To, co czuję.
Uciekamy w krainę przedpotopowych, metafizycznych zjawisk.
Nasze zmysły błądzą poza percepcyjnymi ramami świadomości.
Pozostajemy nadzy, a jednak ubrani w szaty milionów iskier bodźców.
Nie wyjaśnią tego psychoanalityczne teorie Freuda.
Tu nie chodzi o dzieciństwo i jego skutki.
Jesteśmy ze sobą złączeni.
Tym jednym pocałunkiem.
Tymi dwoma członkami ciała.
Tymi duszami?
De facto, nie jest to czynność trudna.
W zasadzie, każdy pasuje do każdego.
Jednak, czy napewno?
Może wytłumaczą to mędrcy tego świata.
Wszechwiedzący, którzy na każde pytanie odpowiedzą.
Nawet, gdy wyrywkowa wiedza nie do końca łączy się z rzeczywistą inteligencją.
Jesteśmy scaleni w jedności.
W rozpieprzonej pościeli, skrzypiącym materacu.
Sypialnia ocieka roznegliżowaną namiętnością.
Ta brudna nora, w której dalej jeszcze ślęczymy.
Niech nas nigdy nic nie rozłączy.
Przyjemność zakryje atawizm tego świata.
Eufemistycznie skończmy tą orgię.
Pozostańmy razem, nawet gdy świat nas zakończy.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania