Poprzednie częściTo może być coś (1)

To może być coś (3)

PORZĄDKI

 

Przestała lubić noce, czuła irracjonalny strach gdy tylko zachodziło słońce, więc zamiast spać siedziała i czytała książkę za książką. Było to dziwne, ponieważ do tej pory nigdy nie bała się ciemności, nie umiała nawet zasnąć przy świetle, potrzebowała totalnej ciszy i ciemności, żeby porządnie wypocząć. A teraz były to dwie rzeczy, które przerażały ją najmocniej. Tak, więc siedziała i czytała jedną książkę za drugą aż do rana, kiedy padała na poduszki i spała parę godzin do południa. I tak upływał dzień za dniem. Nic szczególnego się nie działo. Bolało już trochę mniej i mniej płakała, nikt też nie poruszał drażliwego tematu.

Któregoś dnia po nieprzespanej nocy leżała w łóżku i przez chwilę liczyła, że może w końcu uśnie, ale nic z tego. Leżała i rozmyślała. W pewnym momencie wstała z łóżka i usiadła do biurka przed laptopem. Nacisnęła "power" i czekała aż załaduje się system. Sama nie wiedziała co zamierza robić. Może obejrzy jakiś film żeby nie myśleć. Zabrała laptopa i usiadła na łóżku.

Kiedy wszystko się załadowało postanowiła sprawdzić pocztę i później zerknęła też na Facebooka. Miała kilka powiadomień i wiadomości. Zaskoczyło ją to. Szybko zaczęła je przeglądać i szybko pożałowała, że w ogóle włączyła komputer. Robert już musiał zmienić status związku z "zaręczony" na "wolny". Pewnie mu kazała. Wszystkie wiadomości były zapytaniem o to co się stało i czemu się stało. Na jej profilu cały czas było, że jest zaręczona tylko już nie było z kim. Kliknęła na edycje i wybrała z listy "wolna". Wystarczyło kliknąć jeden przycisk żeby zaakceptować zmiany. Nie mogła. Siedziała tak w zawieszeniu kiedy przyszła do niej Gosia.

- Co robisz?

- Coś głupiego.

- To znaczy?

- Próbuje zmienić status związku na Facebooku.

- Czemu tylko próbujesz?

- Bo nie mogę. Wiem, że on już to zrobił, wiem, że to koniec, ma inną i nas już nie ma a to jest totalna pierdoła, jakiś tam status na portalu społecznościowym. Nie mogę. To takie ostateczne. Sprzątanie po związku.

- To zostaw to na razie.

Gośka zabrała jej laptopa i zamknęła.

- Jeszcze te wszystkie wiadomości. Połowa jest od ludzi co by mi pewnie nawet ręki na ulicy nie podali a może by tylko kiwnęli brodą na powitanie i poszli dalej. Co ich to obchodzi.

- Ludzie już tak mają – powiedziała filozoficznie Gośka. – Nie przejmuj się.

Karolina wzięła od niej laptopa i otworzyła. Szybko kliknęła akceptację zmian i na jej tablicy wyskoczyło, że zmieniła status związku z "zaręczona" na "wolna".

- Niech mają.

Po czym jeszcze dodała post. Gośka zerkała jej przez ramię co ona tam pisze, ale dopiero jak Karolina skończyła odwróciła laptopa w swoją stronę i przeczytała:

- Dla wszystkich osób, które tak koniecznie chcą wiedzieć co się stało, czemu nie jestem już zaręczona i mój status zmienił się na wolna, ponieważ tak strasznie was to interesuje, najpewniej liczycie na jakiś dramat, zawiodę was, powiem prawdę, że to... po prostu nie wasza sprawa.

Gośka się zaśmiała i oddała przyjaciółce komputer. Karolina wyłączyła system i go odłożyła.

- Chyba się prześpię – powiedziała Karolina.

- Nic innego nie robisz, zaczynam się martwić.

- Nie martw się, ostatnio w nocy źle sypiam dlatego w ciągu dnia padam.

- Na pewno?

- Tak. Prześpię się i obiecuję, że zjem z wami obiad - spojrzała na przyjaciółkę, widząc, że jej nie dowierza dodała - Przysięgam.

- Niech ci będzie.

- Obiecuje, ustawie nawet budzik – i na potwierdzenie swoich słów złapała za komórkę i nastawiła. – Na trzecią.

Gośka złapała Karolinę za dłoń dając jej tym samym znak, że jest z nią, chce jej pomóc i jakby tylko mogła to by wzięła na siebie cały jej ból.

Kiedy tylko przyjaciółka zniknęła za drzwiami sypialni Karolina usunęła ustawione budzenie. Nie była jeszcze gotowa na towarzystwo mimo, że ograniczało się tylko do Daniela i Gosi. Chciała być sama w swoim pokoju, w swoim łóżku i spać byle tylko nie myśleć.

Minął miesiąc w ciągu którego ślub i wszystko, co było z nim związane zostało odwołane, na szczęście Karolina nie musiała się tym zajmować. Zajęli się tym jej bliscy. Teraz szykowałaby się do wyjazdu na Teneryfę. Zamiast tego oddała bilety lotnicze i w biurze podróży zaliczyła atak histerii, wprowadzając jego pracownice w nie małe zakłopotanie.

Klaudia miała się zająć podróżą poślubną, więc miała tamtego dnia w torebce bilety. Razem były wtedy na mieście, dokładniej w cukierni – Karolina przechodziła właśnie fazę wiary w zbawienne skutki cukru na poprawę humoru. W wyniku kilku niefortunnych zdarzeń zawartość torebki Klaudii wylądowała na ziemi. Przyjaciółka pomagała jej zbierać rzeczy, kiedy w jej ręce trafiły bilety. W tej chwili żadna ilość cukru nie była wstanie jej pomóc, chyba, że parę kilo w zwartym opakowaniu spadające jej na głowę – przynajmniej by ją trochę zamroczyło.

- Miałam to później zwrócić.

- Moja podróż poślubna, początek mojego nowego życia zostanie zwrócone. Jakie to proste. Pójść oddać, wziąć kasę i już, nie było, nigdy nic nie było.

- Nie chcesz to nie będę zwracać. Możesz wykorzystać to sama, zabrać kogoś do towarzystwa i dobrze się bawić.

- Nie bawiłabym się dobrze. Cały czas bym myślała o tym dupku. O tym, że miałam tam z nim być. To miał być nasz początek wspólnego życia.

Karolina wymachiwała trzymanymi w ręku biletami. Znowu była zła.

- Chodźmy już stąd, bo nie wysiedzę na miejscu, zaraz jeszcze coś zniszczę.

Po czym wstała i wyszła przed cukiernie.

- To je zwrócę i tyle. – Klaudia wyciągnęła rękę po bilety.

- Nie! To moja podróż poślubna! – Karolina była coraz bardziej wściekła. – Jak on mógł mi to zrobić, jak? Jak mieliśmy się pobrać! Brak mi słów. Jakim trzeba być człowiekiem pozbawionym wszelkich uczuć, żeby tak kogoś zranić!

- Najlepiej już nic nie mówmy o tym, jego strata, kiedyś to zrozumie, ale będzie już za późno. A teraz oddaj mi te bilety i idźmy dokądś poprawić sobie humor.

Karolina nie wyglądała już na wściekłą, teraz znowu zbierało jej się na płacz.

- Jak on mi to mógł zrobić? Jak? - powtarzała cały czas pytanie, jakby liczyła na sensowną odpowiedź - Tak bardzo go kocham a on wybiera inną. Czym ja sobie na to zasłużyłam?

- Niczym kochanie, niczym. Głupi jest i nie wie nawet, co stracił a teraz oddaj bilety.

Klaudia znowu spróbowała odebrać kawałki papieru, które mimo swojej prostoty wywołały tak silne emocje.

- Nie chce żebyś je zwracała. To mi się źle kojarzy.

- Dobrze, nie zwrócę ich.

- Możesz komuś oddać. – Karolinie popłynęła już pierwsza łza po policzku.

Klaudia wykorzystała chwilę słabości przyjaciółki i zabrała jej bilety chowając głęboko do torebki i obiecując sobie, że musi załatwić to jak najszybciej żeby nie wywoływać drażliwego tematu. Zaskoczyła ją jednak propozycja przyjaciółki. Siedziały już w samochodzie kiedy Karolina rzuciła, żeby zrobiło to teraz.

- W końcu nie ma na co czekać, może uda się jakieś pieniądze odzyskać.

-Taki był plan, między innymi, dlatego je mam zwrócić - odparła Klaudia.

Nie spierała się z nią i pojechały razem do biura podróży w którym była kupiona wycieczka, choć nie uważała, że to dobry pomysł.

Na miejscu bardzo szybko zostały obsłużone. Klaudia tłumaczyła nie wchodząc w szczegóły po co przyszły a Karolina w tym czasie sięgnęła po katalogi, które przeglądała z Robertem wybierając cel podróży poślubnej. To było tak niedawno, takie absurdalne dziś. Nie czuła nawet, że płacze, po prostu nie zwracała już na łzy w ogóle uwagi.

- Wszystko w porządku? - spytała kobieta z biura.

- Tak, znaczy nie, ale tak - odparła pokrętnie Klaudia choć nie do niej było kierowane pytanie. - Wracając do tematu...

- Na pewno? - przerwała jej rozmówczyni - Pani koleżanka...

- Nic jej nie jest. Chcemy załatwić sprawę i iść dalej.

- Okej - rzekła nieprzekonana - to tak jak mówiłam, zaliczka przepadnie...

- Nie mogę tego słuchać - przerwała Karolina - załatwisz to sama? - zwróciła się do przyjaciółki.

- Miała taki plan - odpowiedziała jej cicho, mając nadzieje, że nie brzmi to jak wyrzut.

- Na pewno wszystko w porządku? - spytała się ponowie kobieta.

Nie widziała jeszcze jak bardzo będzie żałować tego pytania.

- Nie, nic nie jest w porządku.

Klaudia miała nadzieję, że na tym się skończy i Karolina wyjdzie jednak ta miała inne plany. Co raz częściej zamiast płakać, albo i jednocześnie, miała napady złości, wybuchała a ludzi, którzy z jej nieszczęściem nie mieli nic wspólnego.

- To moja podróż poślubna a pani mówi o jakiś utraconych zaliczkach. Straciłam życie co mnie obchodzą zaliczki?

-Przepraszam, takie mamy zasady, to było w umowie - przez głowę jej przeszła myśl, że te łzy i napad złości to próba wymuszenia całkowitego zwrotu kosztu.

- W dupie mam umowę! Ludzie różne rzeczy obiecują, na rożne rzeczy się umawiają a potem nie dotrzymują słowa.

- No ja rozumiem, ale nas obowiązują warunki umowy, zaliczki przepadną.

- W nosie mam zaliczki! Moje życie się skończyło.... - ostatnie słowa powiedziała łamiącym się głosem.

Klaudia była wdzięczna za to, że o porze jakiej były w biurze nie było nikogo innego, tylko osoby tu pracujące. Wiedziała też, że jeśli kiedykolwiek będzie chciała jechać na wycieczkę to nie stąd. Jej przyjaciółka opadła na fotel i się rozpłakała, przy tym coś mówiąc, ale nie wiele można było z tego zrozumieć.

- ...jak mógł...takie plany...miłość...obiecywał...boli...

Szybko zwróciła wycieczkę przekonując kobietę, żeby nie zwracała uwagi na jej towarzyszkę, po czym złapała Karolinę pod ramię i wyprowadziła do samochodu. Po mniej więcej dziesięciu minutach ta przestała płakać, ale żadna z nich się nie odzywała. Siedziały tak w ciszy. Klaudia stwierdziła, że lepiej poczekać aż ona dojdzie do siebie w stu procentach i ustabilizuje swoje emocje.

Po następnych minutach ciszy Karolina się w końcu odezwała.

- Przepraszam.

- Mnie nie masz za co - uśmiechnęła się Klaudia.

- Tam nie wrócę - spojrzała w kierunku biura.

- Ja też.

Obie to wyjątkowo rozbawiło i już w lepszym nastroju ruszyły dalej. Zdecydowanie nie był to dobry dzień. Karolina nie odzyskała tak całkiem humoru, wróciła do domu i znowu zamknęła się w swoim pokoju i zakopała w łóżku.

Parę dni później, w sobotę przyjaciółki postanowiły wyciągnąć Karolinę na babski wieczór. Nie miała jeszcze najlepszego humoru, odpowiedniego do dobrej zabawy, ale poddała się ich namową – obiecały jej dużo procentów i zero facetów, poza tym były trzy a ona jedna.

Imprezę organizowała ich koleżanka Edyta. Była to młoda, wyjątkowo piękna dziewczyna. Ideał. Miała idealnego męża, który bardzo ją kochał, często zaskakiwał i robił mnóstwo różnych romantycznych niespodzianek. Ideał. Do tego był wyjątkowo przystojny i dobrze zarabiał. Mieszkali w idealnym domu, nie za dużym, nie za małym, pięknie wykończonym i umeblowanym, mieli w nim wszystko z najwyższej półki. Wielką sypialnie, przestronną garderobę zapełnioną pięknymi, idealnymi kreacjami. W idealnej łazience mieli wielką, idealną wannę. Każdy tylko marzył o kąpieli w bąbelkach i pełnym relaksie w niej. Za domem był idealny, piękny, zadbany ogród. Mieli nawet idealnie wytresowanego pieska z idealną miękką sierścią. Wszystko było takie idealne w ich życiu. Spełnienie marzeń. Od tego wszystkiego idealnego można było się idealnie porzygać.

Kiedy już osiągnęli ten idealny stan, który był spełnieniem ich marzeń, okazało się, że tak naprawdę marzą o czymś zupełnie innym. Mogliby nie mieć tego wszystkiego byle tylko mieć dziecko. Oboje nigdy nie wspominali o dzieciach, w ich planach nigdy ich nie było. Mieli być piękni, bogaci, mieli szaleć, cieszyć się życiem, zwiedzać świat. Teraz marzyli o dziecku. Małym bobasie w obsranej pieluszce, śliniącym się, płaczącym, niepozwalającym się wyspać maluszku.

Życie bywa przewrotne.

Tak jak obiecały Karolinie przyjaciółki towarzystwo składało się tylko i wyłącznie z dziewczyn i wina. Ciągle napełniany kieliszek był jej dziś najlepszym towarzyszem. Poprawiał jej humor, co prawda nie na długo, ale na razie czuła się odprężona. Dlatego też przez dłuższy czas znosiła towarzystwo dziewczyny, której szczerze nie lubiła.

Wśród gości była Ewelina, wyjątkowo pusta dziewczyna, niemająca tak naprawdę nic do zaoferowania. Była lalką, której wydaje się, że dzięki swojemu wyglądowi zdobędzie świat. Tak naprawdę nie była szczególnie ładna. Jej wygląd był wyzywający, czasami aż do przesady, gorszył ludzi dookoła. Ewelina zdawała się tego nie zauważać, ani też tego, że żaden facet nie traktuje jej poważnie. Nie zauważała też, że od czasów jeszcze gimnazjum miała zawsze przypiętą łatkę dziewczyny, którą „miało pół szkoły”. Wręcz przeciwnie – uważała siebie za kogoś wyjątkowego, za marzenie każdego faceta. Nie dostrzegała w ich reakcjach wulgarnych i obraźliwych zaczepek, chęci jednorazowego pójścia do łóżka. Pomijając już aspekt jej wyglądu to od środka też nie miała za wiele. Rozmowa z nią mogła jedynie rozśmieszyć, nigdy w życiu nie przeczytała ani jednej książki, nigdy nie podeszła też poważnie do nauki, czego wynikiem jest brak matury. Nie miała totalnie nic do zaoferowania, ale uważała się za najwspanialszą i często bez pomyślunku to podkreślała.

Nie było inaczej dzisiejszego wieczoru. Siedziała na kanapie i plotła trzy po trzy, nikt jej nie słuchał. Dopiero w pewnym momencie przykuła uwagę Karoliny, kiedy ta usłyszała swoje imię padające z ust Eweliny. Jej słuchaczką miała być niby dziewczyna, która siedziała obok niej, ale w żaden sposób nie zwracała uwagi na nią. To, co usłyszała było szczytem jej wytrzymałości. Karolina odstawiła kieliszek po winie z za dużym impetem i niechcący go stłukła. Nie zwróciwszy uwagi na to, że się skaleczyła zwróciła się do Eweliny:

- Coś ty powiedziała?!

Wszystkie dziewczyny od razu się obejrzały, zdezorientowane, żadna nie słuchała Eweliny, więc nie wiedziały, co mogła tak zdenerwować Karolinę.

- Powtórz to, co powiedziałaś.

- Wspomniałam tylko, że musisz być kiepską kochanką.

Ewelina wzruszyła ramionami, nie wiedziała zbytnio, o co tyle hałasu.

- Dalej. Coś jeszcze mówiłaś.

- Tylko tyle, że gdybyś była lepsza w łóżku to by cie facet nie zostawił dla jakiejś innej. Pewnie mu częściej dawała.

- Aha. I ty, jako ekspert od związków śmiesz mnie oceniać?

- No wiesz ja mam mnóstwo facetów, mogę ich zmieniać jak rękawiczki. Dziś ten, jutro tamten. Znam się na tym. Jakbyś była lepsza to byś dziś była mężatką. Mnie by na pewno nie zostawił.

Karolina zamknęła oczy na kilka sekund i szybko w myślach policzyła do dziesięciu.

- Wiesz, co, zrób coś dla społeczeństwa i poddaj się eutanazji, dobrze?

Po chwili dodała:

- Nie wiesz, co to eutanazja? – ponieważ mina Eweliny nie wskazywała zrozumienia.

Dziesięć minut później Karolina z Gośką wracały do domu. Incydent na imprezie odebrał jej cały dobry humor, na nic się nie zdało poświęcenie paru szarych komórek na rzecz poprawy nastroju winem.

- Jak ona w ogóle śmiała oceniać mnie i mój związek!

- Nie przejmuj się, to tylko Ewelina, tępa dziewczyna, która plecie, co jej ślina przyniesie na język zanim pomyśli, przecież wiesz jaka jest.

- Kto ją tam w ogóle zaprosił?

- Nikt, zawsze się wprosi.

- Niestety.

Przyjaciółki przez chwilę szły w ciszy, którą chciała przerwać Gośka, ale zbierała się i zbierała i nie wydusiła słowa. Karolina cierpliwie czekała, zauważyła, że coś ją trapi, ale nie chciała jej naciskać. Wydusiła to z siebie dopiero jak dotarły do domu. Zostało już nie wiele czasu do poranku, w zasadzie gdzieś daleko już jaśniało. Karolina szykowała się do spania, kiedy zaszła do niej Gosia.

- Słuchaj, bo chciałam o czymś wspomnieć, tylko nie wiem jak.

- Zauważyłam.

- Ta… Maciek wraca.

- No to raczej było nieuniknione.

- Powinnaś się cieszyć, nie widziałaś go już od miesiąca a raczej nie wyglądasz na szczęśliwą. Kiedy wraca?

- Jutro i cieszę się, cieszę. Tylko, że jakby to mnie spotkało, w sensie, że gdyby to ze mną zerwał narzeczony to raczej nie chciałabym oglądać szczęśliwych par, a raczej na pewno byłaby to ostatnia rzecz, jaką chciałabym oglądać.

Karolina się uśmiechnęła i przysiadła na łóżku obok Gosi.

- Przestań, to słodkie, że się o mnie martwisz, ale jakoś damy rade. Poza tym on tu mieszka, więc nawet jakbym nie chciała na to patrzeć to nie mam zbytniego wyboru. Nie przejmuj się i nie oglądaj na mnie.

- Po prostu się stęskniłam i chcę się cieszyć jego powrotem. Nie było go ponad miesiąc, mam ochotę się do niego przytulić i nie puszczać.

- On pewnie za Tobą też, jutro się zobaczycie.

Gośka spuściła wzrok nie wyglądając na kogoś kto się cieszy.

- To tylko parę godzin i się mu rzucisz na szyję.

- Wiem, wiem... Pomyślałam o tym co by było gdyby to mnie spotkało. Nie wiem czy dała bym sobie radę.

- Co to za czarny scenariusz. Pewnie byś sobie dała radę, ale w ogóle nie ma co o tym myśleć.

- Jesteś ode mnie silniejsza. Mam wrażenie, że przez to, że mi się tak wszystko udaje to nie znam życia. Kiedyś coś się walnie i nie poradzę sobie.

- Twój ojciec też miał wszystko, wszystko mu się układało, aż znalazł się sam i musiał sobie poradzić. Masz w sobie więcej siły niż myślisz. - Karolina mocno przytuliła swoją przyjaciółkę.

Prawdziwych przyjaciół podobno poznaje się w biedzie, prawdziwi przyjaciele podobno zrobią wszystko dla siebie, prawdziwi przyjaciele będą dzielić swoje złe i dobre chwilę, prawdziwi przyjaciele będą zawsze przy sobie. Prawdziwy przyjaciel to nie jest ktoś, kto tylko przytuli i otrze łzy, to ktoś, kto krzyknie, kopnie i postawi na nogi. Prawdziwi przyjaciele mogą sobie powiedzieć wszystko, nie zależnie czy to będzie coś miłego czy nie koniecznie. Tacy są prawdziwi przyjaciele i zdecydowanie takie były dla siebie Gosia i Karolina.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania