Topole
Czerwiec, dwa tysiące siedemnaście. Wichury. Burze. Na mój dom runęła topola. Wiatr wyrwał ją z korzeniami. Cała korona na dachu. Trochę zniszczeń. Naprawiamy. Przyjechali pilarze, pokroili pień na segmenty. Topola jaśnieje wnętrzem. Po kolejnej ulewie zgrabiam namoknięte, pociemniałe wióry, ratuję trawę. Osiem taczek wiórów z pokrojonego drzewa. Ciężki młot uderza w metalowy klin, zamienia potężne pniaki w grube szczapy, ze szczap odpada kora. Układam w stosy.
Tydzień później przewróciła się druga. Siostrzana. Pękła metr nad ziemią. Stały obok siebie dziesiątki lat.
Tę przewrócił wiatr z południa, więc upadła na słup, zerwała linie elektryczne. Dwa dni bez prądu i bez wody, bo wodę mam na prąd - pompa głębinowa wyciąga ze studni.
Właściwie nie było tak strasznie. Latarka w ręku, wiadro z wodą w wannie, wiadro z wodą obok sedesu, wiadro przy zlewie. Woda jest, jak się ją przyniesie. Wciąż działa stara abisynka.
A oto wisi na linach betonowy, złamany słup. Oto leży na pace nowy, czeka na swój dół. Koparka łamie dzikie wisienki, na białych drzazgach stawia górę gliny.
Teraz klon. Klon podniósł korzeniami betonowe płytki i wysadził z zawiasów bramkę. Bramka leży i mówi:
– Podwórze chodzi. Drzewa idą.
W którą stronę pójdzie klon? – pytam leżącą bramkę. Bramka milczy i patrzy na chmury. Chmury suną powoli. Krążą.
– Podwórze chodzi. Drzewa idą.
W którą stronę pójdzie klon? – pytam leżącą bramkę. Bramka milczy i patrzy na chmury. Chmury suną powoli. Krążą.
Komentarze (27)
Podobało mi się.
Pozdrowienia!
Drzewa chodzą jak w Makbecie. Chmury krążą. To ci dramat! Nienawidzę gdy ścinają drzewa. Podbój Prus Krzyżacy rozpoczęli ścinaniem tysiącletnich dębów, bo były to drzewa święte, dające wiarę w pomyślną przyszłość. Bez nich lud się rozproszył, utracił siły, został skazany na pastwę najeźdźcy.
Z kolei w „Siekierezadzie” jest taka scena gdzie piłą łańcuchową ścinają sosny. Z trzaskiem łamanych gałęzi jedna zwala się na ziemię, za nią następna i tak dalej, aż Janek Pradera woła:
— Dość!
Wtedy dookoła zalega głucha cisza i smutek.
Ale pocieszmy się, że tylko słabe drzewa wiatr wyrywa, silne drzewa wiatr głaszcze. Przetrwają nas i nasze wnuki.
W tego typu sytuacjach "inne sprawy niż zazwyczaj, nabierają wartości"
Co do powtórzenia, to nawet pomyślałem, że to zamierzone?)
Takie jakby "zacięcie." Złamane drzewo, też ma "zacięcie' na zawsze.
A ile kwestii powtarzamy w życiu. Na "90%" w taki sam prawie sposób:)
"Drzewa rosną. Korzeniami też" ↔idą. Podwórze "idzie ludźmi" a furtka... hmm.
Pozdrawiam:)↔%
A tu, nad zakończeniem, pomyślę jeszcze, ale nie dzisiaj.
Może kiedyś go rozbiorę i wszystkie samosiejki, krzewy i drzewka przemaszerują przez całą działkę. One i tak w przyszłości zwyciężą.
Taka refleksja pierwsza po lekturze interesującej historii nasączonej mądrością narratora, który chce ZROZUMIEĆ, a nie tylko opisać stan po burzy.
Już tytuł wiele mówi. Czemu nie np. Burza? Sprawczyniami większości zmian są dwie topole. Pierwszą powalił wicher, drugą południowy wiatr. Różnica, prawda? Czemu, skoro były "siostrzycami", stały obok siebie dziesiątki lat. I tu widzę metaforę, a może bardziej analogię do nagle owdowiałych partnerów lub po prostu bliskich sobie istot. Po utracie jednej z nich, druga słabnie. Łatwiej ją zniszczyć bez byłego wsparcia. Zniszczymy naturę, sami zginiemy.
Teraz klon i bramka. Dwa niby zupełnie oddzielne światy. Korzenie przewróconego drzewa niszczą wytwór rąk ludzkich.
Rozmowa z człowiekiem. Drzewa idą, podwórze chodzi. Tracimy stabilny grunt pod nogami.
Skutek - przyczyna. Przy rosnącej tendencji gwałtownych zjawisk przyrody, co roku tropikalne burze, trąby powietrzne itd. itd, trzeba może zapytać dlaczego tak jest, dlaczego firmy podnoszą się stawki ubezpieczeniowe, topnieją w nieodnotowywanym wcześniej tempie lodowce, znikają wyspy na oceanach... "podwórze chodzi". Wszystko się zmienia... na niekorzyść.
Tak więc dla mnie Twoje opko wpisuje się bez cienia retoryki, nachalności, naukowości w literaturę zaangażowaną.
Bo tkwimy w systemie naczyń połączonych rzeczywistości. I mocni gracze z nas, mamy wpływ na przepływ energii w bańce pt. Ziemia.
Ruszamy z posad bryłę świata... na własną zgubę. Mamy prolog w tej historii.
5!
- a dlaczego? Bo w staraniach o ten "stabilny grunt" zgłupieliśmy. To nie kostka brukowa daje nam bezpieczeństwo. Ładnie o tym napisał Kofta:
Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojeniem
Wśród tylu spraw
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
...
Wysokie drzewa (Leopold Staff)
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.
Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.
Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!
Wyprawa do lasu (Czesław Miłosz)
Drzewa ogromne, że nie widać szczytu,
Słońce zachodząc różowo się pali
Na każdym drzewie jakby na świeczniku,
A ludzie idą ścieżką, tacy mali.
Zadrzyjmy głowy, weźmy się za ręce,
Żeby nie zgubić się w trawach, jak w borze.
Noc już na kwiaty nakłada pieczęcie
I z góry spływa kolor po kolorze.
A tam nad nami uczta. Dzbany złota,
Czerwone wina w osinowej miedzi.
I wiezie dary powietrzna karoca
Dla niewidzialnych królów czy niedźwiedzi.
Szkoda drzew.
Jak miło, dzięki za fajnie ?
To prawda, że bezcenne. ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania