Trzeba iść
Jesień przyszła zimna, z wiatrem i deszczem, jakby chciała od razu przypomnieć, że nic już nie będzie ciepłe.
We Wszystkich Świętych komunikacja znów nie działała, ludzie stali na przystankach zrezygnowani, jakby się już pogodzili, że inaczej tu nie będzie. W skrzynce mail od Action — informują, że ozdóbki świąteczne już w sprzedaży. Za wcześnie, a może po prostu na czas, tylko my się spóźniamy z nastrojem.
Ludzie są jacyś smutni, cisi, przechodzą jeden obok drugiego bez słowa. Może to przez pańską skórkę, za słodką na taką pogodę, może przez wspomnienia, które przyklejają się do gardła. O, czuję tapczan!
Już grzeją niektórzy. Meble też czasem potrafią ogrzać chłód szarości, tej, która rozlewa się po mieście — pstrokatym od reklam, ale jakby wyblakłym od środka.
Za oknem krople deszczu tańczą po szybie, a na stole leżą okruchy chleba, który miał wystarczyć do pierwszego. I tak się toczy życie — powoli, bez pośpiechu, jakby na wsi, choć to przecież miasto. Albo odwrotnie — wieś udająca miasto.
I tak się żyje. Powoli.

Komentarze (24)
Bardzo ładnie poprowadzony tekst, bez udziwnien i stylistycznych akrobacji. 5
Pozdro
Jeszcze...
tylko żeby Grafka tego nie przeczytała, bo gotowa nie dożyć wiosny! Nie-na-wi-dzi jesieni...
no cóż, panowie... Nie wiem, co powiedzieć... Może tylko: dziękuję...
no cóż, panowie... Nie wiem, co powiedzieć... Może tylko: dziękuję...
Nie dziękuj nikomu za to jaki jesteś.
Czytam końcówkę tak:
jakby ciągle na wsi, w ostanich słoikach.
Bardzo fajnie i sprawnie poprowadzony tekst.
Nastrojowo.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania