Poprzednie częściTo może być coś (1)

To może być coś (11)

TO CHYBA ŻART

 

Następnego dnia Karolina była na miejscu wcześniej, zajęła stolik, zamówiła sobie kawałek ciasta czekoladowego i do picia gorącą czekoladę. Czekolada zwiększa produkcję endorfiny a to oznacza lepszy humor. Miała nadzieję, że pomoże jej to przetrwać tą rozmowę i nie doprowadzi do mdłości.

Punktualnie o umówionej godzinie do kawiarni weszła młoda kobieta. Karolina nie miała pojęcia jak wygląda dziewczyna z którą była umówiona – to ona miała rozpoznać ją – ale miała przeczucie, że to właśnie ona. Młoda kobieta rozejrzała się po wnętrzu kawiarni. Zatrzymała wzrok dopiero na stoliku Karoliny i po chwili wahania podeszła.

Była elegancko ubrana w beżowy dopasowany kostium, kruczo czarne włosy schludnie spięte. Karolina od razu domyśliła się, że wymknęła się z pracy żeby z nią się zobaczyć.

- Witam. Jestem Dagmara Pietrzak – wyciągnęła rękę na powitanie.

- Miło mi. Karolina Olszańska – odwzajemniła gest.

- Przepraszam, że zabieram pani czas i jeszcze raz dziękuję, że zgodziła się pani spotkać. To naprawdę ważne.

- Rozumiem a więc w czym mogę pomóc?

- Ja mam nadzieję, że pani mnie źle nie zrozumie i proszę mi wierzyć – jakbym miała inne wyjście to bym tego nie robiła. Jestem naprawdę zrozpaczona. Była pani z nim sześć lat, więc doskonale go zna. A ja w ogóle nie rozumiem go ostatnio. Nie wiem co robić i dlatego mam nadzieję, że pani mi coś doradzi.

Karolina zamarła z łyżeczką w pół drogi do ust.

- Mam doradzić w jakiej sprawie? Jakieś problemy w firmie, nie może się dogadać ze współpracownikami? Nie rozumiem…

- W firmie wszystko dobrze – odparła krótko Dagmara.

- To po co to spotkanie, mówiła pani, że z nim pracuje, więc… – Karolina zamilkła, bo zaczęła coś kojarzyć. – To pani tak? Dla pani mnie zostawił?

- Ja… Ja przepraszam, z początku nie wiedziałam, że jest zaręczony a potem…

Karolina uciszyła ją podnosząc do góry rękę. Zamknęła oczy i w głowie policzyła do dziesięciu, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Dopiero kiedy uspokoiła swoje nerwy, które zaczęły w niej powoli buzować odezwała się.

- A potem i tak nic nie zrobiłaś. Nie wiem czy pani sobie teraz jaja ze mnie robi czy po prostu jest głupia?

- Ja wiem jak to wygląda, ale naprawdę nie wiem już co robić, z początku było fantastycznie a teraz mnie ignoruje, próbowałam już wszystkiego i nic nie działa. Była pani z nim tyle czasu, może wie pani co robić. Boję się, że odejdzie.

W Karolinie coraz bardziej się gotowało, liczenie do dziesięciu a nawet i do stu by nie pomogło. Czuła, że jak nie wyjdzie to wybuchnie, zaczęła już wstawać kiedy ta złapała ją za rękę i zatrzymała.

- Proszę mi pomóc, ja go kocham…

I wybuchła.

- Jesteś ewidentnie głupia i do tego żałosna, przychodzisz do mnie i śmiesz prosić o coś takiego? Pomijając już fakt, że nie wiem jak go zatrzymać, bo jak widzisz mnie zostawił! Dla ciebie! – dwa ostatnie słowa mocno zaakcentowała.

Kobieta ją puściła, wstała od stolika i miała się już zebrać, ale musiała coś jeszcze z siebie wyrzucić, na Roberta nie miała okazji nakrzyczeć ani mu nawrzucać, bo była zbyt zrozpaczona, ale ta tu sama się prosiła.

- Nie masz za grosz godności? Ja nie wiem, nie mieści mi się to w głowie jakie to desperackie i bezczelne przychodzić do mnie. On zostawił mnie trzy tygodnie przed ślubem by móc cię pieprzyć, więc nie dzwoń do mnie więcej i nie proś o rady. To żałosne!

Nie zwróciła w ogóle uwagi na to, że mówi a właściwie krzyczy na tyle głośno, że wszyscy dokładnie słyszą każde słowo i się gapią na nie. Sięgnęła po torebkę i skierowała się do wyjścia. Po drodze zaczepiła ją jakaś kobieta w średnim wieku.

- Dobrze jej pani powiedziała.

Kobieta uśmiechnęła się potakując głową. Karolina zaskoczona odwzajemnił uśmiech i podziękowała. Rozejrzała się po kawiarni i zobaczyła znacznie więcej kobiet, które życzliwie uśmiechały się do niej i dawały jej na różne sposoby znać, że są po jej stronie.

Godzinę później Karolina dojechała do domu. Nie mogła do końca uwierzyć w bezczelność Dagmary ani w to jak udało się jej wrócić do domu cała i bez żadnego mandatu. Pogrążona w złości wymuszała pierwszeństwo, przekraczała prędkość, jechała jak wariat drogowy nie oszczędzając nawet czerwonych świateł. No, tylko raz. Ale i tak miała dużo szczęścia, że nic się nie stało jej ani nikomu innemu. I że jej nikt nie złapał. Była tak wściekła, że nie powinna była w ogóle siadać za kierownice. Teraz też nie było lepiej. Cały czas w niej wrzało. Jak można być aż tak głupim, żałosnym, bezczelnym, pozbawionym godności?

Mieli duży podziemny garaż, połączony z piwnicą, w której był regał na wina, których mieli małą kolekcje – Daniel dostawał zawsze coś od swojego rodzeństwa, które rozjechało się po świecie a zwłaszcza od dwóch braci – Marka i Darka – którzy we Włoszech i mieli swoją małą winnice. Karolina wychodząc z garażu zgarnęła jedną butelkę z kolekcji i szybko umknęła do swojej sypialni.

Dopiero kiedy dotarła do celu przypomniała sobie, że po raz kolejny ma butelkę a nie ma korkociągu. Przyrzekając sobie w duchu, że w końcu wyposaży swój pokój w odpowiedni sprzęt skradła się do kuchni. Niestety nie udało jej się zostać niezauważoną. Kiedy już znalazła w szufladzie korkociąg i odwróciła się do drzwi stał w nich Piotrek.

- Hej. Nie słyszałem kiedy wróciłaś.

- Bo chciałam właśnie zostać niezauważona – odparła trochę nazbyt opryskliwie.

Piotrek zdawał się tego nie zauważyć, za to zauważył korkociąg.

- Jakieś winko się szykuje?

- A jak myślisz? – spytała dalej niezbyt grzecznie.

Piotrek tym razem już dostrzegł jej złość.

- Ktoś cię wkurzył?

- A jak myślisz? – odpowiedziała po raz kolejny pytaniem na pytanie, co raz bardziej po chamsku.

- Myślę, że tak…

- Gratuluje spostrzegawczości – przerwała tym razem już ewidentnie wściekła.

- Co się stało?

- Nic.

Minęła go w drzwiach, chcąc nie chcąc popychając go bokiem i czym szybciej uciekła do siebie. Wróciła na górę i nawet nie zauważyła kiedy wypiła całą butelkę wina i zasnęła.

Rano obudziła się ze strasznym bólem głowy. Z początku nie rozumiała też czemu ma na sobie wczorajsze ubranie dopóki nie zauważyła na nocnej szafce butelki po winie. Pierwsza próba wstania z łóżka skończyła się na ponownym powrocie na poduszki. Dopiero po jakimś dłuższym czasie udało jej się podnieść. Pierwsze co poczuła po stanięciu na nogi to zawroty głowy i mdłości. W ostatniej chwili zdążyła do łazienki. Kiedy już jej żołądek się uspokoił usiadła na podłodze opierając się o ścianę. Złapała się za głowę i aż jęknęła z bólu.

- Matko, jak boli…

W ciągu ostatnich miesięcy po raz kolejny obudziła się z kacem, wcześniej się jej to nie zdarzało, alkohol spożywała z umiarem. Wczoraj jak była tak zdenerwowana potrzebowała się jakoś znieczulić i uspokoić za nim by się na czymś wyładowała lub co gorsza na kimś…

Właściwie to już zdążyła to zrobić. Przypomniała sobie krótką wymianę słów z Piotrkiem. Jeszcze raz jęknęła.

Wzięła szybki prysznic, ubrała się i poczuła trochę lepiej. Było południe, powinna być sama w domu, wzięła pustą butelkę po winie i od razu po wyjść z pokoju trafiła na Daniela.

- Śpiąca królewna wstała – uśmiechnął się życzliwie. – Chcesz śniadanie?

Na myśl o jedzeniu znowu ją zemdliło, ku jego zaskoczeniu podała mu pustą butelkę i uciekła do łazienki. Kiedy pochylała się nad toaletą podszedł i odgarnął jej włosy z twarzy. Jak skończyła wymiotować, choć i tak nie bardzo miała czym, Daniel podał jej kubek wody. Przepłukała usta i wypluła, bała się połknąć choć najmniejszy łyczek. Nie zadawał pytań, widział, że źle się czuje, stał nad nią z troską w oczach.

- Co robisz w domu? – spytała.

- Mieszkam tu – odparł zaskoczony.

- Czemu nie jesteś w pracy?

- Bo jest sobota? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Sobota?

- Tak, sobota. Długo jesteś w tym ciągu? – spytał pokazując pustą butelkę, którą cały czas miał w ręku.

- Na to wychodzi, że od piątku. Jest Piotrek?

- Tak.

- Możesz poprosić żeby tu przyszedł. Ja powinnam pójść do niego, ale boje się odchodzić stąd.

- Jasne, poproszę żeby zajrzał do Ciebie – Daniel już miał wyjść – Jak się lepiej poczujesz to sobie porozmawiamy.

- Jasne, ale to się chyba nigdy nie zdarzy, umrę sobie tu na tej podłodze. Czuje się tragicznie.

- Dopiero będziesz się czuć tragicznie – rzucił groźbę i wyszedł.

Jak została sama miała jeszcze jeden atak mdłości, ale już naprawdę nie miała co zwracać, więc tylko kilka razy ją szarpnęło. Położyła się na podłodze łazienki, była przyjemnie chłodna, nie miała ochoty się z niej ruszać. Powtarzała sobie w duchu, że już nigdy, ale to nigdy nie ruszy alkoholu.

Piotrek zastał ją dalej leżącą na podłodze łazienki.

- Daniel prosił żebym do Ciebie zajrzał.

Otworzyła oczy i na niego spojrzała.

- Tak.

- Słucham – bił od niego chłód taki sam jak od podłogi, tyle że ten nie był tak przyjemny.

Postanowiła usiąść, zmiana pozycji spowodowała kolejną falę zawrotów głowy i nudności. Zamknęła oczy i oparła głowę o ścianę, po chwili jak żołądek się uspokoił pozwoliła sobie otworzyć oczy. Stał nad nią i patrzył bez nawet najmniejszego cienia współczucia.

- Przepraszam cię za wczoraj, byłam piekielnie zła i ci się oberwało.

- Co się stało? – spytał beznamiętnym głosem.

- Byłam na spotkaniu z nową kobietą mojego byłego narzeczonego.

Piotrek nic nie powiedział tylko patrzył na Karolinę zdziwiony.

- Zadzwoniła do mnie przedwczoraj prosząc o spotkanie. Przez telefon nie powiedziała dokładnie kim jest, ale mogłam się domyśleć.

- Co chciała od ciebie?

- To właśnie w tym wszystkim jest najlepsze. Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.

- To znaczy?

- Chciała ode mnie porady ponieważ im się nie układa i liczyła, że ja go znam lepiej i jej pomogę.

- Żartujesz sobie teraz ze mnie?

Karolina zaśmiała się.

- To samo pytanie jej wczoraj zadałam. I nie robię sobie z ciebie żartów i co gorsza ona ze mnie też nie robiła. Była całkiem poważna.

Piotrkowi zabrakło słów, więc tylko pokręcił z niedowierzania głową.

- Ona musi go strasznie kochać – powiedziała po chwili Karolina.

- Czemu tak myślisz?

- Jeśli faktycznie była szczera to chyba musi go kochać skoro aż tak zdesperowana była żeby mnie prosić o pomoc.

- Ładna? – spytał po chwili Piotrek.

Karolina popatrzyła na niego zdziwiona jego pytaniem i szybko odparła.

- Brzydka, największy pasztet jaki na oczy widziałam.

- No to on ją pewnie też bardzo kocha.

- Czemu?

- Skoro zostawił Ciebie dla niej a jak mówisz jest brzydka to musi ją kochać, albo jest jednak zabójczo piękna.

- Założę się, że ty się wiążesz tylko z pięknymi.

- Ja się z nikim nie wiąże – odparł znowu chłodnym głosem, ale nie wściekł się na nią tak jak powinien.

Karolina źle się czuła, miała paskudny humor, a on się już przyzwyczaił, że ma o nim fatalne zdanie, choć nie wiedział czemu.

- To smutne – stwierdziła Karolina. – A ona jest bardzo ładna. Inna niż ja, ale naprawdę ładna – odparła po chwili szczerze.

- Powiedziałaś jej co myślisz?

- Tak, wykrzyczałam na całą kawiarnię.

Karolina położyła się z powrotem na podłogę łazienki.

- Chodź do łóżka – zasugerował.

- Nie ruszam się stąd.

Piotrek, który zdążył przysiąść na brzegu wanny wstał, myślała, że chce wyjść i ją zostawić, a ona chciała żeby został, posiedział z nią, choć nie mogła go o to prosić. Jednak wcale nie chciał jej opuścić. Podszedł do niej i wziął na ręce jakby warzyła tyle co nic i zaniósł do łóżka. Ułożyła się wygodnie a on ją przykrył kołdrą. Potem ku jej wielkiej nie okazanej radości położył się obok. Chwilę poleżeli w ciszy a potem oboje zapadli w sen. Obudziła się po paru godzinach już czując się dużo lepiej. Był wieczór, on siedział obok i czytał książkę wziętą z jej regału. Kiedy zauważył, że się obudziła zadeklarował, że przyniesie jej coś do picia i jedzenia. Po paru minutach wrócił z herbatą która okazała się być miętą i miską rosołu, przygotowanym przez Daniela specjalnie dla niej.

Przez następne kilka dni Karolina nie miała najlepszego humoru, cały czas w głowie siedziało jej spotkanie z kawiarni. Była wściekła z delikatnym dodatkiem smutku i tęsknoty mieszanych z rozbawieniem powodowanym faktem, że odważyła się przyjść z tym do niej i satysfakcją, że po tym co jej zrobił nie układa mu się. Szybko jednak zapomniała o Dagmarze i Robercie. Gośka w końcu włączyła ją w przygotowania do ślubu, więc miała zajęcie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania