Poprzednie częściTo może być coś (1)

To może być coś (2)

KRÓTKA RETROSPEKCJA

 

Kiedy miała zaledwie dziesięć lat jej rodzice postanowili się rozstać. Ojciec miał kochankę. Karolina nie bardzo rozumiała wtedy, co tak naprawdę się dzieję. Zresztą oboje z mamą starali się ukryć to wszystko przed nią. Udawali, że wszystko jest okej. Po prostu biorą rozwód bez konkretnego powodu. Kiedy miała dwanaście lat jej tata zachorował. Potrzebował operacji i to szybko, no więc szybko wylądował na stole operacyjnym. Lekarz później powiedział, że operacja przebiegła dobrze, tyle, że pacjent nie obudził się po narkozie. Z tego też nie wiele rozumiała. Oczywiście rozumiała, że tata umarł, ale czemu? Opłakała go, długo, w objęciach mamy, aż w końcu zaakceptowała taki stan rzeczy.

Dwa lata później, tydzień zaledwie po jej urodzinach, nocowała właśnie u Gosi. Wtedy dowiedziała się o tragicznym wypadku samochodowym, w którym zginęła jej mama. To było za dużo jak na nią jedną samą. I wtedy pojawił się Daniel, ojciec Gosi.

Reszta rodziny Karoliny, dziadkowie i siostra mamy, mieszkała w innym mieście. Musiała by wyjechać, zostawić wszystko i wszystkich, zmienić szkołę, zaczynać od nowa. Nie chciała, tak bardzo nie chciała. Daniel był prawnikiem, dogadał się, z kim trzeba i wszystko pozałatwiał i tak oto przygarnął ją. Formalnie został opiekunem prawnym. Zajął się wszystkimi sprawami tak, że nikt z rodziny nie musiał się martwić o pogrzeb, o sprawy spadkowe. O nic.

Po jakimś czasie Karolina przestała sobie radzić z tym, co ją spotkało. Rozwód. Choroba i śmierć ojca. Śmiertelny wypadek matki. To za dużo jak na czternastoletnią dziewczynę. Otrzymała wtedy specjalistyczną pomoc psychiatry. W ręce Daniela trafiły leki nasenne, ponieważ nie była wstanie spać, co zaczynało się odbijać na jej zdrowiu. Z czasem się poprawiło, leki nie były już potrzebne a psychiatra zamienił się w psychologa raz na jakiś czas aż w końcu zaczęła na nowo funkcjonować. W pełnym zdrowiu fizycznym i psychicznym.

Przez cały ten czas to właśnie Daniel był przy niej. Zajmował się nią jak własną córką. Woził od lekarza do lekarza. Kiedy budziła się w nocy i dostawała ataku histerii – zawsze był przy niej. Kiedy w ataku złości gołymi rękami zbiła wielkie lustro – zawiózł do szpitala. Do dzisiejszego dnia ma małe blizny, już ledwo widoczne, po szwach. Nigdy nie stracił cierpliwości, zawsze był i wszystko znosił. Pokochała go jak ojca. On ją jak córkę.

Teraz był przy niej. Na noc pojechał do przyjaciela, żeby nie przeszkadzać w wieczorze panieńskim. Właśnie teraz wrócił do domu i się o wszystkim dowiedział. Bolało go, gdy patrzył na jej łzy. Była dobrym dzieckiem i wyrosła na dobrą kobietę a i tak muszą jej się złe rzeczy przytrafiać. Czym sobie na to zasłużyła? Nie miała dobrego dzieciństwa, więc zawsze wierzył, że będzie miała szczęście w życiu dorosłym.

Poczekał aż się uspokoi. Kiedy przestała w końcu płakać spytał się czy niczego nie potrzebuje i że jeśli będzie potrzebowała porozmawiać to on tu jest i w każdej chwili może być przy niej. Karolina jednak chciała zostać sama. Nie chciała ani jeść ani pić ani rozmawiać. Chciała być sama i móc płakać i płakać aż wypłacze cały ból. Pocałował ją w czubek głowy, przytulił i zostawił na razie samą. Obiecał, że za parę godzin przyniesie coś do jedzenia i wyszedł.

Przyjaciółki również miały ciężką noc, co prawda nie aż tak bardzo jak Karolina, ale ciężką. Bardzo się martwiły. Wiedziały, przez co przeszła w życiu i bały się jak poradzi sobie z tym odrzuceniem. To nigdy nie jest łatwe, a jak sobie poradzi ktoś, kto ma już i tak wystarczająco łat na zdrowiu psychicznym? Była dla nich bardzo ważna. Dla każdej jednej w życiu okazała się pomocna. Mimo swoich problemów, trosk, potrafiła pomóc i im. Okazać współczucie, dać wsparcie i dodać sił. Razem z nimi dzieliła ich smutki, ich łzy. Bardzo chciały wziąć trochę jej cierpienia na siebie.

Kiedy Daniel zszedł na dół do salonu akurat siedziały na kanapie przy nieruszonym śniadaniu. Usiadł naprzeciwko na fotelu i wziął łyk kawy.

- I co z nią?

- Płacze.

- Może ktoś by z nią tam posiedział?

- Nie chce nikogo. Powiedziała, że chce zostać sama na razie.

- Nie powinna być sama.

- I nie jest. Jest tylko piętro wyżej. Co jakiś czas trzeba do niej zajrzeć. Myślę, że musi to wszystko przemyśleć, ułożyć i się z tym pogodzić. Swoje też wypłakać. Przejdzie jej. Tylko trzeba czasu.

- Jak Robert mógł jej to zrobić? Co za dupek tak postępuje?!

- Na temat tego człowieka w moim domu jest zakaz mówienia! – Daniel trzasnął kubkiem o stolik, wstał wściekły i wyszedł do ogrodu.

Był zdecydowanie niepalący, ale czasem, bardzo rzadko, potrzebował zapalić by uspokoić nerwy. Niestety nie miał na to szansy w domu. Gośka działała jak radar na papierosy ojca. Nie miał szans na to żeby je w domu gdzieś ukryć. Zawsze znalazła i wyrzucała. Teraz właśnie oddałby bardzo wiele. Królestwo. W tym wypadku nie za konia, ale za papierosa.

Był wściekły na Roberta. A może bardziej na siebie. Dość dobrze wyczuwał ludzi, umiał ocenić czy ktoś jest w porządku czy nie. Robert nie podobał mu się odkąd go tylko poznał. Kilka razy wspomniał o tym Karolinie, ale ona była w niego zapatrzona i przekonywała, że to dobry, uczciwy chłopak. Daniel w którymś momencie odpuścił. Uznał, że się pierwszy raz pomylił i źle ocenił. Nawet się ucieszył, kiedy przybiegła pokazać mu pierścionek zaręczynowy. Teraz wiedział, że nie powinien odpuścić. Dobrze go wyczuł.

Karolina była dla niego jak córka. Nie przygarnął jej tylko, dlatego, że była przyjaciółką Gosi, ale bardziej ze względu na swoją przyjaźń z jej mamą. Bardzo dużo mu w życiu pomogła, czuł, że za każdym razem, kiedy Karolina płakała to ją zawodzi. Może przesadzał, przecież nie jesteśmy wstanie ochronić drugiej osoby przed całym złem na świecie, no chyba, że zamkniemy ją w klatce. Ale nic na to nie może poradzić. Po raz kolejny czuł, że zawiódł swoją dobrą przyjaciółkę.

Kiedy na świat przyszła Gosia, Daniel miał tylko siedemnaście lat. Była wspaniałą, śliczną, kochaną wpadką dwójki nastolatków. Nieplanowana w żadnym wypadku, nawet przez sekundę. Żywą, płaczącą przestrogą dla innych nastolatków, że seks nie jest dla dzieci a jak już to żeby nie kpić z antykoncepcji.

Daniel był i owszem inteligentny, dobrze się uczył i miał ambicje. Odkąd był małym chłopcem marzył, żeby zostać prawnikiem. W tym celu nawet postanowił się dopuścić przestępstwa – ukradł z księgarni książkę. Nie byle jaką, ale Kodeks Karny. Za karę ojciec kazał mu się nauczyć na pamięć części dotyczących przywłaszczania sobie cudzego mienia, krócej mówiąc – kradzieży. Miał wtedy może z dziesięć lat. Był czarujący, inteligentny, bystry i całe życie miał przed sobą.

Kiedy skończył szesnaście lat poznał Agatę. Była śliczną dziewczyną, niekoniecznie bystrą i inteligentną, ale naprawdę uroczą. Przynajmniej na taką się kreowała, z takiej strony dawała się poznać. Bardzo atencyjna słodka blondynka.

Daniel nie wiązał z nią przyszłości, żył chwilą i dobrze mu było z taką dziewczyną. Jego żona będzie zupełnie kimś innym – teraz może być pusta i ładna lala. Każdy chłopak w szkole mu jej zazdrościł, rodzice łapali się za głowę a on cieszył oczy. I nie tylko oczy. Kiedy się okazało, że z tej radości powstało życie i teraz kiełkuje mały człowieczek, wybuchła mała wojna domowa. Daniel wbrew temu, że się dobrze uczył i był mądry, a może właśnie, dlatego, pozwalał sobie na bardzo dużo. Miał piątkę rodzeństwa, ale i tak najczęściej to on właśnie sprawiał problemy. Na dziecko się jednak jego rodzice nie przygotowali. I owszem brali pod uwagę, że mogą kiedyś dostać telefon, że ich syn podpalił szkołę, wysadził śmietnik czy coś w tym stylu. Ale dziecko?

Rodzice Agaty zdawali się niczym nie przejmować, właściwie to za rzadko bywali w domu, żeby w ogóle wiedzieć, co się dzieje. Chyba do końca nie zdawali sobie sprawy, że ich córka jest w ciąży. Jej ojciec robił różne interesy i najczęściej to był gdzieś w delegacji. Matka, wiecznie osamotniona przez męża pracoholika, szukała ucieczki w ramionach innych mężczyzn i na różnych imprezach towarzyskich. Niezbyt się interesowali swoją córką.

Zanim jeszcze na świat przyszła Gosia podjęto decyzję o tym, z kim i gdzie zamieszka. Ponieważ rodzina jej matki, z dziewczyną na czele nie wykazywała entuzjazmu uznano, że lepiej będzie jak zostanie z ojcem. Rodzice Agaty uznali też, że za dużo osób wie o ciąży córki i że są skończeni, ich reputacja ucierpiała, dlatego też postanowili wyprowadzić się jak tylko urodzi się dziecko. Tak, więc kilka dni po dwudziestym sierpnia ślad po Agacie zaginął a mała Gosia poznała swój nowy dom.

Danielowi bardzo pomagali rodzice. Mógł chodzić do szkoły, nie martwić się o pieniądze i opiekę nad córką. Jego ojciec wystarczająco dużo zarabiał, żeby utrzymać całą rodzinę. Mama Daniela od zawsze zajmowała się dziećmi a teraz, kiedy większość już była dorosła, albo prawie miała sporo czasu na opiekę nad wnuczką. On sam po szkole uczył się i odrabiał lekcję w jednej ręce trzymając książkę a w drugiej córkę. Kochał ją ponad wszystko i wiedział, że musi tym bardziej zostać prawnikiem i to cholernie dobrym żeby zapewnić jej życie na wysokim poziomie, żeby móc jej dać wszystko, o co tylko poprosi.

Bez problemu zdał maturę i dostał się na UW na prawo. Wymagało to ogromnego wysiłku i czasu poświęconego na naukę, ale dzięki pomocy rodziców udało się. Kiedy ukończył już trzeci rok studiów, po egzaminach doszło do małej awantury w domu. Daniel według jego rodziców zdecydowanie za bardzo, za intensywnie oblewał zdane egzaminy ze znajomymi ze studiów. Uznali, że jego powrót do domu nad ranem był zbyt hałaśliwy a jego zachowanie za bardzo wulgarne i chamskie. Dodali też, że odpowiedzialny ojciec nie wpada o piątej z minutami do domu budząc wszystkich włącznie ze swoją pięcioletnią córeczką, która i tak miała problem z uśnięciem, bo nie było taty przy niej.

Kiedy już odespał i wytrzeźwiał postanowił ich przeprosić, ale to nie na wiele się zdało. Ojciec mu wypomniał, że okazał totalny brak szacunku, że gdyby nie oni to by teraz gdzieś pracował robiąc nie wiadomo, co za najniższa krajową zamiast mieć możliwość studiowania, że nie docenia tego, co ma. Wspomniał też o tym jak to go zawsze zawodzi i o tym, że każdy jego starszy brat i siostra są odpowiedzialnymi ludźmi a nie takimi jak on lekkoduchami. Daniel nie miał ochoty tego słuchać. Owszem, kiedy był w liceum popełniał błędy, ale odkąd miał córkę zawsze był odpowiedzialny, nigdzie nie wychodził ze znajomymi, każdą wolną chwilę spędzał w domu. Po raz pierwszy mu się zdarzyło.

W ten sposób znalazł się w małej kawalerce z dzieckiem na rękach i dwoma wielkimi walizkami. Postanowił udowodnić wszystkim, że da sobie sam radę. Oczywiście nie do końca sam sobie dał. O finanse nie musiał się martwić – jego dziadek w testamencie przekazała całej szóstce dzieci swojego jedynego syna cały swój majątek. Nie była to nie wiadomo, jaka fortuna, ale spokojnie starczyło na parę lat zanim skończy studia i pójdzie do pracy. Jedynym problemem była opieka nad dzieckiem. I w tym momencie swojego życia poznał mamę Karoliny.

Po sąsiedzku mieszkało młode małżeństwo, które miało córkę. Mąż pracował a żona zajmowała się dziewczynką. Niestety brakowało jej towarzystwa do zabawy, rodzice nie mogli zapewnić jej rodzeństwa a ponieważ jako małe dziecko miała spore problemy ze zdrowiem nie chcieli jej wysyłać do przedszkola. Sąsiadka była dość otwarta na nowych ludzi, więc bez problemu też nawiązała znajomość z nowym sąsiadem, młodym chłopakiem, samotnym ojcem. Jego córka była w wieku jej dziecka. Kiedyś od słowa do słowa doszli do wniosku, że dobrym rozwiązaniem będzie, jeśli sąsiad odda pod opiekę sąsiadce swoją córkę zamiast do przedszkola. Wtedy nie będzie musiał się martwić, że musi ją odebrać przed określoną godziną, będzie miał więcej czasu na naukę. Dla sąsiadki było to też dobre rozwiązanie, bo jej córka będzie pod czujnym okiem matki i będzie miała towarzystwo rówieśnika. Była świetna, jako opiekunka, zapewniała dziewczynkom mnóstwo rozrywek, zabierała na wycieczki, spacery, organizowała różne zabawy, ale też w przyjemny sposób uczyła różnych rzeczy. Układ był wręcz idealny.

Tak zaczęła się przyjaźń Gosi i Karolin oraz Daniela i Alicji.

Alicja okazała się być bardzo mądra i dobrą osobą. Umiała nie tylko świetnie zająć się dziećmi. Jej dom zawsze był schludny, przyrządzony przez nią posiłek był zawsze smaczny, już nie wspominając o wypiekach. Była też zawsze pierwsza do pomocy, jeśli tylko oczywiście mogła być przydatna. Zawsze umiała dobrze doradzić. Daniel ją uwielbiał, jako przyjaciółkę. Chodził do niej z każdym problemem. Nie ważne czy chodziło o córkę, rodziców, dom czy jeszcze coś innego. Mógł się wygadać, otrzymać radę, pomoc. Jak trzeba było to też dostawał opieprz.

Dlatego zajął się Karoliną, jej matka była ważną osobą w jego życiu, była jak starsza siostra. Jak mógłby się nie zaopiekować jej córką? Pomijając już fakt, że Karolina była naprawdę dobrym dzieckiem, które nie trudno było pokochać i które życie skopało jak mało kogo.

Tak jak obiecał, po paru godzinach Daniel przyniósł Karolinie coś do jedzenia. Leżała na łóżku dokładnie w tym samym miejscu i pozycji, w której była jak wychodził wcześniej. Kiedy podszedł do łóżka usiadła i popatrzyła na niego smutnym wzrokiem, który spowodował ucisk w jego sercu. Przysiadł obok niej i jedną ręką objął ją i przytulił do siebie.

- To tak strasznie boli.

- Wiem, ale to musi boleć, jak by nie bolało to by było niedobrze. Ale to przejdzie. Obiecuje. Nie dziś, nie jutro i nie za tydzień, ale przejdzie. Będzie, co raz mniej i mniej bolało i zniknie. Obiecuję.

- Nie chce jeść – Karolina zauważyła talerz z obiadem – naprawdę nie jestem głodna.

- Dobrze, ale zostawię na biurku jakbyś jednak zmieniła zdanie.

Tego dnia już tylko od czasu do czasu ktoś do niej zaglądał, ale za każdym razem udawała, że śpi. Wiedziała, że robią to z troski, że po prostu ją kochają i się martwią, ale nie chciała z nikim rozmawiać. W końcu naprawdę zasnęła i obudziła się dopiero rano.

Przez jakiś czas leżała na plecach wpatrując się w sufit, w domu panowała całkowita cisza. I nagle ta cisza ją przytłoczyła. Poczuła lęk, przed niczym konkretnym, po prostu się przestraszyła. Nie potrafiła sama sobie odpowiedzieć, czego, czemu, po co i dlaczego. Po prostu się przestraszyła. Poczuła też, że koniecznie chce być w towarzystwie innych ludzi. Wstała z łóżka i przejrzała się w lustrze, wyglądała koszmarnie, zresztą nie lepiej się czuła. Uznała, że lepiej będzie może jak weźmie prysznic.

Poczuła się trochę lepiej. Na krótko, ale wystarczająco by poczuć jak bardzo jest głodna. Zgarnęła talerz z wczorajszym obiadem i zeszła na dół. Liczyła też, że znajdzie tu Daniela i Gosie i może poczuję się wtedy lepiej, jednak nigdzie nie było po nich śladu. Zawiedziona usiadła na kanapie w salonie. Poczuła się jeszcze bardziej osamotniona i miała ochotę się rozpłakać, kiedy Daniel wszedł z ogrodu. Bardzo się ucieszyła na jego widok, mimo, że nie była wstanie tego okazać. On z kolei bez żadnych oporów uśmiechnął się szeroko na jej widok. To był dobry znak, wyszła z łóżka a nawet z pokoju, zauważył też, że wzięła prysznic.

- Jak się czujesz?

- Źle – Karolina odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Zgłodniałam – dodała wskazując talerz z obiadem.

- Zaraz Ci coś zrobię świeżego.

Kiedy podszedł do niej Karolina od razu wyczuła papierosy, od razu też domyśliła się, że to przez nią i że Gośka musiała wyjść gdzieś na dłuższy czas, skoro zdążył pójść i je kupić. Wkurzała się na palenie Daniela, może nie aż tak bardzo jak jego rodzona córka, ale teraz było jej to obojętne. Jeśli to pomaga to niech pali. Sama chciałaby mieć nałóg, który by jej teraz pomógł.

W czasie, kiedy Daniel był w kuchni wróciła Gosia. Ona również ucieszyła się na widok przyjaciółki, która zdecydowanie lepiej wyglądała dziś na kanapie niż wcześniej w łóżku zapłakana. Usiadła w fotelu naprzeciwko Karoliny w momencie, w którym wrócił Daniel z talerzem kanapek.

- Jak tam? Lepiej już? – spytała Gosia.

- To boli, cały czas boli.

- Domyślam się. Ale chyba kiedyś przestanie. Musi przestać.

- Kiedyś na pewno.

Karolina oparła głowę na poduszkach i zamyśliła się. Po chwili przypomniały się jej słowa matki

- Wiesz zawsze jak byłam mała i się smuciłam z powodu różnych pierdół mama mi mówiła żebym przestała, bo na świecie dzieją się gorsze rzeczy. Zawsze dawała mi jakiś przykład. Wtedy myślałam o biednych głodujących dzieciach w Afryce albo kalekach bez nóg czy o ludziach, którzy w wyniku różnych żywiołów stracili domy.

- Pomagało?

-Tak. Przestawałam się martwić tym, że muszę zjeść szpinak, którego nie znoszę, bo ja przynajmniej mam, co jeść, nie płakałam z powodu brzydkiej pogody, bo ja przynajmniej mam się gdzie schować przed deszczem i mrozem. Ale teraz to mi jakoś nie pomaga. Wyobrażam sobie te biedne dzieci, ludzi bez rąk i nóg, czy bez dachu nad głową i jakoś nie umiem myśleć o tym, jaką to ja jestem szczęściarą. Nie jestem wcale szczęściarą. Moje życie to jakiś mało zabawny żart.

- Nie wiem, co mam powiedzieć.

- Nic nie musisz. I nie jestem już głodna. – Karolinie odeszła ochota na jedzenie.

- A ty paliłeś!

Gośka zwróciła się do ojca, patrzyła na niego wściekłym wzrokiem. Daniel nic nie powiedział, spojrzał się tylko na córkę z miną dziecka przepraszającego, że nabroił.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania