To koniec

- Matko, co się stało? - spytała przerażona Karolina, gdy ja i Natalia weszłyśmy do domu.

- Igor. - wyszeptała Natalia i poprowadziła mnie do kuchni.

- Przepraszam, że was niepokoję, ale nie mam gdzie pójść. - wydusiłam z siebie.

Karolina podeszła do mnie i przytuliła mocno do siebie.

- Nie masz nas za co przepraszać, skarbie. - zapewniła mnie - Możesz tutaj zostać tak długo, jak tylko chcesz.

- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. - rzuciła Karina z uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam za nią schodami na górę.

- A ty mi teraz dokładnie opowiedz, co się stało. - usłyszałam jeszcze urywek rozmowy Natalii z mamą.

Karina zaprowadziła mnie do pokoju, który przylegał do sypialni Natalii. Dziewczyna otworzyła drzwi i zapaliła światło, mówiąc: - Na łóżku położyłam ci ręcznik i coś do przebrania na noc. - przytuliła mnie - Jakbyś czegoś jeszcze potrzebowała, to śmiało pytaj. Mój pokój jest naprzeciwko, a obok śpi Natalia.

- Dziękuję. - wyszeptałam i Karina wyszła bez słowa, cicho zamykając za sobą drzwi.

Szybko wzięłam prysznic, po czym przebrałam się w rzeczy, które zostawiła mi siostra Natalii. Położyłam się do łóżka, szczelnie opatulając kołdrą i po raz kolejny tego wieczoru pozwoliłam łzom swobodnie płynąć.

Dlaczego? Dlaczego mnie to spotyka? Myślałam, a raczej łudziłam się, że tym razem znalazłam szczęście, że Igor będzie przy mnie już na zawsze. Jaka głupia byłam. Drugi raz już nie dam się tak oszukać.

Najgorsze jest to, że już nigdy się do niego nie przytulę, nie poczuję się przy nim bezpieczna, nie usłyszę od niego "kocham cię".

Jak na złość przed oczami stanęły mi wszystkie nasze szczęśliwe chwile: pierwsze spotkanie, gdy po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha i zapewnił, że nigdy nie pozwoli mnie skrzywdzić, gdy zaproponował, żebyśmy razem zamieszkali i w końcu chwila, kiedy byliśmy na polanie w lesie... czułam się wtedy tak bezpieczna i potrzebna...

Teraz wiem, że była to tylko iluzja. Jak widać, nie zasługuję na szczęśliwe zakończenie.

Nietrudno się domyślić, że w nocy nie zmrużyłam oka. Kiedy rano zobaczyłam się w lustrze, o mało co nie krzyknęłam na swój widok.

Moje włosy wyglądały tak, jakby ptaki uwiły sobie w nich gniazdo, oczy miałam podpuchnięte, a twarz czerwoną od płaczu.

Gdy zeszłam na dół, spotkałam się z zatroskanymi spojrzeniami Karoliny, Antka, Natalii i Kariny, którzy siedzieli przy stole i jedli śniadanie.

- Jak się trzymasz? - zapytała Natalia.

Wzruszyłam tylko ramionami i usiadłam obok niej.

- Wczoraj byli tu Igor i Grzesiek, ale odprawiłam ich z kwitkiem. - powiedziała Karina - Po tym wszystkim, co zrobili nie dopuścimy ich do ciebie.

- Dziękuję. - odparłam słabo - Ale nie chcę wam sprawiać kłopotu.

- I nie sprawiasz. - wtrącił Antek, a ja spojrzałam na niego zaskoczona - Jesteś dla nas jak córka, Maju. Niestety, mój syn zachował się wobec ciebie jak ostatni drań i nawet nie wiesz, jak mi za niego wstyd. Możesz tutaj zostać nawet na stałe, nam to nie przeszkadza. Któreś z nas zabierze twoje rzeczy z domu twojego brata.

Poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy, ale tym razem były to łzy szczęścia. Nie wierzyłam, że otaczają mnie tacy wspaniali ludzie.

Niewiele myśląc, najpierw przytuliłam się do Kariny, a potem do Antka.

- Dziękuję. - wiem, powtarzam się, ale słowa nie wyrażą tego, jak bardzo jestem im wdzięczna.

- No już, siadaj i wsuwaj jedzenie. - zaśmiała się Karina - Niedługo zostaną z ciebie sama skóra i kości.

Uśmiechnęłam się tylko niepewnie i zaczęłam jeść kanapki. Nie powiem, żebym miała apetyt. W ogóle nie miałam na nic ochoty. Czułam, że całe moje życie i wszystkie plany na przyszłość legły w guzach.

W sobotę i niedzielę wegetowałam, inaczej nie można tego określić. Siedziałam w pokoju na górze i tępo wyglądałam przez okno. Nawet nie miałam siły ani ochoty przebrać się z piżamy w ciuchy.

Karolina, Natalia i ich rodzice zaglądali do mnie regularnie i pytali, czy czegoś nie potrzebuję, ale za każdym razem odprawiałam ich, zaprzeczając ruchem głowy, Nie chciało mi się z nimi rozmawiać. Patrząc na nich widziałam litość malującą się w ich oczach, a to ostatnie czego teraz potrzebuję. Ja chcę po prostu zapomnieć o Igorze - o tym, że w ogóle pojawił się w moim życiu, że mu zaufałam, a w rezultacie pozwoliłam się zranić.

W poniedziałek zostałam w domu sama. Karolina poszła do szkoły (ja nie chciałam się nikomu pokazywać na oczy, przynajmniej na razie), a Natalia, Karina i Antek pojechali do pracy.

Siedziałam właśnie w salonie i bezmyślnie przerzucałam kanały w telewizji, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

Z początku chciałam zignorować niechcianego gościa, lecz gdy pukanie nie ustawało, zwlekłam się z sofy i ruszyłam otworzyć.

Igor był ostatnią osobą, którą spodziewałam się zobaczyć na progu. Jeśli to możliwe, wyglądał jeszcze gorzej niż ja.

- Czego chcesz? - burknęłam.

- Maju, proszę, wysłuchaj mnie. - poprosił.

- Chyba nie mamy o czym rozmawiać. - chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale mi to uniemożliwił, napierając na nie ramieniem.

- To nie jest tak, jak myślisz. Jeśli tylko pozwolisz mi wyjaśnić... - zaczął, ale mu przerwałam.

- Nie jestem głupia, ani ślepa, Igor. Wiem, co widziałam. Daj mi spokój, niech w końcu dotrze do ciebie, że to koniec.

- Proszę cię...

Nie dałam mu dokończyć, bo zatrzasnęłam mu przed nosem drzwi. Słyszałam, że jeszcze tam jest i błaga, żebym go wpuściła i pozwoliła wyjaśnić, ale zignorowałam go.

Parę minut później usłyszałam kroki, co znaczyło, że sobie poszedł. Osunęłam się plecami po drzwiach i opadłam na podłogę, po raz kolejny zanosząc się szlochem.

Kiedy wszyscy wrócili do domu, zastali mnie w kuchni, gotującą obiad. Stanęli na progu jak osłupiali.

- Co robisz, Maju? - spytała ostrożnie Karolina.

- Gotuję nam obiad. - wyjaśniłam. Dużo myślałam po tym, jak Igor wyszedł i stwierdziłam, że nie mogę tak wegetować, bo w końcu wpadnę w depresję. Pewnie, serce bolało mnie na samą myśl o nim, wiadomo, że tak szybko się z niego nie wyleczę, ale wiem, że muszę spróbować. Użalanie się nad sobą jeszcze nikomu nie przyniosło nic dobrego.

- A skąd ta zmiana? - zapytała Karina.

- Muszę ruszyć dalej. - wzruszyłam ramionami - Nie mogę wiecznie zalewać się łzami.

Kobieta podeszła do mnie i przytuliła do siebie, mówiąc:

- Moja dziewczynka.

- A co nam gotujesz? - zaciekawił się Antek.

- Rosół na pierwsze danie, a kotlety z piersi kurczaka na drugie. - uśmiechnęłam się do nich.

- Mhm, pycha...- mruknął i pocałował mnie w czubek głowy. Oni naprawdę byli dla mnie jak rodzice.

Pół godziny później wszyscy usiedliśmy do stołu.

- Pysznie gotujesz, musisz to robić częściej. - zaśmiała się Natalia.

- Nie ma sprawy - zawtórowałam jej. Nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i od razu odrzuciłam połączenie.

- Kto to? - zapytała Karina.

- Ignac. - westchnęłam - On i Igor wydzwaniają do mnie na zmianę co chwila i piszą SMS-y.

- Aaa...rozmawiałaś z Igorem? - dopytywała ostrożnie.

- Tak, ale odprawiłam go z kwitkiem. - powiedziałam beznamiętnie - Nie mam ochoty wysłuchiwać jego marnych wymówek. To koniec.

Przy stole zaległa cisza. To by było na tyle, jeśli chodzi o luźną i rodzinną atmosferę.

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania