To Już Nie Ja
Pomysł na tytuł i opowiadanie zaczerpnięty z Bitew Literackich
- Mamo, czemu ta pani stoi na barierce?
- Ciszej, Kacperku, nieładnie tak się patrzeć.
- Ale mamo, ona spadnie!
- Synku, ta pani jest bardzo chora. Chodź już.
Oczywiście, że ta matka tak zareagowała. Ten, który stoi na barierce mostu od razu zostaje przydzielony do szufladki "samobójcy" i zamknięty na kluczyk. Cóż, nikt nie powiedział, że ta baba się myliła.
Kiedy to się stało? Kiedy zamieniłam się z pogodnej dziewiętnastolatki namiętnie słuchającej Coldplay i grającej w siatkówkę, w jakąś zamyśloną istotę błądzącą nocami po ciemnych uliczkach Warszawy, szukając szczęścia, które nie istnieje? Od kiedy gapienie się w ścianę i bolesne wbijanie paznokci w skórę stało się moim ulubionym zajęciem? Gdzieś się zagapiłam, potknęłam się... Aż kiedy wróciłam do rzeczywistości, zostało mi rozpierdolone życie i poranione palce po próbach poskładania go z powrotem.
Moja matka zmarła na raka tydzień przed moją maturą. W ten dzień paliła fajki jedna po drugiej, chociaż chorowała na nowotwór gardła, spowodowany właśnie papierosami. Stała przy oknie i wydmuchiwała chmury szarawego dymu, a ja tylko patrzyłam się na nią. Ostatnie słowa, jakie od niej kiedykolwiek usłyszałam, brzmiały:
- Nie patrz się tak krytycznie na mnie. Nawet jeśli to cię zabija, nie wmawiaj sobie, że coś nie jest częścią ciebie.
Po tej wypowiedzi poszła do łazienki, z której wynieśli ją obcy ludzie. Zawinęli ją w białą płachtę, a ja w tym momencie zapomniałam, jak wyglądała. Może chciałam wymazać jej obraz z pamięci, by uniknąć bolesnych wspomnień, a może byłam tak załamana, że mnie zostawiła, iż nie chciałam jej znać. Wtedy sięgnęłam po najgorsze.
Wkrótce piłka do siatkówki i płyty z muzyką pokryły się kurzem. Przestało się dla mnie liczyć cokolwiek, oprócz kolejnej działki. Narkotyki były dla mnie ucieczką w inny świat, świat idealny. Taki świat, w którym nikt nie kłamie, w którym są sami dobrzy ludzie. Wolałam ćpać i stopniowo uzależniać się od tej iluzji, niż żyć w brutalnej rzeczywistości. Oczywiście miałam tak zwane "napady świadomości". Rzucałam dragi, postanawiając po raz kolejny, że wyjdę na prostą. Koniec, kropka.
Przecież to było głupie!
I tak wracałam do nałogu, za każdym razem z silniejszym głodem. Zwisało mi moje życie, przyjaciele. Szkołę kompletnie rzuciłam. Wolałam siedzieć sama w swoim pokoju i twierdzić, że świat jest okropny i do dupy, niż w sumie przekonać się na własne oczy, czy tak faktycznie jest.
Pewnego dnia moja koleżanka ze starej drużyny siatkarskiej oznaczyła mnie na zdjęciu na Facebooku. Przedstawiało ją i jeszcze dwie nasze koleżanki na koncercie. Wszystkie trzy uśmiechnięte, promieniujące szczęściem. Fotka była z dopiskiem "Tęsknimy! Wróć do nas!". Rozpłakałam się. One chcą żyć. Mają po co. W tamtej chwili sobie uświadomiłam, że ja nie mam tego. Nie mam powodu, by żyć.
To znalazłam się tu. Na barierce mostu. Popatrzyłam się w dół. Pode mną szumiała rzeka, pewnie zimna jak cholera. I co zrobiłam?
- Zastanów się, Karolina? Czego ty tak naprawdę chcesz? - zapytałam siebie, biorąc wolne, uważne oddechy.
Odpowiedź gdzieś odpłynęła, między tą stara mną a śmiercią.
Komentarze (7)
skoro jej matka zmarła tydzień przed jej maturą, i ona zaczęła ćpać i żuciła szkołe, jakim cudem wciągu tygodnia?
no chyba że matury nie zdała, klasy nie powtarzała to tak
tekst jakoś mnie nie porwał ale, mocne 4
Moje kochanie, z mostu, no chyba nie.
5, ale i tak Ichi ma focha
Zostawiłam 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania