Poprzednie częściTrzy Lata Później - Wstęp

Trzy Lata Później - R5. Duma i uprzedzenie

Minęły dwa pełne tygodnie odkąd na ognisku wygłupiłam się na pożegnanie i od tamtego czasu dostawce pizzy widywałam jedynie z balkonu swojego mieszkania jak siedział na niby to swoim molo i łowił ryby czasami był tam już o piątej rano kiedy wychodziłam na balkon z poranną kawą a czasami wyglądałam go kiedy kładłam się nocą spać, on tam zaciekle wypatrywał neonowy spławik.

 

Unikając kłopotów starałam się nie zbliżać jego haczyka ani sideł zastawionych na biedne wodne stworzonka w końcu jak nic byłam od niego starsza o kilka dobrych lat poza tym Julek był coraz bardziej rozanielony pojawieniem się ojca w swoim życiu i musiałam pilnować żeby czasami mnie z niego nie wykluczył w końcu ciągle był moim maluszkiem.

 

Zerknąwszy kolejny już raz ukradkiem w stronę molo zauważyłam że miejsce jest puste i ze nikogo tam nie ma, no nic na mnie już czas pomyślałam w końcu za godzinę miałam spotkanie o prace w Kendall w firmie zajmującej się wyrobem drewnianych mebli z najlepszych jakości drewien.

 

Firma była spora i jak domyślam się Alek dobrze znał konkurencje, lecz puki co nic mu nie mówiłam o swoich planach zawodowych.

 

W pędzie chwyciłam aktówkę z certyfikatami ukończonymi na kursach wieczorowych i referencje z poprzedniej pracy poprawiłam bluzkę w cielistym odcieniu i lekko opiętą bezową ołówkową spódnicę po czym nasunęłam brązowe skórzane baleriny i chwyciłam jeszcze brązową małą torebkę w ostatniej chwili rezygnują z upinania włosów kocu była to moja jedyna zaleta - długie proste włosy opadły na moje ramiona a spinka poleciała celnym lotem do kosza na pranie.

Byłam gotowa bez grama makijażu prosto i schludnie wyglądałam na dziewczynę bez kasy i nią byłam ale miałam jeszcze dumę! I zamierzałam z niej korzystać w końcu to właśnie ona nie pozwalała mi dłużej żyć na koszt Alexandra.

 

Z Windermere do Kendall prowadziła prosta przyjemna droga pomiędzy falistymi górkami i już nim się obejrzałam stałam wpatrzona w fikuśny nowoczesny dwupiętrowy budynek który był chyba jakimś tworem sfiksowanej wyobraźni zwariowanego architekta.

 

-Fajny co nie? Usłyszałam pytanie za swoimi plecami

-To? To jest jakiś twór drewniano szklano ceglany a nie budynek! Nigdy nie widziałam czegoś podobnego no i ta okolica! Myślałam, że to będzie centrum Kendall a tu proszę! Samo ubocze w koło faliste pola i coś takiego!

-Takiego jakiego?

-Takiego oryginalnego? Nie to za mało powiedziane! A za przeproszeniem co ty tu robisz? I to taki jakiś wystrojony. Zmarszczyłam nos, bo jakoś nie do końca ten cały Gabril mój... "Szwagier".

-Ja tu w biznesach

-Aha no to tak jak ja! Mam spotkanie o prace

-Tak a gdzie? Zapytał głupkowato

-No jak to, gdzie jak nie tu to gdzie? Przecież tu niczego w koło nie ma

-Racja to zapraszam

-Poczekaj ja mam tu gdzieś...Zaczęłam grzebać w torebce bo dochodził czas w którym powinnam stanąć przed zaprawne piękną recepcjonistkom i okazać dokumencik wy druczek znaczy się na którym pisało iż to właśnie ja Inka mam dziś o tej i o tej spotkanie tu i teraz

-Kucze zapomniałam dokumencik!

-Pomogę ci znam tu wszystkich

-Super a skąd tu znasz wszystkich skoro wozisz pizzę po nocach?

-Prowadzę podwójne życie

-Bardzo śmieszne Gabrielu

-ładnie to mówisz z takim innym akcentem

-Spadaj i pokaż mi drogę, bo musze zaraz tam być! Wskazałam palcem drugiego pietra wielką przyciemnianą szybę

-No dobra to chodźmy, skoro wiesz, gdzie i do kogo. Wzruszyłam ramionami

Przeszliśmy wzdłuż małego brukowego parkingu na około otoczonego jasnozielonymi krzewami, kiedy stanęliśmy przy samo rozsuwalnych szklanych drzwiach, na których matowym napisem wytłoczone logo fikuśnego krzesła połączone z napisem którego nie mogłam rozszyfrować robiło jednak wrażenie małej, lecz bogatej foremki.

 

-Hello Veni, Gabriel przywitał się z przebudzoną sekretarkom która mimo moich licznych wizji i wyobrażeń o dress kodzie wyglądała raczej można by powiedzieć na pełnym luzie.

-Gab a ty taki piękny dziś co za okazja? Ej chyba nie przegapiłam urodzin...twoich? Spytała pełnym skruchy tonem

-Spoko Veni nie ma urodzin, a przecież wież i tak wcale nie obchodzę, bo i po co skoro wszyscy mnie maja za szczeniaka

-Ja cię nie mam! Veni wartko zaprzeczyła podskakując do pionu w letniej sukience zrobionej z licznych falban i falbanek no i może to by miało jeszcze jakiś wygląd, gdyby nie to że każda część sukienki wyglądała jak by została uszyta z innego prześcieradła.

Długie czarne włosy Veni wyglądały jak by zostały nasączone porządną ilością olejku kokosowego który w tych czasach jak wiadomo nadają się zarówno do czyszczenia kibla tak i do wybielania zębów oraz nawilżenia włosów po naskórek zeschły przy palcu.

-Co wiemy o życiu aktualnym Brada i Angeliny?

-Gabriel zerknął przez moje ramie na niższą półeczkę przy recepcji gdzie pysznił się jeden z tych szmatławców za funcika który można było kupić na każdym rogu w Windermere

 

-Oj dzieje się kochany naprawdę to co on już się ma z tom babom to kara boska!

 

-Dobrze wiedzieć...Gabriel spojrzał bystro na Vieni która już zaczynała się rozkręcać z plotami

 

-Kochana Veni musze cię przeprosić złotko mam zaraz spotkanie w sprawie pracy. Dodał Gab

 

-I iii ja te je mam pani Veni. Dodałam głupawo i szybko bo przecież spotkanie za minutę!

 

-Pani godność?

 

-Iness Wolski

 

-I tak idziemy w tym samym kierunku wiec nie kłopocz się Veni pokaże Iness gdzie ma iść

 

Veni zachichotała pod nosem i puściła oczko do Gabriela

 

-Fajnie ze się tak lubicie, ale czy możesz się pospieszyć, bo wtopię! Ponagliłam Gabriela, kiedy ten ani drgnął

 

-Gabi dać ci ten co zawsze zestaw pytań?

 

-Obejdzie się

 

-Chodzi już Iness dziś mam jeszcze jedno spotkanie o prace oprócz tego nie chciałbym się spóźnić

 

-Przecież cały czas cię ponaglam! Mam tylko nadzieje że nie startujesz na te posadę co ja bo już mam po ptakach a tak w ogóle to stać cię na taki garnitur z pensji dostawcy pizzy?

 

-A no stać jak widać

 

Minęliśmy kilka przeszklonych pomieszczeń w których zaciekle kilka osób gawędziło o czymś czego nie mogłam dosłyszeć potem z kolei minęliśmy jeden pusty pokoju konferencyjny aż dotarliśmy do ostatniego na korytarzu, z którego rozciągało się widowisko! Pole pełne polnych kwiatów a w oddali kilka błąkających się owiec, za którymi rozłożyste drzewa unosiły konary ku błękitnemu niebu

-Wow fajnie by tu pracować co nie? A ten cały facio od interview?

Zapytałam, kiedy Gabriel jednym ruchem otworzył szklane drzwi gabinetu.

-A to ja… nie mówiłem? Przecież mówiłem co nie?

 

-Jakie co nie?! Oczywiście że nie ale jak że ty tu?

 

-A co nie można? Lubię to miejsce zresztą sam sobie je zbudowałem. Wzruszył ramionami i kopem odsunął przytulne krzesło wyściełane szarym materiałem a następnie wyją z pułki wielkiego jasno drewnianego biurka kubek

 

-Wczorajsza…ciągle dobra

 

-Jak możesz! Pijesz zeschłą kawę ze wczoraj?

 

-Jak by zeschła to chyba bym nie pił? To chyba oczywiste. Mimo że jego oczy się śmiały to chyba mówił serio!

 

-O boże to jest że ty jesteś tym właścicielem tej firmy ale nie wyglądasz!

 

-I co z tego! Ale jestem czy ci się to podoba czy nie

 

-Aha, nie sorry nie chciałam żebyś pomyślał że mi to się nie podoba że masz...

 

-Mam dwadzieścia cztery lata i osiem miesięcy i jestem właścicielem tej firmy którą sam zbudowałam o! O tymi rękoma. Wyciągnął mi przed noc lekko pokiereszowane ręce

 

-Ja mam dwadzieścia osiem i cztery miesiące i jak dotąd jedyne co udało mi się zrobić to rodzic dziecko wykończyć kurs wieczorowy i wykopać ogromnego dołka! Jęknęłam żałośnie opadając na wolne krzesło obok owego Gabrila - Właściciela tej właśnie firmy

 

-W tej zielonej krainie dzieją się niebywale rzeczy

 

-No cóż nie zaprzeczam ale wracając do sprawy to pytanie numer jeden - dlaczego ubiegasz się o posadę w mojej firmie?

 

-Dlaczego... No jak to! To oczywiste przecież, nie chce już dłużej żyć na koszt byłego który zagroził mi że jeśli nie przyjadę tu z synkiem pozwie mnie do sadu i rozdzieli prawa opieki w dodatku zagroził że on ma większe szanse niż ja bo on ma więcej...no kasy i możliwości.

 

Gabriel nieoczekiwanie szybko wstał od biurka i chowając dłonie głęboko w kieszeniach podszedł do okna odwracając się tyłem do mnie

 

-Hallo tu ziemia! Rzuciłam może to nie najlepszym tekstem ale zawsze jakimś

 

-Czy czy może mi pan powiedzieć jakie są następne pytania?

 

-Jaki pan! Warknął z nienacka zmieniając luźny przygłupi styl bycia na jakiegoś... rekina biznesu czy co?

 

-Przepraszam ja tylko... W końcu moje oczy napełniły się łzami, których nie mogłam powstrzymać

 

-Przepraszam ja... ja źle zrozumiałam, bo wtedy z pizzom i teraz tu

 

Rozbeczałam się na maxa dając ujście całemu stresowi i przygnębieniu, które mnie trzymało od już ładnych paru tygodniu

 

Gabriel podszedł do intercomu i warknął

 

-Veni chusteczka biegusiem! I ciepła czekolada plus babeczkę z truskawkami dodał jeszcze

 

-Podwójna czekolad i śmietana jak pan lubi?

 

-To mogło by wywołać za duży wstrząs niech będzie jedna porcja i to biegusie Vieni ja muszeeee musze chwilkę wyjść a ty potowarzyszysz pani, kiedy mnie nie będzie.

 

-Oczywiście Gabrilu

 

-Ale proszę pana!

 

-Skończ żadnego pana tu nie ma i nie będzie.... porostu... Zaraz przyjdzie tu Veni z ciepłą czekoladom i ciuchem daj mi 5 minut? Tym razem jego glos wydal się już łagodniejszy i przyjemniejszy .

 

Gabriel wyszedł zapadła cisza i jakaś pustka, rozejrzałam się ocierając łzy z policzków

wszędzie widniały obrazy ciekawych budynków ale i szkice dość ciekawych mebli a także kilka obrazków ręcznie malowanych przedstawiających piękne ogrody wypełnione ciekawymi altankami, huśtawkami czy ala studzienkami wszystkie przedmioty były z drewna cegły lub szkła bardzo ciekawe było dla mnie to jak tak młody człowiek dziecinny a zarazem dojrzały mógł osiągnąć aż tyle w dwudziestoczteroletnim życiu?!

 

-Ohhhooo następna którą Gabi doprowadził do łez

 

-Często mu się to zdarza pociągnęłam nosem kiedy Vni ustawiała na biurku Gabriela tace z pięknym biało złotym kubkiem pełnym aromatycznej czekolady

 

-a i ciasteczko! Ależ pani miła naprawdę nie było potrzeba -Czy życzy pani sobie cos jeszcze? Veni miała dziwny styl bycia była jak by na haju ćwierkała jakimś trochę za wysokim tonem i poruszała się jak roztańczona

 

-Podać?

 

-Nie nie dziękuje

 

-To dziękuje to proszę tu o ten guziczek nacisnąć jeśli zmieni pani zdanie wyśpiewała po czym podreptała do wyjścia trochę za bardzo bujając biodrami ale zanim wyszła obróciła się jeszcze raz

 

-Falowały?

 

-Co proszę?

 

-Falbanki...czy falowały?

 

-Tak jak jak najbardziej! Piękne te falbanki bardzo pani do twarzy

 

Veni zachichotała i cała zaróżowiona wytańczyła do wyjścia

 

-O wow! Nie wiem czy to aby było dobre miejsce pracy dla mnie w końcu po wszystkich tych przejściach moja psychika potrzebowała chyba bardziej stabilnego gruntu a tu... no cóż poznałam co prawda dopiero dwie postacie i obie były bardzo niestabilne emocjonalnie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania