Poprzednie częściTo może być coś (1)

To może być coś (9)

ŚWIĘTA, ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH

 

Od ostatnich wydarzeń minęło parę tygodni. Jesień przeszła, zaczęła się zima, zbliżały święta. Karolina zdecydowanie nie wierzyła w Boga, jej rodzice też nie, ale reszta rodziny już tak. W związku z tym, jak co roku na wigilię wybierała się do swojej ciotki, siostry mamy. Tym razem miała zostać też pierwszego i drugiego dnia świąt, ponieważ do Daniela zjeżdżała jego rodzina. Piotrek wyjechał do Gdyni, rodzice z bratem byli tam już od dłuższego czasu, więc i on pojechał na tydzień wcześniej. Daniel dał mu wolne, zresztą wszystkich pracowników pobłażliwiej traktował w okresie świąt, kiedy szli na wolne przed Bożym Narodzeniem wracali dopiero po nowym roku. Nie dotyczyło to prawników, którzy sami sobie dobierali klientów i ustalali kiedy będą pracować. Reszta jeśli zamknęła swoje sprawy i zrobiła wszystkie inne rzeczy mogła mieć wolne. Była co prawda garstka osób, która nie mogła sobie pozwolić na wolne pod konie roku, ich obecność była bezdyskusyjna. Oni za to odbierali sobie wolne w późniejszym terminie dogodnym dla nich.

To było pierwsze spotkanie Karoliny z rodziną odkąd zostawił ją Robert. Spodziewała się dziesiątek pytań o to, co się stało i się nie zawiodła. Minęło dość czasu by mogła odpowiedzieć na wszystkie bez cienia emocji w głosie, była na to gotowa. Opowiedziała o spotkaniu tamtego wieczoru i o tym co jej wtedy powiedział. Bez zająknięcia, nie uroniła ani jednej łzy. Niestety nie wytrzymała już, kiedy raz po raz, najpierw od babci, potem od dziadka, następnie od ciotki i jeszcze swojej kuzynki usłyszała, że Robert to się im od początku nie podobał tylko nie chcieli nic mówić. Nie wiedziała czy naprawdę mieli co do niego złe przeczucia czy po prostu gadają by gadać. Sprawiali, że czuła się beznadziejnie naiwna i głupia, że tylko ona nie zauważyła tego. Miała dość, więc w końcu wybuchła, pierwszego dnia świąt jeszcze przed obiadem. Spakowała się i wyjechała.

Do domu dojechała na wieczór robiąc wszystkim niespodziankę.

- Domyślam się, że coś się stało skoro wróciłaś wcześniej wiedząc, że nie będziesz miała gdzie spać – zagadał do niej Daniel jak tylko znaleźli się sami. – Co się stało, że już jesteś?

- Nie mogłam tam już wytrzymać.

- Rodzina bywa męcząca, ale żeby aż tak? Nie wiedziałaś ich od dawna.

- Wiem, ale nagle się okazało, że wszyscy bez wyjątków poznali się na Robercie od razu jak go przedstawiłam, sześć lat temu. Tylko, że nikt nic nie mówił. Jedyna osoba, która miała coś do niego to ty i jakoś nie wyrwałeś się, żeby powiedzieć „a nie mówiłem”.

- Nie przejmuj się. Dla nich to też pewnie był szok i gadają żeby gadać. Jakby tak wszyscy to przeczuwali to by wcześniej ktoś coś powiedział. Nie przejmuj się.

Na chwilę zapanowała cisza, przerwała ją Karolina.

- Powiedź mi, nie korciło cię żeby to zrobić? Powiedzieć te trzy słowa?

- Mówisz o a i o nie i o mówiłem?

- Tak, dokładnie.

- Nie będę kłamał, że trochę – Daniel uśmiechnął się.

Karolina się zaśmiała.

- To powiedź.

- Na pewno?

- No mów, to twoje pięć minut – zachęciła go.

Daniel uśmiechnął się szeroko.

- A nie mówiłem – powiedział to akcentując wyraźnie każde słowo.

- I co, rozpiera cię teraz duma? Czujesz się fajny?

- O tak! - Oboje się roześmiali.

- Zmęczona jestem po podróży, padnę tu i się prześpię – powiedziała Karolina przytulając się do poduszki na kanapie, przekonana, że w jej pokoju śpią goście.

- Masz wolne łóżko, żartowałem, że nie masz gdzie spać. Gorzej z Piotrkiem jakby z ojcem nie wytrzymał.

- Zamierzasz coś z tym zrobić? – Karolina zmieniła temat i wskazała na wystające z sufitu kable.

Daniel jak na razie ani nie kupił nowego żyrandola, ani nie umówił kogoś kto by naprawił sufit. Jedynie co to podwiązał kable by nikt nie zahaczał o nie.

- Kiedyś. Może Weronika znowu coś przyśle.

- Po nowym roku trzeba się za to zabrać.

- Ale po tym? – spytał jakby ktoś mu proponował borowanie zębów bez znieczulenia. – Jest tu bardzo klimatycznie.

Daniel nie lubił się zajmować takimi rzeczami, był chory jak ktoś mu kazał wybrać kolor farby a co dopiero lampę. Dom mu urządzała Kamila, której towarzyszyła Gośka i Karolina, on tylko za nimi chodził i płacił, ewentualnie przelewał siostrze pieniądze i nawet tego nie robił. Teraz nikt się nie kwapił żeby zrobić to za niego, wszyscy było pochłonięci swoimi sprawami i problemami.

Resztę Bożego Narodzenia spędziła z rodziną Daniela. Przyjechał z Anglii jego brat Grzesiek z żoną Kate i dziećmi, Susan i Tomem, oraz jego najstarsi bracia Marek i Darek, bliźniaki na co dzień mieszkający w Włoszech. Co dziennie wpadała też Kamila, która mieszkała w Warszawie, więc na noc wracała do siebie. Ale najważniejszymi gośćmi byli jego rodzice. W miłym towarzystwie dużo jedli, rozmawiali, śmiali się aczkolwiek kiedy po świętach wyjechali i w domu zapanowała cisza domownicy odetchnęli z ulgą. Gośka z Maćkiem pojechała do jego rodziców i wraz z Piotrkiem wrócili znad morza na dwa dni przed sylwestrem. Jego rodzina była jeszcze w Polsce u dziadków, ale ona chciał spędzić sylwestra w gronie przyjaciół.

Postanowili, że nowy rok przywitają w domowej atmosferze, z kilkoma najbliższymi przyjaciółmi. Przyjechała Kamila, Weronika (nie było jej na święta i okazało się, że aż do teraz nie wiedziała o żyrandolu), Magda z Klaudią oraz Dawid ze swoją nową dziewczyną Igą.

Chwilę przed północą wyszli wszyscy do ogrodu, dziewczyny przygotowały wcześniej kieliszki i szampana. U sąsiadów zazwyczaj puszczali fajerwerki, choć Daniel ani jego rodzina nie kultywowali tej tradycji to miło było popatrzeć. Jedyne eksperymenty pirotechniczne w jego domu to były zimne ognie.

Równo o północy Daniel i Maciek strzelili korkami od szampana a sąsiedzi sztucznymi ogniami. Rozlali do kieliszków i wszyscy wnosili toasty popijając bąbelki i składając sobie wzajemnie życzenia.

- Wyjątkowo w tym roku powziąłem sobie noworoczne postanowienie – Piotrek zagadał do Karoliny kiedy nikt nie zwracał na nich uwagi.

- Jakie?

- Powiem ojcu.

- Naprawdę?

- Tak. Rzucam prawo.

- Skąd zmiana decyzji?

- Gadaliśmy w święta, nic się nie zmieniło.

- To znaczy?

- Myślałem, że będzie dumny, że może powie coś, skomentuje, a tu nic. Nie będę się poświęcać.

- Ja jestem z ciebie dumna.

- Tylko tyle? – Piotrek poczuł się zawiedziony.

- A co byś chciał jeszcze?

Uniósł palec wskazujący prawej ręki i wskazał nim swój policzek. Karolina uśmiechnęła się.

- Czego innego mogłam się spodziewać – pomyślała.

Dopiła resztę szampana z kieliszka, po czym go pocałowała. Nie w policzek. W usta. Nie był to ten sam pocałunek jak poprzedni w kuchni przy lodówce w urodziny Gosi czy nieszczęsny po pijaku w klubie. Był delikatny, muśnięcie warg i koniec. Pozostawiający uczucie niedosytu, potrzebę kolejnych i jeszcze następnych. Mimo, że był szybki i delikatny był też bardzo zmysłowy. Od Karoliny wymagało to ogromnego wysiłku, pocałowała go i spokojnie odeszła starając się ze wszystkich sił nie uciec albo nie rzucić się na niego. Po prostu odeszła.

Piotrek stał zszokowany, nie był przygotowany na to. W końcu mówiła, że nie chce żeby ją całował. Mimo, że w pierwszej chwili powiedziała, że chce to jednak mówiła coś o tym żeby jej nie całował. A teraz to. Coś cudownego a zarazem tak strasznego, bo tak krótkiego. Chciał więcej i więcej. Musnęła go wargami i odeszła a każda jego komórka krzyczała – jeszcze!!!

 

Minęły dwa tygodnie od sylwestra, Karolinę złościło, że Piotrek nie zareagował na pocałunek, nic nie wspominał, nie komentował. Po incydencie w klubie sam do niej przyszedł, ale taki pocałunek nic dla niego nie znaczył, nie zauważył go. Zaczęła mieć co raz większy mętlik w głowie. Z jednej strony się jej podobał i miała na niego ochotę, zależało jej by zwracał na nią uwagę i on zwracał, całował ją i przytulał, dbał i pilnował. Ale nazywał przyjaciółką. Kiedy poniosło ich to stwierdził, że żałuje i do niczego więcej by nie doszło. Do tego to wszystko co Maciek mówi na jego temat. Zaczęło ją co raz bardziej intrygować czemu tak bardzo zezłościł się w klubie, stwierdziła, że musi z nim pogadać.

Złapanie chłopaka samemu było ciężkie, po sylwestrze wrócił do pracy, dodatkowo wraz z Gośką ustalili datę ślubu, więc ruszyli z planowaniem. Przeważnie cały czas byli razem pochłonięci weselnymi sprawami. W końcu Gośka pojechała na spotkanie z krawcową, jedyna rzecz, której nie robiła z nim. Tak więc Karolina mogła skorzystać z jej nie obecności i pogadać z nim. Przysiadła się na przeciwko przy stole w jadalni. Jak pracował w domu to lubił tu, miał duży stół, dobre światło i święty spokój, który mu właśnie zakłóciła.

- Naprawdę się w to zaangażowałeś. Robert wszystko praktycznie zostawił na mojej głowie. I w sumie dobrze, miał kiepski gust.

- Dla mnie to równie ważne jak i dla niej, w końcu to też mój ślub.

- Nad czym tak siedzisz? – Karolina spojrzała na różne foldery, które leżały na stole.

- Aktualnie to patrzę na obrączki, stwierdziliśmy, że oboje kupimy sobie nawzajem. I będziemy mieli niespodziankę w kościele. Poza tym nie możemy się zdecydować na zaproszenia. Obiecałem, że podejmę dziś decyzje.

Pokazał jej katalog z drukarni.

- Te albo te – wskazał na wybrane przez nich.

Jedno było białe ze złoceniami, było eleganckie, proste z ładnym ozdobnym pismem. Drugie było całe białe z błękitnym napisem, ale to, co w nim przykuło uwagę Karoliny to fakt, że zamiast koperty było pudełko, które w pokrywce miało miejsce na zdjęcie młodych i było przepasane niebieską wstążką zawiązaną w kokardkę.

- To drugie – uznała Karolina.

- Myślisz?

- Pierwsze jest bardzo eleganckie, ale to drugie bardziej jest osobiste no i Gośka uwielbia błękitny kolor.

- Tak też myślałem tylko czy nie powinno być eleganckie?

- Robicie wesele czy przyjęcie, do którego będzie przygrywała orkiestra symfoniczna?

- Wesele oczywiście, huczne, do białego rana.

- Więc wybierz te – wskazała zaproszenie z kokardką.

- No dobra, to jedna sprawa odhaczona, jeszcze obrączka, ale to już chyba mam, muszę jeszcze na żywo zobaczyć żeby się upewnić. – Maciek zapatrzył się w katalog znanego jubilera. – A czemu w ogóle nie pojechałaś z Gośka? – dodał po chwili.

- Bo nawet nie wiedziałam, że jedzie, zresztą nic mi nie mówi o waszych planach, więc może nie chce mojej pomocy.

- Przestań, przecież będziesz jej świadkową.

- Tak? To dobrze wiedzieć, bo nic nie wspominała, więc, kto to wie. A kto będzie twoim świadkiem?

- Mam tylko jednego przyjaciela.

- Piotrek.

- Dokładnie, odkąd wyjechałem do Warszawy to tylko z nim utrzymuje kontakt.

Zapadła na chwilę cisza, którą przerwał żołądek Maćka przypominający swojemu właścicielowi, że czasem trzeba go nakarmić. Karolina spojrzała na chłopaka i roześmiała się.

- No co, zgłodniałem. Cały dzień siedzę nad tym ślubem i nic nie jadłem.

- To sprzątnij stół a ja zaraz podam obiad.

- Nie po to to powiedziałem.

- Ależ po to. Sprzątnij stół, zaraz podam.

- Dzięki.

Karolina wstała od stołu i już miała iść do kuchni, kiedy sobie coś przypomniała.

- Bierzecie ślub kościelny?

Maciek tylko kiwnął głową pochłonięty sprzątaniem katalogów.

- To ja nie mogę być waszym świadkiem. Jestem niewierząca.

- My też nie i co z tego?

- To, po co bierzecie ślub kościelny? – zdziwiła się.

- Matka by mi nie darowała. Będziemy udawać, ty możesz razem z nami.

- Udawać to ja mogę, ale ja nie miałam chrztu a jak nie miałam chrztu to i komunii a jak nie miałam komunii to i nie miałam bierzmowania. Po prostu nie mogę, tego się nie da udawać.

- Możesz – do rozmowy dołączył Daniel, który właśnie wszedł do jadalni.

- Mogę udawać?

- Możesz być świadkiem i nic nie udawać. Prawo kanoniczne wymaga od ciebie tylko pełnoletniości i dowodu.

- Może według prawa, ale gorzej z księdzem.

- Kwestia dogadania się.

- Powodzenia. – Karolina uśmiechnęła się ironicznie i wyszła do kuchni.

Stawiała właśnie na kuchenkę garnek z ziemniakami na obiad, kiedy dołączył do niej Maciek.

- Pomóc?

- Nie trzeba.

Przysiadł na szafce obok kuchenki.

- Co cię tak męczy?

- Męczy?

- Widzę jak ostatnio snujesz się po domu, cały czas myślami gdzie indziej i najchętniej zamykasz się u siebie.

Karolina nic nie odpowiedziała, skupiła się na smażeniu kotletów schabowych.

- Piotrek? – zgadywał Maciek. – Coś zmalował? A prosiłem – kontynuował nie czekając na jej odpowiedź – żeby ciebie zostawił w spokoju, że nie jesteś dziewczyną, którą może potraktować jak inne. No normalnie mu przywalę. To nic, że to mój przyjaciel. Prosiłem go.

Karolina popatrzyła się na niego szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia.

- Oczywiście, czego innego można się było spodziewać po nim… Zwłaszcza po tym co było w klubie!

- Maciek! Uspokój się! – Przerwała mu. – Nic mi nie zrobił. Spokojnie.

- Na pewno?

- Tak, na pewno. Jejku, jak się wkręciłeś.

- Oj… – Tylko tyle z siebie wydusił trochę zawstydzony swoją reakcją.

Karolina wróciła do robienia obiadu dając mu chwile wytchnienia.

- Trochę mnie poniosło.

- No troszkę.

- Po prostu znam go, wiem jaką świnią potrafi być. Zalicza dziewczyny jedną za drugą. A kiedy w tym klubie! Byłaś pijana, jak on mógł!

- Ciszej, bo Daniel usłyszy.

Maciek się uspokoił.

- Prosiłeś go żeby zostawił mnie w spokoju? – spytała po chwili.

- No tak, po tym, co widziałem w kuchni w urodziny Gosi. Prosiłem go żeby nie próbował i ciebie zaliczyć.

- Musi ci zależeć na mnie – zażartowała Karolina.

- Zależy. Jesteś przyjaciółką Gosi, moją chyba też, tak sądzę, że mogę tak powiedzieć. No po prostu jesteś mi jak siostra.

- Zawsze chciałam mieć starszego brata.

- Ze względu na jego starszych kolegów? – uśmiechnął się Maciek.

- No oczywiście – wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – A do czego innego mi starszy brat? – spytała retorycznie podając mu talerze. – Co prawda Piotrek jest twoim starszym kolegą.

- Trzymaj się od niego z daleka – dodał na koniec wychodząc do jadalni z talerzami.

Karolina nie pogadała już z Maćkiem o tym, o czym chciała. Jeszcze by się przejął i coś zrobił, powiedźmy, że głupiego. Poza tym uznała, że lepiej nic nie mówić. Co raz większy wpływ miała opinia Maćka na jej zdanie o Piotrku. Czuła, że nie powinna zawracać sobie głowy tym chłopakiem. Może jest coś, co tłumaczy jego zachowanie, ale czy jest szansa, że on dojrzeje? I czy ona chce to sprawdzać? Ma już złamane serce, całe w plastrach, kleju i w szwach. Nie chce żeby znów ktoś je zranił. Za wcześnie na cokolwiek a już na pewno na coś niepewnego. Koniec. Może się z nim przyjaźnić, ale żadnych więcej pocałunków.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania