Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Trzy linie, jeden rdzeń - Rozdział 1

Powietrze w bunkrze było gęste, ciężkie od wilgoci i zapachu żelaza. Podziemia rozciągały się jak splot żył pod martwym miastem – ściany z odsłoniętego betonu, gdzieniegdzie porośnięte pleśnią, popękane od naprężeń, które zdobiły to miejsce przez dekady. Lampy sufitowe dawały jedynie mdłe, zielonkawo-żółte światło. Ich blask drgał z każdym mikrowstrząsem, rzucając długie, poszarpane cienie.

W centrum pomieszczenia stał metalowy stół zabiegowy – przypominający krzyżówkę stołu operacyjnego z narzędziem tortur. Blat był chłodny, lekko zakrzywiony, z licznymi otworami i zaczepami, do których przymocowano grube pasy ze stalowym rdzeniem, oplatające przeguby i uda postaci leżącej bez ruchu.

To była kobieta – nie starsza niż trzydzieści lat, z poobijaną twarzą, której ostre rysy były częściowo przykryte krwią i potem. Jej ciało było wychudzone, napięte w nienaturalnej pozycji. Mimo zamkniętych oczu – nie wyglądała na śpiącą. Sprawiała wrażenie, jakby chciała przenieść w inne miejsce.

Od mostka aż po podbrzusze biegło szerokie, nieregularne nacięcie – skóra była rozchylona, odsłaniając wnętrzności. Niektóre narządy wyglądały jak przesunięte, inne pokryte były cienkimi elektroprzewodami. Niektóre z nich były podpięte do konsoli po prawej stronie – ekran pulsował bladoniebieskim światłem, przetwarzając dane z organizmu w czasie rzeczywistym.

Jej lewa noga była przebita dwoma prętami – długimi, metalowymi, wbitymi głęboko przez mięsień czworogłowy. W miejscu wbicia pulsowała jasna, niemal nienaturalnie różowa krew, sącząca się rytmicznie.

Obok niej stała postać – wysoka, szczupła sylwetka, otulona w ciemnoszarą pelerynę z kapturem, który całkowicie zakrywał głowę. Twarz nie była widoczna – cień spływał z kaptura tak głęboko, że wyglądała jak czarna plama w przestrzeni. Obok niej stała druga postać - mężczyzna w białych fartuchu, z rękawiczkami na dłoniach. Jego wzrok skupiony był na monitorach. Z ramienia zwisało coś, co przypominało pas z medycznymi narzędziami: sondy, skalpele, wiertła.

Chwycił ręczny palnik plazmowy – emitujący wąski, jasnoniebieski płomień o wysokiej częstotliwości. Przesuwał nim powoli wzdłuż prawego boku kobiety, zatrzymując się przy każdym z głównych splotów nerwowych. Gdy płomień dotykał skóry – ciało drgało konwulsyjnie, ale nie było słychać krzyków. Resztki sił ją opuściły.

W rogu pomieszczenia cicho buczał rejestrator. Na monitorze wyświetlały się dane: „Obiekt eksperymentalny: K4-73 (typ mieszany). Etap IV. – Odporność psychiczna na stymulację bólową przekracza normy."

Nagle, na chwilę, kobieta otworzyła oczy – zielone, z rozszerzonymi źrenicami, mętne, ale wciąż ludzkie. Wypowiedziała bezgłośne słowo. Może „koniec", może „proszę".

W odpowiedzi postać w pelerynie powoli odwróciła głowę. Choć nie miała widocznych oczu, Kaia wiedziała, że ją „widziała".

Zgasło światło.

***

Kaia odzyskała przytomność po raz trzeci. A może dziesiąty.

Nie była pewna, ile razy już zasypiała z bólu i budziła się w przerażającej ciszy. Czas nie miał tu znaczenia. Nie było zegarów, nie było światła. Tylko ona, kamień i echo.

Cela miała może trzy metry długości. Ściany z nierównego betonu były zimne, pokryte wilgocią i czymś, co w dotyku przypominało wysuszoną krew. Brak okien. Brak drzwi w zasięgu wzroku – tylko ciemność, w której znikały granice przestrzeni.

Z sufitu zwisała pojedyncza rura, z której co jakiś czas kapała woda. Metaliczny zapach – jakby rdzewiała od wnętrza.

Kaia leżała na czymś przypominającym cienką matę lub zdezelowany materac. Nie miała siły się poruszyć. Każdy nerw palił, jakby pod skórą płynął rozżarzony drut. Spróbowała zamknąć oczy, ale obraz z wnętrza głowy był jeszcze gorszy niż to, co widziała wokół.

Zaczęły wracać obrazy.

***

Byli otoczeni. Dym, krzyk, syreny. Kilku członków jej komórki – Elan, Jonas, Rida – biegli wzdłuż wysokiego muru, próbując uniknąć ostrzału. Kaia, trafiona pociskiem w nogę, została z tyłu, upadła na ziemię. Krew lała się po udzie, zostawiając mokre ślady na betonie.

Gorączkowo zastanawiała się co zrobić. Nie była w stanie się podnieść i biec dalej. Wiedziała, że może jedynie kupić przyjaciołom trochę czasu. Kątem oka widziała, jak Jonas odwraca się przez ramię i krzyczy jej imię. Wiedziała, że będzie chciał po nią wrócić. Nie pozwoliłaby na to.

Skupiła się.

Siła, która zawsze w niej była – telekinetyczne jądro – zarezonowała w jej klatce piersiowej. Krew zadrżała, powietrze zaszumiało. Ostatkiem sił uniosła rękę i... mur runął. Beton rozsypał się na ścieżce, tworząc zasłonę dymną i drogę ucieczki. Potem błysk. Granat oślepiający. Świadomość urwana, jakby pociągnięta zębem noża.

***

Obraz zniknął. Kaia otworzyła oczy.

Cisza w celi była innego rodzaju. Obecna. Obserwująca.

Chciała zawołać. Użyć telepatii. Choćby na ułamek sekundy spróbować dotrzeć do któregokolwiek z przyjaciół.

Skupiła się.

I wtedy... ból. Inny niż wszystko, co znała.

Jakby jej mózg próbował zapłonąć. Jakby każda żyła płonęła od środka. Krzyk, który wyrywał się z niej, nie miał dźwięku – tylko napięcie, łzy, drżenie szczęki.

Blokada. Chemiczna. Wstrzyknięta przez tych, którzy się jej bali.

I wtedy go usłyszała.

Głos.

Gdzieś zza ściany, może z głośnika ukrytego w suficie. Zniekształcony, syczący, jakby rozciągnięty przez drut.

– Podmiot odzyskał przytomność. Możemy przejść do kolejnego etapu.

Chwilę później zapaliło się światło – zimne, białe. Zbyt jasne dla jej zmęczonych oczu.

Kaia spojrzała w sufit, ale nie modliła się.

Nie było już do kogo.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • droga_we_mgle 6 godz. temu
    Ok, mocne. Zajrzałam z ciekawości, przeczytałam w napięciu do końca.
    Fabularnie niezbyt oryginalne (na razie, zresztą początki często takie są), ale napisane bardzo dobrze.

    "zasypiała z bólu" - z bólu się traci przytomność. Zasnąć mogłaby ewentualnie z wyczerpania
    "Sprawiała wrażenie, jakby chciała przenieść w inne miejsce." - Łał, no ciekawe dlaczego :')

    Będę czytać dalej, ale uprzedzam, że robię to w swoim tempie.

    Pozdrawiam :)
  • droga_we_mgle 6 godz. temu
    A, na 24 godziny można wstawić tylko 2 teksty - jeśli wstawi się więcej, pozostałe nigdy nie pojawia się na głównej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania