TW #1 Theatrum Absurdum

Postać: Lump

Miejsce: Teatr

Zdarzenie: Efekt motyla

 

Teatr „Duże S z kreseczką” podupadał. Gdyby porównać go do niegdyś luksusowego ubrania, teraz byłby tylko starym przeżartym przez mole futrem z lumpeksu.

Tadeusz pamiętał okres świetności, gdy wystawiali tak znane sztuki jak „Porcelanowe drożdże”, „Miłość na Wyspach Spisku”, czy „Kiejrzniczka”. Teraz, gdy przyszli młodzi artyści, zniszczyli całą jego wizję, ubierali się dziwacznie i często wypowiadali swe kwestie dialogowe, turlając się po ziemi. Zdarzyło się nawet, że żaden aktor nie wyszedł na scenę, a widownia słuchała tylko szeptów zza kulis. Podobno była to nowa sztuka, której staroświecki Tadeusz nie rozumiał. Niestety podobnie jak widownia. Sprzedaż biletów była mizerna, przychodzili chyba tylko najwięksi fanatycy.

- Na następny tydzień wystawiamy „Lumpelsztyka”, historię o starym dziadzisku, porywającym matki i żądającym od dzieci okupu – powiedział scenarzysta do Tadeusza, po fiasku wcześniejszego przedstawienia.

- Rumpelsztyka?

- Nie, to nowa wersja klasycznej baśni.

Tadeuszowi zabrakło słów. Przerabiali klasykę na własne szalone pomysły.

W końcu jednak pojawiła się osoba, która miała odmienić losy teatru.

 

Pojawił się obywatel Lump. Pojawił się znikąd jak z czarodziejskiej baśni, jak diabełek z pudełka, jak przybysz z innego wymiaru. Pojawił się śmierdzący, zarośnięty mchem i porostem i obwieścił, że przybywa z przyszłości, by wykonać jeden ruch, który zmieni oblicze ziemi, tej ziemi.

Ruch ten był brzemienny w skutki. Mianowicie, utytłany lump pierdnął. To wystarczyło. Najpierw skrzywił się wrażliwy i delikatny pan Tadeusz, następnie skrzywił się awangardowy i undergroundowy scenarzysta, kolejno krzywili się wszyscy aktorzy, nawet babka klozetowa, zaprawiona przecież w bojach, też się skrzywiła, tylko jakoś tak wrednie. Wszystkich pokrzywiło i poskręcało. Teatr się zdeformował do tego stopnia, że nie powstydziłby się go słynny kubista, niedocieczony artysta z małym pędzlem, ale z wielkim ego, Pablo Escobar Pigazzo. Teatr najpierw wzniósł się w powietrze, pobujał chwilę, jak balonik na uwięzi, przelatujący ptaszek złożył na nim swój ładunek, następnie nieco sklęsnął, kopyrtnął i poskręcany poleciał hen daleko, za górę, za rzekę.

Spanikowana trupa artystów poczęła wywoływać imię Lumpa nadaremno. Lump się uśmiechał pod wąsem i mamrotał coś tajemniczego, by wreszcie wielkim głosem odezwać się w te słowa.

- Oto moje pierdnięcie ciałem się srało, znaczy, stało. Od tej brzemiennej chwili, wiekopomnej dla Ludzkości, zostanie otwarty nowy rozdział we wszech sztukach teatralnych. Ten teatr, "Duże S z kreseczką", żeby nie było pomyłki, że chodzi o coś innego, zostanie rozwiązany, a następnie zawiązany w supełek z kokardką; aktorzy rozbiorą się do naga, bo to nie szata zdobi człowieka i będą łapać zające na łące.

Zapanowało powszechne oburzenie. No bo jak to? Tak całkiem na golasa? Hopsasa i do lasa? A gdzie schować kutasa? Przecież tak nie wypada, bo dupa będzie blada. Chyba trzeba iść do solarium albo co. Aktorki pokraśniały, aktorzy zbladli, jedynie pan Tadeusz wygłosił inwokację do "Pana Tadeusza" i udawał, że nic go ta cała chryja nie wzrusza. Scenarzysta był zachwycony i by dać dobry przykład rozebrał się do rosołu, ale tylko wywołał tym śmiech i śmieszki artystek z poskręcanego teatru (a to ci peszek) więc zawstydzony skrył przyrodzenie za liściem łopianu, a wystarczyłby listek żołędny na tę marną żołądź.

Obywatel Lump trwał przy swoim niewzruszony.

- Chcecie być sławni i spijać śmietankę? To na golasa! Tego łaknie widz, tłumy będą walić drzwiami i oknami, na prawo i na lewo, nawet wejdą na drzewo, gdy miejsc braknie. Wiem to, bo przychodzę z przyszłości i znam kolej rzeczy. Chyba nikt mi nie zaprzeczy?

Nikt mu nie zaprzeczył, choć swoją posturą wzbudzał niejakie podejrzenia.

Wtem obywatel Lump się potknął, rozdeptał przy tym motyla bielinka kapustnika, a może to był paź królowej, faktycznie zaś, to był karaluch rodem ze stołówki teatralnej, sufler z budki suflera zaintonował znany przebój Budki Suflera "Jolka, Jolka", Lump rozpadł się na dwoje, nawet ktoś trzeci z niego wylazł, ale mikrej bardzo postury, więc przemknął niezauważony. Tych dwoje z Lumpa zaintonowało przebój Ich troje "Kaine grentzen", ten trzeci zbierał na tacę "Kto da więcej", zrobiło się potworne zamieszanie. Mdlały panie, panowie podkręcali wąsa, nawet zjawił się sam prezydent Wałęsa, ale dziwnie jakoś, bo bez wąsa. Ich troje z Lumpa sobie pląsa, Pan Tadeusz na Pana Mickiewicza się dąsa, babka klozetowa cała w pąsach, aż nastąpił krach.

Najwyższy czas, bo już nikt nad niczym nie panował, a zwłaszcza autor tego idiotycznego tekstu, więc w odruchu rozpaczy, przestał pisać i rzekł sam do siebie: "Kurwa, dość!" I dopiero to słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami. Baj.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • fanthomas 03.11.2018
    dubel dubel ;)
  • Nuncjusz 03.11.2018
    Pudel
  • Nuncjusz 03.11.2018
    nie wskoczyło na główną o Januszu, ale chuj, to bardziej archiwum jest
  • fanthomas 03.11.2018
    ale avatar fajny
  • Witamy... znowu :)
  • Elorence 04.11.2018
    To jest tak bardzo... porąbane, że mój mózg o tej porze, nie potrafi tego ogarnąć :o
    Ale pozdrawiam i gratuluję współpracy - wyszło mega płynnie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania