Trzej jeźdźcy apokalipsy

Wilki rządne władzy

 

Noc. Pusty dwór a w jednym z okien widać było żarzące się światło świecy. Ktoś tam już był. Nocną cisze przerwał galop i zawołanie konia. Ciągnął powóz. Podjeżdżał do dworu coraz bliżej, dźwięk trzęsącego się powozu pędzącego po trudnej drodze był coraz bardziej słyszalny. Wjechał powóz przez szeroko otwartą i tak już zniszczoną starą bramę obrośniętą zielonym mchem. Wygląd samej bramy nie zachęcał żadnych gości do odwiedzenia tego dworu a raczej odstraszała. Przypominała te z opuszczonych dworów. Powóz wjechał i obok niedziałającej już wiele lat fontanny raptownie zatrzymał się zaraz przy wielkich, zamkniętych drzwiach. Koń ryknął jakby dawał znać iż dojechał na miejsce. Hałas powozu ustał. Prowadzący konia odłożył bicz i spokojnie wstał po czym zeskoczył z karety podchodząc powoli do drzwi karety. Zgrabnym i eleganckim, lecz tym samym czasem pewnych ruchem otworzył je najszerzej jak się dało skrzypiąc przy tym niemiłosiernie. Z karety już mniej zgrabnym i nieostrożnym ruchem wysiadł postawny starszy mężczyzna. Można powiedzieć, iż z tej karety wyskoczył na jedną nogę. Elegancko kiwnął głową do człowieka który go tam przywiózł. Gdy obszedł karetę poprawiając swój mundur drzwi dworu otworzyły się i wyszedł z nich na próg inny mężczyzna był to jeden z ważniejszych dowódców wojska Królestwa Folkigów, z racji na swój wiek dowodził nie jedną zwycięską bitwą. Był bardzo znany w królestwie. Król ufał mu bardzo, tak bardzo iż zdradzał mu bardzo ważne a co najważniejsze czułe sekrety które jednak powinny tymi sekretami pozostać. Gdyby ktokolwiek przyszedł do która i powiedzial iż ten człowiek może go zdradzić to ten sam król prawdopodobnie wyśmiałby a może wydał wyrok za dezercję. Całe wojsko król poświęcił właśnie dowódcy Mantgoremu co czyniło go człowiekiem który władał największą armią w królestwie. Już z progu gdy tylko ujrzał wychylającego się zza karety dowódcę Bargon wykrzyknął otwarcie uśmiechając się niezbyt szczerze

 

- Witam, witam, zapraszam do środka! - podał rękę Bargonowi – Jak minęła podróż? spytał chociaż można było wyczuć iż wcale go to nie interesowało bo spytał się jedynie po to aby zawiązać konwersację jakąkolwiek.

 

- Nie było źle, odbywałem gorsze podróże w swojej karierze... - odpowiedział Bargon z wyczuwalną potrzebą zakończenia tej pogadanki i jak najszybszego udania się do wejścia na dwór.

 

- Nie wątpię - przerwał Mantgorem – Wiem coś o tym. - Po czym wskazał lekkim uniesieniem ręki drogę do głównych drzwi.

 

- Czy ktoś przybył przede mną? - spytał szybko Bargon.

 

- Oczywiście, przybyli już wszyscy... - Czyli jak zwykle jestem spóźniony? - przerwał z szybkim uśmiechem na twarzy i pośpiesznie minął Mantgorema w drzwiach które wcześniej otworzył po czym od razu zmierzał do głównej sali przez długi stary korytarz, głośne uderzenia butów były słyszalne już w głównej sali gdzie siedzieli wszyscy zgromadzeni generałowie. Większość z nich siedziała w ciszy i gdy tylko usłyszeli unieśli lekko głowy i spojrzeli na wejście sali, przez które po chwili wszedł trzeci ze spiskowców, Bargon. Mniej wpływowy generał niż reszta ponieważ został zdegradowany przez króla po tym gdy odmówił wykonania większości jego rozkazów w czasie ostatniej wojny. Król po tym nazwał go buntownikiem nie zdolnym do dowodzenia dużym wojskiem Zanim Bargon zdążył w ogóle usiąść, Aren widocznie zirytowany spóźnieniem Bargona z pogardą w głosie ‘przywitał’ dopiero przybyłego spiskowca

 

- Spóźnienie, jak zwykle. Niedobrze... - Panowie... - usiłował przerwać potencjalną przepychankę słowną Mantgorem stanowczym głosem, wskazując na obu rękoma.

 

- To że się spóźniłem nie powinno mieć żadnego znaczenia. Warto zwrócić uwagę na to iż w ogóle tu dotarłem. Przecież sami wiecie że w ty regionie pojawili się bandyci tylko czekający na handlarzy. Jeździmy na te spotkania bez obstawy zwykłymi karetami. To dla nich jak przynęta. Więc lepiej się spóźnić niż w ogóle nie dojechać, prawda? - Nastała cisza w całej sali a każdy z nich siedział cicho przy stole. Aren odwrócił głowe od Bargona. Ciszę jednak przerwał sam Bargon - No dobrze to może zamiast słownie się przepychać to nareszcie zacznijmy. Jak zapewne wiecie panowie sytuacja naszego Królestwa jest coraz gorsza i niedługo będziemy musieli wprowadzić nasze plany w życie. Doszliśmy do informacji iż Hormici będą domagać się kolejnych ziem od nas. Król jest słaby więc na pewno je odda. - Doją nas jak bydło! - Przerwał zbulwersowany Aren. Bargon popatrzał przez chwilę na Arena po czym kontynuował - gdy odda kolejne ziemie będzie to kompromitacja dla naszego królestwa, wrogowie będą śmiać się nam w twarz. Kompromitacja absolutna! Karilowcy pewnie wejdą na drugi dzień z armią wyposażoną w drewniane miecze bo i nawet bez nich by nas pokonali! - nasz król jest żałośnie słaby, - przerwał Mantgorem i kontynuował - jedyne czego on chce to utrzymania pokoju ponad wszystko, a to nie jest dobre. Stary dziad słabnący z roku na rok, bojący się rozlewu krwi.

 

Bargon kontynuował swój wywód - a propo Karilowców, jeden ze szpiegów doniósł iż zbierają armię. Pewnie będą chcieli nas wykończyć dopóki mamy na tronie tego nieudacznika. - Spójrzmy prawdzie w oczy, jesteśmy śmiesznie prostym celem dla wszystkich obecnie. Jesteśmy gigantem na glinianych nogach - znów przerwał Aren swoim wtrąceniem. Bargon kontynuował:

 

- Tak więc te problemy obecnie zatruwają nam umysł. Gdy się zadbamy o przyszłość na własną rękę czeka nas albo upadek królestwa lub podbicie przez Karilowców. Co najgorsze również utrata naszych wpływów.

 

- Obecnie wiemy że naszym największym problemem jest król który gnije na tym jego zasranym tronie, bez niego mielibyśmy pełne pole do popisu i obsadzenia kogoś kim byśmy mogli zarządzać przyszłością Królestwa. - dodał od siebie Mantgorem. - No oczywiście, zgadzam się w pełni jednak pomimo wieku król jeszcze pożyje

 

- Ale szanowny panie, nie musimy stać w miejscu z naszymi planami. Czy tu tylko może dojść do śmierci ze starości? - powiedział Bargon.

 

- Co masz na mysli? - spytał lekko zaniepokojony Mantgorem.

 

- Ostateczne rozwiązanie. Król jest obecnie tylko przeszkodą. Ludzie w królestwie też nie są, że tak to ujmę, pozytywnie do niego nastawieni. Ba! Nawet zwykli chłopi wiedzą, że nasz król ośmiesza nasze królestwo. Nikt, nikt w królestwie nie miałby nic przeciwko... “usunięciu” jego z tronu. - Bargon czekał na opinię wpatrując się w Mantgorema - Generałowie... - kontynuował Bargon – mniejsi przywódcy, doradcy króla, właściciele banków, wszyscy są przeciwko królowi. Jeśli ktoś by ich poprowadził jak armię to król za długo by nie pozostał na tronie...

 

- Otwarta rewolucja i głośne obalenie króla mieczem i toporem nie wchodzą w grę. To jeszcze bardziej pozbawiłoby naszego królestwa stabilności a tego nie chcemy. Karilowcy zobaczą rewolucję i ludzi na ulicach pogrążonych w chaosie to zaraz postawią swoje kopyta na naszych ziemiach. - przerwał Mantgorem.

 

- No dobrze, nawet jeśli ktoś pomógłby królowi zejść ze swojego zgniłego tronu to kto go zastąpi? My nie będziemy w stanie. Każdy w pałacu zaraz zorientował się że to wewnętrzna sprawa... - Gdybał Aren - ale czy to musi być jeden z nas? - przerwał energicznie Bargon i kontynuuował -... król ma przecież dwóch potencjalnych następców, prawda?

 

- No ma dwóch synów... - dodał Aren, a Bargon kontynuuował - Imar, młody, naiwny i łatwowierny idiota. Moglibyśmy go obwinąć bardzo ciasno wokół palców. Byłby naszą marionetką, marionetką z wieloma sznurkami.

 

- On jest za słaby. - wtrącił się Mantgorem - ... bardzo możliwe że ktoś inny mógłby przywiązać dodatkowy sznurek tej marionetce. A i tak go do władzy nie ciągnie.

 

- No dobrze. W takim razie drugi syn. Adal. Zdaje się być dobrym kandydatem...

 

- Panowie! Opamiętajcie się. Jego synowie nie pozbędą go władzy. Nikt z nich nie jest ojcobójcą. Nie moglibyśmy ani Imara ani Adala zaprosić tu do tego dworu żeby przekonać ich do pozbycia się własnego rodzonego ojca. Przekazaliby to królowi i na następny dzień nasze truchła wisiałyby na drzewach! - wtrącił unosząc głos Aren.

 

// Tu kończy się wstęp do tego opowiadania. Udostępniam tylko tyle aby poznać waszą opinię.Jestem absolutnym amatorem, jak widać po tym tekście, nie jestem w tym najlepszy. Opowiadanie te jest pierwszym w moim życiu. Liczę na dobrą krytykę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania