Poprzednie częściTransakcja cz.1

Transakcja cz.5

W samochodzie, którym Aurora wraz z ojcem jechali na spotkanie z Damianem Winterem, panowało milczenie. Za kierownicą siedział Łukasz, ale dziś nie pozwolił sobie na żadne żarty jak ostatnim razem, gdy wiózł ją w sobotni wieczór na kolację. Poza zdawkowym „dzień dobry”, nie powiedział ani słowa. Ojciec z córką niewidzącym wzrokiem wpatrywali się w mijane budynki, przechodniów, innych uczestników ruchu. Aurora była zła na swojego rodzica. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co od niego usłyszała podczas wczorajszej rozmowy. Po raz kolejny dotarło do niej, że w ogóle go nie zna. Jan Dąbrowski był jak dr Jekyll i Mr Hyde. Do tej pory znała Jekyll'a, teraz zaczęła dostrzegać Hyde'a.

Ledwie zjadała niedzielne śniadanie, kiedy poprosił ją o rozmowę.

- Zgodził się na wszystkie moje warunki – oznajmiła ojcu, odpowiadając na jego nieme pytanie.

Jan patrzył na nią z satysfakcją – wiedziałem, że owiniesz go sobie wokół małego palca. Zauważyłem, jak na ciebie patrzył, gdy was sobie przedstawiałem. Nie umknął mi błysk podziwu w jego oczach na twój widok.

Zmieszana Aurora gapiła się na ojca, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Chyba go nie doceniasz, tato – zaczęła ostrożnie – nie wydaje mi się, żeby Damiana można było owinąć wokół palca, jak to ująłeś. To mężczyzna, który sukces zawdzięcza tylko sobie, służył w wojsku, był w Afganistanie. Takich ludzi nie da się podporządkować.

Jan machnięciem ręki zbył jej wątpliwości – jeśli komuś ma się udać ta sztuka, to tylko tobie.

Aurora pomyślała, że ojciec popełnia ogromny błąd lekceważąc Damiana. Było w nim coś niebezpiecznego. Sprowokowany, mógł okazać się bardzo groźnym przeciwnikiem.

- Tak sobie myślę, że jego pieniądze i kontakty należałoby wykorzystać z pożytkiem dla nas – Dąbrowski z ekscytacją w oczach przechadzał się po gabinecie, snując dziwne plany.

Kobieta z rosnącym przerażeniem słuchała tego, co jej ojciec wygaduje.

- Czyś ty oszalał? - zawołała wściekła. Chyba pierwszy raz w życiu odezwała się do niego takim tonem, ale miała to gdzieś. - Narobiłeś milionowych długów, wpędziłeś nas w ogromne kłopoty, a teraz znowu chcesz wydawać nieswoje pieniądze?

Aurora patrzyła w jasne oczy ojca zła, jak nigdy dotąd.

- Zastanów się, co ty mówisz! - krzyknęła i wyszła z gabinetu.

Głupie słowa ojca cały czas dźwięczały jej w głowie. Miała ochotę wszystko odwołać, powiedzieć, że jego długi, jego sprawa i niech sobie sam z nimi radzi. Zastanawiała się, jak to się stało, że ustabilizowane życie jakie prowadziła, tak się pogmatwało. Przez Damiana Wintera nie mogła spać. Zburzył jej spokój ducha, odsłonił kurtynę do świata doznań, jakich sobie nie wyobrażała. Poznała go niecałe 48 godziny temu, a już zagroził jej spokojnej egzystencji. Bała się myśleć, co będzie dalej.

Przed wieżowiec, gdzie mieściło się biuro Wintera, zajechali punkt 12. Łukasz miał przyprowadzić Dąbrowskich, jak tylko przyjadą. Kiedy znaleźli się przed drzwiami, na których widniała tabliczka z inicjałami D.W., mężczyzna otworzył je szeroko, puszczając gości przodem, a kiedy weszli, zamknął je za nimi.

Damian, widząc przybyłych, wstał zza eleganckiego biurka i podszedł, by się przywitać. Patrzył na Aurorę z aprobatą w oczach. Miała na sobie białą, jedwabną bluzkę, z krótkim rękawkiem. W okolicach szyi rzucał się w oczy efektowny fontaź. Do tego czarne spodnie z wysokim stanem, które podkreślały wąską talię kobiety, a na stopach szpilki. Włosy spięła na karku w skromny kok. Wyglądała niezwykle szykownie. Na jej pięknej twarzy malowało się skupienie. Damian podał dłoń najpierw Aurorze, potem jej ojcu. Przedstawił im mężczyznę, który mu towarzyszył, wyjaśniając, że Piotr jest jego adwokatem, po czym wskazał dwa fotele koło biurka.

Kobieta od razu zauważyła, że dziś nie miała przed sobą czarującego mężczyzny z sobotniego wieczoru, tylko bezwzględnego biznesmena. Był zdystansowany, chłodny, skoncentrowany na transakcji, którą mieli omówić. Ubrany w świetnie skrojony, szary garnitur sprawiał onieśmielające wrażenie.

- Piotrze, możesz podać dokumenty panu Dąbrowskiemu i jego córce? – Damian zwrócił się do adwokata, siadając za ogromnym biurkiem.

Mężczyzna podał im plik kartek. Aurora w skupieniu zaczęła czytać zapisane prawniczym językiem zdania. Najpierw zapoznała się ze swoimi obowiązkami jako żony Wintera. Nie było w nich nic kontrowersyjnego, więc odłożyła dokument na blat stołu. Sięgnęła po intercyzę, do której także nie miała zastrzeżeń. Na sam koniec wzięła do ręki trzeci dokument, dotyczący warunków na jakich ona, Aurora, zgadza się poślubić Damiana. W pewnym momencie zmarszczyła brwi, pewna, że źle widzi. Gdy dotarło do niej, że jednak nie ma problemów ze wzrokiem, powoli podniosła głowę i spojrzała wprost w zimne, niebieskie oczy Wintera. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, kiedy jej ojciec z furią zerwał się z fotela.

- Ty skurwielu, nie tak się umawialiśmy! – wykrzyknął wściekły Jan.

Damian oderwał spojrzenie od zdenerwowanej Aurory i przeniósł je na twarz swojego wroga. Patrzył na niego z jawnym lekceważeniem.

- Po pierwsze, uważaj na słowa. Jest z nami dama. Po drugie, jeśli dobrze pamiętam, a pamięć mam doskonałą, na nic się nie umawialiśmy – ostro zwrócił się do niego Winter. - Ty mówiłeś, a ja łaskawie wysłuchałem tego, co miałeś mi do powiedzenia, ale na nic nie wyrażałem zgody.

- Chcesz, żebym przepisał na ciebie mój dom? - z niedowierzaniem dopytywał się Dąbrowski.

Winter obserwował go z niechęcią. Zauważył, że Jan bardziej się przejął zapisem o swoim cholernym domu, niż punktem, w którym Damian domagał się zaprzestania jakichkolwiek kontaktów między ojcem a córką. Mężczyzna zacisnął gniewnie dłoń na piórze, które trzymał. Nie mógł się doczekać, kiedy definitywnie skończy z Dąbrowskim.

- W zamian zamieszkasz w ekskluzywnym apartamencie. Będziesz miał wypłacane 15 tysięcy złotych miesięcznie na swoje wydatki. Ale ostrzegam, jeśli znowu narobisz długów, nie kiwnę palcem, żeby je spłacić. Będziesz musiał radzić sobie sam.

Jan poczerwieniał na twarzy słysząc propozycję Damiana – nie zgadzam się! - ryknął. To, co proponował ten drań, to były ochłapy – myślał rozzłoszczony.

Milcząca do tej pory Aurora, chwyciła ojca za ramię, chcąc go uspokoić.

- Sam doprowadziłeś do tej sytuacji, więc możesz mieć pretensje tylko do siebie – mówiąc to, cały czas patrzyła z chłodnym wyrazem twarzy na Damiana. Wciąż nie mogła uwierzyć w jego żądania. Ale postanowiła, że nie da satysfakcji temu okrutnemu mężczyźnie i nie okaże strachu. - Pan Winter ma wszystkie asy w rękawie, więc to on dyktuje warunki, tato.

Po czym wzięła leżące koło niej srebrne pióro i bez zastanowienia, nie spuszczając wzroku z pozbawionej jakichkolwiek uczuć, przystojnej twarzy mężczyzny, podpisała wszystkie trzy dokumenty.

Cyrograf – pomyślała z rozżaleniem.

W niebieskich oczach Damiana błysnął podziw dla jej opanowania i klasy, jaką pokazała. Z szacunkiem kiwnął jej głową.

- Co ty wyrabiasz? - wykrzyknął Dąbrowski, zły na córkę, że podpisała podsunięte jej dokumenty.

- Tato, uspokój się. - Aurora patrzyła na niego z lekkim zaskoczeniem. Całe życie powtarzał jej, że dobrze wychowanym osobom nie przystoi, publiczne okazywanie uczuć. Dotarło do niej, że świat kreowany przez jej ojca był iluzją stworzoną, by wszystko i wszystkich kontrolować według własnego widzimisię.

- Podpisz papiery – ton jej głosu mógł konkurować z Morzem Arktycznym. Pragnęła już stąd wyjść, schować się przed tymi dwoma egocentrykami, spokojnie przemyśleć to, co się wydarzyło.

Jan chciał znowu zaprotestować, ale stanowczość w głosie córki sprawiła, że kipiąc złością, gniewnym ruchem podpisał umowę, po czym wstał i ruszył do wyjścia. Aurora i Damian również wstali. Wpatrywali się w siebie pozornie bez emocji, ale ich oczy pałały gwałtownymi uczuciami. Brązowe z niechęcią, niebieskie z fascynacją.

Była wspaniała – pomyślał Winter - kiedy jednym zdaniem przywołała swojego ojca do porządku. Chciał wstać i bić brawo. Była w niej oszałamiająca mieszanka niewinności, stalowej woli, dumy i honoru. Uderzała do głowy szybciej i mocniej niż szampan. Spojrzenie mężczyzny ześlizgnęło się na miękkie usta kobiety, która stała przed nim dumnie wyprostowana. Jego niebieskie oczy pociemniały, kiedy przypomniał sobie sobotni wieczór i ich pocałunek, który nie dawał mu spać. Pragnął jej, ale inaczej niż kobiet, które do tej pory miał. Chciał posiąść nie tylko jej ciało, ale przede wszystkim zawładnąć jej umysłem, tak jak ona opanowała jego myśli.

- Janie możesz już iść, Łukasz cię odwiezie. Z Aurorą mamy jeszcze kilka spraw do omówienia – Damian zwracając się do Dąbrowskiego znowu był zdystansowany i obcesowy.

Jan mruknął coś niepochlebnego pod nosem, ale wyszedł. Adwokat Wintera również opuścił biuro szefa. Aurora usiadła z powrotem na fotelu, założyła nogę na nogę i bez słowa mierzyła wzrokiem siedzącego przed nią mężczyznę, którego nie potrafiła rozgryźć.

Damian wyciągnął z szuflady biurka małe pudełeczko – proszę to dla ciebie.

Aurora długą chwilę wpatrywała się w prezent jakby był żmiją, która zaraz ją ukąsi. Powoli sięgnęła po eleganckie opakowanie i otworzyła. Na widok wspaniałego pierścionka zaręczynowego, aż wstrzymała oddech. Duży diament otoczony licznymi, mniejszymi brylantami w oprawie z białego złota był małym dziełem sztuki. Kobieta poczuła łzy pod powiekami, ale nie były to łzy wzruszenia, tylko żalu.

To nie tak powinno wyglądać – pomyślała smutno. - Nie w takich okolicznościach, nie z tym człowiekiem.

Nie chciała go zakładać, ale przecież za to zapłacił, a ona się na wszystko zgodziła. Bez słowa, szybkim ruchem wsunęła pierścionek na palec, pasował idealnie. Nie chcąc pokazać po sobie jak mocno ten podarunek ją zranił, uniosła wysoko podbródek.

- Chciałbym, żeby nasz ślub odbył się jak najszybciej. Myślę, że ostatnia sobota sierpnia to dobry termin. Jeśli masz jakieś preferencje odnośnie uroczystości, to chętnie je usłyszę – odezwał się miękko Damian. Nie chciał, żeby uważała go za tyrana, chociaż chyba tak właśnie o nim myślała, po tym co się tu dziś wydarzyło.

Aurora z ironią podniosła jedną brew – właśnie pozbawiłeś mnie rodzinnego domu, zakazałeś wszelkich kontaktów z ojcem i teraz, jak gdyby nigdy nic, pytasz o moje uwagi dotyczące naszego ślub? Rób to, co uważasz za stosowne. Mnie nic do tego, jak będzie wyglądała ta farsa, bo z prawdziwym ślubem ma to niewiele wspólnego.

Wstała i ruszyła do drzwi, kiedy już miała wyjść, spojrzała na niego wyniośle.

- Daj mi tylko znać, gdzie i kiedy mam się stawić. To wszystko, co mnie interesuje – po czym wyszła.

Damian z wściekłością walnął pięścią o fotel. Zdjął marynarkę, podwinął rękawy koszuli i podszedł do wielkiego okna, klnąc na czym świat stoi. Aurora okazała się godniejszym przeciwnikiem niż jej popaprany ojciec. Zamiast się cieszyć z pierwszego triumfu nad swoim wrogiem, że właśnie zabrał mu wszystko na czym tamtemu zależało, on rozmyślał nad gniewnymi słowami jego córki. Pogarda z jej strony dotknęła go bardziej, niż chciał przyznać. Zapatrzył się na szare niebo za oknem. Właściwie, co mnie ona obchodzi? – mruknął, zły na siebie za głupie rozważania. Ale doskonale wiedział, że obchodzi go coraz bardziej.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania