Poprzednie częściTransakcja cz.1

Transakcja cz.7

Nim Aurora zdążyła wysiąść z samochodu, Damian już był przy niej. Wyciągnął rękę, by jej pomóc, ale ostatnie czego pragnęła to dotyk tego właśnie mężczyzny.

- Nie rób scen – szepnął do niej, marszcząc gniewnie brwi. Od kiedy się poznali, cały czas się przeciwko niemu buntowała, czego zupełnie się nie spodziewał. Myślał, że będzie równie słabego charakteru, co jej ojciec, ale ona ani trochę go nie przypominała. Nie chciał jej złamać, ale może będzie musiał, bo nie uśmiechała mu się ciągła walka z nią.

W brązowych oczach Aurory widać było wrogość, ale po chwili na jej kuszących ustach pojawił się olśniewający uśmiech. Damian przełknął tylko ślinę, bo nagle zaschło mu w gardle. Z wyniosłą miną podała mu swoją dłoń. Kiedy stanęła w całej swej krasie, słychać było zbiorowe westchnienie zachwytu części gości zgromadzonych przy wejściu do hotelu. Promienie słońca oświetlały Aurorę, tworząc wokół niej złotą poświatę. Wyglądała niczym anioł, który właśnie zstąpił na ziemię.

Damian, drwiąc z samego siebie i swojego zadufania pomyślał, że jeśli ktoś tu kogoś połknie, przeżuje, wypluje i zostawi pokonanego, to raczej ona jego.

Aurora wzięła mężczyznę pod rękę i ruszyli w stronę wejścia, gdzie czekał na nich ojciec, jej przyjaciółka – Ewa oraz nieznajomy mężczyzna. Kobieta, widząc łzy w oczach Jana, podeszła do niego i mocno uściskała. Był, jaki był, ale w końcu to jej rodzic. Damian przedstawił im swojego przyjaciela Rafała. Aurora z ciekawością patrzyła na atrakcyjnego mężczyznę i mimo ujmującego uśmiechu, wyczuwała w nim coś groźnego.

Państwo młodzi weszli do środka.

Ewa, śliczna szatynka o zielonych oczach, obserwowała Aurorę i Damiana w zamyśleniu. Była z nich przepiękna para, ale jej bystre oko zauważyło napięcie między nimi, sztywność ciała i wymuszony uśmiech. Miała dowód, że przyjaciółka kłamała, tłumacząc swoje pospieszne małżeństwo miłością od pierwszego wejrzenia. Och, doskonale zdawała sobie sprawę, patrząc na Damiana, że jedno spojrzenie tego niezwykle pociągającego mężczyzny mogło wystarczyć, by kobieta padła mu do stóp, ale to nie było w stylu Aurory. Do tego sprzedaż domu, którym stary Dąbrowski tak lubił się chwalić. Musiało wydarzyć się coś poważnego, stąd te zmiany w ich życiu. Aurora była bardzo skryta, więc Ewa nie naciskała na zwierzenia. Gdy przyjaciółka będzie gotowa, wszystko jej wyjaśni. Obowiązkiem Ewy było ją wspierać, zwłaszcza w takim dniu, jak dzisiejszy. Pana młodego nie znała wcześniej, chociaż, jak większość ludzi wiedziała, kim jest. „Młody gniewny” polskiego biznesu, tak rozpisywały się o Winterze gazety. Kiedy chciał, był uosobieniem czaru, podobnie jak jego przyjaciel, ale obaj emanowali niepokojącą energią. Ci mężczyźni nie byli kotkami salonowymi, tylko ludźmi, którzy poznali mroczną stronę życia. Urok osobisty to fasada, pod którą ukrywali skomplikowane ja.

Kiedy Aurora z Damianem weszli do środka hotelu, natychmiast zjawiła się przy nich elegancko ubrana kobieta, odpowiedzialna za zorganizowanie całej uroczystości. Kazała im chwilę poczekać, gości zaś skierowała na swoje miejsca.

Po chwili przed nimi otworzyły się drzwi i oczom Aurory ukazał się rajski ogród. Miliony kwiatów we wszystkich odcieniach różu zdobiły ogromną salę. Kryształowe żyrandole oświetlały pomieszczenie ciepłym blaskiem, parkiet lśnił tak, że można było się w nim przeglądnąć. Całość robiła bajkowe wrażenie, jakby przenieśli się do Edenu.

Damian patrzył na twarz Aurory, kiedy ujrzała salę balową. Przez chwilę widać było na niej szczery podziw dla pięknej scenerii. Postawił sobie za punkt honoru, że jeśli nawet ten ślub to farsa, będzie to spektakularna farsa. Kwartet składający się z dwóch skrzypków i dwóch wiolonczelistek zaczął grać „Arię na strunie G” Jana Sebastiana Bacha. Przy akompaniamencie wzniosłej muzyki państwo młodzi ruszyli w stronę kierownika Urzędu Stanu Cywilnego, który miał udzielić im ślubu. Stał pośrodku wielkiej sali i czekał na nich z poważną miną. Damian czuł, jak Aurora drży. Domyślał się, że to dla niej trudny moment, ale musiał dokończyć to, co zaczął. Żył chęcią zniszczenia jej ojca od jedenastego roku życia. To była jego obsesja i wszystko tej obsesji podporządkował. Zmęczyło go czekanie, dlatego cieszył się, że to już przedostatni akt dramatu. Został jeszcze jeden, najważniejszy, ale to później. Teraz chciał się delektować upokorzeniem Dąbrowskiego, nasycić się jego upadkiem. Zbyt długo się na to przygotowywał, żeby teraz działać w pośpiechu. Wszystko ma swój czas, a zemsta najlepiej smakuje podana na zimno.

Aurora słuchała jak Damian niskim, dźwięcznym głosem składa przysięgę małżeńską. Cały czas patrzył jej w oczy nawet wtedy, kiedy wsuwał obrączkę na kobiecy palec. Był w tym tak prawdziwy, że będąc tu jako gość, uwierzyłaby, że jego słowa płyną z serca. Niezły z niego aktor – stwierdziła przygnębiona. Spuściła głowę i zapatrzyła się na męskie dłonie, które trzymały jej rękę, na złote kółko, symbol prawdziwej miłości, wzajemnego oddania i szacunku, czyli tego wszystkiego, czego na próżno szukać w ich małżeństwie. Miała wrażenie, że śni jakiś dziwny sen.

Damian, przysłuchując się Aurorze ślubującej mu zgodne, szczęśliwe i trwałe małżeństwo, poczuł się nagle odpowiedzialny za tę kobietę, pragnął otoczyć ją opieką, jednocześnie wiedział, że nie uchroni jej przed najgorszym wrogiem, przed nim samym. Zacisnął zęby zirytowany na siebie za te głupie, sentymentalne bzdury. Miał zadanie do wykonania i tylko to się liczyło. Dlatego, kiedy urzędnik ogłosił, że są mężem i żoną, szorstko musnął ustami policzek żony w imitacji pocałunku. Mimo posępnego nastroju odnotował miękkość jej skóry, owocowy zapach perfum, przyśpieszony oddech. Każda cząstka w jego ciele była świadoma bliskości kobiety. Pragnął jej mocno, namiętnie i dziko. Taki niewinny dotyk, a on cały płonął. Wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić i skupić na gościach składających im życzenia.

Aurora nie spodziewała się, że ich ślub będzie zorganizowany z takim rozmachem. Było chyba z 400 osób, w tym wiele z pierwszych stron gazet. Chociaż dosyć często brała udział w przyjęciach wydawanych przez bogatych ludzi, dzisiejsza uroczystość przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Jako kobieta była oczarowana nastrojem, jaki udało się uzyskać, dzięki wyjątkowym dekoracjom.

Widać było, że Damian zatrudnił najlepszych specjalistów w tej branży, gdyż w krótkim czasie udało im się urządzić tak imponujące przyjęcie weselne, co w sumie nie powinno nikogo dziwić. Zawsze dostawał to, czego chciał, chociażby ją. Z bólem serca musiała stwierdzić, że oto nadszedł moment poddania swojego króla, szach i mat, koniec gry.

Zapatrzyła się na swoją obrączkę. Zrobiona z białego złota i ozdobiona diamentami, idealnie pasowała do zaręczynowego pierścionka. Sama nie wybrałaby piękniejszej. Zastanawiała się, czy to Damian dokonał zakupu, czy też zlecił tę sprawę komuś innemu. W sumie to mało ważne, skoro ich małżeństwo miało istnieć tylko na papierze – pomyślała obojętnie. Po chwili jej wzrok przyciągnęły białe fiołki z bukietu ślubnego. Nurtowało ją pytanie, czy Damian zna symbolikę tych kwiatów, które wyrażają tęsknotę, skrytą miłość i wierność? Pewnie nie, bo mało kto w dzisiejszych czasach orientuje się w sekretnej mowie kwiatów, a tym bardziej mężczyzna.

Damian co rusz zerkał na swoją żonę. Widział, jak oglądała obrączkę, delikatnie gładząc ją w zamyśleniu, a potem zwróciła uwagę na fiołki. To były ulubione kwiaty jego babci, która nauczyła go ukrytych znaczeń niektórych z nich. Wydawało mu się, że będą pasować do Aurory i nie mylił się. Urzekały swym bezpretensjonalnym wdziękiem tak samo, jak ona. Robiła wrażenie lekko zagubionej, wolał ją pałającą gniewem, bo smutnej nie mógł się oprzeć. Pochylił się, muskając jej ucho.

- Uśmiechnij się – szepnął do niej prowokacyjnie – dzisiaj wszyscy mają widzieć miłość w twoich oczach. Nie chcę żadnych plotek na temat naszego małżeństwa.

Aurorę oblał żar, gdy poczuła oddech swojego męża na szyi. Nienawidziła go, ale ku jej zażenowaniu, uśpione zmysły reagowały na Damiana. Piekło i szatani – przeklinała siebie w duchu – dlaczego ze wszystkich mężczyzn, akurat on musi wyzwalać w niej takie pierwotne uczucia?

W odpowiedzi kobieta uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie. Położyła dłoń na jego muskularnym udzie i bez pośpiechu sunęła nią ku górze, ku szczególnie wrażliwemu męskiemu miejscu. Siedzieli już przy stoliku, więc nikt postronny nie widział, gdzie wędruje dłoń Aurory. Gdy się zatrzymała, milimetry dzieliły jej rękę od czułego punktu. Zszokowany Damian od razu stanął w płomieniach, musiał mocno zacisnąć zęby, żeby nie jęknąć głośno z rozkoszy. Touche – pomyślał rozbawiony i podniecony jednocześnie – mała szelma wie, jak wziąć odwet.

- Oczywiście kochanie – odszepnęła i niezwykle powoli zabrała dłoń z jego nogi, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak na niego podziałał jej dotyk. Mężczyzna nie miał za wiele czasu, by opanować swoje ciało, bo konferansjer zapowiedział pierwszy taniec państwa Winterów.

Światła przygaszono, a na parkiecie pojawiła się lekka mgła, tworząc atmosferę intymności.

Damian wstał i wyciągnął dłoń w kierunku Aurory. Tym razem przyjęła ją bez chwili wahania, ponieważ ona także wolała uniknąć plotek. Ruszyli w stronę parkietu, czując na sobie spojrzenie 400 par oczu. Pierwsze takty piosenki „Power od love”, którą w oryginale śpiewała Jennifer Rush, rozniosły się po sali, kiedy Damian wziął w Aurorę ramiona i poprowadził w rytm muzyki. Ich ciała od razu się do siebie dopasowały, jakby tańczyli ze sobą od zawsze. Wszystkimi zmysłami odbierali dotyk swoich dłoni, gwałtowne bicie serc, gorąco, które się po nich rozlewało. Porywające słowa piosenki sprawiły, że w brązowych oczach Aurory widać było smutek za tym, za czym tęskniła najmocniej. Za miłością. Spuściła głowę, nie chcąc patrzeć na Damiana, nie teraz, kiedy była tak bardzo bezbronna. Od kiedy wysiadła z samochodu, trzymała się dzielnie, kryjąc swoje prawdziwe uczucia za maską opanowania, ale teraz czuła, że się nimi dławi. Pragnęła być wszędzie tylko nie tutaj. Z całych sił walczyła, żeby się nie rozpłakać.

Damian zauważył zmianę w wyrazie twarzy Aurory. Pojawiającą się na niej rozpacz, jakiej do tej pory nie wdział. Opuściła głowę, chcąc ją przed nim ukryć, ale żal widoczny w jej wielkich oczach, przeszył jego serce niczym strzała. Zmniejszył dystans między nimi, otoczył ją mocno ramionami i przytulił do siebie. Nie odepchnęła go, wręcz przeciwnie, wtuliła się w niego, szukając pociechy. Wydała mu się nagle taka krucha, bezbronna i samotna. Damian przymknął na chwilę oczy. Myślał z zażenowaniem, że jest zarówno oprawcą, jak i pocieszycielem. Nie mogąc się powstrzymać, uniósł jej twarz ku swojej i złożył na jej ustach lekki jak piórko, przepełniony czułością pocałunek. Łagodnie pieścił jej wargi swoimi, równocześnie gładząc dłonią jej plecy. W tej jednej chwili byli sami na świecie. Nie zwracali uwagi na gości, którzy na ich widok dyskretnie ocierali łzy wzruszenia. Byli tylko oni.

Gdy pocałunek się skończył, wpatrywali się w siebie jak zaczarowani, kołysząc się w takt piosenki. Damian przytulił twarz do jej włosów i wdychał wspaniały zapach kobiety. Poczuł coś dziwnego. Leciutkie, niczym trzepot skrzydeł motyla, drgnienie w miejscu, które dawno nie było otwierane, gdzie panowała ciemność i chłód. W swoim sercu.

- Dlaczego akurat ta piosenka? - z bólem w głosie zapytała Aurora.

Damian wzruszył nieznacznie ramionami – moi rodzice lubili tańczyć do tego utworu. Pamiętam, że ilekroć puszczali go w radiu, oni rzucali wszystko, by razem zatańczyć. Pomyślałem, że ta piosenka dobra jak każda inna na nasz pierwszy taniec.

Ale to nie była piosenka jak każda inna. Chciał w ten sposób sprawić, by rodzice byli obecni na ślubie swojego syna. Pamiętał ich tajemnicze uśmiechy i głębokie spojrzenia, kiedy przytuleni do siebie kołysali się w jej rytm.

Aurora przytuliła policzek do serca mężczyzny. Nie chciała tego przed sobą przyznać, ale wzruszyło ją jego wyjaśnienie. Chociaż powiedział to obojętnym tonem, wyczuła, ile ta piosenka dla niego znaczy. Kiedy jej się wydawało, że to pozbawiony wszelkich uczuć mężczyzna, on wyskakiwał z czymś takim. Chciała czuć do niego tylko czystą nienawiść, ale nie potrafiła. Pragnęła wtulić się w niego i zapomnieć o wszystkim. Żałowała, że jest między nimi ocean negatywnych uczuć. Gdyby był cały czas taki jak teraz, tak łatwo byłoby go pokochać. Ostatnie nuty miłosnej ballady sprawiły, że małżonkowie oderwali się od siebie.

Aurora podniosła dłoń i tkliwie przejechała nią po gładkim policzku mężczyzny. Kiedy chciała ją od niego oderwać, Damian przytrzymał rękę i w jej wnętrzu złożył pełen szacunku pocałunek. Cały czas patrzyli na siebie gorejącymi oczami. Na ustach Aurory pojawił się pełen melancholii uśmiech. Brawa zgromadzonych gości sprawiły, że powrócili do trudnej rzeczywistości. Magia w ich oczach zgasła. Znowu byli ludźmi, stojącymi po dwóch stronach barykady.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Skorpionka 2 miesiące temu
    Zawsze mam niedosyt, że to już koniec i znowu trzeba będzie czekać na cdn
  • 1sweatdreams1 2 miesiące temu
    Też tego nie lubię, zwłaszcza jak się wkręcę w jakąś historię :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania