Trio

Nie chciałam wstać z łóżka, jednak otworzyłam z trudnością oczy i ciężko wzdychając, wstałam powitać nowy dzień. Życie mnie już od dłuższego czasu dobijało. Ciągła monotonia, brak snu, a jeśli już jakimś cudem udało mi się usnąć, to może na trzy godzinki. Mój organizm ewidentnie domagał się odpoczynku i spokoju.

Rozciągając leniwie ciało, skierowałam się do łazienki. Po wstępnej toalecie spojrzałam w odbicie w lustrze. Chwała temu, kto wymyślił lustro, dzięki któremu mogłam być bezpieczna. Wyglądałam koszmarnie. Wielkie wory pod oczami, spierzchnięte usta. Nawet moje piękne węże nie miały się najlepiej. Syczały złowrogo na głowie, połyskując wciąż pięknym szmaragdowo-bursztynowym blaskiem łusek.

Szybki prysznic i już, z turkusową chustą na głowie i okularami przeciwsłonecznymi, kierowałam się w stronę pociągu. Jakże było miło. Lato rozpoczęło się pełną parą, rozkoszując wszystkich ciepłem słońca. Było pięknie, dopóki nie dotarłam do siedliska ludzi. Wszak musiałam z nimi żyć i nie sprawiać podejrzeń, jednak smród wydobywający się z ich ciała doprowadzał mnie do szału. I te rozmowy... Czemu ludzie mają taką perfidną cechę gadania o wszystkim i o niczym, w każdej minucie swojego życia? Cisza. Taka kojąca i piękna, cudowna w swojej prostocie, jednak gatunek ludzki nie potrafił jej docenić. A szkoda.

Szybko dojechałam do najdalszych zakątków Minturi. Chłodny wietrzyk otulał moje ciało, pieszcząc je, a czasem niebezpiecznie zadzierając moją zwiewną sukienkę. Skierowałam się do ruin Kalarji, gdzie miałam spotkać się z siostrami. Siostry? Coś, co nie było nijak przydatne w życiu, jednak z czym przyszło żyć przez stulecia. Pod tym względem zazdrościłam ludziom - jak dożyli do osiemdziesiątki to cud. A my, piękne, wyniosłe i dumne, musiałyśmy przeżyć dziesięciokrotność tego co człowieczki. To było w istocie niesprawiedliwe, aczkolwiek zabawne.

Cicho zakradłam się do sali, niegdyś tronowej, i ujrzałam swoją młodszą o setkę siostrę. Klęczała przed wielkim obrazem dawnej Królowej naszego rodu i modliła się, ubrana w czarną suknie z jedwabiu. To było niesamowite, gdy taka żmija jak Klementis uprawiała modły, tak naprawdę cholera wie o co. Podeszłam cichutko na palcach, spokojnie uciszając swoje wężaste towarzyszki. Gdy byłam o dziesięć centymetrów od siostry, swoimi spiczastymi paznokciami, przejechałam delikatnie po jej gołych plecach. Wzdrygnęła się, podskakując, a po chwili zaczęła wrzeszczeć.

- Na Świętą Meduzę, co ty wyprawiasz, Lizuino?! Nigdy nie wolno przerywać obrzędu dla naszej Królowej! - krzyczała, a jej wściekły, rozbiegany wzrok karcił mnie srogo.

- Ta twoja Królowa smaży się w piekle od dwóch tysiącleci, zapomniałaś? - odpowiedziałam kpiąc, a po chwili dodałam - Wszak po to się tutaj spotkałyśmy, nie pamiętasz?

- Jesteś bezczelna. Kiedyś to się na tobie zemści.

- Och błagam, przestań marudzić - powiedziałam zirytowana, zdejmując okulary i przyglądając uważnie siostrze.

Klementis nie należała do najmądrzejszych, choć urody na pewno nie można było jej odmówić. Buzia pyzata, choć nie tłusta, różowe policzki, złociste, pogodne oczy. A węże… Szare, jak beton, aczkolwiek urocze w swojej nieskazitelnej prostocie. Jeszcze doczekać wejścia tej idealnej, najstarszej i można będzie rozpocząć hecę.

Duria - najstarsza z nas, została wysłanniczką prawdy. Jako jedna z ostatnich naszego rodu, miała za zadanie pilnować naszych tradycji i wartości, oraz nas samych. Nie ufała ludziom, toteż mieszkała w ruinach nieopodal Kalarji, a my jako te młode i zwinne, byłyśmy odpowiedzialne za jej wyżywienie i jakikolwiek dostatek. Suka nieźle urządziła się na stare lata, choć przecież nie miała już od dawna swoich węży.

Przechadzałam się po ruinach, które już tak dobrze znałam, oglądając wszystko, jakobym była tu pierwszy raz. Właśnie wtedy weszła ona. Dumnie opierając na swojej rubinowej lasce, w długiej krwistoczerwonej sukni z pajęczej sieci. Siwe włosy otulały jej pociągłą twarz, mimo wieku, piękną i gładką. Szła z uniesioną głową, dając nam do zrozumienia, kto tu rządzi. Nawet młodsza siostrzyczka ustała z modlitwami, stanęła obok mnie, cierpliwie wyczekując pierwszych słów Durii.

- Jak się bawiłyście dziewczęta? - spytała, z tym typowym dla siebie, ironicznym uśmieszkiem.

- Och siostro, czekałyśmy na ciebie z utęsknieniem - rzekła Klementis, kłaniając się jej.

- Jeszcze jej buty wyliż. Lizustwa nauczyłaś się od swoich węży? - rzuciłam kpiąco do Klementis, jednocześnie oddając pełen niechęci ukłon swej starszej siostrze. - Chyba wiek ci doskwiera, siostro? Nogi już nie te. Może przy następnej wizycie jakiś wózek inwalidzki by ci podarować? - spytałam, patrząc wprost w oczy Durii.

- Dalej nie obyłaś się z szacunkiem, Lizuino - odparła ze stoickim spokojem, po czym zwróciła się do nas obu - Wiecie czemu się tutaj spotykamy. Musimy obmyślić plan. Nie możemy dopuścić, by dopełniło się to świętokradztwo. Na tronie naszego Królestwa winna siedzieć jedna z naszego rodu, najstarsza wiekiem…

- Znaczy się ty? - przerwałam jej, przewracając oczami - Nie masz pogłosu siostro, nikt za tobą nie pójdzie.

- Wszakże jesteś Meduzą, nieprawdaż? Nie potrzebujemy niczyjego pozwolenia - powiedziała chłodno i wyniośle - Leyaki nie mają z nami szans, to nie do pomyślenia, by którakolwiek z tych pokrak zasiadła na naszym tronie. W ciągu dnia są piękne, potrafią w sobie rozkochać, zaś nocą… A tfuuu! - krzyknęła, pełna odrazy.

- Nie mniej, nie jesteś w stanie już walczyć. Jak chcesz więc tego dokonać? - spytałam, doskonale znając odpowiedź.

- Mam dwie piękne siostry w sile wieku - odpowiedziała, uśmiechając się i gładząc mnie po policzku - To za nasz naród - powiedziała, przechodząc w głąb sali, a my posłusznie za nią - Nie można tak tego zostawić. Nie po tylu latach czystego dziedzictwa. Wylazły te pokraki z wrót piekieł i chcą czegoś dla siebie nieosiągalnego.

- Zrobimy co rozkażesz siostro. - ukłoniła się pokornie Klementis, dając tym samym zwycięstwo Durii.

- Do boju więc siostry - uśmiechnęła się szkaradnie, odsłaniając prawdziwe oblicze.

 

… Królestwo Meduznia…

 

Wielki pałac, okolony dookoła krzewami krwistoczerwonych róż i my trzy. Ja i Klementis z przodu, a Duria za nami, w bezpiecznej odległości. Mijałyśmy spokojnie posągi śmiałków, chcących niegdyś wedrzeć się do naszej przystani. Stali tutaj, mężczyźni i kobiety, w wiecznym kamiennym śnie, pilnując i przestrzegając kolejnych podróżnych. Powoli zapadał zmrok, słońce chowało się za horyzontem, dając niewielką przewagę naszym przeciwniczkom.

Leyaki były obrzydliwymi stworami. To fakt, w ciągu dnia były w stanie rozkochać w sobie nawet najodporniejsze serce, natomiast nocą niczym nie przypominały tych pięknych niewiast. Zamieniały się wówczas w coś trudnego wręcz do rozpoznania. Porzucały ciało, a z ich głów wyrastały skrzydła, wijące się macki i jęzory, które były w stanie zniszczyć wszystko, a właściwie, prawie wszystko. Przed wzrokiem Meduzy nie były odporne, a to dawało nam niewielką nadzieję. Niewielką, ponieważ te stwory w swojej brzydocie, były bardzo przebiegłe i inteligentne. Jeden fałszywy ruch, a Meduza traciła głowę, wówczas niewiele można było zrobić.

Doszłyśmy do wielkich, kamiennych schodów, pokrytych mchem. Od dawna nikt nie dbał o to miejsce. Wszystkie żyjące Meduzy, a było ich już maleńko, żyły z dala od naszej przystani, nie chcąc wchodzić w konflikt z Leyakami. Dotarłyśmy na szczyt schodów i upewniając się, że Duria za nami nadąża, otworzyłyśmy z łoskotem wielkie, drewniane drzwi zamczyska. W pałacu opanował nas potężny chłód, gdzieniegdzie rozpalone były świece i lampy naftowe. To był dla nas znak, że Leyaki spodziewały się naszego nadejścia.

Pomieszczenie było ponure, śmierdziało stęchlizną i zepsutą krwią. Ogarnęło mnie obrzydzenie, jednak widząc karcący wzrok starszej siostry, uporałam się z odruchem wymiotnym i szłam dalej przed siebie, z Klementis u boku. Jakże ona była naiwna. Byłyśmy dla Durii mięsem armatnim, byleby dotarła do celu, jednak młoda zdawała się tego nie zauważać. Poświęciłaby swe życie dla siostry, a ja nie miałam zamiaru dać się pchnąć w to poświęcenie. Jednak rodziny nie wybieramy.

Uporałyśmy się z ostatnimi krętymi schodami i weszłyśmy do sali tronowej. Na tronie naszych rodaczek siedziała królowa Leyaków - Rangda. Patrzyła na nas z wyższością, godną królowej. Przesuwała swoimi pięknymi oczami po każdej z nas, oceniając szanse, a gdy już to zrobiła, roześmiała się w głos.

- Więc w końcu odważyłaś się przybyć. - To nie było pytanie, stwierdzenie. Aksamitny głos królowej roznosił się po sali, a wokół niej, znikąd, wyrosły Leyaki, piękne i młode. - Czego tu szukasz Durio?

- Nie masz prawa zasiadać na tym tronie! - odparła z gniewem - Leyaki nie mają miejsca w Meduznie.

- Tak? - spytała czarująco - A kto tak powiedział? Ten tron jest wolny od dwóch tysiącleci. Kto rości sobie do niego prawo?

- Ja! Jestem najstarszą z naszego rodu i to mnie należy się tron.

- Więc go sobie weź! - odpowiedziała, a Leyaki, stojące dotychczas przy królowej, zrzuciły skóry i pognały wprost na nas.

Duria schowała się za kamiennymi kolumnami w sali tronowej, zaś ja i Klementis rozpoczęłyśmy walkę. Walkę o wszystko i o nic jednocześnie. Pierwsza Leyak dopadła Klementis. Złapała jej szyję swoimi obślizgłymi mackami, chąc ją ukręcić, jednak młoda siostrzyczka była nie tylko piękna, ale i dobra w walce. Złapała szkaradną istotę i patrząc głęboko w oczy szepnęła - NIMRIIII… Obrzydliwy stwór zamieniając się w kamień, opadł z łoskotem na jesionową podłogę. Druga dopadła mnie. Z przerażającym wrzaskiem wypluła w moją stronę jęzor i stado macek, w ostatniej chwili zrobiłam unik, odpychając Leyaka na jedną z kolumn. Trzecia i czwarta były już tuż, tuż, gdy złapałam tę, która mnie zaatakowała i rzuciłam w pozostałe, tym samym sprawiając, że wzajemnie się wykończyły.

Walka była zacięta. Leyaki wychodziły kolejno ze swoich mroków wciąż atakując. Musiałyśmy bronić siebie, jednocześnie chroniąc najstarszą z nas. Kątem oka zauważyłam, gdy jedna z Leyaków zakradała się do Durii. Gwizdnęłam głośno, a gdy ta, zdezorientowana, spojrzała w moją stronę wyszeptałam - NIMRIIII… Padła u stóp najstarszej, a my działałyśmy dalej. Jedna za drugą, padały kamienne głowy ze skrzydłami i mackami, roztrzaskując się o podłogę sali tronowej.

Ostatnia Leyak padła, gdy królowa Rangda rzuciła się w stronę Klementis. Nie zdążyłam! Ukręciła jej głowę, jak pluszowej zabawce i roześmiała na całą salę. Szybko podbiegłam do siostry, jednak nic już nie byłam w stanie zrobić. Z nienawiścią w oczach i rozdartym sercem rzuciłam się na królową Leyaków. Odłamałam rękę jednemu z żywych posągów, w której miał miecz i tak zabezpieczona, ucięłam macki podłej kreaturze. Krzyknęła z bólu, z wściekłością i wypluła swój jęzor w moją stronę. Jednym ruchem pozbyłam się jej ostatniego narzędzia obrony, a później z lodowatą przyjemnością szepnęłam - NIMRIIII… Królowa padła, a jej głowa roztrzaskała się na kawałki.

Padłam wykończona, bezradna i zraniona na kolana. Zaczęłam szlochać. Byłam wściekła! Po co to wszystko? Na co to komu było? Czy ten tron naprawdę był tak ważny? Tak ważny, by jej młoda siostra, by Klementis, straciła za niego życie? W imię czego?!

- Och Lizuino! Jestem z ciebie taka dumna! - krzyknęła w ekstazie Duria, w ogóle nie przejmując się śmiercią siostry.

Jednym płynnym ruchem, wciąż dzierżąc rękę posągu, zamachnęłam się za siebie, pozbawiając tym samym głowy siostrę. Wstałam z kolan i z gracją kociaka odwróciłam się do niej. W jej oczach widziałam niedowierzanie i dezorientację.

- Za co, kochana? - wychrypiała ostatkiem sił.

- Za wszystkie krzywdy - szepnęłam.

Wzrok Durii zgasł na wieczność. Jej ciało powoli zamieniało się w posąg - od stóp, aż po odciętą głowę. Jako najstarsza z sióstr, odebrałam koronę Rangdzie, nałożyłam ją na czubek głowy i usiadłam w należytym mi miejscu. Miejscu dla Królowej Królestwa Meduzni. Niedługo potem pozbyłam się wszystkich Meduz, jakie jeszcze kroczyły po tym świecie. Odtąd byłam sama sobie Królową, przez następne stulecia, aż do śmierci, gdy wraz ze mną, zaginął wszelki ślad po naszej cywilizacji.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • Tark Penza rok temu
    Dobrze napisane moim zdaniem. Fabuła niezbyt mi się podoba, ale każdemu nie dogodzisz.
  • Kavita rok temu
    Tark Penza dziękuję za wizytę i komentarz :) Miłego dnia :)
  • Rok rok temu
    Pierwsze zdanie skutecznie zniechęca do lektury. Imiesłów tutaj zostaw jeden.
  • Kavita rok temu
    Rok masz jakąś propozycję na poprawę tego zdania? Powiem szczerze, że nie rozumiem, co w nim tak bardzo razi... Mógłbyś rozwinąć? Miłego wieczoru :)
  • Rok rok temu
    Otwierając oczy , ciężko westchnęłam, tak bardzo nie chciało mi się wstać z łóżka.
  • Kavita rok temu
    Rok Dzięki za podpowiedź :) Wezmę twoje wskazówki pod uwagę, przy poprawie tekstu. Miłego wieczoru :)
  • Antoni też mi pisał, że za dużo używam imiesłowów.
  • Kavita rok temu
    Powiem szczerze Słona, że dotychczas nie zwracałam na to uwagi, ale może rzeczywiście coś jest na rzeczy :)
  • Kavita
    Dlatego uważam, że udział w konkursie pozwoli ci poznać opinię innych.
    Albo weź udział w Niepowtarzalnych.
    Poczytaj Narratora - bardzo ciekawie pisze albo Vesperę, bo jest ci bliższa gatunkowo.
    :)
  • Kavita rok temu
    słone paluszki Dzięki za polecenie, zerknę do Vespery, do Narratora czasem zaglądam :)
  • Vespera rok temu
    słone paluszki Dzięki za polecenie!
  • Vespera
    Ależ proszę!
  • Akwadar rok temu
    To pierwsze zdanie to naprawdę potworek ;)
  • Kavita rok temu
    Akwadar, kurczę w takim razie nie pozostaje nic innego jak powalczyć z potworkiem :) Dziękuję za wizytę, miłego wieczoru :)
  • Alienator rok temu
    Kavita W pierwszym zdaniu tylko jedna informacja jest istotna, więc resztę można śmiało wyrzucić.
  • Kavita rok temu
    Alienator Pomyślę nad tym w weekend, jak to ugryźć. Dziękuję za wizytę :) Miłego wieczoru
  • Akwadar rok temu
    Alienator a może wszystkie informacje są istotne i tworzą pewien obraz, trzeba tylko odpowiednio je zapisać. Nie bądź taki oschły dla tekstu. ;)
  • Alienator rok temu
    Akwadar Żeby uzyskać pożądany efekt, nie trzeba koniecznie walić łopatą po głowie. Dlatego mimikę i odgłos paszczą uznałem za zbędne. Właściwie ja bym to ogarnął partykułą i regularnie w czasie przeszłym, bo wbiłem sobie w głowę, że imiesłowy nie są moim przyjacielem. Nic tak nie szpeci języka jak imiesłowy. No, może poza przysłówkami.
  • Akwadar rok temu
    Alienator imiesłowy bez problemu można wyeliminować, ale nie uznaję za zbędne "odgłosy i takie tam inne", i nie uważam ich za łopatologię... ale co ja tam wiem, prosty chłop jestem i lubię opowieści bardziej niż wyzute z "uczuć" sprawozdania ;)
  • Alienator rok temu
    Akwadar Miałem na myśli to konkretne zdanie i to moja prywatna opinia, z którą nie musisz się zgadzać.
  • Akwadar rok temu
    Alienator też wyraziłem prywatną opinię :)
  • Alienator rok temu
    Akwadar Więc jak naprawiłbyś to zdanie?
  • Akwadar rok temu
    Alienator nawiązując do dalszej treści:
    "Otworzyłam oczy, ciężko wzdychając, nie chcąc wstać z łóżka. Życie mnie już od dłuższego czasu dobijało."

    Otworzyłam oczy, ciężko westchnęłam, nie chciałam wstać z łóżka. Życie mnie już od dłuższego czasu dobijało. - jak najmniej ingerując w tekst.
    Nie chciałam wstawać z łóżka, ale ciężko westchnęłam i otworzyłam oczy. Życie mnie już od dłuższego czasu dobijało. - po łatwości.
    Ciężko wzdychając, otworzyłam oczy, nie chciałam wstać z łóżka. Życie mnie już od dłuższego czasu dobijało. - opcja dla autora, który lubi - ące.
    Nie miałam siły, aby wstać z łóżka, jedyne co udało mi się zrobić, to ciężko westchnąć i otworzyć oczy. Życie mnie już od dłuższego czasu dobijało. - wersja bardziej rozbudowana.
  • Gorąco zapraszam do wzięcia udzialu w zabawie.
    Tematem opowiadania ma być, ktoś ze świata fauny. Może będzie to niebanalna opowieść albo bajka, fanasy albo prawdziwe zdarzenie, albo zasłyszane. Zadziwiające oryginalnością i zarazem chwytającymi za serce czytelnika.
    Liczę na zainteresowanie. Piszemy do końca marca - do północy.

    Literkowa
  • „Rozciągając leniwie swe ciało, wstałam z łóżka, kierując się do łazienki. Po wstępnej toalecie spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.” - swe - z tekstu wynika, że jest własne, swe = niepotrzebne

    Moim zdaniem drugie „swoje” ( o odbiciu w lustrze) też zbędne, inteligentni się domyślą o czyje odbicie chodzi dla tych mniej to słowo nie zrobi różnicy swoje = zbędne
    Zawsze zastrzegam, że autor może spokojnie zignorować co piszę, niczego nie narzucam, piszę tylko o moich amatorskich odczuciach, masz jeszcze kilka takich „nadpowiedzeń”.

    Tekst mi się podoba, widać jak fajnie działa Twoja wyobraźnia i że potrafisz w obrazowy sposób poprowadzić „czytacza” we właściwym kierunku.

    Pozdrawiam
  • Kavita rok temu
    Dziękuję za wizytę Maurycy. Każda opinia jest dla mnie na wagę złota :) Posiedzę jeszcze nad tekstem i dopracuje, dziękuję za wskazówki :) Miłego wieczoru :)
  • Kavita rok temu
    Naniosłam parę poprawek, mam nadzieję, że jest już lepiej. Dziękuję wszystkim za sugestie, miłego wieczoru :)
  • Domi51 9 miesięcy temu
    Można by rzec, konkretny tekst. W każdym razie mi się podoba. Łap 5 :) Wpadnij przy okazji na mój profil, myślę że znajdziesz coś dla siebie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania