Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
[Hejterska pętla czasu] — Całkowite zaćmienie księżyców
Prosty producent margaryny
Droga do piekła
Wstyd/ rozpacz
Leczenie uzależnień u zwierząt
[Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci oraz zdarzeń jest przypadkowe i stanowi fikcję literacką.]
Data: 1998 rok?
Lokalizacja: Planeta Czarnookiej. Wszechświat Równoległy.
Oddychał spokojnie, śpiąc na brzuchu. Drażniony delikatnym szeptem, wspartym gorącym oddechem tuż przy uchu, wynurzył się z głębin snu. Jej mokre usta tymczasem zaciskały się na małżowinie. Wbijała w nią zęby, delikatne kąsając i ssąc. Pod naporem mokrych dłoni, sunących po jego wilgotnym ciele, zupełnie się wybudził. Skóra, zroszona kroplami potu, jak wrażliwa membrana, drgała, czując drażniący dotyk delikatnych palców Czarnookiej. Jej wilgotny język, ślizgający się wzdłuż kręgosłupa ku szyi, rozbudził w nim kaskady endorfin. Nie przerywając, humanoidka kontynuowała dalej wilgotną podróż i łapczywie przylgnęła ustami do karku, ssąc go i przygryzając na przemian. Pod wpływem pieszczot, zaczął drżeć. W końcu nie wytrzymał i, uciszając jej udawany opór, wciągnął pod siebie. Niesiona kobiecym instynktem, pozornie walczyła, ale tylko chwilę. Wykorzystał to natychmiast i wślizgnął się w nią. Głęboko. Czarnooka uległa, wijąc się i wyginając ciało w rozkoszy. Niedługo później oboje wibrowali w ekstatycznym uniesieniu. Wilgotny jedwab, oplatający mokrą skórę, ślizgał się w rytmie zawiłego tańca, pogłębiając doznania. Z czasem oddechy stawały się płytsze i szybsze. Serca biły jak oszalałe. Błysk ognistych wyładowań uderzył w nich niemal równocześnie. Prężyli się, aby ostatecznie… znieruchomieć.
Czas stanął w miejscu.
Ulotna chwila trwała sekundy.
Dla nich wieczność.
Szum oceanicznych fal, wdzierający się pomiędzy fruwające na wietrze zasłony, roznosił zapach wilgotnej bryzy po całym pomieszczeniu. Dwa księżyce planety, rzucające słaby blask przez olbrzymie okiennice, z wolna przemierzały nieboskłon. Po euforycznych doznaniach, para wtulonych w siebie kochanków, zapadła w błogi sen.
Czarnooka wybudziła się pierwsza. Grzmot fal, rozbijanych na odległych skałach, niósł się po okolicy, nadając głębokiej nocy swoistego klimatu. Owinięta w prześcieradło, wyszła przez uchylone, oszklone drzwi, wprost na plażę. Wilgotny piasek przyjemnie chłodził stopy. Rozglądała się wokół, próbując cokolwiek dostrzec, ale okolice otulała mroczna ciemność.
— Niesamowita noc — wyszeptała w końcu melodyjnie i zadarła głowę. Ledwo widoczne zarysy brunatnego księżyca wisiały nad odległymi, pokrytymi nieprzeniknionym mrokiem, wzgórzami. — Zaćmienie. Gwiazda, planeta i dwa księżyce ułożone w jednej linii — wymruczała śpiewnym głosem, i urwała, delektując się niecodziennym i zdumiewającym widokiem.
Zadrżała, gdy poczuła jak oplata ją od tyłu ramionami.
— Nie słyszałam twoich kroków. — Zdziwiła się. — Poruszasz się niemal jak tubylec.
Ziemianin odgarnął jej długie, krucze włosy i pocałował w kark. Zagadnął, nieco zmieniając temat:
— Właściwie dlaczego mnie tu zaprosiłaś? Bo przecież nie dla samej rozrywki. Chyba…
— Oczywiście, że nie — zaśpiewała melodyjnie, wciąż wpatrzona w ciemną tarczę zaćmionego satelity. — Chciałam się dowiedzieć czegoś o tobie. Na początek, kim jesteś Ziemianinie?
— Prostym producentem margaryny — zażartował. Czarnooka milczała, a mężczyzna uświadomił sobie, iż ona przecież kompletnie nie rozumie, o czym on mówi. Kontynuował więc, znacznie poważniej: — Canulas. Nazywają mnie Canulas.
Kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, podczas misji ratunkowej w świecie równoległym na Ziemi, wiedział, że jeszcze tu wróci. Dla niej. Lub po nią. Stała w cieniu, tuż przy wyrwie zionącej z wnętrza rozwalonego dysku Spodka*, wpatrzona w jego statek kosmiczny. Zadarta głowa, otulona mnóstwem czarnych włosów, zgrabny nosek. I te jej oczy. Czarne jak dwa węgielki. Apokaliptyczna wizja Ziemi bez Ziemian, wymarłych najprawdopodobniej wskutek własnej drapieżnej głupoty i zabaw z termojądrowymi bombkami, była faktem w jej Wszechświecie. Jedynymi humanoidami na Błękitnym, tętniącym niegdyś życiem Globie byli, odwiedzający go mieszkańcy innych planet. Jak Ona, której imienia nie potrafił wymówić.
Bladoniebieska gwiazda świeciła nisko nad horyzontem, gdy kilka dni później, Czarnooka żegnała go ze smutkiem w oczach.
— Ale wrócisz? — Wtuliła policzek w jego ramię.
— Oczywiście. Jestem jak uzależnione zwierzę. Uzależnione od ciebie. I nie mam zamiaru się z tego leczyć. Naprawdę.
Zaśmiała się melodyjnie i oplotła mu ramionami szyję.
Kilka chwil później Canulas siedział już za sterami Bazyliszka. Statek zwinnie uniósł się nad plażą i skierował ku mrokom próżni kosmicznej, aby po kontakcie ze Strażniczką Przejścia, wskoczyć do tunelu czasoprzestrzennego, swoistej drogi do piekieł. Podmuch wiatru, wzniecony odlatującym pojazdem sprawił, że roztrzepotane ubranie zsunęło się z niej i opadło miękko na wilgotny piach. Czarnooka, wpatrzona w odlatujący statek, zadrżała.
— Będę czekać — wyszeptała w końcu melodyjnie, po czym, przeszedłszy parę kroków… rozpłynęła się w powietrzu.
* Spodek — Hala widowiskowo–sportowa w Katowicach przy Al. Wojciecha Korfantego 35.
Komentarze (23)
Canulas to bohater z serii serii o [Baśce], którego tu przemyciłam w związku z Czarnooką, która z kolei pojawiła się w [Hejsterskiej...]. Oczywiście, to postać fikcyjna ;)) Dzięki, żeś zajrzała :) Pozdrowionka
Wciągająca opowieść. Jest kilka literówek, ale nie chciałam sobie przerywać, przejrzyj
Pozdrawiam i 5 :)
Pozdrowionka
PS. Czytałam kilka razy, coś tam pokorygowałam. Proszę, w wolnej chwili wskaż mi jeśli możesz te literówki, bom ślepa...
Czekam więc na tę dalszą opowieść i już się zastanawiam, co chodzi Ci po głowie. Co knujesz.
Pozdrawiam :)
— Prostym producentem margaryny — zażartował. Czarnooka milczała, a mężczyzna uświadomił sobie, iż ona przecież kompletnie nie rozumie, o czym on mówi. Kontynuował więc, znacznie poważniej: — Canulas. Nazywają mnie Canulas." - oplułam monitor :D
Inna część niż wszystkie, które czytałam z tej serii. Zgodzę się z Blanką, bardzo kobieco :) Chociaż powyższy fragment mnie rozbawił, ale reszta to cud, miód, malina :)
Piąteczka i pozdrawiam :)
Inna część, bo trochę eksperymentuję w [Hejterskiej...] i trochę się też uczę pisać różne, raz dowcipnie, raz poważniej, raz melancholijniej itd. Czy i jak to wychodzi, obaczymy. Co do Cana — to bohater jeszcze z [Baśki] stary wyga, którego nosi tu i tam ;)) Dzięki że przeczytałaś i za komentarz ;))
Inna część, bo trochę eksperymentuję w [Hejterskiej...] i trochę się też uczę pisać różne, raz dowcipnie, raz poważniej, raz melancholijniej itd. Czy i jak to wychodzi, obaczymy. Co do Cana — to bohater jeszcze z [Baśki] stary wyga, którego nosi tu i tam ;)) Dzięki że przeczytałaś i za komentarz ;))
No i tyle. Świetna metamorfoza. Idziesz w kierunku zapisu poetyckiego - w narracji - co biorąc pod uwagę, że często sam tak próbuję, bardzo mi sie widzi.
O Canulasie nie będę się rozwodził, bo... wiadomo ;), ale no... światne.
Bardzo łądne te dwie ostatnie części. Czuć, że odstawiasz zabawę, nie rezygnując z niej jednak. Czuć, że idziesz ku piękny i (jest kurwa takie słowo: półseriu) ;)
Ładnie skomponowane. Niczym kropla rosu na martwym skrzydełku zdychającego motylka ;)
Ano staram się wyjść troszkę poza schemat. Na razie ostrożnie badam grunt, dwa kroki do przodu, trzy w tył (coby nie ugrzęznąć w bagnie jakowymś). W luzackich tekstach "Baśki" czuję się jak ryba w wodzie, może dlatego, że odpowiadają mojemu poczuciu humoru. Tutaj jestem na "obcej (póki co), ziemi".
"(jest kurwa takie słowo: półseriu)" — dobra, okej, jest takie słowo, naturalnie... ;)))
"Niczym kropla rosy na martwym skrzydełku zdychającego motylka" — a to se ukradne i ... chyba wykorzystam... Tak coś czuję i z góry uprzedzam :D
Pozdrowionka i dzięki, za komentarz :))
Zawsze wszechświat w połączeniu z miłością robi wrażenie. Zaciekawił mnie ten rok 1998 i światy równoległe. Ale jak to u ciebie tajemniczość i mroczność. Piękna i może romantyczna miłość, choć w zupełnie innym czasie.
Kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, podczaj misji ratunkowej w świecie równoległym na Ziemi, wiedział, że jeszcze tu wróci... lecz pewnie jej nie zostanie.
podczaj czy podczas?
Pozdrawiam serdecznie
"Zaciekawił mnie ten rok 1998 i światy równoległe." — już lecę z objaśnieniem: to było wtedy, gdy z Canulas z Baśką na prośbę Wielkiej Łuny ratowali Vegę. Gdy wracał tunelem czasoprzestrzennym do swoich czasów, do Spodka, w tunelu było zachwianie energii (czy tam cuś takiego ;)) i wyrzuciło go do Katowic pod Spodek, ale do wszechświata równoległego... Ziemi bez ziemian, w której obecni byli humanoidzi... i to tam Canulas wypatrzył se Czarnooką — to było w części [Hejterska...] — Apokalipsa ;))
"Podczaj" — poprawione :)) Dzięki za odwiedziny i komentarz :))
Pozdrowionka :)
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania