To nie jest miasto dla starych ludzi

To już nie było zwyczajne miasto, lecz ponure megalopolis – współczesna dżungla, w której nie sposób żyć normalnie, pełna rozwrzeszczanych i agresywnych ludzi,  barier i utrudnień w przemieszczaniu się, zakazów, nakazów, ograniczeń, no i spalin,  hałasu i chmary mosiężnych krasnali pod nogami przechodniów. Wszędzie  wyczuwało się oddech ludzkiego mrowia: pijaków, meneli, bezdomnych, cwaniaków w garniturach, bezdusznych biznesmenów, korpoludków, imigrantów zarobkowych, a nawet nadgorliwych szeryfów czatujących za każdym prawie rogiem na niewinne ofiary, by je spałować i sponiewierać w imię sprawiedliwości oraz demokracji. Wkoło jak okiem sięgnąć rozciągał się las drapaczy chmur, kwitły łany pomniejszych bloków deweloperskich, a także bezwonne łąki i pastwiska galerii handlowych, supermarketów, hal kupców i tym podobne. Nie znalazło się już w aglomeracji miejsce dla parków, skwerów, kominów wentylacyjnych z ławeczkami dla seniorów; brakowało wolnej przestrzeni dla cmentarzy, starych drzew, przystani poetyckiej zadumy. Słowem: betonowy raj, kraina cementem i wapnem stojąca, a na niej nic, prócz panów budowlańców będących wyznawcami nowej wiary w lepsze jutro i wszechsiłę, wszechwładzę pieniądza, głoszących własną wersję Słowa Bożego: „zaprawdę, zaprawdę powiadamy wam: my są chopy pracujące i to my tera rządzimy, a nie jakieś tam zasrane inteligienty”. Tak oto trwało owo miasto: brudne, szkaradne i niemożliwie przytłaczające.

Na szczęście w jednej z peryferyjnych dzielnic znajdowała się unikatowa oaza ciszy i spokoju. Stara łąka tonęła w wiecznej mgle i pilnie strzegła swych sekretów. W tę część miasta nikt się nie zapuszczał, jako że pulsująca biała osobliwość na to nie pozwalała. Krążyło w związku z tym wiele legend na temat przedziwnego skrawka zieleni. Nikt o zdrowych zmysłach nie zamierzał zostać wessany, wchłonięty przez mgłę unoszącą się nad dzikim trawskiem.

Któregoś razu coś się jednak zadziało, coś zupełnie niespotykanego. Ziemia zadrżała, niebo zahuczało potężnie, a słońce skryło się za grubymi granatowymi obłokami. Z mgły wyłonił się rogaty starzec z brodą i o lasce, cały nagi. Zapragnął zwiedzić miasto, a mówiąc precyzyjniej: odkryć je ponownie. Chciał sprawdzić, co takiego współcześni ośmielili się zrobić z jego łąką, że sarny tudzież inne stworzenia zaprzestały przybywania w odwiedziny. Miał żal do tętniącego martwym, niepełnowartościowym, do cna zużytym życiem megalopolis, że tak znacznie się rozrosło i zmieniło wcześniejszy stan rzeczy, budząc ze snu plugawe demony.

Ktoś życzliwy pożyczył mu płaszcz, by okrył wysuszone członki, kiedy tylko dotarł na przystanek. Wsiadł do pierwszego lepszego tramwaju, oczywiście bez kupowania biletu, a potem ruszył w siną dal.

Po drodze przyglądał się rozkrzyczanym ludziom za oknem, którzy protestowali przeciwko rządowym obostrzeniom, ale pojazd przetoczył się z piskiem i gromadka znikła mu z pola widzenia równie szybko, jak się pojawiła. Potem wdał się w rozmowę z bezdomnym, który również jechał na gapę.

– Panie starszy – przekonywał obdartus – tutaj każdy jest albo będzie gołodupiec, a przecież nad wszystkimi ciążą jakieś kredyty, wszyscy pracujemy dla obcych firm zagranicznych za przysłowiową michę ryżu, i to się, panie starszy, dobrze nie skończy, oj, nie skończy!

– No taaak… – Nie sposób było nie zgodzić się z pesymistycznym łachmytą.

Pasażerów w pojeździe podróżowało w ogóle niewielu, a z czasem ich liczba zmalała jeszcze bardziej. Aż w końcu po pokonaniu wielu przystanków człowiek zrodzony i ulepiony z mgły został sam jeden z nader osobliwym motorniczym. Osobliwym, powiadam! Motorniczy ten nie był bowiem tym, kim na pierwszy rzut oka się wydawał. Ani też nie kwapił się do podejmowania rozmowy. Jegomość z porożem znalazł się sam na sam ze sztuczną inteligencją kierującą transportem szynowym.

Mniej więcej o trzeciej nad ranem ogarnęła go senność w odpowiedzi na szarzyznę tego, co widział za brudnym, zakurzonym, zasmarkanym oknem. Miejska monotonia wlewała się tu ścianą luster i szkła i spływała mrowiem podobnych do siebie bloków przypominających klatki dla zwierząt, a nie dla ludzi – istot przecież myślących, czujących, tworzących sztukę i cywilizację i łaknących wolności prawdziwej.

Usnął, a gdy się obudził, nie zastał już miasta, lecz jego resztki, okruszki, jakieś jego ostatki w postaci atmosferycznej krupy, która płynnie przechodziła w błotniste pustkowia i nudne do bólu ugory. Tramwaj dalej nie jechał i starzec mógł na własne oczy przyjrzeć się procesowi rozrostu megalopolis, gdzie budynki mnożyły się poprzez zwykłe pączkowanie, zaprawa murarska puchła niczym baba drożdżowa, a dźwigi-buhaje w liczbie setek zapładniały bezdusznie glebę. Tkanka miejska rosła i się zwielokrotniała w miliony kopii łudząco do siebie podobnych. Klonów nie sadziły klony, a tylko klonowanie implementowały. Tylko tym się zajmowały: duplikowaniem szpetoty.

Dostojny pan z brodą i o lasce postąpił jeszcze parę kroków i dotarł nad brzeg wszechrzeczy. I przepadł gdzieś we mgle pienistej, okalającej samotne żurawie, gdzie bynajmniej mewy nie śpiewały ani żadne inne ptaki. A kiedy się odnalazł, odnalazł się znów na swej łące – zielonej wyspie, co go wyroiła i wciąż nieprzerwanie wyrajała. Już tam tramwaj czekał, już sapał, do pętli się przybliżał. Do pętli, powiadam! Wyrywny taki, nadgorliwy tramwaj, niedobry, niegrzeczny, a fe, jak ten wiecznie goniący, wiecznie hałasujący, wiecznie śmiecący lud pracujący. A miasto wciąż puchło... i puchło... i puchło. I nobliwy człek musiał jeździć na coraz to odleglejsze jego kresy, na prawie już wiejskie lessy, aż w końcu któregoś razu tak się oddalił, tak się dał wpuścić w maliny, że powrócić do domu już nie zdołał.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • befana_di_campi 20.04.2021
    Baaardzo na tak :)

    Serdecznie :)
  • maciekzolnowski 20.04.2021
    Bardzo mi miło, Befana! Ukłony i pozdrowienia! :)
  • Józef Kemilk 21.04.2021
    Byłem, dałem 5 i idę na łąkę.
    Pozdrawiam
  • maciekzolnowski 21.04.2021
    Józku, Drogi Józku, pozdrawiam również i dziękuję. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania