TW 3,0 - Pamiętnik Ułomnego
Umierający władca Republiki Świata
Brzeg purpurowej rzeki
Miłość na bezludnej wyspie
Fantazy/fantastyka
W wyniku Hekatomby PoliTermoNuklearnej, która zawitała na Ziemię z Gwiazdozbioru Raka, ludzkość została przetrzebiona do kilkunastu Plemion. Najludniejsze z Plemion, liczyło zaledwie stu Wojów, które dopiero co wyszło z Epoki Kamienia Krzesanego. Mimo to wiedli oni prym światowy, gdyż udało im się skrzesać ogień i nauczyli się kowalstwa antycznego. Przywódcą ich był Grzdymisław Ułomny, który ogniem i mieczem, zjednoczył wszystkie światowe Plemiona, czerpiąc wiedzę bitewną z odnalezionego Cudem manuskryptu imć H. Sienkiewicza. Tym sposobem, Grzdymisław z drobnego, acz sprytnego watażki, stał się Władcą Respubliki Światowej. Notabene, sam sobie nadał ten tytuł.
Niebawem, od nadmiaru wody sodowej w głowie, Grzdymisław Ułomny zwariował. To, że ochrzcił się Władcą Respubliki Światowej, było tylko początkiem jego Odyseji w głąb swej szalonej jaźni, ogłosił bowiem na walnym Zgromadzeniu Ludów, że umiera i jego poddani, muszą go zanieść w lektyce nad brzeg Purpurowej rzeki. Jako żywo, nigdzie nie było takowej rzeki, a przynajmniej, nikt o niej nie słyszał. Starzec jednakowoż zaciął się w tym postanowieniu i radzi, nieradzi, wzięli go na barana (gdyż lektyk nie było na stanie) i pomaszerowali w nieznane.
"...szliśmy już długo. Minęło wiele lat, odkąd wydałem ten brzemienny rozkaz. Ostatkiem sił tragarze nieśli mą lektykę, a Purpurowa rzeka zdawała się nie mieć końca. Wiła się krwistą serpentyną, niczym jakiś układ krwionośny Giganta, przeorywała brunatne pustkowia Bezkresu. W końcu padli znużeni niosacze i nie powstali już więcej. Rad nie rad, rozkazałem Grzmotom Tytanu wyrzucić lektykę wraz z zawartością wprost w rwące nurty Purpury. Lektyka przeistoczyła się w chyży korab, a ja potężny i srogi, chwyciłem mocno ster i pokierowałem jak zwykle mądrze i roztropnie, lecz w samobójczą akcję.
Płynąłem hardo, nie bacząc na drobinki erytrocytów, nie bacząc na huczące juchospady, nie bacząc na wielkie katarakty, które niczym skrzepy, hamowały mój pęd straceńczy. Gnałem niepomny na ostrzeżenia Prastarych Rybaków, że czeka mnie zguba, albowiem, wnet skończy się Rzeka, a zacznie Morze.
Patrzyłem bystro w dal i wkrótce mym oczom ukazał się grzmotny lej, któren porwał mię, wymiętosił i wcisnął niczym dildo w anus, w lej tak ogromny, że nic oprócz niego nie było już widać. Jednak wylazłem cało z tej opresji. Wychynąłem po tej golgocie, co prawda umorusany setnie, lecz szczęśliwy, gdyż ujrzałem spokojne fale Morza Czerwonego. Płynąłem jakiś czas wpław kraulem na przemian z delfinem grzbietowym, by na koniec żabką klasyczną dokicać do Wyspy.
Wyspa okazała się martwą skałą pośród grzywaczy. Była wyraźnie powulkanicznym tworem, gdyż struktura skał była mocno pumeksowa i spieniona. Posiadała liczne groty i fiordy; w jednej z takich grot przycupnąłem zmoczony.
Przespałem krzynkę, bom był umordowany i uznojony, a że żadnego Piętaszka nie spostrzegłem w okolicy, by mię utulił do snu i ukołysał, zasnąłem więc samotny, jako ten Bulaj Starym zwany.
Sny miałem szorstkie i wiorstne, a śniły mi się cuda na kiju, że umieram niesiony na barana przez moich przeszłych Wojów. Jednakowoż sen mara, bóg wiara, odemknąłem oczy i postanowiłem zagospodarzyć się na wyspie. Obszedłem ją całą wzdłuż i wszerz; obejrzałem liczne groty i wądoły, by na koniec, nie znalazłszy nic zdatnego do jedzenia, przycupnąć na maleńkiej plaży usianej muszelkami drobnych stworzeń morskich. Grzebałem pazurami w piachu, szukając choćby korzonków, lecz jedyne co znalazłem przy tych wykopkach, to lusterko małe, kieszonkowe. Pewnie jakiegoś matrosa zażywnego, co dbał o swój wygląd Wilka Morskiego.
Owo lustro jednak okazało się cudowne, bowiem gdym w nie spojrzał, oczom mym zadziwionym, ukazała się śliczności dziewka o pyzatej buzi z dołeczkami w licach. Uśmiechała się do mnie zalotnie, mrugając szafirowymi oczętami, które niczym kolibry, trzepotały skrzydełkowatymi powiekami, jakoby strwożone wielce.
Takem się zapatrzył w ten widok niemożebny, że zapomniałem o wszelkich niedogodnościach życia wyspiarskiego, a wszelkie głody żołądkowe zastąpione zostały chucią okrutną, by zniewolić i posiąść ten kwiatuszek lustrzany.
Wyciągnąłem zatem swą kuśkę zwiotczałą, która nabrawszy wigoru na takie, niecodzienne widoki, trykałem nią w zwierciadło w szaleńczej oskomie, w chuci zboczonej i wyrodnej. A dziewuszka tylko się uśmiechała i mrugała kolibrami niczym skrawkami nieba lazurowego.
Zmęczony już tymi seksami z Alicją (tak bowiem nazwałem swą kochankę zza szyby) usnąłem w końcu, by zobaczyć w sennych majakach, jak moi Woje, do tej pory niosący mnie karnie na barana, zrzucili ten ciężar im już od dawna niemiły na piachy pustkowia i wykopawszy dół naprędce, bezceremonialnie wtrącić do tak sporządzonej mogiły.
Obudziłem się z krzykiem, zbladły i poszarzały na twarzy i w ramach ukojenia rozszalałych zmysłów, sięgnąłem po lustro, by ponapawać się słodkim widokiem.
Lecz zamiast ślicznego dziewczęcia, w lustrze zobaczyłem grupę mych Wojów zasypujących dziurę w ziemi. To była kontynuacja snu koszmarnego!
Nagle coś błysnęło, niczym grom błyskawiczny, na moment otrzeźwiałem i zobaczyłem z realizmem najwyższej próby, że umieram pod zwałami piachu, na pustyni, w poszukiwaniu złudnego szczęścia..."
Komentarze (17)
Więcej nie znalazłem, bo piach z onej mogiły oczy me zaprószył był. ;) Pozdrowka i dobrego zmartwychwstawania ino gebę wypłucz, bo piach w zębach najlepszą potrawę zepsuć potrafi. :))
Dzięki ;)
Dzięki ;)
Gdyby dało się wklejać gify, to wkleiłabym ten, gdzie kolesiowi wybucha mózg :D Tak się właśnie czułam, gdy to czytałam. Wyobraźnia musiała Ci pracować na mega dużych obrotach, skoro napisałeś coś takiego. Ale podobało mi się :) Pokręcone, ale taki już Twój styl.
Pozdrawiam :)
PS: No i wyszło Ci fantasy, więc nie wiem czemu pisałeś, że ten gatunek Ci nie podchodzi i wolałbyś romans :)
Faktem jest, że nie znoszę fantazy,, jako coś wysoce zmanierowane, pretensjonalne i infantylne. Nigdy też nie pisałem w tym stylu, bo wydawało mi się, że nie jest możliwe napisać tak, bym sam był z tego zadowolony. Więc po co się męczyć?
Jednak TW poniekąd mnie zgwałciło i w sumie chyba dobrze, że tak się stało. Kolejny mur w mej głowie został rozwalony :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania