Poprzednie częściTo może być coś (1)

To może być coś (6)

SPOTKANIE Z MAMĄ

 

Jak co roku z każdym dniem września Karolinie pogarszał się humor, w tym roku było jeszcze gorzej. Zbliżały się jej urodziny, jednak od paru lat myśl o nich przywoływała myśli o jej matce. W końcu zaraz po nich zginęła. Karolina na swój sposób się z tym pogodziła, postanowiła żyć i cieszyć się tym życiem jednak były taki momenty, kiedy, nawet teraz po dziesięciu latach, nie potrafiła się cieszyć. W tym roku jej smutek spotęgowały zerwane zaręczyny.

- Nie chcę obchodzić w tym roku urodzin jakby ktoś się pytał – zakomunikowała tydzień przed nimi.

- Czemu?

- Mieliśmy z Robertem pewne plany i teraz nie mam ochoty na jakieś imprezy a już zwłaszcza rodzinne. To był by tylko ciąg pytań o Roberta i o to, co się stało. Nie chce o tym gadać i rozpamiętywać tego.

Jeszcze tego samego dnia, popołudniem Karolina została sama w domu. Żeby poprawić sobie humor włączyła głośno muzykę i poszła wziąć długą kąpiel z pianą. Potem ubrana w samą bieliznę i krótki szlafrok nakładała balsam, akurat skończyła kremować jedną nogę, którą trzymała na brzegu wanny kiedy w drzwiach łazienki pojawił się Piotrek.

- Przepraszam, pukałem, ale przez tą muzykę pewnie nie słyszałaś.

- To ci dało prawo wchodzić do mojego pokoju i dalej do mojej łazienki?

- Oj tam, szczegóły.

- Dość istotne. Co cię tu sprowadza?

- Chciałem wiedzieć jak się czujesz, rano nie wyglądałaś najlepiej.

Piotrek wszedł dalej do łazienki, nie mógł oderwać wzroku od nogi Karoliny, która w całej swej okazałości była wyeksponowana na wannie.

- Czuje się tak, jak co roku we wrześniu.

- Martwią cię lecące latka?

- Nie, martwi mnie rocznica śmierci mojej mamy, która jest zaraz po nich.

- Przepraszam, nie wiedziałem… – Piotrkowi zrobiło się zdecydowanie głupio.

- Spoko, jak sam powiedziałeś – nie wiedziałeś.

Usiadł na zamkniętej toalecie i zaczął się rozglądać po łazience Karoliny.

- Coś jeszcze? – Nie czuła się komfortowa w tak skąpym stroju w jego obecności.

- W zasadzie to tylko chciałem wiedzieć jak się trzymasz.

- To już wiesz.

- Nom… – odparł nie ruszając się z miejsca. – Wszyscy tu mają swoje łazienki poza mną.

- Tylko ty z niej korzystasz, więc jest tak jakby tylko twoja.

- Niby tak, ale już nie wyjdę z pod prysznica na golasa i nie pójdę do pokoju.

- A co, wstydzisz się?

Piotrek się zaśmiał.

- Nie mam czego.

- To, w czym problem?

- W niczym w sumie.

- To się bardzo cieszę, a teraz jakbyś mógł opuścić moją łazienkę i później też pokój to bym była wdzięczna.

Piotrek wstał i ruszył już w kierunku drzwi kiedy się jeszcze raz na nią obejrzał i dokładnie przyjrzał.

- Masz ładne nogi.

- Wiem, a teraz zamknij za sobą drzwi.

Uśmiechnął się tylko i wyszedł. Karolina stała dalej z nogą na wannie. Czuła pewną satysfakcje z tego, że zwrócił swoją uwagę na jej nogi, choć wcale nie planowała tak się przed nim negliżować. Zaskoczył ją pojawiając się w łazience, powinna była go szybciej pogonić i się zasłonić a ona wcale nie myślała o tym, żeby nawet poprawić szlafrok. Nie poznawała siebie, przy nim zatracała całkowicie swoje poglądy i zasady moralne.

 

Parę dni później były jej urodziny. Tak jak chciała dzień minął tak jak każdy inny zwykły dzień. Poza kilkoma telefonami i SMS-ami z życzeniami nic nie wskazywało na jego wyjątkowość. Domownicy złożyli jej tylko krótkie życzenia i buziaki w policzki. To wszystko, dzień, jak co dzień.

Tydzień później niestety już było gorzej, Karolina nie była wstanie zapomnieć o tym, co się stało dziesięć lat wcześniej. Szykowała się właśnie do wyjścia z domu – jak co roku jechała na grób mamy. W tym roku było jej ciężej, bardziej niż zwykle odczuwała jej brak. Kiedy się szykowała była bardzo zdenerwowana i ocierała co chwilę jakąś pojedynczą łzę, której udało się przedostać.

- Może cię zawiozę?

Nie wiadomo skąd pojawił się obok niej Piotrek.

- Nie trzeba.

Kucnęła, żeby założyć buty, spróbowała też ukryć przed nim kolejne łzy. Kiedy wstawała podał jej rękę, żeby pomóc.

- Myślę, że jednak trzeba. Nie powinnaś w takim stanie prowadzić.

- Prowadziłam już w gorszym.

- No i fajnie. Nie tym razem.

Był bardzo stanowczy, Karolina zrozumiała, że nie wygra. Podała mu kluczyki.

W drodze na cmentarz panowała totalna cisza poza niegłośno grającym radiem. Dopiero jak dojechali na miejsce Karolina odezwała się prosząc by Piotrek został w samochodzie. Sama poszła na grób.

- Cześć mamo. – Przysiadła na ławeczce. – Ostatnio jak tu byłam, w twoje urodziny wspomniałam ci o oświadczynach Roberta. Mieliśmy zaplanowany piękny ślub. Daniel się uparł, że za wszystko zapłaci i spełni każde moje marzenie, co do tego jednego dnia. Chciał, żebym poczuła się wyjątkowa. Niestety Robert okazał się być… Nie wiem, kim… Brak mi odpowiedniego słowa, żeby to określić. – Karolina się zamyśliła, patrzyła się daleko przed siebie. – Zostawił mnie mamo. A ja go tak bardzo kocham. Tak bardzo go kocham, mamo – wydusiła z siebie przez łzy. – Chciałbym, żebyś była teraz przy mnie, dałabym wszystko, żeby się móc do ciebie przytulić. To tak strasznie boli i wcale nie przechodzi. Już myślę, że jest dobrze i wtedy uderza znowu. Mamo tak bardzo cię potrzebuje…

Nie była już wstanie wytrzymać i rozpłakała się na całego. Próbowała poszukać w torebce chusteczek, ale nie mogła, za bardzo trzęsły się jej ręce. Załamała się i puściła ją na ziemie, zakryła twarz dłońmi i płakała.

Piotrek nie posłuchał się Karoliny, chciał mieć na nią oko, miał złe przeczucia, że nie da sobie rady. I się nie mylił. Stał dość daleko by go nie zauważyła, ale tak żeby on ją widział. Kiedy się całkiem załamała od razu do niej podszedł. Ponieważ ławeczka była mała, na jedną osobę to kucnął obok niej i przytulił do siebie. Dopiero, kiedy się uspokoiła zebrała swoją torebkę z ziemi i znalazł chusteczki.

Karolina nie miała mu za złe, że jej nie posłuchał. Sądziła, że da sobie rade, jak zwykle pogada do nagrobka, bo nie wierzyła w życie po życiu, w niebo, wiedziała, że nikt jej nie słuch, ale myśl, że mówi do mamy poprawiał jej zawsze humor. Dziś jednak było inaczej i była bardzo wdzięczna, że nie jest sama.

- Dziękuję.

- Nic nie mów. Chcesz już iść?

- Tak. Na dziś mam dość.

Piotrek objął ją i poprowadził do samochodu.

- Do domu? – spytał jak już siedzieli w samochodzie.

- Jeśli to nie problem to nie. Zabierz mnie na jakiś spacer.

- Sie robi. Dziś jestem do twoich usług.

Karolina oparła głowę o zagłówek i się uśmiechnęła przez łzy. Ten chłopak naprawdę był coś więcej wart.

Zawiózł ją nad Wisłę, zostawili samochód i poszli na spacer wzdłuż rzeki.

- Pięknie tu. Skąd znasz to miejsce?

- Nie ważne.

- Jakiś sekret?

- Naprawdę nie pytaj, nie chcesz wiedzieć.

- Mówiłeś, że jesteś do moich usług dziś, więc ja chce szczerej rozmowy.

- Jak sobie chcesz, ale uprzedzałem. – Piotrek się uśmiechnął. – Parę lat temu, kiedy wróciłem do Polski na studia, przyjechali moi rodzice, żeby skontrolować co u mnie, choć mówili, że w odwiedziny, zobaczyć rodzinę i znajomych. Byliśmy między innymi w Warszawie u znajomych mojej mamy. Znajomi mieli córkę, dwa lata starszą ode mnie. I tak wyszło, że tu z nią przyjechałem.

- I już chyba wiem, co było dalej. Nie musisz kończyć.

- Sama chciałaś wiedzieć – Piotrek rozłożył ręce robiąc niewinną minę.

- No dobrze, dobrze.

Przeszli parę metrów dalej w ciszy, którą przerwała Karolina.

- Jak mogłeś przywieść mnie w miejsce, w którym byłeś się kochać z jakąś nieznajomą?

Piotrek się zaśmiał.

- Nie znam Warszawy, choć mieszkałem tu za dzieciaka. Ale to miejsce zapamiętałem.

- No nie dziwie się. Też bym pamiętała.

- Nie dlatego. Pamiętałem, że było tu wyjątkowo ładnie, cicho i dyskretnie. Dobre miejsce na spacer i rozmowę – dodał szybko widząc, że Karolina już chciała coś powiedzieć a nie spodziewał się niczego dobrego.

- Dobrze, już się nie tłumacz.

Karolina uśmiechnęła się.

- Dziękuję, że jesteś dziś ze mną – po czym się do niego przytuliła.

- Nie ma, za co.

- Jest, jest. – Odsunęła się od niego i zaczęła dalej iść. – To było dziesięć lat temu, więc już tak tego nie przeżywałam. Na początku było ciężko. Byłam bardzo blisko z mamą, bardzo ją kochałam. Kiedy zmarł mój tata to szczerze mówiąc nie cierpiałam aż tak bardzo jak po stracie mamy. Ojciec był zawsze zajęty pracą, często wyjeżdżał. Rzadko go widywałam. Kochałam go oczywiście, ale nie tak jak mamę.

Na chwilę zamilkła. Wpatrzyła się w wodę. Nie było jej łatwo o tym mówić, co też zauważył Piotrek.

- Jak nie chcesz to nie musimy o tym rozmawiać.

- Nie, spoko.

Wyjęła z torebki kolejną paczkę chusteczek i otarła oczy.

- Tamtego dnia, pamiętam to jakby to było wczoraj, zadzwoniła moja ciocia. Byłam akurat u Gosi, mama wyjechała na weekend do rodziny a ja nie chciałam, chciałam koniecznie zostać w Warszawie, już nawet nie pamiętam czemu. Daniel odebrał telefon, widziałam to, z początku rozmawiał normalnie, ale z każdym kolejnym słowem robił się coraz bardziej zdenerwowany. Przeczułam, że coś się złego stało, ale nie spodziewałam aż tak złego. Kiedy skończył rozmawiać, podszedł do nas i zaczął mówić. Wyrzucał z siebie tylko stek bzdur. Nie docierało do mnie to, co mówił. Jeden z najgorszych dni mojego życia, później się jeszcze tak fatalnie czułam tylko w dniu pogrzebu. Chciałam umrzeć.

Karolina zatrzymała się i usiadła na pisaku, Piotrek usiadł obok niej.

- Jak już wspomniałam minęło dziesięć lat od tamtego dnia. Było ciężko, ale w końcu sobie z tym poradziłam. Miałam wsparcie rodziny, przyjaciół. Daniel zrobił dla mnie coś, czego się nigdy nie spodziewałam. Cała jego postawa, to jak się wszystkim zajął, że się mną zaopiekował. Życia mi zabraknie, żeby spłacić dług.

Karolina sięgnęła po kolejną chusteczkę.

- Cztery lata później zaczęłam się spotykać z Robertem. Był wspaniały i kochany. Czułam, że w końcu zły los się ode mnie odwrócił. Byłam szczęśliwa, dopiero wtedy tak naprawdę zaczęłam cieszyć się życiem, przestałam w końcu płakać. A teraz… – Karolinie zabrakło słów.

- A teraz go nie ma – dokończył za nią

- No właśnie. Chciałabym o nim zapomnieć.

- Tak się nie da i to w sumie dobrze.

- Dobrze? – zdziwiła się.

- Tak – odparł Piotrek, odwrócił wzrok od Karoliny i popatrzył na rzekę. – Takie sytuacje nas wzmacniają, uczymy się na nich. W końcu przestaje boleć, ale człowiek jest silniejszy.

- Co nas nie zabije to nas wzmocni.

- Właśnie.

Piotrek wyglądał jakby gdzieś daleko, daleko, bardzo daleko odpłynął myślami.

- Zranił cię ktoś, prawda?

Odwrócił się do niej, ale nic nie powiedział. Po chwili wstał i otrzepał się z piasku.

- Chodźmy już, dobrze?

- Wszystko w porządku? – Karolina również wstała i się otrzepała.

- Tak, nie mówmy już o tym. Nie ma, co się dołować.

Ruszył w stronę samochodu. Nie chciał mówić, to też nie chciała ciągnąć go za język, będzie chciał to może jej kiedyś powie.

Wieczorem Maciek zabrał już narzeczoną, nie dziewczynę na randkę. Daniel z kolei pracował do późna. Dzwonił co prawda do Karoliny, spytał się czy nie potrzebuje go. Pamiętał doskonale co to za dzień. Karolina zresztą uznała, że jego praca do późna jest wymówką żeby nie rozpamiętywać o przyjaciółce.

Piotrek poszedł do siebie twierdząc, że musi się w końcu zająć rozpakowywaniem walizek i kartonów, które w późniejszym czasie przyszły do niego pocztą z Ameryki. Karolina leżała na kanapie w salonie, pierwszą jej myślą było włączenie telewizora, jakiegoś serialu czy filmu, ale nawet nie sięgnęła po pilota. Zapatrzyła się w sufit i ponownie poddała się swojej fantazji o przebywającym na górze chłopaku. Przez otwarte okno wpadł wiatr i zamigotały delikatnie elementy kryształowego żyrandola wiszącego w salonie. Panował półmrok, słońce już zachodziło a Karolina nie zapaliła światła. Przez chwilę patrzyła jak resztki słońca migają w kryształowych ozdobach lampy.

Ten piękny okaz pod sufitem był prezentem od Weroniki. Sama go od kogoś dostała, ale nie miała co z nim zrobić więc przekazała bratu od razu z usługą montażu. Daniel uznał, że mocowania są za liche jak na taki ciężki okaz, ale jak na razie od paru miesięcy się trzymał. Pasował do tego salonu jak pięść do oka.

Poczuła go za nim zobaczyła. Zapach jego perfum trafiał idealnie w jej gusta. Kupiła kiedyś podobne Robertowi, ale nie chciał ich używać, nie podobały mu się, w końcu przywykła i nawet trochę polubiła te które używał. Usiadł na kanapie biorąc jej nogi na swoje kolana.

- Jak się czujesz? - spytał smętnym głosem.

- Dobrze - odparł.

Chciała zabrać nogi z jego kolan i usiąść, ale złapał je delikatnie mocnej dając znać, że nie musi. Nie patrzył na nią, mimo panującego półmroku widziała, że wzrok ma smutny, jakby stęskniony.

- Śmiem nawet stwierdzić, że lepiej od Ciebie - dodała.

- Ja się dziś nie liczę - odwrócił się do niej z wymuszonym uśmiechem.

Przesunął rękę po jej łydce w kierunku stopy. Karolina nie lubiła jak ktoś dotyka jej stóp, nawet wizyta u kosmetyczki potrafiła być męką. Przez chwilę zastanawiała się czy zdradzić przed nim swoje dziwactwo, ale jego ręka niebezpiecznie zbliżała się do kostki. Postanowił jeszcze raz wyrwać swoje nogi z jego objęć, tym razem bardziej stanowczo, niż przyznawać się do swoich fobii. Nie walczył, więc usiadła podwijając stopy pod siebie.

- Liczysz się, powiedź co Cię męczy.

- Nie ważne, stare dzieje. Co tak siedzisz po ciemku? - Szybko zmienił zdanie.

- Miałam coś obejrzeć.

Sięgnął po pilota od telewizora, przeleciał kilka kanałów, aż znalazł coś co obojgu pasowało. Przez chwilę siedzieli nie odzywając się do siebie na dwóch krańcach kanapy aż sięgnął do niej i ją do siebie przytulił.

- Uznałem, że tego ci dziś potrzeba - stwierdził.

- Nie będę się z Tobą kłócić - uśmiechnęła się opierając głowę na jego ramieniu - Tobie też - dodała w myślach.

Poprawiła się delikatnie by zając wygodniejszą pozycję i tak spędzili resztę wieczoru. On nie widział jej twarzy, na której cały czas gościł błogi uśmiech. Ona nie widziała jak z lubością wciąga zapach jej słodkich perfum. Na zewnątrz słońce już całkiem zaszło, w pokoju zrobiło się ciemno, w kryształowych ozdobach żyrandola odbijało się delikatnie światło z telewizora.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania