Trup
Raz wpadłam na pomysł taki,
by zabić swojego wroga.
Wymyśliłam tysiąc metod,
jak to zrobić szybko, sprawnie.
Najpierw dam mu arszeniku
do herbaty lub śniadania.
Może zadźgam dziada nożem
i porąbię śmiało resztę
lub przekręcę
przez maszynkę.
Może poleję benzyną
i podpalę,
będą fajne fajerwerki.
Zastrzelę go z dubeltówki
lub kałasznikowa kupię.
Zwiążę, wrzucę do przepaści,
zaleję betonem sprawnie,
zamuruję pod podłogą,
rzucę kotom na pożarcie
w zoo miejskim.
Skuję i wysadzę dynamitem.
Wypatroszę jak fileta.
Resztę sprzedam na organy.
W końcu dziada załatwiłam,
swoim autem przejechałam,
w bagażniku zwłoki skryłam,
w lesie zakopałam,
kwiatków nasadziłam.
Po roczku kwiecie duże porosło,
w trawie zaszumiało,
ciało wstało
i pomaszerowało.
Dotarło do kanibali.
Z kosteczek gościa oskubali
i zjedli ze smakiem.
Komentarze (15)
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania