To tylko zauroczenie
– Kocham Cię.
Tak bardzo chciałem wypowiedzieć te słowa. W brzuchu czułem motyle, w oczach ukochanej widziałem bezgraniczną miłość, a jednak wiedziałem, że ona jest poza moim zasięgiem i nie powinienem zaczynać tańca, który nie przyniesie szczęścia. Tym samym rozmawiam z nią o niczym, starając się, by była przy mnie jak najdłużej, a i ona tego chciała. W powietrzu czułem narastające napięcie, niewypowiedziane słowa pojawiały się w sercu, a ja nie mogłem ugasić ognia w moim spojrzeniu. Jej rozszerzone źrenice tak jak i moje, widziały tylko nas, których jednak nigdy nie będzie.
– A może byśmy spotkali się na chwilę po pracy? – Patrzyła na mnie intensywnie i dodała. – Pogadać, tylko…
– Tak, kiedyś trzeba – zbywam ją i wiem, że nie będzie kontynuować tego tematu, przynajmniej na jakiś czas.
Ona wie, że gdybym tylko został z nią sam na sam, to nic nie byłoby w stanie nas powstrzymać. Moralność…, jaka moralność, gdy magnetyzm serc odmalowałby niekończącą się ekstazę. Wystarczyłoby, by jej smukłe palce dotknęły mojej dłoni, delikatnie ją pogłaskały, abym przestał panować nad sobą. A pocałunek zniszczyłby tak długo budowaną konstrukcję, którą nazywam: „ja”. W zamian przez chwilę poczułbym, czym jej pożądanie zmieszane z miłością. I czym jest spełnienie. Czy warto?
– Dogadujecie się z żoną? – Pyta, chyba tylko po to, by samej nieco ochłonąć.
Nie wiem, czy tym razem jej odpowiedziałem. Często odpowiadałem, że i owszem. To jest najbardziej właściwa odpowiedź i oboje o tym dobrze wiemy. Czasami zastanawiam się, czy też ma sny, takie jak ja o niej. To będzie kolejna z tych tajemnic, o których lepiej nie mówić.
– To ja już pójdę – mówi, a i tak jeszcze udaje mi się z nią pogadać dobrych kilka minut.
W końcu wychodzi, a ja już zaczynam tęsknić, i wiem, że zaraz będą zmuszony zrobić rewizytę. Taki jest plus pracowania w jednej firmie.
Czasami wydaje mi się, że pokonałem tę nieszczęsną miłość, udało mi się w Monice wyszukać na tyle dużo wad, że już nie będzie zaprzątała mi głowy. A jednak mija kilka dni i na nowo jestem bezbronny i nie wiem, co jeszcze mam zrobić, by zabić tę cholerną miłość. Wiem, że to tylko moje wyobrażenia oraz że to przez feromony, ale w tym przypadku wiedza niewiele daje. Czy czas w tym przypadku mi pomoże? Czytałem, że po dwóch latach wpływ feromonów wygaśnie. Tak więc pozostało tylko czekać.
A może tylko ja tak czuję i męczę się z tą cholerną miłością, która jest jednostronna? Jest to prawdopodobnie i to nawet bardzo, bo przy niej każdy facet w końcu wariuje. Taka już jest. Jej uśmiech na twarzy, swoboda, czy też raczej luz, a może otwartość i to wszystko okraszone idealną figurą powoduje, że mężczyźni łapią się jak muchy. Byłoby nawet lepiej gdyby to wszystko było tylko w mojej głowie. Mam taką nadzieję. Nie, nie mam takich nadziei, chciałbym, abyśmy się wzajemnie kochali, byśmy mogli posmakować swoich ciał, a później chwycilibyśmy się za ręce i poszlibyśmy na spacer na plaży, przy blasku zachodzącego słońca. I słyszelibyśmy szum fal zagłuszany przez odgłosy mew i bicie naszych serc. Wielokrotnie odmalowany już obraz jest tak wyrazisty, a przecież to fałszywka, w którą nikt nie powinien wierzyć, łącznie ze mną. I ten obraz nie będzie piękny, bo nic, co powstaje na krzywdzie innych, nie może być piękne. A może jest inaczej, bo przecież takie jest życie.
A może nie chodzi nawet o krzywdę innych? Czy to nie będzie zdrada samego siebie, a tego nie da się wybaczyć. Bo jak żyć z kimś takim, patrzyć w lustro i uśmiechać się? Do kogo? Do wydmuszki, podróbki, która już do końca życia będzie mną. Na takim fundamencie można zbudować wieczne nieszczęście i niekończącą się frustrację. Nic dobrego tam nie wyrośnie, chyba że psycholog pomoże. Czyli promyk nadziei?
***
– Musimy porozmawiać. – Patrzę na jej roziskrzone oczy i wiem, ile ją kosztowały te dwa słowa. – Nie w pracy – dodała.
– Dobrze – odpowiadam, dziwiąc się, że wystarczyło, by zmieniła kolejność pytań, abym nie mógł odpowiedzieć inaczej.
Nie pytałem, w jakim celu, oboje to wiedzieliśmy. Uzgodniliśmy, że spotkamy się wieczorem na pobliskim kąpielisku. Pod koniec listopada raczej nikogo tam nie będzie, a pogoda będzie najlepszym strażnikiem moralności. Umówiliśmy się, że przyjdziemy pieszo. Bałem się, że samochód może być zbyt kuszącym miejscem na chwilowe ogrzanie się. Nie mówiłem tego, to oczywiste, ale ona wiedziała, o co chodzi. Czytaliśmy z siebie jak z otwartej księgi, nie mając pewności, czy to, co widzimy, jest prawdą.
Punkt osiemnasta siedzieliśmy na drewnianej ławce bez oparcia, patrząc nie na siebie, ale w ciemną taflę wody. Słyszeliśmy delikatny szum fal i nikt z nas nie garnął się do rozmowy. Nie wiem, kto z nas miał gorzej, czy ona wiedząc, że ja nigdy nie podejmę żadnej inicjatywy, czy też ja, kochając i to uczucie zostawiając w swoim sercu. Dzisiaj jednak miało być inaczej i czułem to całym sobą. Kątem oka widziałem, jak drży, jak kuli się w sobie i oczekuje, by ją utulić, by jej pomóc przemóc strach, ja jednak nie mogłem tego zrobić.
A może powinienem to przerwać, gdy poprosiła o rozmowę? Ale co powiedziałbym, nie mając pewności, o czym tak naprawdę będziemy rozmawiać. Skłamałbym, że nic do niej nie czuję, że jeżeli widzi moje rozszerzone źrenice, to związane jest to z tym, że jest ciemno, a gdy mi czasem łamie się głos, to po prostu chrypka. Zresztą nieraz tak mówiłem. Jak do pokoju wchodził ktoś trzeci, to czuję się przyłapany na gorącym uczynku, a przecież nie robiłem nic złego, no może z wyłączeniem tego, że grałem na uczuciach moich i Moniki.
– Kocham cię.
W końcu zaczęła rozmowę, jeżeli tak to można było określić. Patrzyła w dal, jej ciało drżało, a ja musiałem w końcu coś powiedzieć. Coś, co zrzuci z nas napięcie i pozwoli na uratowanie własnego ja. Wiele razy zastanawiałem się, co bym odpowiedział i każda odpowiedź była zła. Prawda też, chyba najgorsza, ale byłem jej to winny. Prawdę musiała usłyszeć, czekała na nią i nie można było, ot, tak, skłamać. Nie, tego bym nie zrobił.
– To jest zauroczenie. Monika, to jest zauroczenie – powiedziałem i dodałem cichutko – z wzajemnością.
– Od naszego pierwszego spotkania, prawda? – Wyprostowała się i ponownie widać było w niej tę radość życia. Taka właśnie była w moim wyobrażeniu.
– Od pierwszego wejrzenia. Tylko wiesz, że to niczego między nami nie może zmienić. Mam żonę i ją także w pewien sposób kocham.
– W pewien sposób…
Nie musiała kończyć, to brzmiało żałośnie, ale ja ją kochałem, tylko że miłość była już na tym dalszym etapie, nie było motyli w brzuchu, ani ekscytacji ze spotkania, no i poznałem naprawdę dobrze jej wszystkie wady. Ten świat nie był tylko kolorowy, zawierał nieskończenie wiele odcieni szarości, ale to dzięki Ani stałem się tym, kim jestem. Dzięki niej stawałem się lepszym człowiekiem. O ironio, gdyby nie Ania, Monika by się we mnie nie zakochała.
– Nie o to chodzi, dobrze o tym wiesz. Mogę Ci zaoferować przyjaźń, która, o czym będziesz dobrze wiedziała, podszyta będzie miłością. Nie będę tego ukrywał, bo i tak to wiesz. Będę starał się cieszyć, gdy znajdziesz swojego mężczyznę.
– Starał się? – Na jej ustach pojawił się tak przeze mnie lubiany uśmiech. – Naprawdę?
– Wiesz, że nie. – Także się uśmiechnąłem. – Będę cię po prostu wspierał.
– Pocałuj mnie! – Niemal krzyknęła. – Ten jeden jedyny raz. Pocałuj tak, bym poczuła przez chwilę miłość, bym mogła jakoś przeżyć te szare dni, bym była szczęśliwa i miała pewność, że całuje mnie ukochana osoba. Ten jeden jedyny raz, proszę? – Mówiła to tak szybko, by nie myśleć, by słowa same wypłynęły z jej duszy.
– Nie mogę.
Patrzyły na mnie, te jej wielkie oczy, czułem jej miłość, determinację i rozpacz, ale tą ostatnią, to chyba zawsze czułem i to nie tylko u niej, ale także u mnie.
– Jeden raz – powiedziała cichutko, wciąż patrząc na mnie.
– Jeden raz – powtórzyłem za nią i dotarło do mnie, że w ten właśnie sposób zgodziłem się na pocałunek.
– Wstajemy! – rozkazała. – Jak ma być to nasz jedyny pocałunek w życiu, to ma być pocałunkiem, a nie cmoknięciem. – Uśmiechnęła się. – To ma być magia!
Stanęliśmy naprzeciw siebie, zbyt blisko, ale tak przecież miało być. Wzięła moje dłonie, które momentalnie splotły się z jej palcami i patrzyliśmy na siebie. Powoli przybliżałem usta do jej ust, a im byłem bliżej, tym jej obraz stawał się bardziej zamazany, a ja coraz bardziej czułem jej duszę. W końcu nasze usta się spotkały i zacząłem delikatnie obejmować jej dolną wargę, następnie ona zrobiła to samo z górną częścią moich ust. Jej mięsiste i wilgotne usta wbijały się we mnie, a przez moje ciało przebiega iskra pożądania. Stłumiłem to w sobie i odpowiedziałem delikatnym liźnięciem języka, a ona zatopiła się we mnie całkowicie, jakby chciała się stać jednością i ja zrobiłem to samo, ale tylko na ułamek sekundy. Poczułem jak w głowie mi się kręci, jak serce przyśpiesza, ale nie mogłem pozwolić na utratę nad sobą kontroli. Ona chciała być jeszcze bardziej zachłanna, ja zaś delikatnie odrzucałem jej gwałtowność, co wywoływało u niej coraz większą frustrację, i gdy niemal na mnie warknęła, wbiłem się w jej usta z pełną mocą, nasze języki zatańczyły we własnym rytmie. Serce waliło jak oszalałe, czułem, jak przylgnęła do mnie, a penis stał już w gotowości, a ona ocierała się o niego. Nie mogłem dopuścić, by jeden pocałunek… Spróbowała wyrwać swoje dłonie z uścisku, nie pozwalałem jej jednak na to. Wiedziałem, że wtedy nic nas by już nie powstrzymało. Wyczuwałem coraz większą jej irytację pomieszaną z pożądaniem i wiedziałem, że to trzeba natychmiast przerwać.
– Dość! – Powiedziałem zbyt głośno, ale ten rozkaz musiał dotrzeć także do mnie. – Czujesz, że nie możemy!
– Czuję coś odwrotnego.
– Nie mieliśmy tego robić. – Boże, ona teraz była jak rozpalony ogień, zresztą ja też, a przecież uczucie mieliśmy wygaszać, a nie rozpalać.
– Może dokończymy – spytała i zbliżyła się do mnie.
– Nie, rozumiesz, nie możemy. To był błąd. Czujesz jak na siebie działamy, tego nie da się powstrzymać! Nie da.
– Wiem i dlatego powinniśmy dokończyć.
Kręciło mi się w głowie, serce waliło jak oszalałe, czułem ucisk w kroku i tę cholerną chęć, by się w nią wbić, by ją w końcu mieć, by przestać bawić się w moralność. Ona nie mogła na mnie tak działać! Nie ona! Oddaliłem się od niej szybkim krokiem i zacząłem chodzić po plaży. W końcu przystanąłem i patrzyłem na falującą wodę. To pomagało, miało pomóc. Serce już tak nie waliło, ale wciąż myślałem tylko o Monice. Gdy do mnie przylegała czułem jej piersi, czułem, że w środku jest cała wilgotna. Nie, Nie mogłem o tym myśleć.
Wziąłem kamień i rzuciłem jak tylko daleko mogłem. Po chwili usłyszałem chlupnięcie. Rzuciłem kolejnym kamieniem i kolejnym, aż w końcu ponownie zacząłem panować nad sobą. Wróciłem do naszej ławeczki i ona tam była. Chodziła wokół niej i wydawało się, że też powoli się uspakaja.
– Może kolejny pocałunek za rok? Taka nasza rocznica?
Zaskoczyła mnie, jak ona mogła w ogóle o tym myśleć! I ten jej uśmiech, taki szelmowski i błysk w oku. To wszystko w niej kochałem i tę radość życia, też. Chciała brać życie pełnymi garściami, a tutaj właściwie żebrała o jeden pocałunek rocznie.
– Zrobimy tak – kontynuowała poprzedni wątek. – Co rok będziemy się spotykać o tej samej porze i pocałujemy się tak jak dzisiaj. I tak zrobimy za rok, za dwa lata, trzy lata, cztery lata, a gdy w piątym roku także się spotkamy, to wtedy będziesz ze mną. Nieważne czy jako dziewczyna, kochanka, żona, będziesz ze mną na zawsze!
– Wiesz, że nie mogę. – O ile wcześniej trudno było mi jej odmówić, to teraz niemal nie byłem do tego zdolny. – Mam żonę, którą kocham.
– Każdego roku to ja będę wychodzić z inicjatywą. Jeżeli zaproponuję spotkanie, to oznacza, że wciąż cię kocham.
– Proszę, przestań.
– Ty zaś, gdy zgodzisz się na spotkanie, potwierdzasz, że wciąż mnie kochasz. – Kontynuowała, nie zwracając uwagi na mnie. – To ja wychodzę z propozycją i ja podaję miejsce, gdy nie zaproponuję nic siedem dni przed terminem, to będzie oznaczało, że się odkochałam. Teraz ci pasuje.
– Tak. I ja mogę odmówić?
– Nawet musisz, w przypadku gdy nie będziesz mnie już kochał. Nie będziemy się przecież okłamywać, prawda?
– Tak.
– Zgadzasz się?
– A czy mam inne wyjście? – Gdy tylko na mnie popatrzyła, jakby z lekkim politowaniem, dodałem szybko. – Zgadzam się.
– Do kolejnego pocałunku.
Odwróciła się i odeszła, a ja niemal siłą powstrzymałem się, by nie pobiec za nią. Musiałem ochłonąć, zdecydowanie musiałem to zrobić.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania