Najpierw sobie wszystkich kupił, to kto teraz bogatemu zabroni mordować? Chce część Ukrainy i wcześniej czy później dostanie...
Trupów po obu stronach jest niemało.
Wydaje się, że w wierszu ktoś rozkminia grę komputerową. Sam sobie ją tłumaczy. Jest spokój, proste podejście. Aż nagle w tę dziecięca jakby rozkminę wchodzi prawdziwa data, z prawdziwego kalendarza. Dzisiejsza data...
I zastanawiamy się, czym naprawdę jest to wymienione 'Większe". Może to śmierć?
I jeszcze taka rzecz:
Nie wiem, dlaczego dałaś te tuziny. Dlaczego zabici leżą po dwunastu akurat. Mnie to w wierszu jakoś drażni, wydaje się ważne, bo nawet jako słowo wybrzmiewa, dźwięczy, ale też - przez to wybrzmiewanie głównie - denerwuje.
Może jest uzasadnienie, które pomogłoby mi zrozumieć tajemnicę. Dlaczego akurat 'tuzinami"?
Czy chcesz uświęcić tuziny wzorem Gałczyńskiego, który uświęcił czwórki? Takie zestawienie przyszło mi do głowy:
"tuzinami leżą", "czwórkami szli":
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany...
Konstanty Ildefons Gałczyński „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”, fragm.
"Tuzinami leżą"... już wyjaśniam. Podczas wczorajszej porannej prasówki te dwa słowa pojawiły się w relacji z frontu dziennikarza Washington Post i rozwiały moje przypuszczenia na temat śmierci ukraińskich żołnierzy. Rzadko w przestrzeni medialnej jest o nich mowa, o skali tych śmierci. Propaganda wyjątkowo dzielnie walczących Ukraińców nie eksponowała tego strasznego faktu. I słusznie, morale w trakcie wojny to rzecz bardzo ważna. Za to, aby podnieść na duchu, codziennie podaje liczbę zabitych wrogów.
Podobno w przeddzień wojny taką taktykę poradził im Radek Sikorski, bo zwycięzcom kolejnych starć się pomaga. Przegrywającym nie.
Jak widać to zadziałało w dostawie broni, niestety wciąż skromnej, obwarowanej licznymi warunkami.
A ja wielokrotnie zastanawiałam się nad skalą śmierci ukraińskich żołnierzy. Nie sądziłam, że jest tak źle. I stąd te tuziny ciał leżące obok okopów, czy w innych miejscach sprowokowały wiersz. W dodatku przeczytałam później informację podaną przez samego Zełeńskiego, która uwiarygadnia przekaz amerykańskiego dziennikarza. Prezydent powiedział, że codziennie ginie na froncie od 60-ściu do stu ukraińskich żołnierzy. Co najmniej w ciągu tych stu dni wojny, czyli, patrząc na pierwszą liczbę, pięć tuzinów dziennie i więcej!
Nie, myśl o obrońcach Westerplatte nie pojawiła się, choć mogła, przyznaję.
Trzy Cztery, bardzo Ci dziękuję za komentarz. Co jest tym Wielkim? Śmierć też.
Chciałam napisać jak najprościej, dojść do sedna, bez wikłania się w jakiekolwiek gry.
Wrotycz, wspomniałam o grze (i jej "rozkminianiu", bo wg mnie gry upraszczają. Gry mają graczy i zasady. I u Ciebie są gracze - mniejszy i większy, a też te zasady są wymieniane:
- większy zabiera mniejszemu rzekę
- większy zabiera domy
- większy odcina niebo
- większy zamyka morze.
- większy wykorzystuje dużych i małych mniejszego
Ktoś, kto się temu przygląda, zastanawia się, jak sprawić, żeby zakończyć tę trwającą sto dni grę.
wielkiego w zabieraniu zatrzyma tylko Większe
to takie proste
i nadal nie do pomyślenia
Nie do pomyślenia - dlaczego? Bo może wtedy złamało by się zasady gry? A wtedy gra przestałaby istnieć?
A może... cała plansza, czy cały dysk wyleciałyby w powietrze?
Gry są proste, bo maja zasady. Ale gracze próbują jak najlepiej je wykorzystać ("Gambit królowej"). I są też obserwatorzy, którym pewne zagrania wydają się "takie proste". lub - "nie do pomyślenia". Czasem - to "nie do pomyślenia'" oznacza koniec i gry, i graczy, i obserwatorów.
Czasem Większe niż mały i większy jest nie do wyobrażenia.
"Gry upraszczają" - pisząc te słowa miałam na myśli fakt, że ogarniają chaos. Zasady i regulaminy porządkują i pokazują np. drogę dojścia pionka do domku (chińczyk).
Ale wojna czasem przemienia się w chaos.
Taktyka "graczy" zmienia się, zasady przestają istnieć, wchodzą do gry nowi uczestnicy. I w końcu coś staje się 'nie do pomyślenia".
I chyba to pokazałaś w tym wierszu.
Moim zdaniem pokazałaś zasady gry i jak gra przerasta graczy i obserwatorów (ew. kolejnych graczy).
Pokazałaś to, chociaż podobno starałaś się inaczej: "Chciałam napisać jak najprościej, dojść do sedna, bez wikłania się w jakiekolwiek gry".
Trzy Cztery, bardzo wnikliwe wnioski. Uff... trudny temat.
Pisząc o chęci odejścia od jakiejkolwiek gry, miałam na myśli wszystko, co nią jest. Czyli strategii, propagandzie, całym tym teatrze wojny, rozgrywaniu zła.
To banalne lecz najistotniejsze: większy ma dużo, ale chce więcej. Przedstrategiczna przyczyna wojen.
Paskudnie jest być mniejszym/słabszym. Osamotnionym. Pożeranym mimo zadawania ciosów.
Z ograniczonymi zasobami skazanym na klęskę.
Schemat, który powiela się nie tylko podczas wojen, w życiu codziennym, podczas pokoju, też.
Ale czy rzeczywiście większy ma zawsze w kieszeni zwycięstwo?
Nie. Musi się włączyć coś Większego od agresora i wtedy mniejszy ma szansę.
To przecież banalnie oczywiste, czemu więc mamy 101 dzień wojny? Dlaczego Większe tak często w historii nie zatrzymuje zbrodni wielkiego?
W ostatnich dwóch komentarzach to wyjaśniasz:
"Nie do pomyślenia - dlaczego? Bo może wtedy złamało by się zasady gry? A wtedy gra przestałaby istnieć?
A może... cała plansza, czy cały dysk wyleciałyby w powietrze? "
Dokładnie, włącza się GRA, jej zasady, które eliminują naturalną, aktywną i natychmiastową chęć udzielenia pomocy zaatakowanemu.
Dylematy. Opłaca się, czy może nie. Co jest mniejszym, a co większym złem. Taktyki, a ludzie giną po obu stronach frontu.
Nie do pomyślenia staje się taka postawa, która przestraszyłaby agresora, wyeliminowała GRĘ.
Chociaż byłaby najbardziej skuteczna. Większe niestety czeka, rozważa warianty, kluczy, a nawet się wycofuje. Wojny nigdy nie znikną. A przecież współczucie, empatię, litość mamy wgraną w geny, od zawsze, przed początkiem jakiejkolwiek naszej GRY.
Wrotyś↔Dobrze oddałaś w tekście, ową zależność. Poetycko, chociaż temat – niestety taki.
Chociaż tak sobie pomyślałem, że często spaczone →ego jest inwazyjnie większe. Za dopiero idzie, fizyczna większość. Wiele wojen jest rezultatem↔''idea fix'' jednostki. Tak to jakoś w skrócie, widzę↔Pozdrawiam:)↔%
Chyba najważniejszy aktualnie temat, Dedusiu. Choć, wg mnie, trudny do zamykania w literach.
Tak, masz rację, wielka władza to i wielkie szanse na "spaczenie".
Spaczona władza dba tylko o to, aby się utrzymać każdym możliwym sposobem.
Ci "wielcy" fizycznie najczęściej są niewielkiego wzrostu, paradoks? Może nie.
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam serdecznie.
tuzinami leżą… sam tytuł sprowadza się do dwunastu sztuk. Jak dwanaście prac Herkulesa, jak wkłady jajek symbol wykluwania się piskląt… rozdeptane przez buty numer 44, albo większe. Bo te małe nie mają znaczenia.
Tuzin wciągających historii, każda inna i połączona z motywem wiosennego odrodzenia. Tutaj śmierć kosi kasą większego.
On sam nie brudzi sobie rąk, zarządza z fotela tymi maluczkimi ludzikami.
Pasjo, tuzin na początku pisania kojarzył mi się z apostołami, ale dwanaście prac Heraklesa też bardzo mi pasuje. Dokonują, jak mityczny heros, niemożliwego, zadając większe straty.
Ale... nie łudźmy się. Z siedmiu procent zajętego terenu Ukrainy przed 24 II zrobiło się ponad 20%.
Dziękuję za czytanie, komentarz i pozdrawiam serdecznie.
Po prostu horror w prawdziwym życiu, który nadszedł właściwie już we wczesnych latach dwa tysiące dziesiątych, ale dopiero nieco później się znacznie, wielokrotnie zwiększył,rozprzestrzenił i urósł w siłę. Od momentu tamtego incydentu, z dosłownie jeszcze wczesnych lat dwa tysiące dziesiątych, każdy kolejny rok to rozwój czasów coraz dziwniejszych, trudniejszych i bardziej zaskakujących, dzikich, szalonych, maniakalnych. Co jeszcze może się wkrótce zdarzyć? To ja nie wiem. Czas pokaże.
Komentarze (23)
Dziękuję za komentarz.
Trupów po obu stronach jest niemało.
Bardzo dobry wiersz.
No niestety, też jestem pesymistką w tej wojnie.
Dziękuję za komentarz.
I zastanawiamy się, czym naprawdę jest to wymienione 'Większe". Może to śmierć?
I jeszcze taka rzecz:
Nie wiem, dlaczego dałaś te tuziny. Dlaczego zabici leżą po dwunastu akurat. Mnie to w wierszu jakoś drażni, wydaje się ważne, bo nawet jako słowo wybrzmiewa, dźwięczy, ale też - przez to wybrzmiewanie głównie - denerwuje.
Może jest uzasadnienie, które pomogłoby mi zrozumieć tajemnicę. Dlaczego akurat 'tuzinami"?
Czy chcesz uświęcić tuziny wzorem Gałczyńskiego, który uświęcił czwórki? Takie zestawienie przyszło mi do głowy:
"tuzinami leżą", "czwórkami szli":
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany...
Konstanty Ildefons Gałczyński „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”, fragm.
Ale może chodzi o co innego?
Podobno w przeddzień wojny taką taktykę poradził im Radek Sikorski, bo zwycięzcom kolejnych starć się pomaga. Przegrywającym nie.
Jak widać to zadziałało w dostawie broni, niestety wciąż skromnej, obwarowanej licznymi warunkami.
A ja wielokrotnie zastanawiałam się nad skalą śmierci ukraińskich żołnierzy. Nie sądziłam, że jest tak źle. I stąd te tuziny ciał leżące obok okopów, czy w innych miejscach sprowokowały wiersz. W dodatku przeczytałam później informację podaną przez samego Zełeńskiego, która uwiarygadnia przekaz amerykańskiego dziennikarza. Prezydent powiedział, że codziennie ginie na froncie od 60-ściu do stu ukraińskich żołnierzy. Co najmniej w ciągu tych stu dni wojny, czyli, patrząc na pierwszą liczbę, pięć tuzinów dziennie i więcej!
Nie, myśl o obrońcach Westerplatte nie pojawiła się, choć mogła, przyznaję.
Chciałam napisać jak najprościej, dojść do sedna, bez wikłania się w jakiekolwiek gry.
- większy zabiera mniejszemu rzekę
- większy zabiera domy
- większy odcina niebo
- większy zamyka morze.
- większy wykorzystuje dużych i małych mniejszego
Ktoś, kto się temu przygląda, zastanawia się, jak sprawić, żeby zakończyć tę trwającą sto dni grę.
wielkiego w zabieraniu zatrzyma tylko Większe
to takie proste
i nadal nie do pomyślenia
Nie do pomyślenia - dlaczego? Bo może wtedy złamało by się zasady gry? A wtedy gra przestałaby istnieć?
A może... cała plansza, czy cały dysk wyleciałyby w powietrze?
Gry są proste, bo maja zasady. Ale gracze próbują jak najlepiej je wykorzystać ("Gambit królowej"). I są też obserwatorzy, którym pewne zagrania wydają się "takie proste". lub - "nie do pomyślenia". Czasem - to "nie do pomyślenia'" oznacza koniec i gry, i graczy, i obserwatorów.
Czasem Większe niż mały i większy jest nie do wyobrażenia.
Ale wojna czasem przemienia się w chaos.
Taktyka "graczy" zmienia się, zasady przestają istnieć, wchodzą do gry nowi uczestnicy. I w końcu coś staje się 'nie do pomyślenia".
I chyba to pokazałaś w tym wierszu.
Moim zdaniem pokazałaś zasady gry i jak gra przerasta graczy i obserwatorów (ew. kolejnych graczy).
Pokazałaś to, chociaż podobno starałaś się inaczej: "Chciałam napisać jak najprościej, dojść do sedna, bez wikłania się w jakiekolwiek gry".
Pisząc o chęci odejścia od jakiejkolwiek gry, miałam na myśli wszystko, co nią jest. Czyli strategii, propagandzie, całym tym teatrze wojny, rozgrywaniu zła.
To banalne lecz najistotniejsze: większy ma dużo, ale chce więcej. Przedstrategiczna przyczyna wojen.
Paskudnie jest być mniejszym/słabszym. Osamotnionym. Pożeranym mimo zadawania ciosów.
Z ograniczonymi zasobami skazanym na klęskę.
Schemat, który powiela się nie tylko podczas wojen, w życiu codziennym, podczas pokoju, też.
Ale czy rzeczywiście większy ma zawsze w kieszeni zwycięstwo?
Nie. Musi się włączyć coś Większego od agresora i wtedy mniejszy ma szansę.
To przecież banalnie oczywiste, czemu więc mamy 101 dzień wojny? Dlaczego Większe tak często w historii nie zatrzymuje zbrodni wielkiego?
W ostatnich dwóch komentarzach to wyjaśniasz:
"Nie do pomyślenia - dlaczego? Bo może wtedy złamało by się zasady gry? A wtedy gra przestałaby istnieć?
A może... cała plansza, czy cały dysk wyleciałyby w powietrze? "
Dokładnie, włącza się GRA, jej zasady, które eliminują naturalną, aktywną i natychmiastową chęć udzielenia pomocy zaatakowanemu.
Dylematy. Opłaca się, czy może nie. Co jest mniejszym, a co większym złem. Taktyki, a ludzie giną po obu stronach frontu.
Nie do pomyślenia staje się taka postawa, która przestraszyłaby agresora, wyeliminowała GRĘ.
Chociaż byłaby najbardziej skuteczna. Większe niestety czeka, rozważa warianty, kluczy, a nawet się wycofuje. Wojny nigdy nie znikną. A przecież współczucie, empatię, litość mamy wgraną w geny, od zawsze, przed początkiem jakiejkolwiek naszej GRY.
Dziękuję Ci serdecznie. Pozdrawiam.
Chociaż tak sobie pomyślałem, że często spaczone →ego jest inwazyjnie większe. Za dopiero idzie, fizyczna większość. Wiele wojen jest rezultatem↔''idea fix'' jednostki. Tak to jakoś w skrócie, widzę↔Pozdrawiam:)↔%
Tak, masz rację, wielka władza to i wielkie szanse na "spaczenie".
Spaczona władza dba tylko o to, aby się utrzymać każdym możliwym sposobem.
Ci "wielcy" fizycznie najczęściej są niewielkiego wzrostu, paradoks? Może nie.
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam serdecznie.
Tuzin wciągających historii, każda inna i połączona z motywem wiosennego odrodzenia. Tutaj śmierć kosi kasą większego.
On sam nie brudzi sobie rąk, zarządza z fotela tymi maluczkimi ludzikami.
Pozdrawiam
Ale... nie łudźmy się. Z siedmiu procent zajętego terenu Ukrainy przed 24 II zrobiło się ponad 20%.
Dziękuję za czytanie, komentarz i pozdrawiam serdecznie.
Ludzie katują i zabijają ludzi. Trudno zrozumieć wojnę.
"wielkiego w zabieraniu zatrzyma tylko Większe"
- 'Większe" to może też być miłość.
to takie proste
i nadal nie do pomyślenia
DZIĘKUJĘ.
5, pozdrawiam ☺️
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania