Po pierwsze to podzieliłbym to na krótsze kawałki. Masz tu pięć części w jednym ciągu
Po drugie: o co chodzi z tymi wielokropkami? Nie widziałem nigdy w literaturze takiego zastosowania.
Jeśli nawet jest to jakiś celowy zabieg, to jest bardzo męczący przy czytaniu
"tym samym miejscu w którym było, kiedy Aloy prowadził ją do szopy...
...rozłożyła"
"Bogów... tak się dorobiłem... fortuny... i dlatego... moi głupi synowie... nigdy nie zniszczyli interesu... a tamte rodziny... przyszły mi... podziękować... powiedzieć, jak bardzo im smakowało... - ciągnął Aloy - ...a ja się tylko... uśmiechałem... wiedząc"
Właśnie wstawiam wersję podzieloną na pojedyncze fragmenty :) Taka moja fanaberia że postanowiłem tworzyć rozdziały po około 20 tysięcy znaków, bo sam lubię długie (tu akurat wyszło 28 tysięcy) ale tak jak mówię, rozumiem że część ludzi preferuje krótsze teksty. Co do wielokropków to tak, był to celowy zabieg, nie wpadłem na to, że mógłby być męczący - muszę to przemyśleć. Jeśli chodzi o Leileen, jest to imię jednej z postaci i owszem, całkiem często zamieniałem to na dziewczynę albo po prostu - ona, nią, ją itd - niemniej dwa fragmenty opisujące jej przeżycia mają wsm około 15 tysięcy wyrazów, więc siłą rzeczy, nawet uskuteczniając wszelkiego rodzaju synonimy, wychodzi nam duża liczba.
Co to za dziwna maniera dawania tytułów po angielsku? Jeśli miało sprawić, że brzmi lepiej - nie, nie brzmi.
Imiona z apostrofami to kolejna dziwna moda. Po co? Jaki w tym cel?
Masz tu i cale i centymetry/metry. Zdecyduj się na system miar.
Co do tytułów - no cóż, kwestia subiektywna. Dla mnie brzmi lepiej, no ale nie przeczę, możliwe że jestem bezguściem (nieironicznie). Co do imion z apostrofami - tego typu imiona w tym uniwersum noszą wyłącznie syreny (Sa'nessa'ne na przykład) i ma to na celu pokazanie różnic między ich gatunkiem a ludźmi. Zresztą, uważam że to akurat był bardzo dobry pomysł - ale ponownie, mogę się mylić - jako że taką Sa'nessa'ne można zapisać na multum sposobów, choćby Nessa'ne, Sa'ne, i tak dalej, co w zależności od sytuacji i kontekstu może sprawić, że jej imieniu będą towarzyszyć różne emocje. Jeśli chodzi o imiona takie jak Aloy - Aloy'a, to po prostu istnieją pewne imiona, które naturalniej brzmią, jeśli odmieniać je z użyciem apostrofu. Aloya wygląda okropnie, Aloy'a już nie. Ale ponownie, to chyba kwestia subiektywna. Jeśli natomiast chodzi o cale i metry - rzeczywiście, tu akurat masz całkowitą rację, chyba po prostu nie zwróciłem na to uwagi w trakcie pisania.
LoveYa
Angielskie tytuły mają angielskie opowiadania. Nadawanie polskim tekstom angielskich tytułów to pozerstwo. Nic w tekście nie usprawiedliwia takiego zabiegu.
Jeśli tylko syreny noszą takie imiona, może być. Nie przeczytałem całości, bo Twój styl niezbyt do mnie przemawia, ma za dużą dawkę patosu - lubię jego odrobinę, ale tutaj go za dużo. To subiektywne, wiadomo.
Przyłączam się do głosów, że przesadziłeś z wielokropkami.
SwanSong Zgadzam się co do tytułów. Jakaś moda się zrobiła na angielskie teraz. Okej, jeśli to są imiona postaci - w porządku, nie czepiałabym się też znanego cytatu po angielsku albo tytułu piosenki w oryginale. Ale ostatnio widziałam w Empiku taki twór: The BookTok Deal. Umowa stoi - to się kojarzy z najgorszymi praktykami polskich dystrybutorów filmowych nadających filmowi jakieś podtytuły wiadomo z jakiej części ciała wyciągnięte.
Vespera
Racja, jakby tytuł pojawiał się w fabule, jakby był tytułem książki, która wpływa na losy bohaterów, czy coś takiego - ok, można uznać. Ale dla samej zasady, że lepiej brzmi? Czytam książki po angielsku i ten język ogólnie lepiej pasuje do fikcji niż polski, ale to nie powód robić mieszankę.
SwanSong O, to jest ciekawe, że angielski lepiej pasuje do fikcji. Możesz rozwinąć tę myśl? Ja mam bardzo małe doświadczenie z czytaniem po angielsku, ledwo jedną książkę tak przeczytałam - wydała mi się bardzo uboga językowo, ale to może ze względu na gatunek (młodzieżówka z wampirami).
Vespera
Czytałem różne książki po angielsku i ich język lepiej po prostu brzmi. Może chodzi o brak fleksji, może po prostu część słownictwa jest nieprzetłumaczalna na polski, lub przekład brzmi co najmniej kuriozalnie, a może subiektywnie tak często oglądam filmy/seriale po angielsku, że już wszystko brzmi dla mnie lepiej w oryginale.
SwanSong No cóż, a ja wciąż uważam że to po prostu kwestia gustu. Myśląc nad tytułem dla tej książki wpadłem na pomysł - Till The End - i uznałem że dobrze to brzmi i oddaje treść. Jednocześnie, polskie tłumaczenia tego brzmią - jak dla mnie - absolutnie okropnie. Do końca? Po kres? Wymyśliłem angielski tytuł, który mi się spodobał, więc go użyłem - gdybym wymyślił tytuł polski, japoński, włoski albo choćby niemiecki, i podobałoby mi się brzmienie, użyłbym takiego właśnie tytułu. Nie ma żadnego prawa które nakazywałoby nadawać książce, czy jakiemukolwiek utworowi, tytuł w języku, w którym zostały napisane, a nazywanie czegoś takiego pozerstwem jest, w moim przypadku, zwyczajnie nieprawdziwe, bo jak już napisałem, ten tytuł wybrałem ze względu na brzmienie. Oczywiście rozumiem, że niektórych angielski tytuł polskiej książki może razić w oczy, że to się może nie podobać, że może głupio brzmieć, ale - to wszystko kwestia subiektywnych preferencji.
Jeśli chodzi o wielokropki, to naprawdę muszę się nad tym zastanowić. Pisząc, uznałem ten zabieg za bardzo ciekawy i podkreślający pewne elementy fabuły, czy też stan psychiczny bohaterów, a jednocześnie - dla mnie - nagromadzenie wielokropków nie przeszkadza w czytaniu. Niemniej, jeśli większość osób taki zabieg odrzuca i jest zwyczajnie nieprzyjemny, to zapewne przy pisaniu kolejnych części znacząco ograniczę wielokropki.
Co do patosu - nie wiem, w każdym razie nie pisałem tego tekstu z myślą o tym, żeby wylewał się z niego patos. Najpewniej taki mam po prostu styl i wyszło jak wyszło.
LoveYa Wielokropki... Ostatnio też zwrócono mi uwagę, że trochę ich nadużywam, no ale są takie śliczne... A tak na serio, to przejrzałam tekst i okazało się, że spokojnie mogę usunąć jakieś 30%. Co do twojego tytułu, to ja bym dała "Aż do końca", ale to twój tytuł i twoja decyzja. Jak napisałeś, to kwestia subiektywnych preferencji.
Vespera Pewnych rzeczy nie przeskoczy.
Jest takie opowiadanie K. Link, gdzie dużą rolę odgrywają koty. W pewnym momencie księżniczka zadaje pytanie bohaterowi: czy chcesz zobaczyć moją cip...? Po chwili unosi spódnicę, pokazując krocze. Oczywiste, że w oryginale ona pyta: do you want to see my pussy? Pussy jako nazwa na wiadomo co, ale również na kotka, jest niemożliwe do przekładu na polski, a przynajmniej straci symbolizm, którego w tym opku bardzo dużo (kot w przebraniach ludzi i odwrotnie).
Czasem tłumacz robi świetną robotę, ale pewnych rzeczy nie przeskoczy. A czasem po prostu wychodzi mu g...
Vespera
Oczywiście, że można, ale tam chodziło o dwuznaczność wyrażenia. Są nieprzetłumaczalne zwroty w każdym języku i tyle. Tłumacz na ogół sobie z tym radzi, ale różnie bywa. Slang to też trudna sprawa.
Wracając do tematu, nazwy własne zostawiałbym niezmienione, natomiast tutaj tytuł jest po angielsku, bo... jest. I jakkolwiek autor uprzejmie wyjaśnia dlaczego, trąci mi to młodzieżową modą, która ociera się już o kicz.
SwanSong Jak to każda moda: ktoś zacznie, innym się spodoba, podchwycą, rozpropagują, stanie się na tyle powszechne, że ludzie zechcą się wyróżnić i robić inaczej, powstanie nowa moda, stara na jakiś czas odejdzie w zapomnienie, by po pewnym czasie wrócić w chwale, nic nowego pod Słońcem.
Pytanie do admina, ewentualnie innych użytkowników - oprócz opublikowania tego rozdziału jako całości (wszystkich 6 fragmentów składających się na jeden rozdział) opublikowałem też ten rozdział podzielony na 6 fragmentów. I tu pojawia się problem, bo o ile rozdział zbiorczy, który wysłałem jako pierwszy, został opublikowany niemal natychmiast, o tyle pozostałe czekają od niemal godziny. Czy jest to kwestia tego, że treść tych mniejszych rozdziałów powiela treść rozdziału zbiorczego, czy po prostu czas oczekiwania na publikacje jest różny? Nie wiem, bo jestem nowy na tej stronie, ale jeśli chodzi o tę pierwszą opcję, to z chęcią usunę rozdział zbiorczy, jako że najpewniej ludzie preferują krótkie formy. Pytam tutaj, jako że nigdzie nie widzę opcji typu 'kontakt z adminem'.
Przeczytałem Twoją prace, LoveYa, jednak nie wiem jeszcze, co mam o niej myśleć. Pewnie przeczytam ją raz jeszcze albo zaczekam na następne odsłony tej historii. Przyznam, że styl pisania jaki został użyty w tym tekście jest dosyć nietypowy, bardzo specyficzny, ale jeśli lubisz pisać w ten sposób to czemu nie, ja nie widzie w tym większego problemu - Osobiście ważne jest dla mnie przedstawiona; historia, wydarzenia, relacje między postaciami itd... to w jaki sposób tego dokonasz (czyt. styl pisania, języki) jest mi obojętny.
Dziękuję bardzo za poświęcony czas :) Chciałbym też zapytać - styl jest nietypowy, ale czy przyjemny? Poza tym - piszesz, że dla ciebie ważna jest historia, ale nie opisałeś, co sądzisz o dotąd przedstawionej. Wiem, że to jedynie mały fragment całości, ale co - jak do tej pory - sądzisz o hisorii, wydarzeniach, relacjach między postaciami, ogólnie wszelakich wątkach. Jestem bardzo ciekaw twojej opini na ten temat - czy jak dotąd zaintrygowała cię fabuła, czy masz jakieś postaci/wątki które najbardziej przypadły ci do gustu? Wybacz, że tak bardzo dopytuję, ale naprawdę, jak dotąd wyłącznie członkowie mojej rodziny i bliscy przyjaciele oceniali pisane przeze mnie rzeczy, więc bardzo zależy mi na opinii osoby, której nie znam, jako tej potencjalnie najbardziej obiektywnej.
Styl jest nietypowy, tak. Ale czy przyjemny? Z mojej stronny mógłby być stać się przyjemny wraz z dalszym czytaniem.
Zapytałeś/łaś mnie, co sądzę o dotychczasowym fragmęcię. Hmm... Z pewnością będzie budowanie świata; mroczny, brutalny, odbiegający od pewnych stereotypów (np; brutalna śmierć dziecka w części drugiej. Nie często czyta się takie teksty, a nawet specjalnie się ich unika), klimat w stylu dark-fantasy - gatunek, którego jestem fanem.
Krótkie, zwięzłe ale szczegółowe opisy miejsc również są dobre.
Część pierwsza i ostatnia czytały mi się najlepiej. Jeśli Twoim zamiarem było stworzenie atmosfery
Z postaci najbardziej polubiłem Kapitana Kalekę z części drugiej - może dlatego, że w swoich opowieściach występuje podobna postać jak Kapitan.
W przyszłości, kiedy pewnie będą pojawiały się następne teksty, znajdziesz mnie w komentarzach. Jestem zaciekawiony tą historią i z przyjemnością poznam jej dalszy bieg.
Komentarze (27)
Po pierwsze to podzieliłbym to na krótsze kawałki. Masz tu pięć części w jednym ciągu
Po drugie: o co chodzi z tymi wielokropkami? Nie widziałem nigdy w literaturze takiego zastosowania.
Jeśli nawet jest to jakiś celowy zabieg, to jest bardzo męczący przy czytaniu
"tym samym miejscu w którym było, kiedy Aloy prowadził ją do szopy...
...rozłożyła"
"Bogów... tak się dorobiłem... fortuny... i dlatego... moi głupi synowie... nigdy nie zniszczyli interesu... a tamte rodziny... przyszły mi... podziękować... powiedzieć, jak bardzo im smakowało... - ciągnął Aloy - ...a ja się tylko... uśmiechałem... wiedząc"
Słowo Leileen pada 311 razy w tym tekście...:)
Pozdrowionka :)
Imiona z apostrofami to kolejna dziwna moda. Po co? Jaki w tym cel?
Masz tu i cale i centymetry/metry. Zdecyduj się na system miar.
Angielskie tytuły mają angielskie opowiadania. Nadawanie polskim tekstom angielskich tytułów to pozerstwo. Nic w tekście nie usprawiedliwia takiego zabiegu.
Jeśli tylko syreny noszą takie imiona, może być. Nie przeczytałem całości, bo Twój styl niezbyt do mnie przemawia, ma za dużą dawkę patosu - lubię jego odrobinę, ale tutaj go za dużo. To subiektywne, wiadomo.
Przyłączam się do głosów, że przesadziłeś z wielokropkami.
Racja, jakby tytuł pojawiał się w fabule, jakby był tytułem książki, która wpływa na losy bohaterów, czy coś takiego - ok, można uznać. Ale dla samej zasady, że lepiej brzmi? Czytam książki po angielsku i ten język ogólnie lepiej pasuje do fikcji niż polski, ale to nie powód robić mieszankę.
Czytałem różne książki po angielsku i ich język lepiej po prostu brzmi. Może chodzi o brak fleksji, może po prostu część słownictwa jest nieprzetłumaczalna na polski, lub przekład brzmi co najmniej kuriozalnie, a może subiektywnie tak często oglądam filmy/seriale po angielsku, że już wszystko brzmi dla mnie lepiej w oryginale.
Jeśli chodzi o wielokropki, to naprawdę muszę się nad tym zastanowić. Pisząc, uznałem ten zabieg za bardzo ciekawy i podkreślający pewne elementy fabuły, czy też stan psychiczny bohaterów, a jednocześnie - dla mnie - nagromadzenie wielokropków nie przeszkadza w czytaniu. Niemniej, jeśli większość osób taki zabieg odrzuca i jest zwyczajnie nieprzyjemny, to zapewne przy pisaniu kolejnych części znacząco ograniczę wielokropki.
Co do patosu - nie wiem, w każdym razie nie pisałem tego tekstu z myślą o tym, żeby wylewał się z niego patos. Najpewniej taki mam po prostu styl i wyszło jak wyszło.
Jest takie opowiadanie K. Link, gdzie dużą rolę odgrywają koty. W pewnym momencie księżniczka zadaje pytanie bohaterowi: czy chcesz zobaczyć moją cip...? Po chwili unosi spódnicę, pokazując krocze. Oczywiste, że w oryginale ona pyta: do you want to see my pussy? Pussy jako nazwa na wiadomo co, ale również na kotka, jest niemożliwe do przekładu na polski, a przynajmniej straci symbolizm, którego w tym opku bardzo dużo (kot w przebraniach ludzi i odwrotnie).
Czasem tłumacz robi świetną robotę, ale pewnych rzeczy nie przeskoczy. A czasem po prostu wychodzi mu g...
Oczywiście, że można, ale tam chodziło o dwuznaczność wyrażenia. Są nieprzetłumaczalne zwroty w każdym języku i tyle. Tłumacz na ogół sobie z tym radzi, ale różnie bywa. Slang to też trudna sprawa.
Wracając do tematu, nazwy własne zostawiałbym niezmienione, natomiast tutaj tytuł jest po angielsku, bo... jest. I jakkolwiek autor uprzejmie wyjaśnia dlaczego, trąci mi to młodzieżową modą, która ociera się już o kicz.
Czekam na kolejne części ;)
Zapytałeś/łaś mnie, co sądzę o dotychczasowym fragmęcię. Hmm... Z pewnością będzie budowanie świata; mroczny, brutalny, odbiegający od pewnych stereotypów (np; brutalna śmierć dziecka w części drugiej. Nie często czyta się takie teksty, a nawet specjalnie się ich unika), klimat w stylu dark-fantasy - gatunek, którego jestem fanem.
Krótkie, zwięzłe ale szczegółowe opisy miejsc również są dobre.
Część pierwsza i ostatnia czytały mi się najlepiej. Jeśli Twoim zamiarem było stworzenie atmosfery
Z postaci najbardziej polubiłem Kapitana Kalekę z części drugiej - może dlatego, że w swoich opowieściach występuje podobna postać jak Kapitan.
W przyszłości, kiedy pewnie będą pojawiały się następne teksty, znajdziesz mnie w komentarzach. Jestem zaciekawiony tą historią i z przyjemnością poznam jej dalszy bieg.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania