To jedno lato
Rozdział 1 💛🩰 (rozczarowanie)
Siedziałam na ogromnej beżowej kanapie i tępym wzrokiem zza oprawek okularów wpatrywałam się wyczekująco na stojących po przeciwnej stronie salonu rodziców. Jakiś czas temu wróciłam z zakończenia roku szkolnego, oczywiście z czerwonym paskiem na świadectwie, bo w rodzinie Morgan inne nawet nie były brane pod uwagę. W tej rodzinie wszystko musiało być na najwyższym poziomie, zaczynając od domu, którego powinnam raczej nazwać willą, a kończąc na mojej edukacji i ocenach, bo przecież jako jedyna córka najlepszych cenionych prawników w Nowym Jorku musiałam być najlepsza by w przyszłości być tak dobra jak oni i przejąć po nich biznes, lub posiadać własną kancelarie prawniczą, no i oczywiście nie mogłam zrobić nic czym mogłabym ich zawieść czy przynieść wstyd. A ja wcale nie chciałam być prawniczką, pragnęłam zostać profesjonalną tancerką z własną szkołą tańca, kochałam tańczyć i bardzo chciałam uczyć innych tańca i zarażać innych tą pasją, i to nie tylko wybranych, a wszystkich w każdym wieku bez żadnych ograniczeń, ale póki co ograniczona byłam ja przez własnych rodziców. Miałam jedynie nadzieje, że chociaż wakacje będę miała takie, jakie sobie wymarzyłam i wraz z moimi przyjaciółmi wyjadę na obóz taneczny, który jakimś cudem mi opłacili i pozwolili jechać, za co byłam w stanie ich wielbić na kolanach do dnia wyjazdu, który miał się odbyć 22 lipca do 22 sierpnia. Perspektywa możliwości tańczenia i uczenia się nowych styli i techniki przez cały miesiąc wywoływała uśmiech na mojej twarzy bez żadnego wysiłku z mojej strony.
- No więc o co chodzi? - zapytałam niecierpliwym tonem głosu, byłam zmęczona po całym dniu udawania perfekcyjnego uśmiechu posyłanego władzą szkolnym i uczniom, którym musiałam obiecać, że rozpatrzę wszystkie ich propozycje i pomysły na przyszły rok szkolny tak by szkoła się jeszcze bardziej rozwijała i była jeszcze bardziej przystosowana do potrzeb i zainteresowań uczniów. Byłam przewodniczącą szkoły i takie zadania należały do moich obowiązków, te zlecane mi przez dyrekcje zadania były ciekawe i serio je lubiłam i to nie tylko dlatego, że otrzymywałam przez nie punkty, które wliczały się do końcowej oceny, ale zwyczajnie lubiłam widzieć szczery uśmiech na twarzach rówieśników, którzy za moją pomocą byli szczęśliwi, gdy ich marzenia przelewałam na papier i opracowany projekt oddawałam dyrektorowi do sprawdzenia i akceptu, a, gdy wszystko się zgadzało, projekt był realizowany ku ucieszy uczniów. Jedyny problem jaki w tym wszystkim widziałam to taki, że to wszystko zajmowało bardzo dużo czasu, a ja przecież jeszcze musiałam mieć czas na naukę, która przecież musiała być na najwyższym poziomie, a ja już byłam wykończona emocjonalnie i fizycznie, zarwane nocki zaczynały dawać mi już o sobie znać, dlatego cieszyłam się, że nadeszły wakacje, wreszcie będę mogła trochę odpocząć i nacieszyć się swoją pasją na obozie, no i po za zmęczeniem czułam jeszcze ogromny głód, a oni zamiast się pośpieszyć z tym co mają mi przekazać wpatrywali się na zmianę we mnie i w siebie nadal milcząc.
- To jak, mówicie to co chcecie mi przekazać, czy jednak nie? Jeśli nie to idę coś zjeść i odpocząć
- Spokojnie już wszystko ci mówimy - zabrał wreszcie głos wysoki mężczyzna o kamiennej twarzy i ciemnym garniturze dopasowanym idealnie do jego wysportowanej jak na 40-latka sylwetce.
- No nareszcie - jęknęłam z ulgą przewracając przy tym oczami.
- Gabriello, tylko bez takich - zganił mnie ojciec, bo wraz z mamą nie lubili jak robiłam coś nie stosownego w ich oczach, a jęczenie i przewracanie oczami według nich właśnie było czymś w tym stylu, dlatego podniosłam się z kanapy i stanęłam na baczność.
- Tak lepiej? - zapytałam chłodnym głosem.
- Przestań się wydurniać, siadaj i wysłuchaj co ma ci do powiedzenia tata - zarządziła stanowczo mama, a ja jak zwykle posłusznie zrobiłam to czego ode mnie się wymagało.
- A, więc córko, wraz z mamą kupiliśmy ci już bilet na samolot - oznajmił, a ja z radości pragnęłam ich wyściskać i serio bym to zrobiła gdyby nie dodał. - Jutro o 15:00 masz samolot do Hiszpanii, w tym roku całe wakacje spędzisz u babci
W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam, albo, że oni tylko żartują i zaraz się roześmieją uradowani z tego, że udało im się mnie wkręcić. Czekałam dłuższą chwile na to, ale ich stanowczo profesjonalne miny nie ulegały zmianie, a ja wreszcie zrozumiałam dlaczego, oni zwyczajnie nie żartowali, a mówili całkowicie serio, gdy tylko to do mnie dotarło mój cały świat zawirował, serce prawie się zatrzymało, a całe zmęczenie i głód, który jeszcze chwile temu odczuwałam w jednej chwili zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, teraz czułam jedynie ogromny smutek, ból i rozczarowanie oraz złość i napływające do oczu łzy, które z trudem hamowałam. To nie tak, że nie kochałam babci i, że nie chciałam do niej lecieć, bo było wręcz przeciwnie, kochałam ją i uwielbiałam spędzać z nią czas, tym bardziej, że jedynie ona mi została z dziadków i jedynie ona jedna rozumiała moją miłość do tańca, bo sama kochała taniec, ale od kiedy zmarł mój dziadek, a jej największa miłość, przestała tańczyć i teraz jedynie dopinguje mnie i zawsze, gdy u niej jestem pozwala mi tańczyć ile tylko chce, ale teraz po raz pierwszy nie chciałam lecieć do niej na całe wakacje, bo przez to nie miałam szans wyjechać z przyjaciółmi na ten wymarzony obóz, który był jedyną rzeczą na, którą czekałam w te wakacje. Wzięłam głęboki oddech by się nie rozpłakać, bo to była kolejna rzecz, której u mnie nie tolerowali i zapytałam ukrywając drżenie głosu:
- Jak to do babci? A co z moim obozem tanecznym, na który jadę w lipcu? Mam stamtąd bezpośredni lot na obóz? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Nie córko, żadnego obozu nie ma, spędzisz całe wakacje z babcią
- Jak to nie ma obozu? Czy on tak na prawdę nie istnieje? To było jakieś oszukane ogłoszenie?
Jeśli tak to muszę jak najszybciej poinformować o tym moich przyjaciół - dodałam w myślach.
- Ależ nic z tych rzeczy, ogłoszenie jest prawdziwe i obóz istnieje na prawdę, ale nie dla ciebie
- Jak to nie dla mnie? - zapytałam powoli tracąc swoje wyćwiczone opanowanie.
- Zwyczajnie nie ma cię na ich liście uczestników
- Jak to mnie nie ma? Jakim cudem?
- Bardzo prostym. By być na liście trzeba opłacić obóz i mieć zgodę rodziców jeśli dziecko nie jest pełnoletnie
- No tak, ale rozmawiałam z wami o tym i umowa była taka, że jeśli ukończę szkołę z czerwonym paskiem i z dodatkowym wyróżnieniem od samej dyrekcji to podpiszecie mi tą zgodę i opłacicie mi ten obóz pozwalając mi na niego jechać. Ja wywiązałam się ze swojej strony, a wy? - zapytałam podnosząc się z kanapy i wyczekując od nich odpowiedzi.
- A my zwyczajnie chcieliśmy ci pokazać, że nie wszystko można mieć w życiu co się chce i na co ma się kaprys, po za tym my z mamą nie chcemy byś się wydurniała i zajmowała głupotami, tym bardziej, że ten taniec nie będzie ci nigdy do niczego potrzebny. Zawód prawnika to odpowiedzialna funkcja, trzeba być odpowiedzialnym i stanowczym, w dodatku bez skaz na swojej przeszłości, dlatego żaden taniec czy inne głupie pomysły nie wchodzą w grę. A teraz idź do swojego pokoju i zacznij się pakować, a potem się przyszykuj i za godzinę widzimy cię z mamą w jadalni na obiedzie i twoja obecność jest obowiązkowa, ponieważ na obiad przychodzi nasz partner biznesowy z rodziną, rozumiemy sie? - zapytał zimnym tonem.
- Ale ja nie chce być prawniczką, czy wy tego nie rozumiecie? Dla mnie bycie prawnikiem to tak jakbym sama dobrowolnie się skazała na najgorszą możliwą karę. Dla was taniec jest głupotą, a dla mnie jest miłością, dla mnie jest to najważniejsze i właśnie to chcę robić w życiu. Waszą pasją jest bycie prawnikiem i pomaganie w ten sposób ludziom, a moją pasją jest taniec i ja po przez taniec chce pomagać innym. Może w to nie uwierzycie, ale taniec to nie tylko kroki, figury czy inne pląsy, taniec to dla wielu terapia i ratunek, bo przez taniec mogą wyrazić siebie i swoje emocje. Ja coś o tym wiem, bo sama poprzez taniec wyrażam siebie, gdy tańczę czuje wolność i szczęście, gdy tańczę czuję, że jestem wreszcie sobą, tą prawdziwą wersją siebie, a nie tą udawaną, którą znają wszyscy ze sztucznym uśmiechem i udawanym szczęściem. Czy serio chcecie dziecka, które jest szczęśliwe jedynie na pozór, a w głębi serca cierpi, bo nie może robić tego co kocha? Czy wy w ogóle mnie kochacie? Czy zależy wam na mnie czy tylko na moich ocenach? Czy ja jestem waszą córką czy robotem, którym sterujecie i narzucacie własne zdanie i zmuszacie do rzeczy, których nie lubię? Wymagacie ode mnie tyle, że ja już nie daje rady, mam tyle obowiązków, że nawet brakuje mi czasu na sen i na porządne odżywianie, a co dopiero na czas wolny z przyjaciółmi. Robię wszystko czego chcecie, ale nie robię niczego czego sama bym chciała. Jedyne co od was otrzymuje to zakazy i nakazy, a to sprawia, że powoli mam dosyć takiego życia i pragnę zniknąć raz na zawsze i to dosłownie! Ten obóz był jedynym czym cieszyłam się na prawdę. Marzyłam o nim przez te wszystkie miesiące nauki
- Wystarczy! Ten obóz pozostanie jedynie twoją strefą marzeń, i to tyle w temacie. A teraz nadeszła pora byś opuściła salon i udała się do swojego pokoju oraz przestała krzyczeć, bo to i tak nie zmieni naszej decyzji - oznajmił lodowato.
- Tato czy jedynie moje ostatnie zdanie do was dotarło? Moje wcześniejsze słowa w ogóle nie zrobiły na was żadnego wrażenia!? - krzyknęłam, ponieważ byłam już na skraju wytrzymałości.
- Córko, kochamy cię i dlatego właśnie robimy to wszystko byś była kimś ważnym i cenionym. Taniec nie jest czymś za co ludzie będą cię cenić, dlatego musisz wytrzymać i się dobrze uczyć. Jeszcze nam za to podziękujesz, przekonasz się. A teraz idź się przyszykować na obiad, na którym będziemy mieć dla ciebie niespodziankę - tym razem głos zabrała mama, ale jej słowa nie były tymi, które chciałam usłyszeć z jej ust. Mogłabym krzyczeć, albo dalej prowadzić tą rozmowę, ale oni i tak mnie nie słyszeli, a raczej nie chcieli słuchać, dlatego zimnym jak ich tonem, odparłam:
- Tak jest, za godzinę będę gotowa - po tych słowach wyszłam z salonu i skierowałam się w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju.
~💛🩰💛🩰~
Z impetem otworzyłam drzwi, po czym wparowałam do swojego pokoju zatrzaskując je za sobą, wiedziałam, że potem zapewne znowu dostane za to pogadankę, bo trzaskanie czy słuchanie głośno muzyki też było zakazane, jak i rozmowy oraz śmiech, dlatego nigdy nie mogłam zapraszać do siebie przyjaciół, no chyba, że na wspólną naukę. Najgorsze było to, że i ja nie mogłam się z nimi spotykać jeśli to spotkanie nie dotyczyło spraw szkolnych. Czułam się jak więzień własnych rodziców, którzy zamknęli mnie w złotej klatce, w której powoli zaczynałam mieć dosyć jak i ludzi, którzy powinni być po mojej stronie i kochać mnie taką jaką jestem, ale im zależy tylko na tresowanej przez nich stronie mnie. Dziś zrozumiałam, że nie jestem ich dzieckiem, a dodatkiem do ich perfekcyjnego świata, kimś kim będą sterować jak im się podoba, a ja głupia tego nie widziałam, robiłam wszystko czego chcieli, nigdy im się nie sprzeciwiałam, bo przecież każde dziecko chce widzieć dumę w oczach swoich rodziców i przez te wszystkie lata właśnie robiłam wszystko by ich zadowolić, by widzieć tą dumę, pragnęłam tylko tego by mnie docenili i w nagrodę za te wspaniałe wyniki zrobili dla mnie coś o czym marzyłam, a to od zawsze było tylko jedno marzenie. Taniec. Ale oni zawsze mieli jakąś wymówkę, byle tylko mnie nie zapisać na zajęcia, a ja w końcu przestałam ich o to prosić, bo za każdym razem, gdy poruszałam ten temat w ich oczach widziałam złość, smutek i rozczarowanie, a ja nie chciałam by byli mną rozczarowani, dlatego, gdy planowali moją przyszłość prawniczą siedziałam cicho, bo wtedy byli szczęśliwi i interesowali się mną tak jakbym była jakimś siódmym cudem świata, dlatego po wielu miesiącach postanowiłam wykorzystać ich dobry nastrój i pewnego wieczoru odważyłam się pokazać im znalezione ogłoszenie na temat obozu tanecznego, a oni po tylu latach wreszcie wyrazili zgodę. Warunek był tylko jeden, miałam ukończyć szkołę z wyróżnieniem, dlatego pracowałam bez wytchnienia cały rok szkolny, cieszyłam się jak jeszcze nigdy kiedy mi się udało wywiązać z jedynego warunku naszej umowy, tym bardziej, kiedy dowiedziałam się, że na ten obóz jadą też moi przyjaciele, nie przewidziałam tylko tego, że zostanę perfidnie oszukana przez własnych rodziców. Dzisiejszy dzień pokazał mi kim tak naprawdę dla nich jestem i pod jaką dużą władzą ich byłam. Ta sytuacja otworzyła mi oczy i pozbawiła jakichkolwiek złudzeń. Mówią, że najgorsza prawda jest zawsze lepsza niż słodkie kłamstwo, to dlatego przez tyle czasu miałam klapki na oczach, bo kochałam wszystko co słodkie, ale dziś ta słodycz zamieniła się w gorycz, ale po raz pierwszy wolałam ją niż sztuczny cukier, który wkładali w każde słowo, którym mnie raczyli, ale już dosyć, pora zakończyć to fałszywe życie, pora zacząć to prawdziwe zgodne z moimi uczuciami i pragnieniami. Ich wymagania względem mnie od teraz przestają mieć znaczenie, już nie będę spełniać ich oczekiwań, nie chce już się dla nich starać, bo to i tak bez sensu, wystarczy mi szczera duma w oczach babci, ich już mnie nie interesuje, oni już mnie nie interesują, mogliby nawet zniknąć z mojego życia, bez nich dużo łatwiej by mi się oddychało, ale w przeciwności do nich mam serce i dlatego mimo wszystko nie będę życzyć im źle, teraz jestem im wdzięczna za jedno, a mianowicie za to, że wysyłają mnie do babci. Na początku ten pomysł mi się nie podobał, bo wtedy jeszcze myślałam, że wyjeżdżam na obóz i już miałam zaplanowany cały wolny czas do dnia wyjazdu. Wraz z przyjaciółmi mieliśmy chodzić po sklepach w celu zakupienia wszystkich potrzebnych rzeczy na obóz, mieliśmy wspólnie trenować by na obozie nie zostać wyśmianym przez innych, chcieliśmy pokazać, że pomimo młodego wieku mamy już jakiś wypracowany poziom, no, ale teraz chciałam tylko jednego, być już u babci i nie musieć na nich patrzeć. Chciało mi się płakać, ale w tej chwili nie mogłam sobie na to pozwolić, nie mogłam im pokazać, że udało im się mnie złamać, nie mogłam im dać tej satysfakcji, że wygrali, musiałam być silna chociaż jeszcze przez kilka godzin, potem, gdy zostanę sama wyleje z siebie w poduszki to wszystko co we mnie siedzi i co utrudnia normalne oddychanie. Kazali mi się spakować, ale ja nie miałam za wiele rzeczy do pakowania, jedynie podręczny bagaż, ponieważ wszystkie potrzebne mi rzeczy miałam w domu babci, bo to tam był mój prawdziwy dom i było tam wszystko to czego potrzebowałam. W każdej chwili mogłam tam lecieć nie martwiąc się ciężkimi walizkami, dlatego by nie tracić więcej czasu ruszyłam przez królewski pokój do ogromnej garderoby z której zabrałam jedną walizkę na kółkach, po czym spakowałam do niej jedynie to co miało mi się przydać w podróży, a, gdy upewniłam się, że mam wszystko zapięłam zamek i odstawiłam ją pod drzwi, a następnie sprawdziłam godzinę i, gdy upewniłam się, że do zejścia na obiad mam jeszcze jakieś 20 minut, podeszłam do puszystego fotela, na który wcześniej rzuciłam torebkę i wzięłam ją do ręki, po czym usiadłam wygodnie, a następnie wyjęłam z niej telefon, po czym wybrałam numer przyjaciółki, musiałam jej wszystko opowiedzieć i poinformować, że jutro wylatuje i, że właśnie z tego powodu nie będzie mnie jutro na jej imprezie z okazji pierwszego dnia wakacji o której rodzice nie wiedzieli, a raczej wiedzieli, ale myśleli, że będziemy tylko we dwie i i to z jej rodzicami w domu, a jej rodzice byli cudowni i mnie lubili, dlatego potwierdzili tą wersję. Nie czekając dłużej przyłożyłam komórkę do ucha i czekałam aż dziewczyna odbierze.
- Halo koteczku, już się za mną stęskniłaś? W sumie to wcale ci się nie dziwię, sam bym się za sobą stęsknił na twoim miejscu - usłyszałam głos swojego przyjaciela, a przecież nie do niego dzwoniłam, prawda? - zapytałam sama siebie w myślach, po czym odjęłam urządzenie od ucha by się upewnić czy oby na pewno wybrałam właściwy kontakt. Zerknęłam na ekran i przeczytałam nazwę kontaktu, wszystko się zgadzało, na ekranie wyświetlało się imię dziewczyny, więc jakim cudem zamiast niej to on odebrał jej telefon? Skołowana ponownie przyłożyłam telefon do ucha i się odezwałam:
- Hej, gdzie jest Lexy? - zapytałam totalnie ignorując jego wcześniejsze słowa.
- Hej, jestem tu, ale nie mogłam odebrać, bo mam zajęte ręce i niestety odebrał ten kretyn przekonany o swojej zajebistości - usłyszałam drwiący ton głosu swojej przyjaciółki.
- Jak śmiesz ze mnie drwić kiedy to jest czysta prawda! - oburzył się. - I potwierdzi ci to każda laska!
- W takim razie idź do tych lasek, niech one robią ci loda, a nie mi zawracasz głowę
- Ale już ci mówiłem, że ty robisz najlepszego - oznajmił przymilnym głosikiem.
- Teraz będziesz się przymilał, a potem i tak pójdę w odstawkę - mruknęła niezadowolona.
- Ależ słoneczko, całe wakacje przed nami, teraz będę miał dużo czasu, ogarnę wszystko tak, że nawet nie zdążysz odczuć, że są jeszcze inne dziewczyny, tym bardziej, że i tak złota trójka znowu będzie nierozłączna. Moje ulubione dziewczyny zawsze będą u mnie na pierwszym miejscu. A teraz się pospiesz, bo jeszcze chwila, a oszaleje! - jęknął, a moja twarz aż cała poczerwieniała, a w ciało uderzyła fala gorąca od ich wymiany zdań, które niekoniecznie były przeznaczone dla moich uszu. Westchnęłam by się uspokoić i nie zdradzić się co ich słowa ze mną zrobiły, po czym zapytałam nieco zmienionym tonem głosu:
- Czy ja wam oby nie przeszkadzam?
- Ty nam nigdy! Jak możesz nawet tak myśleć? - odparła dziewczyna, a chłopak dodał. - Jeśli masz ochotę to wpadaj, jesteśmy u Lexy w domu i tak sobie myślę, że gdybyś tu była, zabawa by była jeszcze lepsza. Na luzie znalazłoby się dla ciebie jakieś zajęcie by jeszcze bardziej mnie zadowolić
- Zostaw ją w spokoju, ona nie jest od tego by cię zadowalać wtedy kiedy akurat masz na to ochotę
- A ty jesteś?
- Ja to co innego
- Dlaczego?
- Bo mi to sprawia przyjemność, gdy widzę u ciebie po wszystkim błogi uśmiech, a ona przez natłok obowiązków nie jest wprawiona
- No w sumie racja, ale w wakacje nadgoni, w końcu jej też się należy coś miłego od życia
- Oby tylko spodobały się jej te twoje pomysły na umilanie czasu
- Spokojnie, dobrze wiadomo, że jestem kreatywny
Ja serio czułam sie co raz dziwniej słuchając ich. Teraz żałowałam, że do niej zadzwoniłam, nie byłam jakoś bardzo wstydliwa, no, ale mimo wszystko nie chciałam dłużej słuchać ich dwuznacznej rozmowy i nie chciałam nawet sobie wyobrażać ich widoku w tej chwili, bo to wywoływało u mnie skrajne odczucia od zażenowania po ekscytacje, której nie chciałam czuć, bo to po prostu było chore. Tak jak i to, że chcieli mnie wciągnąć do swojej zabawy, a raczej Dylan chciał, a ja czułam się z tym dziwnie, bo przecież był moim najlepszym przyjacielem, o którym nigdy nie myślałam w kategorii chłopaka czy kochanka, a już na pewno nigdy nie myślałam, że mogłabym być z nim w trójkącie, nie pociągały mnie takie zabawy, dla mnie to było zbyt odważne i wyuzdane, po za tym nie miałam doświadczenia w tych sprawach, miałam 15 lat, a nawet jeszcze nie zdarzyło mi się z nikim całować. Moje koleżanki miały już chłopaków, z którymi raczej nie oglądały bajek, czy chodziły tylko za rękę. Skąd to wiedziałam? A no od nich samych. Gdy rozmawiały między sobą na przerwach, kiedy ja siedziałam z książką powtarzając materiał na lekcje czasami chciały wciągnąć mnie w ich tematy czy umówić z jakimś chłopakiem, ale ja zawsze odmawiałam, bo nie miałam na to ani czasu ani ochoty, uważałam, że mam jeszcze na wszystko czas i myślałam, że moja przyjaciółka uważa tak samo jak ja, ale jak widać się myliłam, jak widać ona była dużo przede mną, a ja nawet o tym nie wiedziałam, bo nigdy mi nie opowiadała o tym, że zaczęła kręcić z chłopakami, a tym bardziej o jakimś układzie seksualnym z naszym przyjacielem, ani o tym, że on po za nią ma jeszcze inne o których ona dobrze wiedziała i co gorsze wcale jej to nie przeszkadzało, mało tego, ja też byłam mile widziana w tym ich porąbanym układziku. Zastanawiało mnie czemu się ze mną nie podzieliła tymi informacjami, przecież byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, a komu innemu jak nie najlepszej przyjaciółce mówi się o takich rzeczach? Chyba nie rodzicom, prawda? Nawet jakby byli najlepsi na świecie. Zawiedziona tym, że mi nie zaufała i nic nie powiedziała straciłam ochotę na rozmowę z nią tym bardziej, że była zajęta czymś innym. Dlatego rzuciłam cicho:
- Nie dzięki, zaraz mam obiad z rodzicami i ich gośćmi, ale wy się bawcie ile tylko chcecie i jak chcecie - mruknęłam, po czym tylko jeszcze dodałam. - Mnie jutro u ciebie nie ma, ani na obozie. Jutro wylatuje do babci na całe wakacje, więc macie czas tylko dla siebie. Udanych wakacji drodzy przyjaciele. - po tych słowach nie czekałam na ich odpowiedź tylko się rozłączyłam i wyłączyłam całkowicie telefon odkładając go wraz z torebką na blat biurka. Po tej rozmowie liczyłam na to, że poczuje się lepiej, ale ostatecznie jest jeszcze gorzej, bo dziś zawiedli mnie nie tylko rodzice, ale i przyjaciele na których zawsze mogłam liczyć i, którzy zawsze byli ze mną szczerzy, a teraz oboje zataili przede mną prawdę na temat swojej relacji. Może i to głupie, ale było mi smutno, że mnie wykluczyli, kiedy ja zawsze im wszystko mówiłam. Pewnie użalałabym się nad sobą jeszcze dłużej, ale wtedy usłyszałam pukanie do drzwi, a chwilę potem do pokoju zajrzała najwspanialsza mamusia. Oczywiście to określenie było ironią.
- Widzę, że walizka już gotowa, a ty? - zapytała stając w drzwiach.
- Ja też matko - odrzekłam podnosząc się z fotela, po czym skierowałam się w stronę wyjścia. W cale nie miałam ochoty na obiad w ich towarzystwie i w towarzystwie zaproszonych przez nich gości, ale zmusiłam się do tego tylko dlatego by nie mieli powodów do ukarania mnie za nieposłuszeństwo, a ich karą mogło być odwołanie wyjazdu do babci, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Oby tylko nic złego nie wydarzyło się podczas tego posiłku, bo wtedy może być różnie, ale w sumie to co złego mogłoby się stać? Zjem z nimi obiad, trochę porozmawiam, a potem wymówię się zmęczeniem i zaszyje się w swoim pokoju.
- Córko, tak chcesz usiąść przy stole z grupą szanowanych prawników? - zapytała zdziwiona skanując mnie krytycznym wzrokiem.
- Tak, a masz jakieś obiekcje do mojego wyglądu?
- Wyglądasz ładnie, ale ten strój nie pasuje do tej okazji, tym bardziej, że byłaś w nim kilka godzin w szkole. Prosiliśmy cię z tatą byś się przebrała
- Ale mi jest tak dobrze i nie widzę powodu by ubierać coś innego, więc idę tak albo wcale, co wybierasz!?
- Nie masz prawa mówić do mnie takim tonem. I ja widzę powód dla którego powinnaś się przebrać, ale niestety nie ma teraz na to czasu, bo goście już są, ale rozmowa o twoim zachowaniu względem nas i tak cię nie ominie. Nie masz prawa podnosić na nas głosu ani negować naszych decyzji, czy odzywać się w taki sposób jak przed chwilą
Korciło mnie by się zaśmiać i zapytać czy ja w ogóle mam jakieś prawa, ale jednak ugryzłam się w język i tylko potulnie skinęłam głową by zachować pozory, a potem ruszyłam za nią.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania