracy albo do domu by się uczyć albo pomagać rodzicom. 5 lat przyjaźniłam się z Agnieszką, ale w momencie gdy nie chciałam opowiadać jej o swoich problemach w domu, a ona nie potrafiła zrozumieć mojej sytuacji, rozstałyśmy się. Zdarzało mi się czasem zamienić z kimś parę słów, ale zazwyczaj były to relacje oparte na pomocy w nauce czy udostępnieniu notatek. Nie przeszkadzało mi, że byłam sama, chociaż były momenty w których zazdrościłam rówieśnikom beztroskości, radości i młodzieńczego szaleństwa.

 

Może wydać się to dziwne, ale nigdy nie byłam na żadnej dyskotece, chyba, że gdy pracowałam jako kelnerka to machinalnie brałam w nich udział. Wtedy pokochałam taniec, dzięki któremu czułam się wolna. Zazwyczaj tańczyłam jak już rodzice spali i nikt mnie nie widział. Przed snem wyobrażałam sobie jak występuję w teatrze albo na jakiejś innej scenie i tańczę. Nigdy wcześniej nic nie dodawało mi takiej radości, a ja czułam się wtedy kobietą, a nie kocmołuchem.

 

Mój wygląd nie jest powalający. Czułam się wręcz niewidzialna, jakbym staczała się z szarą rzeczywistością. Jak dziewczyna z 172 cm wzrostu, zielonymi oczami i piegami na twarzy mogła być atrakcyjna? Dodać do tego długie, proste włosy mysiego koloru i zwykłą sylwetkę, bez biustu w rozmiarze D i pupy ala latynoska piękność. Byłam zwyczajna, przeciętna, w sumie byłam nikim. Mój ubiór składał się z dwóch - trzech par spodni, kilku zwykłych bluzek i swetrów. Nie miałam ani jednego kosmetyku do makijażu, bo nigdy nie czułam by mi to było potrzebne, poza tym żaden kosmetyk nie sprawi, że nagle stanę się atrakcyjna a na tamten moment nie było mi to potrzebne.

 

Wiedziałam, że na studiach nie będzie mi łatwo, mogłam liczyć tylko na siebie. Nie mogłam polegać na rodzicach, bo już mi dawno zapowiedzieli, że nie będą płacić za to, bym się „dobrze bawiła”. Dzięki pomocy nauczycieli, w tajemnicy przed rodzicami, dostałam od gminy zapomogę socjalną, żeby było mi lżej na studiach, ponad to z uczelni miałam przydzielone stypendium socjalne. Te dwa dodatki pieniężne sprawiły, że wystarczyło mi na utrzymanie w obcym mieście. Miałam także swoje odłożone pieniądze, ale chciałam je trzymać na tzw. „czarną godzinę”. Nie chciałam polegać tylko na państwie, ale także pracować sama na siebie. Zależało mi na pracy w weekendy, bym w tygodniu miała czas na naukę.

 

Pakowanie w domu przebiegło bez problemów, a za dużo rzeczy też nie miałam. Zresztą, chciałam wziąć jak najmniej by jak najmniej przypominało mi o tym miejscu. Zostawiałam tu nie tylko rodziców, ale też swoją przeszłość, wszystkie wylane łzy, ból, cierpienie i ciężką pracę. Ruszałam na przód, przede mną 300 km do miejsca, w którym miało zacząć się moje nowe życie. Trudno było mi powiedzieć czy będę tęskniła za rodzicami, na pewno w jakimś stopniu tak, ale byłam dorosła, musiałam zawalczyć o siebie. A największą satysfakcją było to, że osiągnęłam cel.

 

Rodzice jakoś specjalnie się ze mną nie żegnali, mama miała łzy w oczach i powiedziała „powodzenia” a tato tylko przytulił. Nie chciałam im mówić, że prędko mnie nie zobaczą, postanowiłam udawać, że tak naprawdę nie unikam wizyt w domu, ale po prostu nie mam na nie czasu.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • zaamotana 22.04.2015
    dobrze napisane, bogate słownictwo :d daje 5 :p
  • Nithael 22.04.2015
    Ciekawe, interesująco i ładnie napisane :) Spodobało mi się, czekam na kolejną cześć :) Daje 5:)
  • KarolaKorman 23.04.2015
    Ode mnie też 5, za lekkość w czytaniu i zaciekawienie treścią :)
  • Jolly Joke 23.04.2015
    Mimo ambicji forma pozostawia sporo do życzenia. Rzuciły mi się w oczy zdania o dziwnej konstrukcji, słowa użyte w niewłaściwym kontekście ("jakby staczała się z szarą rzeczywistością" - zapewne chodziło Ci o "stapiała się"), przecinki nie tam, gdzie trzeba i niemało powtórzeń. Sama tematyka nie jest w moim guście, historia nie wyróżniła się na tyle na tle innych jej podobnych, żeby mnie zaciekawić. Nie mniej tekst stanowi porządne wprowadzenie, da się go ocenić jako swego rodzaju całość.
    P.S. Moim zdaniem nie było potrzeby, żeby posłużyć się angielskim tytułem. Nie brzmi jakoś szczególnie lepiej, niż po polsku.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania