Poprzednie częściTo może być coś (1)

To może być coś (8)

SERIA NIEFORTUNNYCH ZDARZEŃ

 

Kilka dni później Karolina wychodziła ze swojego pokoju w tym samym czasie co Piotrek z łazienki, tylko owinięty w pasie ręcznikiem. Widok zaparł jej dech w piersi, przez chwilę stała wpatrzona w niego. Włosy mokre, potargane, świeżo ogolony, pachnący i ten tors. Delikatnie krople wody, które skapywały z włosów spływały po jego wyrzeźbionej klatce piersiowej. Zauważył jak się patrz, więc się delikatnie wyprężył.

- Podoba Ci się – stwierdził.

Karolina jak ostatnio bardzo często poczuła jak płoną jej policzki.

- Chcesz zobaczyć więcej? – spytał jedną ręką łapiąc za ręcznik.

Szybko sprowadzona na ziemię odparła z sarkazmem.

- Pragnę.

Rozejrzał się czy są na pewno sami na korytarzu i ściągnął ręcznik.

- Co… co ty robisz?! – krzyknęła zaskoczona i natychmiast się odwróciła tyłem do niego.

- No, co, podobno ci to nie przeszkadza, sama mówiłaś, jak rozmawialiśmy u Ciebie, że mogę chodzić nago.

- Zakryj się – rozkazała mu cały czas się nie patrząc na niego.

- No dobrze. – Po chwili dodał: – Już możesz się odwrócić.

Jak powiedział tak i zrobiła.

- Miałeś się zakryć.

Zanim zdążyła się znowu odwrócić rzucił jej ręcznik.

- Może ty to zrobisz?

Starała się nie patrzeć choć i tak widziała. I o tej części ciała fantazjowała, ciekawa czy jest tak samo dobrze tu jak i cała reszta. Na jej szczęście z sypialni za plecami Piotrka wyszedł Daniel. Ich widok w takiej sytuacji zdecydowanie był dla niego zaskakujący. Podszedł do nich badawczo ich obserwując. Piotrek nie wiedział, co ma zrobić, sparaliżował go lekki strach, w końcu to była jego córka, może nierodzona, ale jednak w jakimś sensie córka, a on paraduje przed nią nago.

- Nie masz się za bardzo, czym chwalić, więc idź się ubrać – powiedział rzeczowo.

Piotrek sczerwieniał cały na twarzy, zasłonił rękami kroczę i szybko zwiał do siebie. Karolina wybuchła śmiechem. Uspokoiła się dopiero jak natknęła się na wzrok Daniela, który patrzył to na nią to na ręcznik w jej ręku.

- To nie tak jak myślisz – zaczęła się szybko tłumaczyć.

- Ja nic nie myślę – odpowiedział krótko i odszedł.

Tego samego dnia popołudniu jechali jej samochodem na zakupy, ona musiała zrobić ogólne do domu a on potrzebował kupić garnitur ponieważ zdecydował się na pracę u Daniela o czym poinformował go jak tylko się ubrał i zażenowany poszedł z nim porozmawiać. Na szczęście jego przyszły pracodawca nie był tak małostkowy i nie wycofał propozycji po tym co rano zobaczył. Od pierwszego listopada miał zacząć. Trzeba było więc jakoś wyglądać.

- Fajny masz ten samochód.

- Znowu zaczynasz?

- Nie po prostu się zastanawiam. Duży, rodzinny, mało kobiecy. Po co Ci taki?

- Prezent od Daniela – stwierdziła krótko.

- A co trzeba zrobić żeby taki dostać?

- Mieć urok osobisty – uśmiechnęła się. – A tak poważnie, to była długa droga przez mękę żebym nim jeździła, dla nas obojga.

- Czemu?

- Jak zdałam egzamin na prawo jazdy to jeździłam starym polonezem mojego dziadka, Daniel był przeciwny, od początku proponował, że mi coś kupi. Polonez często się psuł, co prawda zazwyczaj wymagał drobnych napraw. Za którymś razem podobno był cały silnik do wymiany. Tak stwierdził mechanik, koszt naprawy przewyższał wartość samochodu. Nie znam się na tym, ale coś mi śmierdziało, jednak nie miałam jak tego zweryfikować. Polonez poszedł na złom, ponieważ Daniel nie zgodził się na wyrzucenie pieniędzy na naprawę.

- Nie dziwie się mu, ile można wkładać w gruza.

- Po jakimś czasie pod dom dostarczyli ten samochód.

- Czemu akurat takiego SUVa?

- Bo mi się podobał i kiedyś powiedziałam to na głos. Jakbym widziała, że takie to będzie miało konsekwencje to bym milczała.

- Ja bym się ucieszył z takiego prezentu.

- Teraz tak mówisz. To drogi prezent, nie jestem jego córką i nie ma wobec mnie żadnych zobowiązań, daje mi dach nad głową, utrzymuje mnie, daje poczucie bezpieczeństwa. Więcej nie musi.

- To czemu przyjęłaś?

- Początkowo nie chciałam, nie korzystałam z niego, Daniel się złościł a ja jeździłam komunikacją miejską. Kłóciliśmy się o to. Spytał się w takim razie jaki samochód przyjmę, nie mógł zrozumieć czemu nie chce tak drogiego.

- Jak Cię przekonał?

- Upierał się tak długo przy samochodzie, że w końcu się zgodziłam, ale na jakiś tani, jak mój polonez. Nie zgodził się, nie chciał o tym słyszeć.

- Nie dziwie mu się. Gdyby mnie było stać nie chciałabym żeby moja córka jeździła gruchotem.

- Jego córka – podkreśliła to słowo – to nie ma w ogóle prawa jazdy.

- Jesteś dla niego tak samo ważna. - Karolina nic nie odpowiedziała. - To jak się stało, że nim jeździsz?

- Daniel się przestał do mnie odzywać, nastała jesień, brzydka pogoda, jak teraz. Któregoś razu zaspałam na uczelnie, wiedziałam, że autobusem nie zdążę, poprosiłam żeby mnie podwiózł, ale tylko pokiwał przecząco głową. Musiałam być tego dnia na studiach, więc go wzięłam.

- I tak został.

- Potraktowałam to wtedy jako pożyczkę, po prostu pożyczyłam od niego samochód. Ale moje lenistwo wygrało z moim sumieniem, nie padał mi na głowę deszcz, było wygodnie i ciepło, szybko. Uznałam, że jak ma stać to już lepiej żebym korzystała. Jak już zaczął się do mnie odzywać to powiedział, że się cieszy, bo będzie się czuł pewny o moje bezpieczeństwo, nie będzie się bać.

- A czemu miał się bać?

- Nawiązywał do wypadku mojej mamy.

- A, jasne – odpowiedział trochę zmieszany. – No i dobrze, że przyjęłaś, masz czym teraz mnie wozić.

- Nie przyzwyczajaj się. Idziesz do pracy, może coś sobie kupisz.

- Myślisz, że aż tyle będę zarabiać? – W sumie nigdy nie poruszał kwestii finansów, założył z góry, że Daniel dobrze płacił. Maciek był zadowolony. – Będzie mnie stać na samochód?

- Fiata 126p. I to na raty.

- Tak kiepsko?

- Odliczy ci za parę miesięcy mieszkania, wyżywienia, za prąd, gaz, wodę. No latami będziesz go spłacał.

- Bardzo zabawne.

- Może i zabawne, ale prawdziwe. Myślałeś, że za darmo jesteś tu?

- No nie, ale bez przesady. Muszę za coś żyć i miałem plany – odparł na serio zmartwiony Piotrek.

Karolina zaczęła się śmiać. Nie sądziła, że tak łatwo się wkręci.

- Naprawdę bardzo zabawne. Bardzo.

Najpierw zajechali do supermarketu skąd wyszli z wypchanym po brzegi wózkiem różnych napoi, waży i owoców, jakieś mięso na obiad, coś na zupę, zapas kaszy, makaronu i ryżu. Karolina naprawdę miała w planach duże zakupy, uzupełniała domową spiżarnie. Znalazło się też coś słodkiego i słonego dla każdego z domowników, chemia do sprzątania, jakieś podstawowe kosmetyki. Spakowali to wszystko do bagażnika, była w sumie wdzięczna, że się z nią zabrał, bo nie musiała tego dźwigać sama. Następnie pojechali do galerii handlowej gdzie miał kupić sobie garnitur.

Długo nie szukali odpowiedniego sklepu, szybko pojawiła się koło nich pani gotowa obsłużyć nowych klientów. Piotrek wybrał sobie czarny garnitur, ale sprzedawczyni zobaczyła, że Karolina nie jest przekonana co do tego wyboru i sama postanowiła cos zaproponować. Przyniosła po chwili mu cały zestaw, koszulę, garnitur i krawat. Piotrek poszedł przymierzyć i to był strzał w dziesiątkę, kobieta wiedziała jak wykonywać swoja pracę. Grantowy garnitur idealnie pasował do niego, trafiła też doskonale z rozmiarem, Karolina nie kryła zachwytu. Piotrkowi się początkowo podobało, że zrobił na niej znowu wrażenie dopóki nie zobaczył ceny, która przerosła jego oczekiwania, był droższy niż czarny, który wcześniej mierzył, dużo droższy. Domyśliła się po jego minie, że go nie kupi.

- Bierzemy go – odpowiedziała zanim on zdążył coś powiedzieć.

- Oczywiście – uśmiechnęła się sprzedawczyni.

- Koszulę i krawat też, dopełniają całość.

- Koszula jest na spinki, ma Pan czy coś pokazać?

- Nie trzeba… - próbował coś powiedzieć.

- Nie ma, coś wybierzemy – wtrąciła się Karolina. – Idź się przebierz – rzuciła do Piotrka.

On się tylko uśmiechnął i odciągnął ją na chwilę na bok.

- Nie stać mnie na ten garnitur. Nie mam aż tyle oszczędności. A ty chcesz jeszcze spinki.

- Nie przejmuj się, potrzebny Ci do pracy u Daniela, masz być reprezentatywny, więc powiedźmy, że Daniel płaci.

- Przestań, nie będziesz mi kupować garnituru za takie pieniądze.

- Przed chwila mówiłeś, że brał byś samochód w prezencie, a teraz nawet garnituru nie możesz?

- Od własnego ojca, to jest różnica.

- Piotrek, rozbieraj się, trzeba spinki wybrać, chyba, że zrobię to za Ciebie.

- Karolina! – uniósł delikatnie głos.

- Inwestuje w twoją przyszłość, w takim stroju przynajmniej będziesz miał powodzenie, może nie będziesz aż tak nieszczęśliwy.

Po czym odeszła od niego nie dając już mu możliwości na protestowanie. Jak tylko się rozebrał sprzedawczyni przejęła ubrania i zapakowała je, Karolina w tym czasie wybrała spinki do mankietów i zapłaciła za wszystko.

Potrzebowała zajść jeszcze do drogerii, Piotrek był zły, więc się nie odzywał, został pod sklepem i na nią poczekał. Kończyły się jej perfumy, kiedy szła do damskich minęła męskie, między innymi te których używa Piotrek, te które tak się jej podobają a którymi wzgardził Robert. Nie wiele myśląc wzięła i jemu, uznała, że to prezent za zdany egzamin. Nie dała mu ich od razu, nie zniósł by tylu prezentów na raz.

Oboje zgłodnieli, więc kiedy zaproponowała, żeby poszli coś zjeść tylko przytaknął głową, że ok. Zaszli do pizzerii, wybrali sobie po małej pizzy i czymś do picia. Karolina próbowała z nim rozmawiać, ale początkowo mówiła a odpowiadała jej cisza. Irytował ją strasznie tą ciszą, jakby go co najmniej obraziła. Kupiła mu tylko garnitur, garnitur potrzebny do pracy. Nawet nie, że ona, to pieniądze jego przyszłego szefa, kwota której nawet nie zauważyłby jakby zgubił.

Przyszły ich zamówione placki, zabrali się za jedzenie w ciszy. Kiedy zjedli Karolina poprosiła o rachunek.

- Kartą czy gotówką? – spytał kelner.

- Kartą – odpowiedział Piotrek zanim Karolina zdążyła, po czym sięgnął po portfel.

- Odezwiesz się do mnie kiedyś jeszcze? – spytała jak kelner odszedł. Odpowiedziała jej cisza.

- Obraziłeś się bo kupiłam Ci garnitur? Tak, to cios poniżej pasa. – odpowiedziała sobie sama. – A mogę Ci kupić samochód? Pewnie – prowadziła dalej dialog sama ze sobą. – Ale w tym garniturze wszystkie laski będą Twoje. W dobrym samochodzie również.

- Serio myślisz, że tylko to się dla mnie liczy? – odezwał się z wyrzutem.

- O, on mówi! – uśmiechnęła się. – Sam podkreślałeś, że jedynym plusem pracy adwokata jest to, że będą na Ciebie lecieć laski.

Kelner przyniósł rachunek i terminal, Piotrek zapłacił i bez słowa wyszedł nie czekając na Karolinę.

- Jak masz się do mnie nie odzywać to idź i go zwróć – podała mu rachunek jak go dogoniła. – I to też – podała mu torebkę z drogerii w której były perfumy dla niego i paragon. – Chciałam zrobić dla Ciebie coś miłego. Przepraszam.

Poddała się. Odwróciła się i ruszyła w kierunku wyjścia z galerii na parking gdzie zostawiła samochód. Zrobiła dwa kroki kiedy ją zatrzymał. - Zaczekaj. Po prostu to za dużo, jeszcze to – podniósł torebkę z drogerii.

- Chciałam sprawić Ci przyjemność, sprawić, że praca do której idziesz a której wcale nie chcesz była bardziej znośna.

- Nie musisz się tak starać.

- Ale chce. W przeciwieństwie do innych chce żebyś był szczęśliwy w życiu.

- Żebym był szczęśliwy? - Spojrzał na nią zaskoczony.

- Chce żeby każdy był szczęśliwy – próbowała wybrnąć, bo za bardzo osobiście zabrzmiało to wyznanie. - Skoro ty o to nie dbasz, twój ojciec też nie.

- Nie zaczynaj tego tematu.

- Dlaczego nie? Może w końcu Ci przemówię do rozsądku.

Piotrek usiadł zrezygnowany na pobliską ławkę.

- Nie przekonasz mnie, więc skończmy raz na zawsze.

- Nie, nie skończę, bo to Twoje życie i nie jestem wstanie tego zrozumieć.

- Właśnie, jak dobrze podkreśliłaś to MOJE życie – jego wypowiedź była bardziej chamska niż chciał, ale nie zwróciła na to uwagi,

- A twoja mama? Jej nie interesuje czy jesteś szczęśliwy?

Zaśmiał się tylko i nic nie powiedział.

- Co to ma znaczyć?

- Że jest pod jego butem i robi co on zechce.

- Nie możliwe, żeby rodziców, aż tak bardzo nie interesowało szczęście ich własnego dziecka. Musisz z nim porozmawiać.

- Nie – odparł krótko.

- Nie możesz tak żyć.

- Nie chce go rozczarować.

- Siebie za to rozczarujesz.

- Zawiodłaś kiedyś rodziców? – rzucił zły.

- Nie – odparła, po chwili dodała – nie zdążyłam – po czym odeszła.

Szybko się zorientował jaką głupotę powiedział. Był zły za garnitur i za ciągnięcie ponownie tematu jego relacji z tatą, ale to go nie usprawiedliwia. Totalnie się nie zastanowił co mówił. Poszedł za nią, ale wściekła była bardzo szybka, dogonił ją dopiero na parkingu.

- Przepraszam – złapał ją za rękę – nie pomyślałem, jestem idiotą.

Odwróciła się do niego.

- Przyjmiesz ten garnitur i nie będziesz marudził?

- Przyjmę.

Ruszyła w kierunku samochodu, już spokojniej, kiedy doszli schował swój pakunek do tyłu, tak żeby się nie gniótł.

- A te perfumy to z jakiej okazji? – spytał się podchodząc do niej.

- Lubię je.

- Lubisz mnie – stwierdził.

- Skąd to przypuszczenie? Po prostu nie chcę żebyś śmierdział papierosami, strasznie tego nie lubię zwłaszcza jak się do mnie zbliżasz.

Karolina nie zdążyła się ugryźć w język, wiedziała, że pożałuje swoich słów.

- Aaa… Czyli chcesz żebym się do ciebie częściej zbliżał – podłapał od razu Piotrek.

- Nie, nie, nie! – zaprotestowała, ale na marne.

Podszedł do niej i zablokował ją tak, że za plecami miała samochód a przed sobą jego. Oparł ręce o auto przez co nie miała też jak uciec na boki. Stanął twarzą w twarz z nią i patrzył prosto w oczy.

- Obiecałeś, że nie będziesz mnie więcej całował!

Co prawda miała wielką ochotę żeby właśnie to zrobił. Ale nie może się z nim całować. On źle na nią działa. Ma te swoje sposoby na dziewczyny, ma wygląd, który przyciąga je jak magnez. I ona głupia też się na to nabiera i wariuje na jego widok.

Piotrek powoli zbliżał się do jej twarzy. Ona patrzyła mu w oczy i ze sobą walczyła. Był co raz bliżej a ona coraz słabsza. Rozchyliła trochę wargi gotowa przyjąć jego pocałunek, ale cały czas walczyła. Był już parę milimetrów od jej twarzy i…

Wygrała. W ostatniej chwili odwróciła głowę a on ją pocałował w policzek. Na szczęście wystarczyło mu to. Odszedł od niej, obszedł samochód i wsiadł. Karolina chwile jeszcze postała żeby ochłonąć i też wsiadła, odpaliła silnik, wrzuciła wsteczny i ruszyła.

- I nie obiecałem ci nic – powiedział nagle.

- Słucham? – spytała wytrącona ze swoich myśli.

- Nie obiecałem ci, że nie będę cię całował. Zaproponowałem, że jeśli chcesz to mogę tego nie robić, ale nie dałaś mi jednoznacznej odpowiedzi.

- To teraz proszę – nie całuj mnie więcej - mówiąc to spojrzała na niego.

Wyjechała z parkingu, włączyła się do ruchu ulicznego i ruszyła w kierunku domu. Lewą ręką dotknęła się lekko lewego policzka, w miejsce gdzie ją pocałował. Szybko ją zabrała i mocno zacisnęła na kierownicy jak doszło do niej co robi. Piotrek jednak zauważył to i uśmiechnął się pod nosem.

 

Drugiego listopada Piotrek poszedł do pracy, ubrał nowy garnitur i zanim wyszedł z domu zaszedł do Karoliny, bezceremonialnie ją obudził, ponieważ chciał się jej pokazać.

- Spadaj – usłyszał kiedy próbował zwrócić na siebie uwagę. – Jest środek nocy.

- Dochodzi ósma rano.

- Właśnie o tym mówię – nie należała do porannych ptaszków.

- Chciałem się pożegnać, idę do pracy.

Karolina w końcu na niego spojrzała, zobaczyła co ubrał. Uśmiechnęła się pod nosem.

- Powodzenia – rzuciła do niego.

Pochylił się nad nią i wskazał palcem na swój policzek.

- To na szczęście.

Dała mu buziaka w policzek po czym się pożegnał i wyszedł. Karolina próbowała dalej spać, ale nie mogła o nim nie myśleć. Wstała i się ogarnęła. Poszła zjeść jakieś śniadanie, na dole spotkała Gośkę, która kończyła właśnie miskę z owsianką.

- Nie śpisz? – zdziwiła się na jej widok.

- Jakoś tak wyszło – Karolina nie chciała się przyznać czemu nie śpi.

- To może mnie odwieziesz na uczelnie?

- Nie ma problemu. Za ile musisz wyjść?

- Skoro jedziemy samochodem to za jakieś pół godziny.

- To zdążę zjeść – po czym zabrała się za szykowanie sobie śniadania.

- To ten garnitur co pomogłaś mu wybrać?

Karolina spojrzała na nią udając, że nie wie o czym mówi. Z jakiegoś powodu nie chciała się przyznać przed przyjaciółką do dziwnej relacji między nimi.

- Ten granatowy Piotrka, mówił, że razem wybieraliście.

- A ten – udała, że się jej przypomniało. – To kobieta w sklepie mu wybrała, ja tylko przyznałam jej racje.

- Twierdzi, że to prezent od Ciebie – stwierdziła zaciekawiona.

- Coś jeszcze mówił?

- Nie, ale świetnie wyglądał.

Karolina nic jej nie odpowiedziała, ponieważ w wyobraźni właśnie rozbierała go z niego. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła kiedy przypaliły się jej jajka, dopiero Gośka jej zwróciła uwagę, jednak za późno, nie nadawały się już do jedzenia. Karolina wyrzuciła swoje śniadanie i odpuściła już sobie robienie kolejnego.

- Chciałabym wiedzieć co ci tak w głowie zawróciło.

- Słucham?

- Przypaliłaś jajka. Ty nie przypalasz jajek, ty nic nie przypalasz. Ktoś ci po głowie chodzi.

- Co ty…

- Może Piotrek?

- Chyba sobie żartujesz. To nie moja liga – zaśmiała się Karolina chcąc by zabrzmiało to jak najbardziej autentycznie.

- A co ci brakuje?

- Nic. Nie musisz się już zbierać?

- Jeszcze mam chwilę, więc nie zmieniaj tematu. Podoba Ci się.

- Podobać mi się może, to nic nie zmienia, nie zawrócił mi w głowie.

- Zaprzyjaźniliście się. Dużo czasu spędzacie razem.

- Jedne zakupy. To nie tak znowu dużo.

- Nie, nie jedne zakupy.

- Mam Cię zawieźć? – Karolina dała do zrozumienia, że czas skończyć temat jeśli chce podwózkę.

Gośka machnęła ręka i tak swoje wiedziała. Karolinie się spodobał Piotrek, a on był niczego sobie, wykształcony, przystojny, najlepszy przyjaciel jej przyszłego męża. Uznała, że fajnie by było gdyby się zeszli. Zwłaszcza po Robercie, Piotrek był jego całkowitym przeciwieństwem, był lepszy w każdym aspekcie. Postanowiła że musi go wybadać, co on myśli i czy Karolina mu się podoba.

 

Dwa dni później, w piątek, postanowili pójść w czwórkę opić nową prace Piotrka. Panowie wrócili do domu, przebrali się i taksówką pojechali do baru gdzie mieli zrobić sobie rozgrzewkę przed resztą wieczoru. Napili się po dwa piwa, coś zjedli po czym zabrali się do klubu. Gośka od razu wyciągnęła Maćka na parkiet, Karolina z Piotrkiem znaleźli wolny stolik i usiedli. Chłopak zaproponował, że zamówi im coś do picia, podszedł do baru. Patrzyła za nim, szybko spostrzegła też, że nie tyko ona. Co najmniej jeszcze dwie dziewczyny, jedna siedząca na stołku przy barze jedna dwa stoliki dalej zwróciły na niego swoją uwagę. Pewnie, nie tylko na nią tak działał. Ta przy barze postanowiła zagadać. Nie słyszała o czym mówią, widziała jak się śmieją. Patrzyła jak ona przekracza bez problemu granicę, nie rozmawiali długo a ona już łapie go za rękę, za dłoń i kieruje ją w swoją stronę. On się specjalnie nie opierał, po chwili miał swoją dłoń na jej udzie. Dziewczyna ewidentnie miała całkowicie odmienne zasady moralne niż Karolina. Miała bluzkę z bardzo dużym dekoltem i próbowała teraz zwrócić uwagę Piotrka na swój biust bawiąc się wisiorkiem i oczywiście się jej to udało. Jaki on przewidywalny. Była coraz bardziej zła patrząc na to przedstawienie. Tak, nie są razem, tak, może robić co chce, ale w końcu przyszli tu razem, została sama przy stoliku, to nie w porządku, choć gdzieś czuła, że nie taki jest powód jej złości. Chciała się już poderwać kiedy pojawił się koło niej Maciek.

- Gdzie Piotrek?

- Obłapia jakąś ladacznice przy barze.

Maciek spojrzał w tamtym kierunku.

- Cały on.

- A gdzie Gośka?

- Poszła do toalety. Chcesz coś do picia?

- Piotrek mi właśnie poszedł zamówić, ale chyba zgubił się w jej cyckach.

- Za bardzo to nie ma tam w czym – stwierdził rzeczowo i z jakiegoś powodu zrobił Karolinie wielka przyjemność - Wezmę i Tobie piwo.

Maciek podszedł do baru, stanął obok przyjaciela, zwracając na siebie jego uwagę.

W tym czasie do Karoliny podszedł jakiś chłopak i poprosił na parkiet. Nie miała ochoty na taniec z obcym facetem, ale szybko doszła do wniosku, że nie pozwoli żeby ona siedziała i patrzyła cały wieczór jaki inni się dobrze bawią. Poprosiła o chwilę, podeszła do Piotrka, który stał dalej przy barze, oddała mu swoją torebkę do przypilnowania, wzięła piwo i wypiła całe na raz. Jak nigdy, po czym wróciła do chłopaka i poszła na parkiet. Piotrek trochę zaskoczony wziął od niej torebkę, jeszcze większe zaskoczenie mu towarzyszyło kiedy wypiła na hejnał całą szklankę a już w ogóle szczęka mu opadła kiedy poszła tańczyć. Szybko stracił zainteresowanie nowo poznaną dziewczyną.

Przypadkowy chłopak całkiem dobrze tańczył jak na klubowe standardy i nie przeszkadzało mu, że Karolina totalnie nie potrafi. Początkowo dobrze się bawiła, nie zastanawiała się co robią jej przyjaciele, narzeczeni mieli siebie wzajemnie a Piotrek inne laski w całym klubie. Mogła się bawić na całego. Nowy kolega postawił jej kolejne piwo po nastu minutach zabawy na parkiecie, przysiedli przy barze odpocząć kiedy czekali aż barman naleje, dopiero wtedy rozejrzała się po klubie, zobaczyła że Gośka z Maćkiem znowu tańczą, nigdzie za to nie widziała Piotrka. Wypili i wrócili znowu na parkiet. Karolinie zaczęło szumieć w głowie, przeszło jej przez myśl, że to przez wypicie całego piwa na raz. Ale nie zamierzała się tym przejmować. Postanowiła się dobrze bawić. Tańczyli dalej kiedy w końcu wypatrzyła w tłumie Piotrka, siedział przy stoliku i towarzyszyła mu jakaś jeszcze inna dziewczyna.

Rozzłościło ją to bardziej niż by chciał, odeszła jej ochota na zabawę Pod pretekstem pójścia do łazienki zostawiła chłopaka na parkiecie i poszła w kierunku toalety, dołączyła do niej Gośka.

- Co to za facet?

- Nie wiem, czy to ważne?

- Raczej nie.

- No właśnie, męża nie przyszłam tu szukać.

Kiedy wróciły na salę poszły usiąść, Maciek z Piotrkiem, tym razem bez żadnego towarzystwa siedzieli przy stoliku. Zamówili dziewczyną po piwie. Karolina nie widziała nigdzie swojego nowego kolegi, ale też się specjalnie nie rozglądała, chętnie posiedziała, odpoczęła i sączyła piwo. Piotrek się na nią dziwnie patrzył. Siedział po drugiej stronie stolika, nie miała jak z nim pogadać, więc postanowiła się przesiąść. Ale w tym samym momencie kiedy wstała pojawił się nowy kolega.

- Szukałem Cię.

Piotrek wtedy też wstał i zniknął w tłumie. Nie rozumiała jego zachowania i na tą chwilę procenty we krwi przekonały ją, że to nie istotne, że ma się dobrze bawić. Dopiła piwo i poszła z nowo poznanym kompanem dalej tańczyć. Po chwili objął ją mocniej niż poprzednio, nie do końca jej to pasowało, poczuła jego rękę na swoich lędźwiach a potem na pośladku, to się jej już w ogóle nie spodobało. Próbowała się wyswobodzić, ale on sobie nic z tego nie robił co więcej uznał, że najlepszym pomysłem będzie ją pocałować. Na jego nieszczęście Karolina nie była sama. Obrażony czy nie Piotrek miał na nią czuje oko. Za nim tamten przekroczył kolejną granice odepchnął go od niej. Chłopak podpity nie utrzymał równowagi i się przewrócił, szybko się jednak zebrał, początkowo zdawało się, że nie zostanie mu dłużny, ale oszacował swoje szanse, ocenił jego muskulaturę i sobie odpuścił.

- Nic Ci nie jest? – spytał Karoliny.

- Nie, dziękuje – odparła w lekkim szoku.

Wyciągnął do niej rękę i chciał zabrać do stolika, ona się jednak zaparła.

- Zatańcz ze mną.

- Nie mam nastroju.

- Zatańcz ze mną – powtórzyła.

Opierał się chwilę, ale podeszła do niego bliżej i zarzuciła mu ręce na kark.

- Zatańcz ze mną – przemawiał przez nią alkohol, oboje o tym wiedzieli.

W końcu jej uległ. Karolina pozwalała sobie na ruchy na jakie w życiu na trzeźwo by się nie odważyła, kręciła biodrami, ocierała o niego, pozwoliła by jego ręce wędrowały po jej biodrach, pośladkach. W pewnym momencie kiedy była tyłem do niego poczuła jego usta na swojej szyi. Szybko się odwróciła, myślał, że przesadził, już chciał coś powiedzieć kiedy… Zaczęła go całować a jego nie trzeba było przekonywać żeby to odwzajemnił. Poczuła jak jego ręką zaciska się na jej pośladku. Była blisko, naprawdę blisko by zaproponować mu seks, była po prostu napalona i pijana, więc jej hamulce już dawno puściły.

Piotrek poczuł czyjąś rękę na ramieniu, początkowo chciał ją zignorować w końcu był bardzo zajęty, wiedział, że robi cos złego, że wykorzystuje pijaną dziewczynę, ale od dawna miał na nią ochotę a że sam też wypił, nie tyle co ona, ale wypił to nie umiał się powstrzymać. Jednak ręka na ramieniu była natarczywa. Odwrócił się chcąc pogonić osobę, która mu przeszkadza w takiej ważnej chwili.

- Nie zapominasz się? – pytanie zadane przez przyjaciela sprowadziło go na ziemie, szybko wytrzeźwiał.

Karolina nie usłyszała co Maciek powiedział Piotrkowi, nie interesowało jej to w ogóle, chciała wrócić do tego co robiła przed chwilą. Niestety przyjaciel złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, po drodze zawołał Gośkę. Piotrek powoli za nimi poszedł.

- Co się stało?

- Karolina ma dość – odparł narzeczonej. – Czas do domu.

- Wszystko w porządku? – Gośka skierowała pytanie do przyjaciółki.

- Maciek mi popsuł zabawę.

- Jak wytrzeźwiejesz będziesz mi wdzięczna.

- Co ty robiłaś? – Gośka się uśmiechnęła zaciekawiona.

- Fantastyczne rzeczy – po czym obejrzała się do tyłu i wyciągnęła rękę do Piotrka.

- Maciek ma racje, dość na dziś – odparł sucho.

- Ale ja chce jeszcze – buntowała się.

Po chwili poczuła jak Maciek zakłada na nią jej płaszcz i zanim się obejrzała byli na dworze. Gośka właśnie złapała taksówkę, wsiedli do niej tak, żeby Piotrek był jak najdalej od Karoliny.

- Rozumiem, że ona sobie popiła za dużo, ale czemu ty jesteś zły? – Gośka dopytywała narzeczonego.

- Nie jestem.

- Może mi kiedyś powiesz.

- Naprawdę nie jestem – odpowiedział tym razem łagodniej po czym pocałował narzeczoną dając do zrozumienia, że nic się nie stało.

Rano a w zasadzie w południe kiedy Karolina się obudziła pierwsze o czym pomyślała to chłodny prysznic i picie. Znalazła przy łóżku butelkę wody z krótką notką żeby ją wypiła. Pismo należało do Piotrka, początkowo się uśmiechnęła, otworzyła butelkę i wypiła kilka łyków, aż się jej powoli zaczęła przypominać co się działo, ze wszystkimi szczegółami, pamiętała wszystko. Jęknęła i się zakopała z powrotem pod kołdrą. Nie wyjdzie z łóżka już nigdy. Co za żenada.

Zakopana w pościeli leżała mając nadzieję, że cały świat o niej zapomni kiedy usłyszała pukanie do drzwi.

- Umarłam – krzyknęła – i nie żyję – dodała.

Ktoś ją jednak zignorował, usłyszała jak otwierają się drzwi, po chwili poznała, że ktoś przysiadł się na łóżku i dopiero po chwili pod kołdrę dotarł zapach jego perfum.

- Umarłam i nie żyje – powtórzyła.

- Ok, to położę się tu i pogadam sobie do twojego truchła.

Po czym dokładnie to zrobił, poczuła przez kołdrę, że jedną ręką położył na niej, wymacał jej biodro i przysunął do siebie przytulając. Był ostatnią osobą, której chciała spojrzeć prosto w oczy, czuła, że płoną jej policzki, mimo, że nawet na niego nie patrzy. Owinęła się szczelniej kołdrą.

- Mam – zaczął – choć powinienem powiedzieć, że miałem skoro umarła i nie żyje. No więc…

- Nie zaczyna się zdania od no więc… - wyrwało się jej za nim zdążyła się ugryźć w język.

- Nie wiedziałem, że trupy tak pilnują poprawności językowej.

Nic więcej nie powiedziała, więc zaczął od nowa.

- Miałem przyjaciółkę, pewnego razu się upiła, byliśmy w klubie. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że też popiłem. W każdym razie w tym klubie trochę wykorzystałem to, że była pijana. Doszło do rzeczy do których nie powinno dojść. Chciałem ją przeprosić, ale nie żyje, więc… - urwał licząc na jakąś odpowiedź.

- Karolina – kontynuował – przepraszam za to co się stało, nie wiem co mną kierowało, nigdy nie powinienem się tak zachować. To się nie powinno wydarzyć. Przepraszam.

Wcale jej nie poprawił humoru, ona żałowała, bo to się działo po pijaku, puściły jej hamulce i robiła rzeczy o jakich marzyła, ale on żałować, że w ogóle to się wydarzyło. To się nie powinno wydarzyć… Nigdy… Żałowała, że w takich okolicznościach, on żałował, że w ogóle. Trochę czuła, że tak będzie, teraz gdy to potwierdził tym bardziej nie chciała wyjść z pod kołdry.

- Będę tu leżeć tak długo aż odważysz mi się spojrzeć prosto w oczy – powiedział jakby czytał jej w myślach.

- Będziesz musiał iść w końcu do pracy.

- Nie pójdę, rzucę ją. Będę tu leżeć tak długo ja trzeba.

Leżała tak czując cały czas jego zapach i jego rękę, która ją przytulała. Myślała co by było gdyby Maciek im nie przerwał. Naprawdę chciała coś więcej. Jak wtedy by przepraszał, czy w ogóle by przepraszał, czy przyszedł by do niej. Tego też by żałował?

- Gdyby nie Maciek to… - zaczęła, ale nie dokończyła, bo w sumie nie wiedziała po co chce to powiedzieć.

- Gdyby nie to co? – spytał.

W końcu stwierdziła, że powie co myśli, zobaczy jak zareaguje.

- Miałam ochotę na coś więcej, gdyby nie przeszkodził.

- Na co? – ciągnął ją za język.

- Serio? – oburzyła się, że nie wie.

- Wole nie zgadywać, jak chcesz coś powiedzieć to nazwij to po imieniu.

- Domyśl się.

- Karolina, nie będę zgadywać. - Piotrek domyślał się do czego ona dąży, sam też miał ochotę, ale nawet nie zakładał, że to się wydarzy.

- Nie ważne.

- Ważne, mów.

- Nic nie mówiłam.

- Mówiłaś. Co chciałaś? - Odpowiedziała mu cisza. - Na co miałaś ochotę – nie odpuszczał.

- Na seks – w końcu mu odpowiedziała poirytowana – tego też byś żałował? Pewnie tak – odpowiedziała sama sobie nie czekając na niego. – Popiłeś i zrobiłeś głupotę całując mnie to co dopiero jakbyś się ze mną przespał. A może właśnie nie, kolejna zaliczona i nara.

Poczuła, że wstał, po chwili usłyszała, że wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wiedziała czemu, ale zaczęła płakać, ta sytuacja, ta bezsilność i zawstydzenie doprowadziło ją do tego, że chciało się jej płakać. Poczuła się nic nie warta.

Nie wiedziała ile czasu tak leżała kiedy znowu ktoś do niej wszedł, dalej była przykryta kołdrą po sam czubek głowy, więc nie widziała kto, choć mogła się domyśleć. Osoba ta szarpnęła za kołdrę i Karolina zobaczyła Piotrka, próbowała się szybko przykryć z powrotem.

- Wkurzyłaś mnie – stwierdził. – Po pierwsze do niczego by nie doszło, po drugie nie żałuje, że się całowaliśmy. Bardzo mi się podoba jakie masz o mnie zdanie! Żałuje, że to się stało, bo byłaś pijana! Nawet przez myśl mi nie przeszło żałować naszego pierwszego pocałunku. Kiedy byłaś trzeźwa! – Piotrek prawie krzyczał, puścił jej kołdrę i znowu wyszedł trzaskając drzwiami.

Nie spodziewała się takiej reakcji, wcale nie poprawił jej humoru. Nie chciał jej wykorzystać po pijaku czy nawet na trzeźwo nie poszli by do łóżka, bo to ona? Nie żałować pocałunku, ale czy na pewno czy tylko tak mówi, żeby jakoś naprawić ich relację.

Nie zdążyła się zakryć jak znowu wrócił.

- Wkurzyłaś mnie.

- Już to mówiłeś.

- To możesz teraz ze mną pogadać.

- O czym chcesz gadać? – usiadła poirytowana na łóżku. – Upiłam się i przekroczyłam granice, teraz jest mi wstyd, ale nie żałuje.

- Czemu jest ci wstyd? Nic nie zrobiłaś. To ja powinienem się wstydzić. Upiłaś się w towarzystwie przyjaciół, powinnaś się czuć bezpiecznie.

- Czułam, stanąłeś w moje obronie. Dziękuję.

- Nie ma za co.

- Jest, mógł rzucić się na Ciebie z pięściami.

- Serio? Miałeś się go bać?

- Jeszcze gorzej bym się czuła jakbyś oberwał.

- Nie obawiaj się o mnie, dam sobie radę. Zawsze stanę w Twojej obronie. Zawsze będziesz przy mnie bezpieczna.

Atmosfera między nimi przestała być napięta jak plandeka na żuku.

- Możemy o tym zapomnieć? Nigdy więcej nie rozmawiać? – spytała.

- W ogóle nie rozmawiać?

- O tym.

- Możemy, zależy mi na naszej przyjaźni, polubiłem Ciebie, nasze rozmowy, nawet jak męczysz o ojca czy robisz drogie prezenty.

- Drogie prezenty – podłapała ostatnie słowa – to na tym Ci zależy.

- Karolina! – warknął.

- Żartuje. A teraz idź stąd. Jak mówiłam umarłam i nie żyje – przykryła się z powrotem kołdrą po sam czubek głowy.

- Wyjdziesz kiedyś z tego kokonu?

- Kiedyś.

- Między nami ok?

- Tak, ale idź już sobie.

Piotrek uśmiechnął się i wyszedł z pokoju już nie trzaskając drzwiami.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania