Tomorrow never dies.

Prolog

- Michael! Matko Boska! Synku, co ci się stało?! Saro, prędko biegnij po pomoc!- Krzyk kobiety pochylającej się nad nieruchomym ciałem dziecka wypełnił niewielkie mieszkanie. Jej bladą twarz zalała fala łez, beznamiętnie spływających po jej licach.

- Michael… proszę cie… - kolejne błagania z ust kobiety. Chłopiec nie reagował, jego wielkie niebieskie oczy zamarły w bezwyrazowym spojrzeniu, a jego ciepła i delikatna dotychczas skóra , powoli i stopniowo zaczynała przybierać trupi kolor informując o zakończeniu jego egzystencji..

Stoję w drzwiach patrzę jak zamierają wszystkie oznaki życiowe mojego brata. Zaciskam w swojej dłoni samochodzik ,piekielny przedmiot, przyczyna naszej kłótni, przyczyna jego zgonu...

- Mamo… -mówię szeptem podchodząc o krok w stronę rodzicielki. Kobieta przenosi na mnie swój zbolały wzrok przepełniony rozpaczą, i bezsilnością, odsuwa od siebie martwe ciało Michaela, podnosi się patrząc prosto w moje przestraszone oczy.

- Coś ty mu zrobił? Pyta łamiącym głosem, gwałtownie łapiąc mnie za ubranie.

- Nic, mamo naprawdę , nic nie zrobiłem- Mówię ledwo słyszalnie, mocniej zaciskając ręce na zabawce…

- Kłamiesz! Widziałam, kłóciłeś się z nim o samochodzik a potem .. Twój wzrok… popatrzyłeś na niego , a on … Czym ty jesteś?! Zabiłeś go! Zabiłeś własnego brata!- Krzyczy kobieta niemal dusząc się własnymi łzami.- Ty potworze… dodaje bezgłośnie.

- Mamo.. Ja nie chciałem… Mamusiu… uwierz mi .. przepraszam… - Po mojej twarzy zaczynają spływać pojedyncze krople.

Taa, wiem co myślicie , słabo wyszło… Młody ukatrupił swojego brata za zabawkę..

Z premedytacją pozbawił życia… Odebrał matce dziecko… Zniszczył ich rodzinę…

Powiem szczerzę, że wasze przemyślenia wcale tak bardzo nie odbiegają od prawdy …

Od moment śmierci Michaela minęło 10 lat, a mnie ani przez chwilę nie przestało to dręczyć… Moja rodzina nie mogła pojąć tego kim się stawałem, nie mogła pogodzić się z moim przeznaczeniem.

Nazywam się Matthew Blackmore a o to moja historia…

Następne częściTomorrow never dies. #1

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • KainaBref 16.05.2015
    "trupi kolor informując o zakończeniu jego egzystencji.." - a jaki to trupi kolor?:)
    "podchodząc o krok w stronę rodzicielki." - może tylko mnie dziwnie to brzmi?
    Rozumiem koniec, ale brakuje jakiejś pauzy - jest śmierć brata i hop, moja historia....

    Ale widać, że autor walczył z powtórzeniami. Nieźle, wzbudza ciekawość.
  • NataliaO 16.05.2015
    Kaina mówi o niedociągnięciach, a ja powiem, że dobry pomysł i ciekawa treść. 4:)
  • KainaBref 16.05.2015
    niedociągnięcia w warsztacie, podkreślmy jeszcze raz:) bo całość oceniam na 4;)
  • KarolaKorman 16.05.2015
    Ja też wcisnęłam 4 gwiazdki. Dokładnie te same uwagi mam co Kaina, tyle tylko, że trupi kolor, nieważne jakby miał wyglądać, to nie kwestia pięciu minut.
    Pomysł na opowiadanie ciekawy, nawet przeskok w akcji mnie nie zniechęcił, bo pomyślałam, że ten środek, którego tutaj nie było, będzie treścią opowiadania. Powodzenia :)
  • princess 17.05.2015
    Ciekawa historia, z wielką chęcią będę czytać dalsze części.
    Btw ,,młody ukatrupił swojego brata za zabawkę'' to zdanie spodobało mi się najbardziej :)
  • Neli 17.05.2015
    Najgorsze to zarzucić komuś czyjąś śmierć. Potem ma się wyrzuty sumienia do końca życia. Wymyślasz tysiąc innych opcji, wmawiasz sobie, ze mogło być inaczej. Wiem, że matka miała do niego żal, ale co to za matka, która mu to wypomina. Przecież on też ma swoje uczucia. Cóż, po takiej małej ilości tekstu nie potrafię tego się dowiedzieć. Poczekam na kolejne rozdziały. Tu zostawiam 5, bo tekst był lekki, ciekawy.
  • Megi :3 19.05.2015
    Ale mi się smutno zrobiło :'(. Szkoda chłopaka. Błędy zostały już wymienione

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania