TO JUŻ W OGÓLE...
[Podmuchu od pierdnięcia zapijaczonej dziewicy (?) liryczne ujęcie.]
1. TO
To były tylko cztery słowa, dosyć krótkie,
lecz słowem- niby bronią- można często dobić,
więc, przemyślawszy sprawę, stwierdziłem ze smutkiem,
że ten, kto je wymówił, nie wiedział, co robi.
To rażący mnie w oczy blask stronic dwóch książek
sprawił, iż, kontrolując świadome odruchy,
nie jestem całkiem pewien czy przed siebie dążę,
czy w tył- i ciągle słyszę echo jakieś głuche...
To wrażenie... "deja vu" Francuzi je zowią...
Może to estetyczna fascynacja tylko,
a może coś innego?... Choć się nad tym głowię,
To nie wiem nic. A jeśli los zatrutą szpilką
znów chce mnie potraktować? Nic na to nie powiem,
skoro mogę wypadek zamknąć w wersów kilka.
2. JUŻ
Już widziałeś!- skojarzeń magma się rozlewa.
(Źle po niej jeździć, umysł często się pośliźnie.)
Pierwsze: posiadacz głosu, który niegdyś śpiewał
Piosnkę o nieznajomym. Tudzież o truciźnie.
Drugie: ktoś, kto potrafi wolą swoją przekuć
koszmar w sen takiej treści, że nie chcesz się zbudzić;
z tego, co wiem, Osoba ta od wielu wieków
była zwana boginią pośród wszystkich ludzi.
Trzecie: dziewczyna z bardzo starego narodu,
co, włosy tnąc, nabrała wyglądu męskiego
w celu zaspokojenia swego wiedzy głodu.
Czwarte: istota, miano zmierzchu skrzydlatego
nosząca, którą-m zabił wśród blasków zachodu,
za co będę przeklęty. Dla mnie nic nowego.
3. W
W badaniu nieznanego element ryzyka
W tym tkwi, że nigdy wcześniej nie wiesz, co odkryjesz
W środku- i że odkryte znienacka poznika
W odpadkach codzienności. No cóż, jakoś żyję.
Widzieć coś, czego nie ma? Czy lepiej nie patrzeć?
Wśród ludzi zwie się oręż ten "interpretacja",
Włócznia z klątwą: często gdy na kogoś nią natrzesz,
Walnie w ciebie. Lecz nie masz innej broni? Racja.
W pośpiechu i ze złością liczby dodawałem,
(W numerologię, z góry zaznaczam, nie wierzę),
W czym i czego jest równo dwanaście, pytałem;
Wiedząc, że nie przewidzę, kto i skąd uderzy,
Wyliczyć chociaż siłę tego ciosu chciałem,
Wynik zaś... ale to już do mnie nie należy.
4. OGÓLE...
Ogóle mych- przyjaciół? Raczej: sprzymierzeńców,
przemierzających ciche szlaki noosfery,
słucham! Radźcie! Ty, zacny lekarzu- szaleńcu,
coś mi pomógł, gdym zaczął dostawać cholery,
i ty, coś chciał mi dać swą w prezencie piekarnię,
czarodzieju, za życia przez ludzi wyklęty,
oraz ty, któryś nie chcąc, bym miał zginąć marnie,
uczyłeś mnie, jak walczyć... (Ja swe sny pamiętam.)
Mówicie, że to może być pułapka losu?
Możliwe. Że me imię noszą czyjeś kule?
Jeśli tak, zginę, z siebie nie wydając głosu,
O ile jest prawdziwe. Lecz jeżeli bóle
Tylko mi grożą? Dzięki. Nie będę w ten sposób
(jakżeż ludzki) od- czuwać... bo to już w ogóle!...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania