Trzecie oko

Na razie to chyba mój ostatni przebłysk tutaj, ale może jeszcze coś się pojawi, kto wie? :) Tymczasem postaram się wrócić z komentarzami. Miłego czytania!

 

Pierwsze oczy

Szedłem w stronę furtki, nieustannie obracając głowę w kierunku twojego domu. Zawsze stałaś w progu i czekałaś, aż zniknę z pola widzenia. Czasem wolałem wierzyć w to, że zatrzymasz mnie brzmieniem swojego głosu, że poprosisz o jeszcze jeden wspólny moment, ale nigdy tego nie robiłaś. To chyba oczywiste, że po prostu chciałaś mi pomachać i szeroko się uśmiechnąć, jak to mają w zwyczaju przyjaciele.

Spędziliśmy razem całkiem miły wieczór – zresztą nie pierwszy i nie ostatni. Nic wyjątkowego, po prostu godzina poświęcona rozmowom w kawiarni z najsmaczniejszymi herbatami w okolicy. Odwiedzaliśmy ją kilka razy w tygodniu, a mimo tego te chwile stanowiły główny powód mojego porannego uśmiechu, tylko na nie czekałem każdego dnia.

Niby nasza znajomość nie ograniczała się tylko do tego, ale… wtedy byliśmy tylko we dwoje, było jakoś inaczej. Stawałaś się znacznie bardziej zrelaksowana, potrafiłaś mówić o najmniejszych drobiazgach, które cię radują. Nie znałem niczego przyjemniejszego ponad słuchanie cię.

Tak mijały nam już… ze trzy lata. Wiedziałem o tobie nawet te niepotrzebne rzeczy, takie jak ta, że zawsze kichasz od zapachu mięty i nienawidzisz słowa „fartuch”, chociaż wciąż nie wiedziałem dlaczego. To wszystko sprawiało jednak, że im lepiej cię znałem, tym bardziej mi na tobie zależało, choć charakteryzowałaś się pokaźnym wachlarzem wad.

Czasem liczyłem na to, że uda mi się przezwyciężyć najgłupsze obawy i ująć twoją maleńką dłoń, kiedy będę odprowadzać cię do domu tą długą dróżką. Zwątpiłem chyba jednak po tym jednym razie, kiedy akurat uniosłaś rękę, chcąc pokazać mi coś, co przed nami majaczyło. Myślę, że to było ostrzeżenie, jakiś boski znak, który chciał uchronić mnie przed katastrofą. Zresztą kogo chciałem oszukać? Wolałem przyjąć bierną postawę i nie widzieć odrzucenia w twoich oczach. Zbyt wiele przeszliśmy, by wystawiać nas na próbę, która z góry zakończyłaby się porażką. W końcu albo ty, albo ja zadusilibyśmy się tym rozrastającym skrępowaniem.

Po takim wieczorze jak ten ostatni długo nie mogę zasnąć. Zazwyczaj przewracam się z boku na bok, a wskazówki zegara uparcie stoją w miejscu, jakby nie pozwalając nastać rankowi. Staram się zająć czymś myśli, ale jedynym skutecznym sposobem jesteś ty. To chyba nie grzech, skoro nigdy się o tym nie dowiesz, prawda? Podobne wyobrażenia są o tyle bezpieczne, że nikt nie może wyjąć ich z mojej głowy.

Czasem wyobrażam sobie, że siedzisz na skraju łóżka i słuchasz wszystkiego, co chciałbym ci powiedzieć, a czego nigdy nie robię. Lubię wtedy myśleć o twoim uśmiechu i o tym, jaki wyraz przybrałyby twoje oczy – wzruszenia czy może szczęścia? Chciałbym. Chciałbym być jedynym, który spogląda na ciebie, kiedy śpisz, kiedy rozchylasz wargi, a twoja twarz wyraża zupełny spokój. Nie mogę nawet znieść myśli, że kiedyś może cię dla mnie zabraknąć, że jakiegoś słonecznego dnia obwieścisz z uśmiechem na ustach, że wreszcie się zakochałaś; w kimś obcym, w kimś, kto nie przypomina mnie choćby w calu.

Póki co usilnie odpycham od siebie podobne myśli i staram się skupić na twoim dotyku. W wyobrażeniach jakoś łatwiej gładzić mi twoje włosy czy uda – nie mam nawet problemu, żeby skraść ci kilka pocałunków. Czasem wydaje mi się, że to błahostka, ale kiedy tylko pojawiasz się przy mnie, nie mogę wyrzec ani jednego zdania, które zaplanowałem. Że tak mi zależy, że zupełnie się od ciebie uzależniłem, że zgłupiałem. Nawet tego nie umiem przyznać.

Kochanie cię jest prawdziwą udręką – czasem wynosi na szczyty tylko po to, by następnie boleśnie wbić w ziemię. Mimo tego wciąż przy tobie trwam i zdaję sobie sprawę, że jeśli tylko dowiedziałabyś się, co nocami chodzi mi po głowie, pewnie nigdy więcej byś się do mnie nie odezwała. Wątpię, że cieszyłaby cię świadomość obłapania wzrokiem.

Wzdycham głęboko i staram się sprowadzić rozmyślania na właściwszy tor. Wydaje mi się, że wygrałem, bo w końcu przychodzi upragniony sen, a wraz z nim… ty. Ty i twój podniecony oddech tuż przy moim uchu. Nienawidzę tego, to tylko męczarnia. Momentami naprawdę mam ochotę odejść, zamknąć dla ciebie swoje serce i ruszyć w odmiennym kierunku, ale… nie mogę, bo równie mocno chcę zostać i przyznać, że udawanie było w porządku tylko do czasu.

Nieważne, wstał nowy dzień. Jeszcze kilka godzin i znów się zobaczymy, a w końcu tylko to się liczy.

 

Drugie oczy

Nie sądziłam, że odwrócisz wzrok. Tak straszliwie się speszyłam! Nie wiem, co podkusiło mnie, żeby kolejny raz uchylić drzwi i na ciebie spojrzeć. Pomachałam, bo nie wpadłam na nic lepszego, ale przynajmniej nie wybuchłeś z tego powodu śmiechem, całe szczęście.

Z rezygnacją weszłam do środka, zrzucając przemoczone buty. Szkoda, że nie zostałeś; zawsze zgrywasz przykładnego dżentelmena i nigdy się nie wpraszasz. A ja naprawdę chciałam, żebyś poczekał jeszcze maleńką chwilę… ale jednak na tyle długą, bym wreszcie mogła nasycić się twoim spojrzeniem, o ile to w ogóle możliwe. Nie lubię, kiedy znikasz, bo zawsze zamiast ciebie pojawia się tęsknota.

Myślałam, że tego dnia będzie inaczej – może przez to, co mi powiedziałeś, kiedy zapłaciłeś za moją herbatę, ale przecież tylko się śmialiśmy. Nigdy nie powiedziałbyś mi z powagą, że w jakikolwiek sposób ci na mnie zależy, to po prostu niemożliwe, wiem o tym. Czasem jednak zdarza mi się o tym marzyć, całkowicie wbrew sobie.

Jeszcze przez długi czas tkwiłam w kuchni, uparcie wpatrując się w stół i rozmyślając, kiedy moje uczucia zmieniły się względem ciebie tak drastycznie. Nie wiem, dlaczego to robiłam – przecież nic nie wskazywało na to, że chciałbyś uraczyć mnie jakimkolwiek głębszym gestem poza przyjacielskim uściskiem na powitanie. Kobiety najwyraźniej mają tendencje do tego, by katować się złudnymi nadziejami.

– Dobrze się bawiliście? – Głos mamy sprawia, że momentalnie wracam na ziemię.

– Tak, fajnie było – odpowiadam tylko, czując niewysłowiony żal.

Czasem chciałabym usłyszeć jakieś nieodpowiednie, acz zabawne pytanie w rodzaju „No to kiedy wreszcie umówicie się na poważnie?” bądź „Tyle czasu już razem spędzacie, kiedy on ci się wreszcie oświadczy?”, ale ono nigdy nie nadchodziło. Zdaje się, że już wszyscy przywykli do naszej typowo koleżeńskiej relacji i nikt nie widział jej w innym świetle. Nikt prócz mnie, co za wstyd…

– Dobry z niego chłopak. Znalazł sobie wreszcie jakąś dziewczynę?

No dobrze, może w takim razie lepiej nie słyszeć już żadnych pytań. Nie, mamo, nie znalazł, choć wciąż czeka na niego pod nosem taka jedna naiwna…

Kiedy wreszcie ułożyłam się na poduszce, była druga nad ranem. Teraz leżę, nie mogąc zmrużyć oka, i mimowolnie zastanawiam się, czy choćby raz w całym swoim życiu pomyślałeś o mnie przed snem. A jeśli tak, to czy czułabym się skrępowana tym, że druga wersja mnie jest całkowicie zależna od ciebie i tego, jak widzisz mnie na co dzień. Chyba odrobinę, choć ja robię dokładnie to samo.

Czasem karcę sama siebie za to, jak bardzo pociąga mnie perspektywa naszej fizyczności. Pewnie dlatego, że tak naprawdę nie znam tylko jej – drżenia twoich rąk, ciepła twojego ciała… bynajmniej nie w takim wymiarze, jakbym tego pragnęła. Och, zapadłabym się pod ziemię, gdybyś kiedykolwiek dowiedział się o tym, że wyobrażałam sobie, jak pozwalasz mi opleść się nogami w pasie, jak dotykasz moich piersi i zachwycasz się nagim ciałem.

Nie wiem, jak zdołałeś sprawić, żebym pokochała cię całym sercem, najmniejszym skrawkiem duszy i każdą grzeszną częścią siebie, ale nie byłam w stanie wyrzucić cię ze swoich marzeń. Gdyby ktoś miał prowadzić mnie przez życie, to byłbyś ty. Gdyby ktoś miał zranić mnie swoim odejściem, to tylko ty. Gdyby ktokolwiek miał pokazać mi wszystkie przekleństwa niewinności… Ach, powinnam z tym skończyć, dać sobie szansę na coś nowego, tyle że… tak bardzo tego nie chcę.

Nie umiem zasnąć aż do rana, a kiedy wreszcie mi się to udaje, otrzeźwia mnie sygnał telefonu. To miłe, że zaprosiłeś mnie na popołudnie, ale ta wiadomość sprawia, że mimo ogólnego zmęczenia wstaję i zajmuję się czymkolwiek, byle tylko nie rozpatrywać wszystkich możliwych scenariuszy. Szlag by to! Gdybym cię nie poznała, nie byłoby problemu. Tylko że tyle bym wtedy straciła…

W końcu śpię jeszcze długo popołudniu. Otwieram oczy i zdaję sobie sprawę, że za chwilę się do ciebie spóźnię. Biegam, wariuję i robię cuda, jakich świat nie widział, zupełna porażka. Z drugiej jednak strony… wariowanie z twojego powodu wcale nie jest takie złe, jak się wydaje.

 

Trzecie oko

W parku na rogu głównej ulicy znajduje się ławka, którą zawsze zajmuje specyficzna para. Przyjaciele umówili się właśnie w tutaj, ale ktoś zajął ich miejsce, zmuszając do przenosin i jakby zwiastując nowy początek. Dziwna to z nimi sprawa – bo niby łączy ich wiele, ale najważniejsze zawsze pozostaje niewypowiedziane. To musi być męczące, w końcu nikt nie może w nieskończoność udawać i dusić w sobie tego, co nieustannie chodzi mu po głowie.

Mimo tego, że oboje czują przesyt wyobrażeń, spędzają czas jak zwykle. Szturchają się, dogryzają sobie, śmieją się i od czasu do czasu rzucają coś niezobowiązującego. Oboje przywdziewają maski i trochę ich to krępuje, ale prawdopodobnie nigdy otwarcie tego nie przyznają.

On nie próbuje jej dotykać, a ona jakoś specjalnie tego nie analizuje. I tak jest szczęśliwa i nieustannie się uśmiecha. Pewnie dopiero wtedy, kiedy się rozstaną, zacznie zastanawiać się, czego właściwie jej brakuje.

A potem ich dłonie przypadkowo spotykają się na krótki moment, wzbudzając jakieś dziwne uczucie, którego dotąd nie znali. I, jak zawsze w przypadku nieznanego, oboje poczuli się zobowiązani, by jakoś przerwać niezręczną ciszę, jaka zapadła między nimi, kiedy unieśli na siebie spojrzenia.

– Chciałem coś powiedzieć… – zaczyna niepewnie.

– Tak, ja też.

– Możesz zacząć.

– No… dobrze. – Dziewczyna zastanawia się przez chwilę i już, już prawie jej się udaje… – Chciałam podziękować za naszą przyjaźń, dużo dla mnie znaczy.

No i przegrała.

– Ja też właśnie to chciałem ci powiedzieć. – Uśmiechnął się, równocześnie niemo wymyślając sobie od tchórzy.

Trochę mają sobie za złe, że boją się odezwać. Po co jednak psuć obecny stan rzeczy? Zresztą… i tak oboje, niczego nieświadomi, spotkają się dzisiejszej, a także następnej i następnej nocy. Ona dostanie wypieków, kiedy pomyśli, jak on zdejmie przed nią koszulę, a on będzie uśmiechać się sam do siebie, kiedy ona rzuci jakąś nieprzyzwoitą uwagę tym swoim słodkim głosem. Potem zapatrzą się w ekran telefonu, zastanawiając się, czy nie zadzwonić i wszystkiego nie wyjaśnić, choć jest już czwarta nad ranem.

Nie, nie chcę jej obudzić. I tak już poświęciła mi dzisiejszy dzień.

Nie, miałam już swoją szansę. Jeszcze pomyśli, że się narzucam.

Więc tylko leżą, wgapiając się w sufit. Niby razem, a jednak osobno. Ślepota to jednak straszliwa przypadłość.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Amy 08.04.2017
    Nie mam siły na długie, wylewne komentarze. Napiszę tylko, że śliczne, choć smutne, bo wiele jest takich par.
  • Rasia 08.04.2017
    Racja, ale też odwrotnie - dużo jest takich, co to tkwią w związku bez przyszłości i nie potrafią przestać. A komentarz jak najbardziej wystarczy, dziękuję :))
  • Jo-anka 08.04.2017
    Tak o życiu ;) Lekko, przyjemnie się czyta, 5 pozdrawiam ;)
  • Rasia 08.04.2017
    Dziękuję bardzo za odwiedziny :)
  • Nazareth 09.04.2017
    Piękny, delikatny tekst o młodzieńczej miłości. Strach przed byciem odrzuconym robi z człowiekiem, dziwne rzeczy. Bohaterowie tkwią w przyjaźni ponieważ boją się, że stracą nawet to jeśli przyznają się przed drugą osobą do głębszych uczuć, żadne z nich nie chce uwierzyć, że druga osoba może żywić do nich te same uczucia. Klasyczny przykład projekcji komplementarnej Holmesa, a także doskonały obraz konfliktu Frudowskich "id" i "superego" z wyłączeniem "ego" co zapewne jest tu źródłem problemu. Opisałaś to bardzo wprawnie, dając czytelnikowi aż trzy perspektywy, potrzebne by zrozumieć pełen kontekst sytuacji. Świetny tekst.
  • Rasia 09.04.2017
    Dziękuję za taki cudowny komentarz, Naz! Bardzo się cieszę, że uwzględniłeś tyle aspektów podczas analizy tego opowiadania :D No i masz rację, strach przed odrzuceniem, no i w ogóle strach, potrafi zrobić z człowiekiem przeraźliwe, nieraz paskudne rzeczy ;)
  • Perzigon69 23.04.2017
    To takie prawdziwe... Nie sztuką jest pisać o wymyślonych, skomplikowanych światach, sztuką jest pisać o rzeczach przyziemnych i prostych. 5.
  • Rasia 10.08.2017
    Dziękuję bardzo :)
  • Dwanaście 23.07.2017
    Czasem sprawdzam, czy jeszcze tu jesteś, ale widzę, że skończyłaś podobnie do mnie :/
  • Rasia 10.08.2017
    Czy skończyłam, tego powiedzieć nie mogę... Teraz po prostu działam na własną rękę, już nie tutaj. Mimo wszystko czuję się jakoś poruszona, że ktokolwiek się tu jeszcze za mną rozglądał, dziękuję ;)
  • Dwanaście 21.09.2017
    Super to słyszeć :D
  • Ostatnia 03.08.2017
    Bardzo piękny, wręcz urzekający tekst.
  • Rasia 10.08.2017
    Dziwią mnie jeszcze czyjekolwiek odwiedziny, ale i tak dziękuję :D
  • Tina12 10.08.2017
    Trochę taka jak z żórawiem i czaplą.
    Szkoda że nie piszesz takich seri jak ta z zeszłego roku. Wracaj i pisz :)
  • Rasia 10.08.2017
    Tina, to takie miłe, ale na razie mam tylko pojedyncze projekty, mniejsze. Stety bądź niestety, sama nie wiem. Dzięki za te słowa, w końcu wezmę się w garść ;)
  • Nazareth 18.03.2018
    Rasiu wróć!
  • Rasia 07.06.2018
    Tyle tu nie zaglądałam, a jeszcze komuś zależy na moim powrocie :o Dzięki, Naz, chociaż na razie to ciężko wykonalne :(
  • ówczesny 07.06.2018
    Rasia, zależy. Wiesz o tym; )
  • Rasia 07.06.2018
    Nooo, obiecałam, że jakoś wezmę się z powrotem do pracy :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania