To czego nie widzieli inni
Wyszedłem z domu i dopiero wtedy poczułem zapach życia, gdy tylko pierwszy raz wziąłem wdech nosem. Ledwo co skończyłem swoją pracę. Pracowałem jako nauczyciel chemii w ogólnokształcącym.
Na sobie miałem eleganckie buty i koszulę zapiętą na każdy guzik. Na wierzch założyłem kasztanową marynarkę, a na nogi tego samego koloru spodnie. Na głowę kaszkiet, taki jak na westernach, żeby ludzie nie widzieli moich zakoli.
Gdy ludzie na mnie spoglądali myśleli sobie: "Jaki piękny człowiek", albo "Jaki elegancki garnitur", czy może "Dobrze zawiązał krawat" lub "Fajna Czapka, też chcę taką". I może z zewnątrz tak się prezentowałem, ale wewnątrz... Widzieli moje buty, ale nie widzieli dziur w skarpetkach. Mówili o eleganckim garniturze, a nie widzieli pozostałości po plamie, która spowodowana była przez poranną kawę. Widzieli kaszkiet, ale nie widzieli zakoli. Bo prawda jest tam gdzie jej nie widać.
W szkole chwalili mnie jako nauczyciela chemii. W rzeczywistości była to tylko przykrywka.
Właśnie przemierzałem ścieżki Wrocławia, aby dotrzeć do skrytki mojego zespołu. Tworzymy dragi, pędzimy bimber i skręcamy pety, do których produkcji używamy własnoręcznie robionego tytoniu. Potem wszystko sprzedajemy, co zostanie bierzemy dla siebie i dzielimy się zyskami, a następnie zmieniamy miejscówę, bo pały mogą nas złapać, bądź ktoś na nie zadzwonić.
Jest nas czwórka. Ja, mój przyjaciel ze studiów i dwóch pomocników. Z przyjacielem znamy się od pierwszej klasy podstawówki. Ale on w przeciwieństwie do mnie, nie pracował w szkole, a pisał teksty do czasopism i książki kryminalne.
Teraz tak jak zawsze szybko założyłem maskę i powoli poszedłem do bazy.
Byłem już na miejscu. Spojrzałem się we wszystkie strony. Wtedy biegłem. Zerknąłem i... Drzwi uchylone zauważyłem. Wbiegłem. A tam... Młody w kwasie siarkowym zdycha jak ryba w zanieczyszczonej wodzie. Można było się spodziewać, że zatrudniając takich młokosów stanie się coś złego i się stało. Szturchnąłem go, a ten chyba nie żył, tak mi się zdawało w tamtym momencie.
Usłyszałem jakieś odgłosy biegania dochodzące z zewnątrz. To były na kształt szybkiego, cichego biegu psów (policji).
– Jest pan zatrzymany za produkcję narkotyków. – Oznajmiła policjantka trzymając mnie na muszce. Patrząc na jej odznaczenie, można stwierdzić, że była mało doświadczona.
Podałem ręce jedną po drugiej i się nie wyrywałem.
We więzieniu po raz pierwszy zobaczyli moje zakola, skarpetki z dziurami i poplamioną kawą koszulę. Widzieli coś czego inni nie.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania