Trudna Akcja

Obudził ją hałas. Walczyła ze swoimi powiekami, próbując je otworzyć, jednak te usilnie utrudniały jej to zadanie. W końcu powoli zaczynała dostrzegać kontury postaci. Nie mogła ich rozpoznać.

Starała się z całych sił unieść wyżej powieki. Udało jej się. Rozglądała się po pomieszczeniu, dotarł do niej dźwięk syreny. Była w karetce. Wiktor stal nad nią, obserwując obraz na monitorze, do którego była podpięta. Widziała jak naciągał strzykawkę z jakimś płynem, którą następnie wbił do kroplówki wiszącej nad jej głową.

-Wiktor –z trudnością wypowiedziała jego imię, zapominając o formie grzecznościowej. Mężczyzna natychmiast spojrzał w dół, widząc otwarte oczy Martyny, usiadł obok niej dotykając niepewnie jej ręki.

-Jesteś w karetce. Straciłaś przytomność, ale wszystko będzie dobrze – chciała poruszyć głową, jednak coś jej to utrudniało. Podniosła rękę do góry i próbując dotknąć szyi poczuła coś miękkiego. Kołnierz.

-Zaraz będziemy w szpitalu. Złapali ich. Wszystkich. –odpowiedział widząc jej reakcję. Przeniósł rękę na jej włosy i delikatnie zaczął je gładzić –byłaś bardzo dzielna. Ale teraz odpoczywaj, wystarczy na dziś.

-dziękuję –zdążyła wypowiedzieć, i zamknęła z powrotem ciężkie powieki.

 

* *

Na stacji panowała cisza, przerywana jedynie co jakiś czas przez chrapanie Piotra, który zasnął na krześle, z głową położoną na oparcie. Martyna starając się nie zasnąć, siedziała przed otwartym komputerem i popijając gorącą kawę, zaczytała się w horrorach, które opisywała jakaś dziewczyna na swoim blogu. Od jakiegoś czasu Martynie spodobały się blogowe opowiadania i poświęcała im większość swojego czasu, zatapiając się w ich treści. Obok niej świeciła się mała, sypialniana lampka, która nadawała półmroku miejscu w którym siedziała, reszta świateł była pogaszona, aby umożliwić płci męskiej sen. Czytała z coraz większym zafascynowaniem, tylko czasami nie będąc pewną czy chce wiedzieć jak to się skończy. Kiedy doszła do finałowego momentu, kiedy kobieta staje oko w oko ze swoim oprawcą, jej naturalnie wielkie oczy, stawały się coraz większe, a tekst czytała coraz szybciej próbując pochłonąć jak największą ilość tekstu. Kiedy skończyła czytać, rozejrzała się po stacji, sprawdzając czy wszystko jest w porządku, i nikogo nie obudziła, po czym zaczęła szukać kolejnego opowiadania.

Młoda pisarka która ukrywała się pod pseudonimem artystycznym Czarna Wdowa opisywała historię seryjnego zabójcy, który zabijał młode kobiety, w każdą pełnię księżyca. Opisywane przez nią historię brzmiały tak, jakby naprawdę była świadkiem wszystkiego o czym mówiła. Każdy szczegół uchwycony przez pisarkę był dopięty na ostatni guzik. Usłyszała za sobą dziwny dźwięk, podobny do tego opisanego na blogu i zamarła. Chciała się obrócić w tamtą stronę i sprawdzić skąd pochodzi, jednak jej ciało odmówiło posłuszeństwa. Siedziała tak nasłuchując jak dźwięk staje się coraz głośniejszy i nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Krzyknęła wystraszona, zrzucając z kolan laptopa i odwracając się w stronę „oprawcy”.

-Spokojnie Martyna –usłyszała cichy głos Wiktora, który stał w kuchni, przyglądając jej się z ciekawością

-Doktorze.. ale mnie pan wystraszył –rozejrzała się po pomieszczeniu, sprawdzając czy nikogo nie obudziła, jednak jej krzyk nie zrobił wrażenia na śpiących mężczyznach

-wszystko w porządku? –Wiktor bacznie obserwował zachowanie kobiety, która mocno zdenerwowana przeszukiwała wzrokiem stację, obróciła głowę w jego stronę

-słucham? A tak, tak.. horror czytałam i mnie pan wystraszył –ukradkiem zauważyła migający na pomarańczowo czajnik stojący na kuchennym blacie, i szybko odnalazła przyczynę okropnych dźwięków które ją wystraszyły. Wypuściła z ulgą powietrze z ust i podnosząc z ziemi komputer z powrotem usiadła na kanapie.

-może powinnaś przestać czytać takie głupoty co? –Wiktor nie ukrywał rozbawienia, i zalewając kawę co jakiś czas zerkał w jej stronę

-Ta dziewczyna jest naprawdę utalentowana doktorze, pisze tak.. jakby to wszystko znała z doświadczenia –rzuciła szybko nie patrząc na mężczyznę i powróciła do czytania. Usłyszała dźwięk kroków Wiktora kierujących się w stronę gabinetu i zamykanie drzwi. Znów była pochłonięta opowiadaniem.

 

Siedziała długi czas pogrążona w lekturze, kiedy usłyszała dźwięk radiostacji. Podskoczyła wystraszona jednak zanim zdążyła zareagować, Piotrek już flirtował z Rudą.

-Martynka mamy wezwanie –Piotrek podniósł kurtkę z krzesła i skierował się w stronę gabinetu Wiktora. Martyna również wstała z kanapy i przeszukała stację chcąc odnaleźć swoją kurtkę jednak nigdzie jej nie odnalazła. Widząc Wiktora i Piotra wybiegających ze stacji odłożyła szukanie kurtki na później i skierowała się za nimi.

-co mamy? –zapytała odsuwając tylne drzwi karetki, i wchodząc do środka

-Napad na sklep monopolowy, prawdopodobnie jest ktoś poszkodowany –Piotrek zapiął pasy i sprawnym ruchem przekręcił kluczyk w stacyjce, odpalając silnik pojazdu. Zerknął jeszcze na Wiktora i Martynę, sprawdzając czy również zapieli pas bezpieczeństwa po czym ruszył z piskiem opon.

-To szykuje się długa akcja-skwitowała Martyna odpinając pas i wystawiając głowę przez szybę oddzielającą ją od szoferki -daleko to?

-Za minutkę będziemy. Zapnij pas –Piotrek spojrzał we wsteczne lusterko. Martyna westchnęła i wystawiając język w kierunku chłopaka opadł na siedzenie posłusznie wykonując polecenie mężczyzny.

-Jesteśmy na miejscu –skręcił w małą uliczkę gdzie pobłyskiwały niebieskie światła policyjnych radiowozów. W koło było mnóstwo ludzi i dziennikarzy, a ktoś z policji próbował kontaktować się z bandziorami.

-Martyna weź tylko plecak i chodźcie ze mną –Wiktor ze spokojem wyszedł z karetki i robiąc kilka kroków do przodu obrócił się sprawdzając czy pracownicy podążają jego śladem –ruchy dzieciaki!

-już jesteśmy –zawołała Martyna zatrzymując się obok niego i poprawiając szelki plecaka.

Skierowali się w stronę policji, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat akcji.

-Jest ich pięciu, nie mamy pojęcia ile zakładników jest w środku ale słyszeliśmy strzały. Próbujemy nawiązać z nimi kontakt, niestety nie odpowiadają nam. –dobrze zbudowany, średniego wzrostu mężczyzna który rozmawiał z Wiktorem był dobrze znany ratownikom. Kilkukrotnie razem brali udział w równych akcjach –jesteście sami? Prosiliśmy o kilka karetek..

-Ruda mówiła tylko o nas-Piotrek widząc wzrok Banacha szybko odpowiedział na jego pytanie –pójdę zapytać centralę co jest grane

-idź Piotrek..-Wiktor powrócił do rozmowy z policjantem, a Martyna rozglądała się po okolicy.

Stary blok kilkurodzinny, kilka domów i las otaczały pechowy sklep, tłum gapiów stojących niedaleko nich głośno spekulował o bandytach którzy napadli na sklep, próbując ominąć policyjną taśmę.

Nikt nie reagował na prośbę by opuścili to miejsce, każdy był ciekawy co się dzieje. Kilku policjantów nie udolnie próbowało zabezpieczać teren przed nieproszonymi dziennikarzami i ludźmi. Martyna widziała jak jeden z reporterów zmierzał w ich kierunku, szybko postanowiła zareagować.

-Co pan tu robi? Pan tu nie może być, proszę stąd odejść! –powiedziała dobitnym tonem, jednak mężczyzna nie zwrócił na to uwagi, zrobił jeszcze kilka kroków do przodu, jednak policja szybko zareagowała i przegoniła go z powrotem za taśmę.

-Martyna idź tam pomóc policjantom, na razie i tak nie możemy wejść –Wiktor przerwał na chwilę rozmowę, żeby wydać polecenie kobiecie, która tylko skinęła głową i skierowała się w stronę tłumu.

-Proszę o spokój, nic państwo nam nie pomogą takim zachowaniem –usłyszała głos którego z mężczyzn w mundurze, którzy nadal próbowali zapanować nad tłumem.

-cholerni fotoreporterzy, kto im znowu dał znać? –krzyknął kolejny z nich do Martyny, która tylko wzruszyła ramionami, i widząc kobietę proszącą o pomoc, skierowała się w jej stronę.

-wszystko w porządku? –zapytała stając przy siwowłosej kobiecie która z trudem łapała powietrze

-ciężko mi się oddycha, mam astmę i zapomniałam inhalatora –ciężko wydusiła kobieta, Martyna złapała ją w pasie i zaprowadziła w stronę karetki, jednocześnie informując Piotrka żeby na nią czekał.

W karetce podali kobiecie tlen, dzięki któremu kobieta zaczęła coraz spokojniej oddychać.

-niech się pani napije –Piotrek podał starszej pani plastikowy kubek z wodą –i po co się tak denerwować?

-mój mąż jest chyba w środku. Wyszedł z domu po papierosy i nie wrócił –kobieta zaczęła znowu ciężko oddychać, Martyna podała tlen kobiecie, jednocześnie wymieniając się wzrokiem z Piotrkiem.

-proszę się uspokoić, wszystko będzie dobrze. Martyna daj pani hydroksyzynę, ja idę zobaczyć co u doktora –Martyna kiwnęła głowa na zgodę, i z torby wyjęła pojemnik z tabletkami, wyciągając jedną i podając kobiecie, która posłusznie połknęła ją, popijając wodą.

 

-i jak tam z tą kobietą? –Wiktor popatrzył na Martynę, która właśnie do nich dotarła

-w porządku. Córka się nią zaopiekuje, podałam jej hydroksyzynę na uspokojenie.

-w porządku –obrócili się w stronę monopolowego, gdzie nadal trwały negocjacje z mężczyznami którzy napadli na sklep

 

* * *

 

Od dwóch godzin trwała akcja, i jedyne co udało się osiągnąć policji to wypuszczenie postrzelonego w nogę mężczyzny, który został zabrany przez Adama do szpitala.

Po piętnastu minutach w wyniku policyjnych negocjacji zostały wypuszczone kolejne cztery osoby, którym nic się nie stało. Martyna i Piotr podali im leki uspokajające, żeby mogli porozmawiać z policją. W środku został już tylko pracownik z bandziorami. Usłyszeli kolejny strzał.

Spojrzeli na siebie niepewnie obserwując akcję policji, w końcu udało się nawiązać kontakt z bandytami. Pracownik został postrzelony, nie wiadomo było w jakim jest stanie. Wiktor szybko zadeklarował że wejdzie do środa sam, aby pomóc mężczyźnie.

-Doktorze ja pójdę. Pan powinien pomyśleć o córce –szybko zareagował Piotrek, wiedząc że jest to bardzo niebezpieczne. Martyna patrzyła na nich wystraszonym wzrokiem, bojąc się o nieszczęście.

-Piotr daj spokój. Ja tu jestem lekarzem. –Wiktor przejął kamizelkę od policji, jednak Piotrek nie pozwolił mu na założenie jej.

-Doktorze znam się na ranach postrzałowych, a pan już wystarczająco dużo ryzyka miał w pracy-Wiktor spojrzał na niego, przenosząc wzrok na Martynę która przytaknęła głową

-Zgoda, ale uważaj na siebie-Podał mu kuloodporną kamizelkę, i plecak który ściągnął z ramienia Martyny. Piotrek kiwnął głową i ruszył pod obstawą policji w kierunku sklepu. Martyna wymieniła się niepewnym wzrokiem z Banachem, i zaczęła obserwować sytuację przed sklepem. Piotrek wszedł do środka, jednak nie wziął torby.

Stali na zewnątrz ciągle wypatrując Piotrka, który nadal się nie pojawił, minuty ciągnęły się w nieskończoność, a oni nadal nie mieli żadnych informacji od Piotrka.

W końcu usłyszeli głos Piotrka w radiu

-Martyna przynieś dechę, zabieramy go –odetchnęła z ulga i skierowała się w stronę karetki, ale Wiktor zatrzymał ją ruchem ręki

-Zostań, ja pójdę –spojrzała na niego, zastanawiając się jak powinna się zachować

-Ja pójdę doktorze. Niech pan tu poczeka –szybkim ruchem go wyminęła i pobiegła w stronę karetki, udając że nie słyszy głosu szefa. Kiedy była blisko budynku w którym znajdował się Piotrek, została również zaopatrzona w kamizelkę, i asekurowana przez policję. Wzięła głęboki oddech i popchała drzwi

-Jestem ratowniczką! –krzyknęła przerażona widząc broń skierowaną w jej stronę, wskazując na napis na kamizelce, zamaskowany mężczyzna kiwnął głową i wskazał ręką w której trzymał broń, miejsce gdzie znajduje się Piotrek.

-Rana nie jest głęboka, ale mężczyzna uderzył głową o posadzkę i stracił przytomność, nie pomożemy mu tutaj, potrzebujemy sprzętu! –podniósł ton, patrząc przy tym na oprawców, którzy stali niewzruszeni, przyglądając się ratownikom. Położyli poszkodowanego na desce, sprawnie zapinając go pasami.

-Chyba nie chcecie z nim wyjść? –usłyszeli pytanie któregoś z bandziorów. Spojrzeli na siebie. Widział strach w oczach Martyny, która straciła całkowicie zdolność myślenia.

-Tutaj mu nie pomożemy –spokojnie wytłumaczył Piotrek, czując że nie uda im się tak łatwo wyjść z tego pomieszczenia

-To niech ona go zabiera, a Ty zostajesz z nami –mężczyzna ciągle machał bronią, przez co Martyna bała się jeszcze bardziej

-ale ja nie dam rady wyjść z nim sama –spojrzała na Piotra ze łzami w oczach, wiedziała że nie poradzi sobie z takim zadaniem. Mężczyzna był wagi ciężkiej, i nawet jeśli miałaby ciągnąć dechę po ziemi, nie utrzymałaby jej w ręce.

-w takim razie ślicznotka zostaje a Ty zabieraj go stąd i wypad! –Mężczyzna krzyknął, wskazując Piotrowi drzwi , Martyna wstrzymała oddech i zamknęła oczy. Sama z pięcioma bandziorami, to nie może się udać. Spojrzała na rannego mężczyznę, na Piotrka, i na zamaskowanych mężczyzn, upomniana przez jednego z nich natychmiast spuściła wzrok na ziemię, próbując coś wymyślić.

-Ruszaj się ! –usłyszała ponaglenie mężczyzny, spojrzała na Piotrka przerażona.” Zachciało się bohaterstwa, to teraz masz” przeszło jej przez myśl kiedy usłyszała strzał. Zamknęła oczy czekając na jakąkolwiek reakcję. Nie słysząc nic szybko otworzyła oczy i popatrzyła na Piotrka. Był cały.

Utkwiła wzrok na mężczyźnie, jednak i jemu nic nie było.

-Następny będzie celny. Albo wyjdziesz sam, albo koledzy wyniosą Cię w worku! Wypad! –krzyczał jeden z mężczyzn w stronę Piotrka. Martyna skinęła głową

-idź-udało jej się powiedzieć

Piotrek wahał się chwilę, jednak widząc broń przy głowie zabrał mężczyznę i powoli kierował się w stronę drzwi, nie spuszczając wzroku z kobiety.

Kiedy wyszedł do Martyny dotarło że została sama z bandziorami, i nikt teraz nie jest w stanie jej pomóc. Wiedziała że teraz może wydarzyć się wszystko, a ona jest zdana na siebie i łaskę oprawców.

Zastanawiała się jak powinna się zachować, powinna się przeciwstawić? Przecież oni mają broń i widziała że bez mruknięcia okiem potrafią jej użyć, błagać o litość? Nie miała nadziei że to coś pomoże. Stała naprzeciw tych ludzi, przyglądała się każdemu z nich.

Troje mężczyzn siedziało na podłodze cicho o czymś rozmawiając, co jakiś czas z ich ust wydobywały się przekleństwa, nawet nie zwracali uwagi na to co się dzieje. Właściwie odkąd tu była, nie zauważyła żeby reagowali na cokolwiek, tak jakby ich w ogóle nie było. Kolejny, wysoki i postawny był bardzo nerwowy, to on używał broni jak tylko chciał, to on chciał zabić Piotrka..

Ostatni zaś był spokojny, łatwo można było się domyśleć że to właśnie on jest tutaj szefem.

Do jej oczu zaczęły napływać łzy które na siłę próbowała pokonać, oparta o ścianę opadła na ziemię.

Trzęsła się z zimna, które nadciągało z kafelkowej posadzki, a jej ciało co jakiś czas poddawało się konwulsją. Była bezsilna. Usłyszała kroki któregoś z napastników, zbliżające się do niej. Zamarła.

Mężczyzna złapał ją za ramię i zaprowadził do małego kantorka na zaplecze, do jej oczu zaczęły napływać łzy, a ona sama zapomniała o oddechu.

-Słuchaj mała jak chcesz przeżyć powiedz policjantom że mają się wycofać! –syknął mężczyzna rzucając ją na skrzynki z napojami stojące pod ścianą, jęknęła z bólu uderzając głową o brzeg jednej z nich.

-Nie mam z nimi kontaktu. Mam kontakt tylko z lekarzem –położyła rękę na głowie, z której powoli sączyła się krew. Mężczyzna kiwnął niezadowolony głową rozglądając się po pomieszczeniu

-siedź tu i nie próbuj żadnych numerów zrozumiano? –krzyknął w jej stronę, na co ona w reakcji skuliła się i kiwnęła głową. Napastnik wyszedł zostawiając ją samą sobie.

Siedziała od kilku minut w zimnym pomieszczeniu, czuła jak po twarzy spływa jej delikatna czerwona stróżka, szybkim ruchem ręki przetarła twarz i rozejrzała się po pomieszczeniu. Chciała uciec, jednak nie miała jak. Przypomniała sobie historię z opowiadania który czytała na stacji.

Dziewczyna była więziona przez prześladowcę, który chciał jej użyć jako karty przetargowej.

Gdyby ona zginęła, on zginąłby również. Nagle pojawiła się w niej potężna dawka odwagi.

Panowała cisza, nie była pewna czy była ona spowodowana odległością, czy oprawcy nie mówili nic..

Sięgnęła do kieszeni po radiostację, i wstrzymując oddech nacisnęła przycisk z boku

-jestem na zapleczu, oni są w sklepie. –starała się mówić cicho, a jednocześnie na tyle głośno żeby Piotrek i Wiktor ją usłyszeli

-Nic ci nie jest? –natychmiast usłyszała pytanie Wiktora, zamilkła na chwilę słysząc kroki, wyłączyła radiostację i schowała do kieszeni.

-Z kim gadałaś?! – mężczyzna z impetem otworzył drzwi i szybko się do niej zbliżył łapiąc za łokieć, i unosząc do góry.

-Pytałam czy mogę iść do ubikacji. –Otarła ponownie twarz z krwi, nie patrząc na mężczyznę

Ten ruszył szybkim krokiem, zaciskając ręce na jej łokciu, jednak była tak przerażona że nie czuła bólu, stanęła przed łazienką.

-tylko szybko! –weszła do środka, spoglądając za siebie. Oparła się o umywalkę rękoma i spojrzała w lustro. Jej twarz była spocona, a krew sącząca się ze skroni zlepiła włosy. Odkręciła kurek z wodą, chcąc przemyć ranę i twarz. Kiedy to zrobiła ponownie spojrzała w lustro.

Za nią było okno, przez które spokojnie mogłaby uciec. Jednak mężczyzna stojący na zewnątrz usłyszałby otwieranie. Zastanawiała się czy to dobry pomysł. Jeśli rozwścieczy oprawców, może tego nie przeżyć.. Ręce zaczęły trzęść się coraz bardziej, spoglądała to w okno, to w stronę drzwi za którymi stał bandzior. Nie chciała tu być, bała się coraz bardziej. W końcu zadecydowała. Ucieknie.

Ponownie odkręciła kurek z wodą, jednak to nie mogło zgłuszyć otwierania okna.

-Pośpiesz się! –usłyszała nerwowy głos bandziora, który ciągle stał przed drzwiami.

-Jeszcze chwilę –nerwowo zawołała do bandziora który zaczął głośno klnąć. Jego głos był coraz cichszy, prawdopodobnie odszedł.. To była jej jedyna szansa, jeśli jej się nie uda..

Stanęła na otwartą toaletę, sięgając klamki okna. Nogą nacisnęła na spłuczkę w tym momencie otwierając okno, które cicho zaskrzypiało. Szybko się wspięła na parapet. Kiedy była prawie na zewnątrz usłyszała otwieranie drzwi do kabiny, spojrzała za siebie, mężczyzna próbował złapać ją za nogę. Wstrząsnęła nią mocno, nie dając mu do tego okazji i wyskoczyła. Okazało się że między ziemią a oknem była spora różnica wysokości. Upadając złamała nogę, spojrzała na górę, gdzie widziała mężczyznę, wstała i sycząc z bólu zaczęła biec przed siebie. Słyszała krzyk mężczyzny który jednak nie odważył się za nią wyskoczyć. Biegła cały czas, czując że dłużej nie da rady, usłyszała za sobą szum, odwróciła głowę. Ciemność która panowała na zewnątrz w momencie kiedy opuszczała budynek utrudniła jej zwrócenie uwagi na policjantów kryjących się w niej. Odetchnęła z ulgą i opadła na ziemię, wplatając palce w trawę. Udało jej się. Słyszała za sobą krzyk policjantów, świat zawirował jej przed oczami..

 

Obudził ją hałas. Walczyła ze swoimi powiekami, próbując je otworzyć, jednak te usilnie utrudniały jej to zadanie. W końcu powoli zaczynała dostrzegać kontury postaci. Nie mogła ich rozpoznać.

Starała się z całych sił unieść wyżej powieki. Udało jej się. Rozglądała się po pomieszczeniu, dotarł do niej dźwięk syreny. Była w karetce. Wiktor stal nad nią, obserwując obraz na monitorze, do którego była podpięta. Widziała jak naciągał strzykawkę z jakimś płynem, którą następnie wbił do kroplówki wiszącej nad jej głową.

-Wiktor –z trudnością wypowiedziała jego imię, zapominając o formie grzecznościowej. Mężczyzna natychmiast spojrzał w dół, widząc otwarte oczy Martyny, usiadł obok niej dotykając niepewnie jej ręki.

-Jesteś w karetce. Straciłaś przytomność, ale wszystko będzie dobrze – chciała poruszyć głową, jednak coś jej to utrudniało. Podniosła rękę do góry i próbując dotknąć szyi poczuła coś miękkiego. Kołnierz.

-Zaraz będziemy w szpitalu. Złapali ich. Wszystkich. –odpowiedział widząc jej reakcję. Przeniósł rękę na jej włosy i delikatnie zaczął je gładzić –byłaś bardzo dzielna. Ale teraz odpoczywaj, wystarczy na dziś.

-dziękuję –zdążyła wypowiedzieć, i zamknęła z powrotem ciężkie powieki. Czuła jak przygniata ją czarna plama, której się całkowicie poddała. Zasnęła będąc bezpieczną..

Następne częściTrudna Akcja, Cz. II

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Ronja 27.07.2015
    Historia jest naprawdę ciekawa. Z czego to fanfik? Będą jakieś inne przygody ratowników, czy to już zakończone opowiadanie? :) Trochę błędów do poprawki - Czasami po kropce zaczynałaś z małej literki, kilka literówek, spacje po lub przed myślnikami. Przejrzyj tekst, po poprawkach będzie się jeszcze lepiej czytało.
  • Ichigo-chan 27.07.2015
    Niezłe, ciekawe :) Błędy wytknela ci juz Ronja, ja tylko dorzucę, ze paru przecinków brakowało. Zostawię 4, też liczę, że przygód ratowników będzie więcej :D
  • Tyśka 27.07.2015
    Dziękuję bardzo :)
    Jest to w sumie fanship z serialu "Na sygnale" a dwojga bohaterów.
    Napisałam tego w sumie 3 części, i kilka innych opowiadań z podobnej tematyki ;-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania